David Weber
Honor ponad wszystko
Chciałabym podziękować
Markowi Newmanowi,
doktorowi położnictwa…
sądzę, że rozpoznasz powód, gdy się pojawi.
We wspaniale urządzonej, przestronnej sali panowały cisza i bezruch mimo obecności czworga ludzi i trzynastu treecatów (w tym czterech kociąt). Wszyscy w milczeniu wpatrywali się w obraz wyświetlany przez holoprojektor, choć chwilowo widać było jedynie stopniowo zmieniający się wir uspokajających barw. W całej sali poruszał się jedynie koniuszek ogona Farraguta trzymanego w objęciach przez Mirandę LaFollet oraz chwytna łapa Samanthy, która gładziła delikatnie Andromedę, najbardziej znerwicowaną ze wszystkich kociaków. Cała czwórka zresztą zdradzała objawy napięcia i strachu, tuląc się do matki i kładąc uszy po sobie. Wszystkie bowiem doskonale wyczuwały emocje dorosłych obu ras, ale były zbyt młode, by zrozumieć, co wywoływało napięcie i wściekłość starszych.
Allison Harrington z trudem oderwała wzrok od holoprojekcji i spojrzała na męża, który z nieprzeniknionym wyrazem twarzy wpatrywał się w wir barw. Nie musiała być empatką, by wiedzieć, co czuje, bo sama czuła dokładnie to samo, tylko że on nie chciał przyznać się do bólu i żalu. I to od samego początku, jakby w ten sposób chciał zaprzeczyć faktom. Wiedział, że sam się oszukuje, tworząc złudną nadzieję podobną do tej, którą jako chirurg wielokrotnie zmuszony był rozwiewać u rodzin chorych, dla których nie było ratunku. Była to jednakże świadomość nie mająca wpływu na to, co czuł. Ściskał obie dłonie żony, która kurczowo się go trzymała, ale jego twarz była niczym wyciosana w granicie i Allison zmusiła się, by odwrócić wzrok.
Przez okna wpadały promienie słońca przefiltrowane przez dwie kopuły — większą, obejmującą całą domenę Harrington, i mniejszą, chroniącą wyłącznie Harrington House wraz z ogrodem. Dzień był jasny i radosny, a powinna to być ciemna noc, i to z piorunami… Przynajmniej w opinii Allison.
Obok nich i Mirandy siedział James MacGuiness, który patrząc na matkę Honor, przygryzł wargę i stłumił chęć pocieszenia jej, świadom, że nie jest w stanie tego zrobić. To ona go tu zaprosiła żeby był „razem z resztą rodziny”, i był jej za to wdzięczny, choć okazja była zgoła upiorna… Odetchnął głęboko, czując pieczenie pod powiekami, i niespodziewanie na kolanach wylądował mu miękki ciężar. Spojrzał w dół i napotkał wzrok Hery stojącej na tylnych łapach i opierającej się środkowymi o jego pierś. A w następnej chwili poczuł na policzkach delikatny dotyk jej chwytnej łapy. Pogłaskał ją, wdzięczny za interwencję, i usłyszał cichutki uspokajający pomruk.
Holoprojektor ćwierknął cicho i wszyscy ponownie skupili się na obrazie. Niewielu mieszkańców Graysona siedzących teraz przed holoprojektorami wiedziało, co zobaczy, ale obecni w tej sali, podobnie jak i zebrani w salonie Protektora, należeli do tych nielicznych poinformowanych dzięki uprzejmości szefa planetarnego biura Interstellar New Service. Większość widzów naturalnie domyślała się, co będzie treścią tego specjalnego programu, jako że czasy niespodziewanych, przekazywanych na żywo relacji z ostatnich wydarzeń przeminęły, gdy ludzkość przestała zamieszkiwać wyłącznie jedną planetę. Teraz informacje rozchodzące się między planetami zależały od szybkości i częstotliwości latających między nimi jednostek, toteż plotki przeważnie je wyprzedzały. A ta historia stała się już powodem tylu specjalnych wydań wiadomości i tylu spekulacji, że wszyscy podejrzewali, czym się ostatecznie zakończy. I to właśnie mieli teraz zobaczyć.
Rozległo się kolejne ćwierknięcie i na ekranie pojawił się napis:
„Materiał zawiera brutalne sceny, które mogą okazać się zbyt drastyczne dla części widzów, dlatego INS zaleca ostrożność”.
Napis był widoczny przez kilkanaście sekund, po czym zmienił się w datę wyświetloną na tle powoli obracającego się logo INS.
23:31:05 GMT, 01:24:1912 P.D.
Oznaczało to, że nagranie zostało wykonane prawie miesiąc standardowy wcześniej. Po około dziesięciu sekundach cyfry zniknęły, a pojawiła się twarz Joan Huertes, głównej korespondentki INS w sektorze Haven.
— Dobry wieczór — powiedziała poważnym tonem. — Mówi Joan Huertes z centrali INS w Noveau Paris, stolicy Ludowej Republiki Haven. Dziś po południu drugi zastępca sekretarz informacji publicznej Leonard Boardman przemawiający w imieniu Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego wygłosił następujące oświadczenie.
Na jej miejscu pojawił się łysiejący mężczyzna o wąskiej, pociągłej twarzy niezbyt pasującej do korpulentnej figury. Twarz była pobrużdżona głębokimi zmarszczkami typowymi dla kogoś od dawna żyjącego w stanie permanentnej obawy o życie i pozycję. Chwilowo był jednak opanowany, stojąc na mównicy i przyglądając się dziennikarzom wypełniającym dużą, wygodnie urządzoną salę konferencyjną. Jak zwykle słychać było zagłuszające się nawzajem głosy zadające pytania, na które nikt nie spodziewał się otrzymać odpowiedzi. Mężczyzna uniósł dłoń, prosząc o ciszę, i gwar stopniowo ucichł. Gdy zapanowała zupełna cisza, odchrząknął i zaczął mówić:
— Dziś nie będę odpowiadał na żadne pytania. Wygłoszę oświadczenie, a moi asystenci rozdadzą po jego zakończeniu przygotowane nagrania, więc prosiłbym o nie przerywanie mi.
Odpowiedział mu lekki szmer rozczarowania — wszyscy spodziewali się podobnego rozwoju wydarzeń, wiedząc z oficjalnych przecieków, czego będzie dotyczyło oświadczenie, ale zawsze można było mieć nadzieję.
— Jak już wam wiadomo, gdyż ogłosiliśmy to wcześniej, cztery standardowe miesiące temu, 23 października 1911 roku P.D., siły zbrojne Ludowej Republiki złapały skazaną prawomocnym wyrokiem sądu morderczynię Honor Stephanie Harrington — oświadczył, czytając z ekranu tak umieszczonego, że nikt inny go nie widział. — Wydane wówczas przez Komitet Bezpieczeństwa Publicznego oświadczenie głosiło, że zamiarem władz Ludowej Republiki jest wymierzenie sprawiedliwości dokładnie w myśl litery prawa. Ludowa Republika skrupulatnie tego prawa przestrzega, nawet w stosunku do jeńców wziętych w wyniku nie sprowokowanej agresji ze strony monarchistycznych imperialistów rządzących Gwiezdnym Królestwem Manticore i marionetkowych reżimów tak zwanego Sojuszu. Przestrzegamy konwencji denebskiej, ponieważ nie jest winą żołnierzy, że służą skorumpowanemu systemowi ucisku i wyzysku, który kazał im walczyć, nawet jeśli w efekcie tych rozkazów doprowadził do agresji na państwo, którego obywatele pragną jedynie żyć w pokoju. Sytuację dodatkowo komplikował fakt, iż w momencie ujęcia Harrington była oficerem Królewskiej Marynarki, co w świetle przepisów konwencji denebskiej teoretycznie zapewniało jej status jeńca wojennego i chroniło przed konsekwencjami wcześniejszego przestępstwa. Władze Ludowej Republiki, stojąc wobec tak skomplikowanego problemu, zdecydowały się nie działać pochopnie i w pośpiechu i zwróciły się do Najwyższego Trybunału Ludowego o zbadanie sprawy w świetle przepisów konwencji denebskiej, by nie naruszyć praw przysługujących jeńcom wojennym. Trybunał po dokładnym przeanalizowaniu sprawy zdecydował, iż zgodnie z artykułem 41 konwencji denebskiej Harrington nie przysługuje status jeńca wojennego i związana z tym ochrona prawna, ponieważ została skazana prawomocnym wyrokiem sądu cywilnego za czyn popełniony przed wybuchem wojny. Dlatego też trybunał nakazał przeniesienie Harrington z gestii Ludowej Marynarki pod kuratelę Urzędu Bezpieczeństwa jako zwyczajnego cywilnego więźnia. W uzasadnieniu jednogłośnego werdyktu trybunału sędzia ludowy towarzyszka Theresa Mahoney napisała:
Читать дальше