– Gdyby papa… nie walczył… z tym okropnym człowiekiem… on zmusiłby mnie do tańca.
– Zapomnij o nim! Kara, którą mu wymierzyłem, zniszczy jego karierę do końca życia.
W głosie Miklosa zabrzmiała nuta gniewu, gdy dodał:
– Jak on śmiał cię znieważyć?!
– Nie obchodziło mnie, co mówił do mnie… ale papę zabolało, gdy nazwał go… grajkiem.
– Trudno się dziwić – zgodził się Miklos.
Oboje pomyśleli teraz, że tym uwłaczającym epitetem również rodzina Miklosa obdarzałaby Paula Ferrarisa, gdyby byłaby mowa o ich małżeństwie.
Miklos jeszcze mocniej przytulił Gizelę. Pocałował jej czoło, potem policzek i powiedział łagodnie:
– Idź teraz spać, moja śliczna. Zostaw ojca pod moją opieką. Zapewniam cię, że jutro nie będzie już tak źle, jak nam się dzisiaj wydaje.
Gizeli udało się zebrać siły, aby choć małym uśmiechem odpłacić mu za jego troskę.
– Dziękuję! – powiedziała. – Jesteś cudowny i… kocham cię!
– Ja też cię kocham – odpowiedział stłumionym głosem. Pocałował jej dłoń i wyszedł.
Następnego ranka Miklos zjawił się tak, jak obiecywał. Gizela była już ubrana. Nie spała wcale. Przez całą noc czuwała przy ojcu. Lekarz dał choremu środek nasenny i chociaż ojciec się przebudził, żeby się napić, nadal był śpiący. Ubierając się, myślała z niepokojem, czy Miklos nie zapomni o swojej obietnicy i przyjdzie wcześnie.
Martwiła się jednak niepotrzebnie. Gdy wyszła z sypialni, czekał już w salonie, ale nie sam. Była z nim lady Milford. Rozmawiali. Na widok Gizeli lady Milford wyciągnęła do niej rękę ze słowami:
– Najdroższe dziecko, szkoda, że nie obudziłaś mnie wczorajszej nocy. Dopiero dziś rano pokojówka powiedziała mi, co się stało. Przyszłam natychmiast, aby spytać, czy mogę w czymś pomóc.
– To bardzo miło z pani strony – powiedziała Gizela.
– Pamiętaj, Gizelo, że w trudnych sytuacjach zawsze chętnie przyjdę wam z pomocą.
Spojrzała na Miklosa i dodała:
– Jestem oburzona. Nigdy jeszcze nie słyszałam o tak haniebnym zachowaniu. Oficerowie niemieccy stwarzają zagrożenie, gdziekolwiek się ich spotka.
– To prawda – zgodził się Miklos. – A po zwycięstwie nad Francją z pewnością zapragną podbić resztę świata.
– Mam nadzieję, że nie dożyję tych czasów! – odparła ostro.
Wkrótce zorientowała się, że młodzi wolą zostać sami i wróciła do swojego apartamentu.
Miklos zamówił dla Gizeli śniadanie do salonu. Nie miała apetytu, nalegał więc, aby wypiła chociaż filiżankę kawy.
Przyszli lekarze. Było ich trzech: dwóch chirurgów i znajomy lekarz Miklosa. Z ich rozmowy Gizela wywnioskowała, że ten ostatni nie tylko leczył księżnę, ciotkę Miklosa, ale był też osobistym lekarzem samej cesarzowej. Chciała im towarzyszyć przy oględzinach ojca.
– Proszę zaczekać w salonie, Fraulein - powiedział. Właściwie mogła się spodziewać takiej odpowiedzi.
Miklos uścisnął jej rękę i natychmiast poczuła się lepiej.
– Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek… papa leżał tak spokojnie i… cicho. Spał beztrosko jak dziecko.
– Nad wszystkim czuwają lekarze – odparł. – Jestem pewien, że w tej chwili odpoczynek jest dla niego najważniejszy, chodzi przecież o to, żeby rana przestała wreszcie krwawić.
– Chciał mnie tylko obronić – powiedziała załamana.
– Wiem, ten oficer popełnił niecny czyn i podziwiam sposób, w jaki twój ojciec zakończył walkę z tym pijanym głupcem.
– Tak się bałam… chociaż wiedziałam, że na studiach uprawiał szermierkę. To było bardzo dawno!
Miklos uśmiechnął się:
– Nie stracił jednak wprawy.
– Kiedy zacząłeś walkę z oficerem, ktoś z tyłu powiedział, że jesteś mistrzem. To prawda?
– Ostatnio wygrałem turniej.
– Miałam wielką satysfakcję, kiedy zrobiłeś z niego głupca.
– Wyzwał na pojedynek twojego ojca tylko dlatego, że nie dawał mu żadnych szans. Nie spodziewał się, że artysta muzyk pokona bądź co bądź oficera!
Objął ją ramieniem.
– To już minęło, kochanie. Jeszcze dzisiaj pójdę do teatru i powiem, że ojciec nie wystąpi przez następnych kilka dni. Mam nadzieję, że to nie potrwa dłużej.
– Ja też – odparła niepewnie.
Rozmawiali chwilę, a Gizela dziękowała Bogu, że ma przy sobie Miklosa. Była pewna, że w samotności szalałaby z niepokoju, oczekując co powiedzą lekarze. Uśmiechnęła się, gdy wreszcie otworzyły się drzwi sypialni ojca.
Jednak lekarz powiedział tylko:
– Czy mogę prosić waszą wysokość?
– Naturalnie – odpowiedział Miklos. Drzwi zamknęły się za nimi.
Gizela pomyślała, że nie poproszono jej, ponieważ, była kobietą. Zauważyła, że lekarze są oczarowani Miklosem, wiedzieli także, kto opłaci koszty leczenia. Musimy mu zwrócić pieniądze, pomyślała i równocześnie zdała sobie sprawę z wysokości tego rachunku; jakkolwiek ojciec zaczął dobrze zarabiać, nie wystarczy na jego pokrycie. Powinien skorzystać z propozycji Straussa, pomyślała. Wtedy przynajmniej na jakiś czas skończą się nasze kłopoty finansowe.
Miklos już od piętnastu minut był w pokoju ojca. Zaczęła się denerwować. Chodząc w kółko po pokoju, nie zauważyła nawet, kiedy wyniesiono śniadaniową zastawę, a boy postawił nowe kosze kwiatów. W końcu pomyślała, że o niej zapomniano.
Nagle drzwi się otworzyły i z sypialni wyszedł Miklos. Wyraz jego twarzy tak ją przeraził, że krzyknęła:
– Co się stało papie, gdzie są lekarze?
Przez chwilę nie odpowiadał. Potem podszedł i objął ją.
– Musisz być dzielna, kochanie.
– Czy papa nie żyje? Powiedz wreszcie!
– Żyje, oczywiście, że żyje – odparł szybko. – Jednak rana okazała się poważniejsza, niż przypuszczaliśmy.
– Dlaczego?
Zauważyła wahanie Miklosa i krzyknęła:
– Powiedz mi!
– Koniec szpady uszkodził nerw i jego ramię będzie unieruchomione przez dłuższy czas, chociaż lekarze zrobią wszystko, żeby temu zaradzić.
Zdławiła w sobie okrzyk przerażenia.
– Czy to oznacza… że nie będzie mógł już grać?
– Rehabilitacja potrwa kilka miesięcy, może nawet lat. Zamknęła oczy, a Miklos obejmował ją mocno.
– Wiem, że to dla ciebie wielki cios – powiedział. – Ale lepiej znać prawdę.
– Biedny… biedny papa! – odrzekła, załamana. – Co on będzie robił bez skrzypiec?
Łkając mówiła dalej ledwo słyszalnym głosem:
– A co się stanie z nami? Przytulił ją mocniej.
– Tym nie musisz się już martwić. Będę się tobą opiekował i jak tylko twój ojciec poczuje się lepiej, weźmiemy ślub.
Podniosła głowę znad jego ramienia i spojrzała z niedowierzaniem.
– Ślub? – wymamrotała.
– Wczoraj wieczorem przekonałem się, że nic nie jest dla mnie ważniejsze od naszej miłości. Pragnę zawsze się tobą opiekować.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Przytulił twarz do jej policzka i powiedział:
– W pewnych sytuacjach będzie ci ciężko, moja piękna, ale będziemy razem. Nigdy nie zostaniesz znieważona publicznie tak jak ostatniej nocy i nigdy nie będziesz musiała się o nic martwić.
Wzruszona, rozpłakała się.
– Zawsze będę z tego dumna i wdzięczna ci za to, że jesteś dla mnie taki dobry i poprosiłeś mnie o rękę. Ale ponieważ uwielbiam cię i uważam za najwspanialszego człowieka na świecie, nie chcę być dla ciebie ciężarem.
– Nie będziesz nim – odpowiedział stanowczo.
– Rozumiem twoją trudną sytuację i wiem, że nie powinieneś żenić się z kimś takim jak ja.
Читать дальше