Dean Koonz - Tunel Strachu

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koonz - Tunel Strachu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tunel Strachu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tunel Strachu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowsza powieść Deana Koontza "Wesołe miasteczko" przenosi nas do małej mieściny położonej gdzieś w Ameryce, do której przeyjechało objazdowe wesołe miasteczko. Jego największą atrakcją, cieszącą się najwiekszym powodzeniem wśród dzieci, jest zamek strachu, obiekt pełen przerażających duchów, szkieletów i dzwoniących łańcuchów.
Kochające się rodzeństwo, piękna Amy i Joey, w domu terroryzowani przez matkę, jej obrzędy religijne i dziwactwa, dostrzegają w wesołym miasteczku drogę ucieczki od dotychczasowego życia. Ulegają złudnemu urokowi, jaki roztacza wokół siebie zamek strachu. Są nieświadomi, iż właśnie w nim są pogrzebane potworne sekrety ich matki. Nie wiedzą też, że jej uczynki z przeszłości zostały na zawsze zapamiętane w tym nierzeczywistym świecie. Kiedyś ktoś z ich rodziny będzie musiał za nie zapłacić…

Tunel Strachu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tunel Strachu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Podczas gdy Conrad i jego ludzie demontowali Tunel Strachu, na głównej alei pracowało kilkuset innych lunaparkowców -robotników sezonowych i stałych, treserów zwierząt, naganiaczy, sprzedawców, techników obsługi maszyn, licytatorów, kucharzy, tancerek, karłów i karlic, a także kilka słoni. Z wyjątkiem szoferów, którzy nazajutrz rano siądą za kierownicami ciężarówek, w związku z czym teraz smacznie spali, nikt nie miał zmrużyć oka, dopóki wszystkie urządzenia wesołego miasteczka nie zostaną przygotowane do wyjazdu.

Koło Diabelskiego Młyna zostało już zdjęte. Częściowo zdemontowane, wyglądało jak para gigantycznych, najeżonych długimi kłami szczęk wgryzających się w niebo.

Inne atrakcje również zostały rozebrane. Fala, karuzela łańcuchowa, Młyn, Młot. Czarodziejskie urządzenia dające radość i śmiech zostały zamknięte wewnątrz pospolitych, brudnych od kurzu i smaru ciężarówek.

W jednej minucie namioty falowały niczym strugi ciemnego deszczu.

W następnej leżały na ziemi jak nieruchome czarne kałuże.

Groteskowe malowidła na transparentach przy Gabinecie Osobliwości -dzieła lunaparkowego artysty Davida „Snap" Wyatta – trzepotały i wydymały się na wietrze. Na niektórych spośród wielkich płócien przedstawione były zdeformowane oblicza kilku ludzkich dziwolągów z Gabinetu Osobliwości – teraz zdawały się wykrzywiać, zerkać, mrugać i szczerzyć do pracujących niżej lunaparkowców. Powodował to wiatr igrający z płótnami.

Następnie sznury rozwiązano, skrzypnęły kółka masztu, a flagi i transparenty zsunęły się w dół na platformę naganiacza, gdzie zostały zwinięte i starannie poukładane – koszmary w wielkich, kartonowych tubach.

O wpół do szóstej rano wyczerpany Conrad obejrzał dokładnie miejsce, na którym stał Tunel Strachu, po czym uznał, że wreszcie może się położyć. Wszystko zostało zdemontowane. Na załadunek czekała jeszcze niewielka sterta sprzętu, ale tym zajmą się już Gunther, Duch i jeden lub dwóch pracowników. To nie potrwa dłużej niż pół godziny. Conrad zapłacił lokalnym robotnikom i pracownikom najemnym. Wydał Duchowi polecenie, by nadzorował ostami etap załadunku i aby już po wszystkim poprosił Maxa Freeda ostatni przegląd; powiedział także Guntherowi, aby robił wszystko, co Duch mu każe.

Wypłacił zaliczkę dwóm świeżym i wypoczętym szoferom, którzy właśnie wstali i niebawem mieli wyruszyć ciężarówkami do Clearfield w Pensylwanii, które w tym sezonie było ich kolejnym przystankiem; Conrad podąży za nimi tego samego dnia, tylko nieco później, swoim travelmasterem.

W końcu, czując dojmujący ból wszystkich mięśni, pomaszerował do swojego furgonu stojącego wśród ponad dwustu podobnych pojazdów, przyczep i domów na kółkach na placu przy zachodnim krańcu lunaparku.

Im bliżej travelmastera, tym wolniej szedł. Posuwał się ciężko, leniwie, noga za nogą. Rozglądał się wokoło podziwiając cichą, spokojną noc. Wiatr ucichł, powietrze wydawało się podejrzanie spokojne. Zbliżał się świt, chociaż na horyzoncie nie było jeszcze widać brzasku. Przedtem na niebie wisiał blady księżyc, ale niedawno zaszedł za górami. Teraz widać było jedynie kłębiaste, lekko fosforyzujące chmury, srebrzystoczarne na tle ciemniejszego, granatowoczarnego nieba. Conrad stanął przy drzwiach swojego furgonu i wziął kilka głębokich oddechów, napawając się świeżym, orzeźwiającym powietrzem. Nie miał ochoty wejść do środka z obawy przed tym, co może tam zastać.

Nie mógł jednak stać tak bez końca. Przygotowując się na najgorsze otworzył drzwi, wszedł do travelmastera i włączył światła.

W szoferce nie było nikogo. Podobnie w kuchni i sypialni.

Conrad przeszedł na tył furgonu i zatrzymał się, drżąc, by po chwili z wahaniem uchylić drzwi prowadzące do głównej sypialni. Zdecydowanym ruchem włączył światło.

Łóżko nadal było starannie zasłane, dokładnie tak jak je zostawił wczoraj rano. Na materacu – wbrew jego przypuszczeniom – nie było leżącej bezwładnie martwej kobiety.

Odetchnął z ulgą.

Minął tydzień, odkąd znalazł ostatnią kobietę. Niedługo natrafi na kolejną. Był tego pewien. Pragnienie gwałtu, zabójstw i zadawania bólu pojawiało się teraz w tygodniowych odstępach, dużo częściej niż dotychczas. Ale najwyraźniej dziś w nocy nic się nie wydarzyło.

Z odrobinę lepszym samopoczuciem wszedł do małej łazienki, by przed położeniem się do łóżka wziąć szybki, gorący prysznic – i stwierdził, że w umywalce zostały ślady krwi. Sterta ręczników pokrytych ciemnymi plamami leżała na podłodze.

A więc TO się stało.

Kostka mydła Ivory na mydelniczce spoczywała pośród gęstej, ciemnej kałuży. Mydło było czerwonobrązowe od krwi.

Przez prawie minutę Conrad stał w progu, spoglądając z niepokojem w stronę prysznica. Zasłona była zaciągnięta. Wiedział, że musi ją odsunąć i sprawdzić co jest za nią, ale bał się to uczynić.

Zamknął oczy i oparł się o framugę, czekając, aż odzyska dość sił, by uporać się z rym, co musiało być zrobione.

Do tej pory dwukrotnie odnalazł zwłoki w kabinie prysznica. Rozszarpane, zmiażdżone, roztrzaskane i nadgryzione. Nie wyglądały już na istotę ludzką.

Usłyszał, że zasłona prysznica grzechocząc przesuwa się po metalowym pręcie – klak, klak, klak.

Gwałtownie otworzył oczy.

Zasłona nadal była zaciągnięta i zwisała luźno, nie poruszona.

Dźwięk był jedynie wytworem jego wyobraźni.

Głośno wypuścił powietrze.

Nerwowo oblizał wargi i odsuwając się od framugi podszedł do prysznica. Zacisnął palce na zasłonie i szarpnięciem odsunął ją w bok.

Kabina była pusta.

Przynajmniej tym razem wszystko zostało usunięte. Był z tego powodu niezmiernie zadowolony. Zajmowanie się odrażającymi szczątkami było zajęciem, którego Conrad nienawidził.

Naturalnie będzie musiał dowiedzieć się, co się stało z ostatnimi zwłokami. Jeżeli nie zostały przeniesione dość daleko od wesołego miasteczka, policja może zainteresować się ewentualnym związkiem między ofiarą a lunaparkiem. Będzie musiał już wkrótce pójść tam i przetransportować trupa gdzieś dalej.

Odwrócił się od prysznica i zabrał za sprzątanie łazienki,

W piętnaście minut później, trawiony przemożnym pragnieniem wypicia paru głębszych, zabrał z kuchni szklaneczkę, tacę z kostkami lodu i butelkę johnniego walkera. Przeniósł to wszystko do sypialni, usiadł na łóżku i nalał sobie dwie lub trzy uncje do szklaneczki. Usiadł prosto, opierając się plecami o trzy poduszki i sączył whisky, usiłując uspokoić się przynajmniej na tyle, by nie grzechotać przez cały czas kostkami lodu w szklaneczce.

Na nocnym stoliku leżała kserokopia grafiku miejscowości, które w tym sezonie miało odwiedzić ich wesołe miasteczko. Kartka była mocno postrzępiona od częstego przeglądania. Conrad wziął ją do ręki.

Od początku listopada do połowy kwietnia BAM, podobnie jak inne lunaparki, był nieczynny. Przerwa zimowa. Większość lunaparkowców i pracowników wędrownych wesołych miasteczek zimowała w Gibsonton na Florydzie, zwanym przez nich powszechnie Gibtown -mieście, które było ich całoroczną przystanią, Shangri-la, azylem, miejscem, gdzie kobieta z brodą i trzyoki mężczyzna mogli wypić razem drinka w pobliskim barze i nikt nie zwracał na nich uwagi. Od kwietnia do października jednak BAM był bez przerwy w drodze, odwiedzając co tydzień nowe miasto, by po sześciu dniach pożeglować ku następnej przystani. Popijając szkocką Conrad Straker przejrzał grafik BAM-u; zatrzymywał wzrok przy każdej kolejnej linijce, rozkoszując się nazwami miasteczek, przetrawiając je i usiłując dzięki swojej mocy określić, w którym z nich mógł wreszcie natknąć się na dzieci Ellen.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tunel Strachu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tunel Strachu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tunel Strachu»

Обсуждение, отзывы о книге «Tunel Strachu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x