Zaczęli rozpakowywać kartony z urządzeniami, stawiając je na wyznaczonych na nie miejscach. W milczeniu pracowali ręka w rękę. Marc cieszył się z pomocy Taja, gdyż kilka z tych urządzeń było ciężkich jak ołów. Sam nie dałby rady. Przede wszystkim montaż tego ogromnego monitora na bocznej ścianie, którego przekątna wynosiła prawie trzy metry, postawiłaby go przed zadaniem nie do wykonania. Tajo trzymał go za to bez większego wysiłku, aż Marc dokręcił śruby do uchwytu.
Monitor był dotykowy. Marc widział takowy tylko w amerykańskich serialach telewizyjnych i nie mógł się powstrzymać, aby nie okazać swojego zachwytu.
– O Boże, co za odlotowe cacko – wyrwało mu się.
Tajo uśmiechnął się twierdząco i wydawał się cieszyć tym młodzieńczym podziwem.
***
Aby pociągnąć okablowanie monitora na dół do matrycy komputera i go podłączyć, Marc wsunął się pod stół.
– Niech Pan przesunie kabel trochę bliżej mnie, stąd go nie dosięgam – zabrzmiało stłumionym głosem spod stołu.
Tajo podszedł trochę bliżej, po czym zaschło mu w ustach. Marc klęczał przed nim, wywijając tymi wszystkimi kablami pod stołem we wszystkich kierunkach. Tajo miał przez to doskonały widok na ten nieźle zaokrąglony, ukryty pod dżinsami tyłeczek, który wypinał się w jego kierunku. Wiedział przecież, jak dżinsy mogą cholernie dobrze leżeć na męskich pośladkach. I to, co widział tutaj przed sobą, wyglądało niesamowicie dobrze.
Odchrząknął, bo przypuszczał, że jego głos brzmiał ochryple. – Hmmm tak… tutaj jest ten kabel, czy tak jest dobrze? – Jeszcze kawałek dalej…
Tajo musiał stanąć nad Marcem i pochylić się nad stołem, aby dosięgnąć kabel od góry i móc go przesunąć w dół. T-shirt Marca przesunął się w międzyczasie do góry, przez co nagie nogi Taja dotknęły gołych boków jego pleców. Obu przeszedł prąd, co próbowali zignorować, a co jednak nie było możliwe, bo i tak musieli trzymać ten kabel. Tajo dostrzegł ku swemu przerażeniu, że stwardniał.
‚Oh my God! (O mój Boże!)’ – odetchnął głęboko, aby stłumić swoje podniecenie. Bez skutku. Rzut okiem na odbijającą się powierzchnię monitora pokazywał, że jego oczy zaiskrzyły się, jakby za chwilę miały się przekształcić w złote oczy lwa.
Natychmiast je zamknął, próbując uspokoić swój puls i oddech. Jego dobry słuch zdradził mu, że Marc na chwilę zaniemówił, zanim ponownie zaczął grzebać przy wtyczce. Tajo wykorzystał ten czas, aby się opanować.
Marc o wiele za szybko przymocował wtyczkę wychodząc spod stołu.
Tajo wyciągnął już rękę, aby pomóc mu wstać, jednak Marc nie był raczej przygotowany na rozmach, z jakim został pociągnięty do góry, przez co wstał lekko się chwiejąc. Tajo automatycznie go przytrzymał, chwytając drugą ręką za jego pasek od spodni.
Marc wciągnął powietrze i zaczerwienił się, co zauważył podniecony Tajo. Jego ręka znajdowała się częściowo w spodniach Marca, a grzbiet jego dłoni dotykał miękkiej, ciepłej skóry jego brzucha.
‚Ulala!’ – pomyślał, mając ochotę wsunąć swoją rękę głębiej. Ale nie, to byłoby teraz naprawdę za bardzo nachalne, nawet jak na niego.
Zanim się od siebie oddalili, usłyszeli chrząknięcie dochodzące od strony drzwi i poczuli się, jak złapani na gorącym uczynku.
W progu stał jego młodszy brat Jon, który pojawił się w nieodpowiednim momencie – jak zwykle.
Jon uśmiechnął się do obydwu. – Keyla mnie wysłała, żebym was zawołał. Kolacja jest gotowa.
Tajo popatrzył zdziwiony na zegarek. W ogóle nie zauważył, jak ten czas minął. W międzyczasie nastał wieczór. Poza tym we znaki dawał mu się już prawdziwy lwi apetyt.
Szybko przedstawił ich sobie. – Jon – Marc, Marc – Jon, mój młodszy brat. Po czym pospiesznie opuścił centralę. Byłoby szkoda, gdyby jedzenie wystygło.
Za jego plecami Marc wybuchnął śmiechem. – Marc Nowack od Witherspoona. Czy pański brat jest zawsze taki szybki?
– Tak, przede wszystkim, jeśli chodzi o jedzenie – usłyszał odpowiadającego z zadowoleniem Jona, podczas gdy sam dużymi krokami skręcił na podwórko. Tajo westchnął gniewnie. Gdyby to jeszcze była prawda!
***
Spotkali się w jadalni przy bogato nakrytym stole. Marc poczuł już przy wejściu do domu ten wyśmienity zapach, który spowodował, że ciekła mu ślinka. Dziwił się nad stosami steków, które parując piętrzyły się na półmisku. Keyla wydawała się być zapaloną i doskonałą kucharką. Jako dodatek podała chleb, sałatę i ziemniaki pieczone w folii.
– Komputery, które Pan zamówił są naprawdę wysokiej jakości – pochwalił Marc, gdy siedzieli przy stole i dorwali się do jedzenia.
– Informowałem się wcześniej i kupiłem tylko urządzenia, które technicznie są na najwyższym poziomie – odpowiedział Jon, napełniając sobie talerz górą ziemniaków. Zaczął interesującą rozmowę z Marcem, a ten zauważył szybko, że młodszy Bruns był z całkiem innej gliny niż jego starszy, małomówny brat. Jon skończył właśnie „Master of Business Administration”. Śmiał się chętnie, droczył ze swoją siostrą i opowiadał Marcowi wiele anegdot z czasów studenckich w Miami i Monachium.
To był przyjemny wieczór i Marc zaczął czuć się w domu Brunsów jak u siebie. Później jednak nie mógł nawet stwierdzić, kto zjadł te wszystkie steki z półmiska, tak szybko, jak został opróżniony.
Po kolacji wstał, uprzejmie pomagając Keyli sprzątnąć ze stołu a przez to, że i tak nie miał nic lepszego do roboty, jeszcze napełnić zmywarkę i posprzątać kuchnię. Obojgu rozmawiało się przy tym doskonale, a Marc mógł się w obecności Keyli naprawdę odprężyć. Dosyć szybko doszli do porozumienia, żeby mówić sobie na ty. Dowiedział się, że Keyla studiuje obecnie na trzecim semestrze weterynarię na uniwersytecie w Gießen.
– Myślałem, że macie tutaj znacznie więcej pracowników, dodał Marc i zabrał się za brudne talerze. Nie przeszkadzało mu to, a dwaj pozostali mężczyźni nie wydawali się być stworzeni do prac domowych. – Jak ty dajesz radę, poza studiami zajmować się jeszcze domem?
– Całe życie zajmuję się tymi dwoma, więc nie znam niczego innego. Sprzątaczki czy pomoce domowe przeszkadzałyby mi tylko – odrzekła Keyla szorując dużą patelnię. – Tajo i Jon koncentrują się na rozbudowie firmy.
Marc zamruczał pod nosem. Było to raczej uprzejmym opisem jego przypuszczenia, że Keyla nie mogła liczyć na pomoc swoich braci przy pracach domowych.
– Chcesz otworzyć gabinet weterynaryjny, kiedy skończysz studia? Miejsca na stado koni i krów mielibyście tutaj wystarczająco.
– Chciałabym się raczej specjalizować w zwierzętach egzotycznych, a nie na zwykłych domowych i gospodarskich – odpowiedziała Keyla wymijająco.
– Ach, na jaszczurkach i wężach czy coś w tym rodzaju? Albo na karpiach koi? – zapytał zainteresowany i kontynuował, wkładając talerze do zmywarki.
– Nie, raczej na zwierzętach takich jak spotykasz w zoo. Lwach, tygrysach, niedźwiedziach i wilkach. Lubię właśnie te duże drapieżniki.
Rozprawiali jeszcze trochę o kierunkach studiów proponowanych w Gießen i Marburgu, i Marcowi umknęło, że w graniczącym z kuchnią korytarzu stał Tajo, przysłuchując się im.
Wyostrzył swoje zmysły. Jego nos rozszerzył się i badał powietrze próbując wyczuć feromony Marca. Jeśli ten był napalony na Keylę, to Tajo mógł to rozpoznać w powietrzu po wzroście męskich feromonów. A do tej pory nie znał żadnego mężczyzny orientacji heteroseksualnej, który nie byłby zafascynowany jego śliczną siostrą.
Читать дальше