— Dlatego, że mój okręt ma system podtrzymywania życia obliczony na trzy tysiące osób, a mam załogę liczącą tysiąc dziewięciuset ludzi, a ponadto został uszkodzony — odparła z lodowatą precyzją. — Nie wiem, czy dysponuję wystarczającym marginesem dla własnych ludzi, dla waszych pasażerów na pewno go nie wystarczy. A teraz albo się pan wynoś z tego kanału, albo milcz!
Klaus Hauptman zbladł z wściekłości, ale zacisnął usta i nie odezwał się. Uniósł tylko oczy na stojącą poza zasięgiem kamery Stacey. Nikt inny, patrząc na nią, nie podejrzewałby, że się boi, ale ojciec znał ją zbyt dobrze — czuł jej strach i wszystko w nim żądało, by zmusił albo przekupił Harrington, aby wywiozła ją w bezpieczne miejsce. Jednak coś w oczach Stacey powstrzymało go przed tym i gdy opuścił wzrok, oprócz wściekłości był w nich widoczny też wstyd, choć z tego nie do końca zdawał sobie sprawę.
— A więc, kapitan Fuchien — powiedziała Honor normalniejszym tonem. — Jaki jest stan systemu podtrzymania życia pani statku?
— W pełni sprawny — jedynie lekki uśmiech świadczył o tym, że docenia sposób, w jaki Honor spacyfikowała Hauptmana. — Straciliśmy trzy węzły beta, dwie duże kapsuły ratunkowe i dziesięć procent uzbrojenia antyrakietowego. Gdyby nie hipernapęd, statek byłby w całkiem dobrym stanie.
— Ilu ma pani pasażerów?
— Dwa tysiące siedmiuset plus załoga.
— Aha… — Honor potarła czubek nosa, czując na karku muśnięcie wąsów Nimitza mruczącego cicho na znak pełnego poparcia.
— Dobrze. W takim razie zrobimy tak: przewieziemy na pani statek wszystkich poza, niezbędną do obsługi Wayfarera załogą, jako że system podtrzymywania życia Artemis da sobie radę, a następnie…
— Zaraz! — Hauptman nie wytrzymał. — Jak to na ten statek? Dlaczego…
— Zamknij się pan! — warknęła Honor. — Nie mam czasu ani cierpliwości na głupie pytania!
Tym razem cisza trwała dłużej. Potem Honor ponownie zwróciła się do Fuchien. Sądząc po wyrazie twarzy, kapitan Artemis zaczynała rozumieć, co Honor chce zrobić.
Klaus Hauptman za to klął rozwścieczony. A potem spojrzał na Stacey i przestał. W jej oczach oprócz strachu dostrzegł też rozczarowanie… zanim bez słowa nie odwróciła się od niego.
— Jak już mówiłam, po przewiezieniu tej części mojej załogi, która nie będzie niezbędna, przydzielę pani sześć kutrów rakietowych jako osłonę. Gdy tylko zakończymy transfer personelu, tak pani statek, jak i kutry wyłączą napędy i wszystkie inne źródła emisji. Chcę, żebyście stali się dziurą w próżni, czy mnie pani rozumie, kapitan Fuchien?
— Tak — zapytana nieomal szepnęła. Honor zmusiła się do uśmiechu.
— Bardzo mnie to cieszy. Zanim to nastąpi, wystrzelę boję EW zaprogramowaną tak, by udawała pani statek i z nią na holu zmienię kurs. Przy odrobinie szczęścia pogoń uzna, iż dalej lecimy razem, i zostawi was w spokoju. Gdy tylko upewni się pani, że tak właśnie się stało, proszę zacząć powoli schodzić na niższe pasmo, a potem dalej, aż znajdziecie się w normalnej przestrzeni. I macie tam pozostać przez pełnych dziesięć dni. Dziesięć dni, kapitan Fuchien! Niech pani spróbuje naprawić napęd i odlecieć jak najdalej od tego rejonu przestrzeni, nim ponownie wejdzie pani w pasmo alfa!
— Tchórz! — syknął Klaus Hauptman, nie mogąc nad sobą zapanować: strach o córkę był silniejszy od samokontroli. — Nawet nie próbujesz bronić tego statku! Będziesz tylko uciekać i modlić się, by nikt cię nie zauważył! Porzucasz nas, ty tchórzliwa, pozbawiona…
— Ojcze, zamknij się! — rozległ się lodowaty głos, ale zza jego pleców, nie z głośnika i Klaus odwrócił się natychmiast.
Głos należał do Stacey, której oczy płonęły taką wściekłością, jakiej jeszcze u niej nie widział.
— Ale ona…
— Ona zginie za ciebie! — oznajmiła lodowato Stacey. — To powinno nawet tobie wystarczyć!
Hauptman zatoczył się, widząc w oczach córki bezbrzeżną pogardę.
— Ale… — wykrztusił. — To o ciebie się martwię i… Stacey bez słowa sięgnęła obok niego i zdecydowanym ruchem wyłączyła moduł łączności.
A potem odwróciła się i wyszła z gabinetu.
— Rozłączył się, milady — powiedziała cicho Fuchien. — Przepraszam. Nie musi pani wysłuchiwać…
— Proszę się tym nie przejmować. — Honor potrząsnęła głową i dodała: — Rafe, zajmij się przewozem ludzi. Za pół godziny chcę mieć na pokładzie tylko niezbędną załogę. I dopilnuj, żeby wszyscy jeńcy opuścili okręt. I doktor Holmes także.
— Aye, aye, ma’am — potwierdził Cardones.
Honor zaś przeniosła wzrok na ekran łączności.
— Jak dobre sensory ma Artemis? — spytała.
— Dokładnie takie, z jakimi rozpoczynały wojnę krążowniki liniowe klasy Homer, plus pierwszą modernizację łącznie z bojami i sondami EW, ale bez ekranowania i specjalnej łączności.
— Aż tak dobre? — Honor była pod wrażeniem. — Tego się nie spodziewałam. W takim razie ma pani lepszy sprzęt od przeciwnika.
— Wiem. Ten krążownik liniowy musiał czekać z wyłączonymi wszystkimi systemami i dlatego udało mu się nas zaskoczyć. Gdyby nie to, sensory Hawkwinga odkryłyby tego…
— Co pani powiedziała? — spytała nagle blada jak trup Honor. — Powiedziała pani: Hawkwinga?
— Tak milady. Hawkwing pod dowództwem komandora Ushera był naszą eskortą. Znała… znała pani komandora Ushera?
— Nie. — Honor przymknęła oczy i potrząsnęła głową. — Za to znałam Hawkwinga. Był to pierwszy okręt z hipernapędem, jakim dowodziłam.
— Przykro mi, milady… nie wiem co… — Fuchien urwała i dodała miękko: — Tylko dzięki Hawkwingowi i komandorowi Usherowi mieliśmy szansę ucieczki. Mój oficer taktyczny sądzi… że nikt nie ocalał…
— Rozumiem…
Honor dowodziła jak dotąd pięcioma okrętami. Pierwszy, jak się właśnie okazało, został zniszczony, drugi złomowany, a ostatni miał niedługo przestać istnieć — wraz z nią. Kiedyś ten niszczyciel znaczył dla niej więcej niż wszechświat… pozwoliła sobie jeszcze na chwilę żalu po nim. Kiedy otworzyła oczy i odezwała się, jej głos był spokojny i dźwięczny jak zawsze.
— W porządku, kapitan Fuchien. Przewiozę na pani statek przynajmniej jednego chirurga i tylu sanitariuszy, ilu będę w stanie, oraz wszystkich rannych. Dysponuje pani wystarczająco pojemną izbą chorych?
— Będę dysponowała, proszę się o to nie martwić, milady.
— Dzięki. Teraz jeszcze jedna sprawa: kutry należą do nowej generacji i prawdopodobnie w sytuacji kryzysowej dałyby sobie radę z ciężkim krążownikiem. Nie mają jednakże ani żagli, ani hipernapędu i dlatego zanim zacznie pani zejście, musi pani wziąć na pokład ich załogi, a same kutry zniszczyć.
— W takim razie powinna je pani zatrzymać. Ja i tak będę jak najszybciej chciała się znaleźć w normalnej przestrzeni, a jeśli są tak dobrze uzbrojone, to…
— Nie są aż tak dobrze uzbrojone, by robiło to różnicę w starciu z krążownikiem liniowym — przerwała jej spokojnie Honor, co było tylko w połowie zgodne z prawdą, o czym obie wiedziały. — I tak zostaną zniszczone, a dzięki temu będzie pani miała szansę, jeśli natknie się pani na inny okręt Ludowej Republiki. Przecież nie mają tu samych krążowników liniowych!
Nie dodała, że w ten sposób uratuje przed śmiercią załogi sześciu kutrów — z tego także obie zdawały sobie sprawę.
— No… — Fuchien ugryzła się w język i dodała ciszej. — Ma pani naturalnie rację.
Читать дальше