— Aye, aye, skipper… Jest pełna możliwa szybkość.
Fuchien odruchowo wstrzymała oddech, ale Artemis jej nie zawiódł i bez żadnego problemu pomknął do przodu. Chciało się jej płakać, gdyż wiedziała, że to być może daremny wysiłek, ale była to także jedyna szansa, jaką miała. Mogła liczyć tylko na takie zwiększenie odległości od zajętego Hawkwingiem przeciwnika, by wyjść z zasięgu jego sensorów i zejść w niższe pasmo albo i w normalną przestrzeń, wyłączyć napęd i inne źródła emisji i mieć nadzieję, że prześladowca nie zdoła jej odszukać. To mogło się udać… Mogło.
— Poszedł dziobowy pierścień napędu Hawkwinga! — jęknął ktoś.
Fuchien zacisnęła zęby, gorączkowo próbując wymyślić cokolwiek, co jeszcze mogłaby zrobić.
— Skipper, mam niezidentyfikowaną jednostkę w zasięgu! — zameldowała niespodziewanie Ward.
Fuchien wzięła się w garść.
— Następny krążownik? — spytała chrapliwie.
— Nie sądzę… — Ward sprawdziła coś i potrząsnęła głową. — To nie jest okręt, skipper. To frachtowiec.
— Frachtowiec?! Gdzie?
Ward podświetliła symbol na ekranie i Fuchien wytrzeszczyła oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
Z prawej rzeczywiście zbliżał się frachtowiec, i to lecąc prosto na jej statek z prędkością ponad trzydziestu tysięcy kilometrów na sekundę i z przyspieszeniem dwieście g. Co było czystym wariactwem, bo nawet najgorsze sensory musiały wykryć z tej odległości detonacje impulsowych głowic laserowych. A widząc tę kanonadę, każdy zdrowy na umyśle kapitan cywilnego statku zmiatałby jak najszybciej w przeciwnym kierunku.
— Ostrzeżcie go, żeby się stąd wynosił! — poleciła Fuchien.
Nie było najmniejszego sensu robić Ludowej Marynarce dodatkowego prezentu, a frachtowiec nadal był o kilka minut świetlnych, więc miał szansę uciec. Mając go z głowy, zajęła się tym co najważniejsze dla przetrwania statku. Wybrała kod Cheneya i spytała:
— Sid, ile czasu potrzebujesz na naprawę?
— Naprawę? — Cheney roześmiał się gorzko. — Nie mamy części zapasowych, żeby myśleć o naprawie takich zniszczeń. W pełni wyposażony statek remontowy potrzebowałby na nią z tydzień.
— Dobra, powiedziałeś, że to tylko górnozakresowe regulatory?
— Powiedziałem, bo tak mi się wydaje — poprawił ją Cheney. — Nadal nie wiem na pewno, bo rozbieramy hipernapęd i do tego w skafandrach…
— Muszę wiedzieć, gdy tylko będziesz miał pewność, Sid. Skoro nie możemy wspiąć się na wyższe pasma, musimy zejść niżej i chcę wiedzieć, czy generator wytrzyma zejście awaryjne.
— Zejście awaryjne? — Cheney nie krył zwątpienia. — Nie zagwarantuję tego, nawet jeśli nic więcej nie odkryjemy, skipper. Przepięcie poszło po systemach kontrolnych, a jeśli one nie będą w pełni sprawne, kiedy spróbujemy, wszyscy będziemy martwi.
— Będziemy martwi, jeśli tego nie spróbujemy — poinformowała go ponuro. — Daj mi znać najszybciej, jak będziesz mógł.
— Rozumiem, ma’am.
— O Jezu! — jęknęła Annabelle Ward.
Fuchien uniosła głowę akurat w momencie, w którym z ekranu zniknął HMS Hawkwing. Przez długą jak wieczność chwilę przyglądała się pustemu miejscu, potem oblizała wargi i spytała cicho:
— Czy z tej odległości możemy wychwycić transpondery kapsuł ratunkowych, Anno?
— Nie, ma’am — odparła równie cicho oficer taktyczny. — I wątpię, by były jakieś kapsuły. Okręt za szybko zniknął z ekranu i to przy olbrzymim skoku energii. Myślę, że to był wybuch reaktora, skipper.
— Niech Bóg ma ich w opiece — szepnęła Margaret Fuchien, zdając sobie sprawę, że teraz przyszła kolej na nich. — Dobrze: Anno, zrób, co będziesz mogła, kiedy zacznie do nas strzelać, ale na litość boską nie strzelaj do niego!
— Skipper, nie zdołam powstrzymać krążownika liniowego przed rozstrzelaniem nas, nawet gdybym na rzęsach stawała! Mogę to opóźnić, a jak długo będzie używał uzbrojenia pościgowego, może mi się nawet udać, ale nie przetrwamy więcej niż paru jego salw burtowych!
— Wiem. Ale jego maksymalne przyspieszenie jest niewiele większe niż nasze; będzie potrzebował prawie godzinę, by się zbliżyć: Hawkwing kupił nam tyle czasu. Kiedy tylko Sid się odezwie, chcę awaryjnie zejść do pasma beta. Zaryzykuję kilka salw z pościgówek, jeśli nadal nie będzie wiedział, czy możemy wykonać ten manewr i przeżyć. Chodzi mi o to, byś nie puściła żadnej z rakiet wystrzelonych do tego momentu, nie z salw burtowych.
— Rozumiem, skipper. Zrobię, co będę mogła — obiecała Ward i zabrała się do roboty.
Na początek zaprogramowała kursy trzech sond i wystrzeliła je — każda była tak zaprogramowana, by emitować aktualną sygnaturę napędu liniowca, a kursy były rozbieżne, toteż przeciwnik miał zamiast jednego celu cztery. Naturalnie nie były w stanie zbyt długo oszukać szerokopasmowych sensorów i dobrego operatora, ale w tej sytuacji decydujące mogło okazać się każde kilka minut.
— Skipper, ten frachtowiec nadal się zbliża — zameldowała i po wzmocnieniu właśnie odebranego sygnału dodała: — Należy do Imperium, ma’am.
* * *
— Co to jest, do cholery? Wormhole Junction? — warknęła Stellingetti, przyglądając się ekranowi taktycznemu swego fotela.
Ponieważ nie był duży, obiekty zdawały się być bliżej, niż rzeczywiście się znajdowały, ale nie ulegało wątpliwości, że nowa niezidentyfikowana jednostka kierowała się prosto ku jej uciekającej ofierze. Sondy zaciemniły chwilowo obraz, ale Kerebin był na tyle blisko, by zaobserwować ich odpalenie, i operatorzy zdołali śledzić je przez cały czas, tak że od samego początku wiadomo było, który cel jest rzeczywisty. Zniszczenia zredukowały przyspieszenie jej okrętu o pięć procent, ale nadal miał on w tym względzie przewagę nad liniowcem.
— A kogo mamy za rufą? — spytała.
— Sądzę, że pierwszy to Durandel, skipper. Namiar się zgadza, a przyspieszenie ma ciut za duże jak na krążownik liniowy. A za jego rufą będzie najprawdopodobniej Achmed.
— Durandel jest w zasięgu łączności?
— W tych warunkach ledwie ledwie, skipper — odezwał się oficer łącznościowy.
— Poleć mu zwolnić i wziąć na pokład nasze pinasy i wszystkich rozbitków, jakich znajdzie.
— Aye, aye, towarzyszko… to jest ma’am.
Stellingetti co prawda nie spodziewała się, by pinasy zdołały uratować zbyt wielu rozbitków z załogi niszczyciela, ale kilka kapsuł ratunkowych zdołało opuścić okręt RMN, nim uległ on zniszczeniu, a ci, którzy się w nich znajdowali, już nie byli przeciwnikami — byli garstką bezbronnych ludzi zagubionych w niewyobrażalnym bezmiarze wszechświata. Jeśli nie zostaną uratowani natychmiast, nie zostaną uratowani nigdy, a Marie Stellingetti nie chciała skazać kogokolwiek na taki rodzaj śmierci.
— Kim, do cholery, jest ten nowy, John? — spytała poirytowana.
— Sądząc po sygnaturze napędu, to frachtowiec… i do tego andermański, sądząc po kodzie transpondera.
— Andermański?! — Stellingetti potrząsnęła głową. — Pięknie! Po prostu pięknie! A po jaką cholerę andermański frachtowiec manewruje tak, by dołączyć do statku z Królestwa mającego na ogonie krążownik liniowy?
— Nie mam pojęcia, skipper. — Edwards sprawdził pewne obliczenia i dodał: — To czysty wyścig. Kapitan tego frachtowca jest dobry i dużo ryzykuje przy cywilnym typie napędu. Cel go przegania, ale dzięki kątowi, pod którym podchodzi do niego, ich kursy wyrównają się mniej więcej w tym samym czasie, kiedy my znajdziemy się w maksymalnym zasięgu rakiet.
Читать дальше