- Wujku? - Piotruś przymilnym tonem zwrócił się do starego kozaka.
- No, co chcesz?
- Może pogadałbyś z wnukiem, czyby mnie nie wziął na wykopaliska?
- No, jeszcze czego?! - zdenerwował się Wędrowycz. - Chcesz sobie kopać w grobach, to weźmiemy łopaty i pójdziemy na nasz cmentarz. Mam pewne podejrzenia co do takiego jednego, pora go przykołkować.
Prawnuk się skrzywił.
- Na naszym cmentarzu nie ma mumii - zaprotestował.
- Jak to nie? - oburzył się Jakub. - Może nie są zawinięte w bandaże, ale...
- Poza tym ty grzebiesz tam nocami nielegalnie i mogą nas za to posadzić do pudła.
- Niech tylko spróbują! - Stary wyszarpnął z kieszeni granat, a raczej spróbował to zrobić.
- O kurde! - jęknął, patrząc zdumiony na zdobiącą mu palec zawleczkę.
Wyłowił „cytrynkę". Póki granat tkwił w kieszeni, łyżka nadal była dociśnięta do korpusu, teraz odskoczyła, z trzaskiem zwalniając zapalnik.
- Chodu! - ryknął Semen.
Jakub był szybszy. Cisnął granat do głębokiego żeliwnego kotła z zacierem. Rąbnęło jak z armaty, ale solidne ścianki wytrzymały wybuch. Odłamki poszły w sufit i ściany, wybijając kilka dziur. Cała kuchnia pokryta była rozbryźniętą bragą. Najwięcej wylądowało na powale. Drugi kocioł leżał przewrócony w kącie, deflegmator i chłodnicę diabli wzięli. Dwie grube krople galaretowatej brei przylgnęły do portretu i car Mikołaj wyglądał teraz, jakby cierpiał na katar. Minęła długa chwila, zanim zaczęli cokolwiek słyszeć. Przez wybitą szybę wpadał letni wietrzyk. Jego podmuchy szybko rozproszyły chmurę dymu. Słoik z bimbrem cudem przetrwał.
- O kuźwa! - sapnął Semen. - Mogłeś nas zabić...
- Ręka już nie ta - tłumaczył się Jakub. - Na szczęście produkt ocalał.
Rozejrzał się, by sprawdzić, co z prawnukiem. Piotruś leżał ogłuszony, tuląc tomiszcze do piersi.
- Oż, inteligent, psiamać! - Wędrowycz kopnął chłopca w tyłek na ocucenie. - Zobacz wyrodka, własnym ciałem książkę zasłonił.
- Tfu! - Stary kozak zrobił minę pełną potępienia, ale nieznacznie mrugnął do chłopaka.
- Klątwa - wykrztusił Jakubowy potomek, siadając. - To była klątwa, jak u Tutanchamona.
- Odbiło mu - zawyrokował Semen. - Klątwa to tylko wymysł, w telewizji to analizowali.
Czasem byś program naukowy sobie obejrzał, dowiedział się czegoś ciekawego o świecie. A ty tylko czytasz i czytasz... - sarkał.
Jakub nic nie powiedział, ale zamyślił się głęboko. Obejrzał resztki zawleczki ciągle zdobiące jego palec.
- Może i klątwa - burknął. - Tylko dlaczego? I musi być potwornie silna, skoro zadziałała tak daleko od Egiptu i przez tak słaby przewodnik jak papier.
Wyjął Piotrusiowi książkę z dłoni i przekartkował. Ocalały słoik z samogonem wydał dziwny dźwięk i pękł z góry na dół. Produkt wylał się na stół i sam z siebie zapalił błękitnym płomieniem.
- Daj jakieś ścierki - polecił przyjacielowi egzorcysta. - Trza tu trochę ogarnąć. I poślij kogoś na drogę, niech patrzy, czy gliny nie jadą. Ten wybuch słyszało pewnie pół wsi. Mogą podkablować. A ty opowiedz własnymi słowami, o co biega.
Piotruś z własnej inicjatywy wziął szmatę, zmoczył pod kranem i zabrał się za wycieranie ściany.
- No więc doktor Jan Korczaszko jest przekonany, że udało mu się namierzyć miejsce, gdzie znajduje się grobowiec faraona Amenhotepa Pierwszego. Jest to o tyle ciekawe, że prawdopodobnie miejsce spoczynku nie zostało do tej pory okradzione. Amenhotep był bardzo potężnym władcą. To może znaczyć, że wokół jego mumii spoczywają skarby tak fantastyczne...
- ...że gdy ujrzą światło dzienne, ludzie zapomną, że był ktoś taki jak Tutanchamon - uzupełnił Semen.
- A ty skąd wiesz? - Egzorcysta łypnął podejrzliwie na przyjaciela.
- Bo od pięciu lat o tym bez przerwy gada.
- Egipska magia jest pierońsko silna - powiedział Jakub. - A to wygląda na szczególnie trudny przypadek.
- Sądzisz, że coś grozi mojemu wnukowi? To poważne?
- No ba! Samo węszenie w pobliżu już może wywołać straszliwe skutki. Tutanchamon był, jak na faraona, nieomal ubogi, w dodatku jego tatuś wytłukł większość kapłanów podczas nieudanej zmiany religii, a mimo to jego grób zabezpieczono taką klątwą, że ze stu archeologów w kilka lat poszło do piachu. - Jakub nigdy nie był dobry w zapamiętywaniu liczb. - A tu mamy do czynienia z naprawdę dzianym i potężnym władcą. Miał forsę na dobrych speców od rzucania uroków.
- Kurde... Czekaj, czegoś tu nie rozumiem. - Semen popatrzył na Wędrowycza. - To i inne grobowce faraonów były pewnie zabezpieczone? A przecież wszystkie do tej pory znalezione są wyszabrowane do czysta! To co? Może nie są takie silne te zaklęcia?
- Klątwa to klątwa, zazwyczaj nie działa ot tak, tylko przez jakiś czas – wyjaśnił egzorcysta. - Słyszałeś, jak proboszcz rzucił u nas klątwę na dziedzica? Przez rok nie było żadnych efektów, a potem hrabiemu odbiła palma.
- A, to chyba że tak. Czyli wyrabować zdążą, a potem ich kasuje jak leci.
- No.
- Nie, kuźwa. Pieprzysz, Jakub. - Stary kozak walnął pięścią w stół. - Przecież jakby te klątwy działały, toby skosiło wszystkich, którzy okradali faraonom groby, no nie?
- No i skosiło - odparł Wędrowycz z uśmiechem. - Sam pomyśl. Przecież wszyscy od dawna nie żyją!
- No tak - Semen tym razem musiał przyznać mu rację. - A czemu nas rąbnęło, zanim zaczęliśmy przy tym węszyć? I dlaczego od razu? Czemu nie za rok?
- Bo jesteśmy obdarzeni mocą. Dobra klątwa jest w stanie wchłonąć część aury wiedzącego i obrócić ją przeciw niemu - wyjaśnił mętnie. - Dawaj mapę – rozkazał prawnukowi.
Semen, jak przystało na wioskowego intelektualistę, zgromadził tam niezłą biblioteczkę, co najmniej dziesięć książek dumnie prezentowało obszarpane grzbiety. Pochylili się nad mapą.
- Dokładna lokalizacja grobowca nie jest jeszcze znana - powiedział Piotruś. - To prawdopodobnie jedna z dolin na zachód od słynnej Doliny Królów... - Zatoczył ołówkiem kółko o średnicy jakichś dwudziestu kilometrów. - Tu, koło Luksoru.
- Pierońsko daleko - westchnął kozak.
- I paskudnie tam - mruknął Jakub. - Byłem raz, kilka lat temu. Ale jechać trzeba.
- Jechać?
- Skoro twój wnuk ciągle szuka i jeszcze żyje, to znaczy, że lokalizacja jest do kitu. Ale jeśli znajdzie się w pobliżu, to... - Przesunął dłonią po gardle.
- Trzeba go jakoś ostrzec!
- To marzenie jego życia. - Piotruś pokręcił głową. - Nie zrezygnuje.
- Dlatego ktoś musi tę klątwę rozbroić na miejscu. - Jakub dumnie uderzył się w pierś.
W tym momencie duży kawałek szyby w oknie wypadł z ramy i roztrzaskał się na podłodze. Widać klątwa znowu usłyszała, że coś knują. Wędrowycz złożył odpowiednio palce i machnął dłonią. Szkło wyleciało do reszty.
Ponownie pochylili się nad atlasem.
- Parowce tam pływają... - egzorcysta doczytał oznaczenia na legendzie.
- Uch, ty durny, to książka sprzed stu lat - syknął kozak. - Teraz to się samolotem lata.
Trza nowy atlas kupić.
Nad Starym Majdanem zapadał letni zmierzch.
- Pierona, kiepsko mi to wygląda - westchnął egzorcysta. - Zabrali nam paszporty, nie mamy wiz, a mnie to pewnie nie dadzą nawet, nie mamy biletów na samolot.
- Paszportów też nam nie oddadzą - uzupełnił ponuro Semen. - Figurujemy w rejestrze skazanych.
- Może dałoby się to jakoś wybielić? - zadumał się Jakub. - Skazywali nas za komuny jeszcze.
- Ale przepisy, na podstawie których nas posadzili, nie zmieniły się od tamtych czasów - westchnął jego przyjaciel. - I ostatnio za granicą narozrabialiśmy. No i gucio. Jeszcze w Unii może jakoś się uda pojeździć, tu dowód osobisty wystarczy...
Читать дальше