Co ona, zgłupiała!? Wampirka mimowolnie spojrzała na półkę, gdzie stały trzy tomy w szarej obwolucie. Toż to biały kruk, w antykwariacie z piętnaście tysięcy za tom by żądali! Przecież jak mi to sprezentuje, rodzice ją zabiją!
Tytanicznym wysiłkiem woli poskromiła żądzę posiadania. Ostatecznie nie po to się tu zjawiła.
– Nie chcę książki. – uśmiechnęła się olśniewająco.
– To znaczy może potem sobie wezmę, ale zaczniemy nasze spotkanie od czegoś jeszcze ciekawszego.
Głupio to zabrzmiało, więc uśmiechnęła się raz jeszcze, tym razem sympatycznie i przyjacielsko, żeby nie spłoszyć przedwcześnie ofiary zalotów. To znaczy tak jej się wydawało, nie miała przecież jak sprawdzić wyrazu twarzy.
– O Boże, te zęby... Ratunku! – wychrypiała Marta.
– Uśmiecham się do ciebie, ty głupia! – zirytowała się wampirzyca.
– I przestań się tak trząść.
– Tak. Oczywiście. Przepraszam. Uśmiechasz się... To bardzo miłe. Jeżeli nie chcesz mnie wyssać i książek nie bierzesz, to po co przyszłaś? – zakwiliła koleżanka,
strzelając przerażonym spojrzeniem na boki.
– Książki wezmę... To znaczy pożyczę. Potem. Przestań się drzeć, bo cię w końcu naprawdę ugryzę! – zagroziła Gosia. – Może i jestem wampirem, ale to nie znaczy, że latam po mieście, kłapiąc szczęką jak pułapką na myszy! Oglądałaś taki film pod tytułem Carmilla ? – przeszła do rzeczy.
– Nie – pisnęła Marta. – Przecież nie mam wideo, a ty mi nie puszczałaś. O czym to?
– O płomiennej miłości pomiędzy jasnowłosą arystokratką a jej przyjaciółką wampirzycą.
– Miłości? – nie zrozumiała koleżanka. – Że niby jedna się potem okazała przebranym facetem?
– O miłości między kobietami. Przypomnij sobie, jak w pierwszej klasie liceum omawialiśmy na polskim wiersze tej greckiej poetki, jak jej było...
– Safony? Pamiętam. Ale ona przecież była tą, no, lesbijką. – Marta skrzywiła się.
– No właśnie. Sama rozumiesz, to takie wykwintne i eleganckie. Antyczne korzenie naszej kultury. My, wampiry, stanowimy elitę. Obracamy się w kręgach dawnych klas posiadających, jesteśmy arystokracją i bohemą artystyczną. – Na wszelki wypadek wolała nie wspominać, że mieszka u wampira ślusarza. – Dlatego właśnie postanowiłam, że też zostanę lesbijką. Jako moja najlepsza przyjaciółka z pewnością ucieszysz się, mogąc...
– Fuj! – Marta zrobiła się zielona na twarzy. – Ja z tobą do łóżka? Błe... Nigdy w życiu! Po śmierci też nie! – zawyła. – I umierać też nie chcę! Ratun...
Próbowała wrzasnąć, ale głos z przerażenia uwiązł jej w gardle.
– Ale to będzie fajne, wyjątkowe, perwersyjne, namiętne i niecodzienne!
Normalni ludzie tego nie robią, tylko tacy, którym się w głowach przewróciło od słuchania muzyki, jedzenia frykasów, słowem, od luksusu i zblazowania –
tłumaczyła cierpliwie wampirzyca.
– Mam zbyt prostacki gust na takie rozrywki! – pisnęła przyjaciółka. – Zostaw mnie w spokoju.
Gosia oblizała się lubieżnie, aż omal nie rozharatała sobie języka o kły, i zrobiła krok w jej stronę.
– Nie! Litości!
– Tym aktem wejdziemy obie do prawdziwej elity. Poza tym to pewnie przyjemne. Tysiące dziewczyn na świecie zabijają w ten sposób nudę deszczowego popołudnia.
– Wcale nie jestem znudzona! I nie chcę do żadnej elity! I deszcz już przestał
padać! I nie mów nic o zabijaniu!!! Boję się!
– Mnie się boisz!? – Gosia aż wytrzeszczyła oczy.
– Odbiło ci!?
– Nie zbliżaj się!
Wampirzyca się zatrzymała. Jak tu przemówić tej frajerce do rozumu?
Pogrzebała w pamięci. Ich rozmowy sprzed kilku miesięcy, może tam znajdzie trop?
Zwierzała się przecież ze wszystkich sekretów.
– Sama mówiłaś, że dałaś Tomkowi po gębie, kiedy próbował cię obmacywać –
zaczęła.
– No i co z tego? – pisnęła przerażona przyjaciółka. – Należało mu się. Miała być romantyczna randka, pocałunki z języczkiem, no, może bym mu pozwoliła potrzymać się chwilkę za kolanko, a on od razu wystartował mi z łapami do piersi.
– Skoro ci się nie spodobało, to najwyraźniej oznacza, że...
– Oj tam, nie spodobało – prychnęła. – Było fajnie, tylko chciałam go potrzymać na dystans, żeby się bardziej z prezentami postarał. Co to jest jeden indyjski naszyjnik z granatów? – Wydęła pogardliwie wargi. – Jeszcze mi do kompletu kolczyków brakowało. I broszki.
– Kupię ci kolczyki. Ostatecznie trzeba dbać o potrzeby kochanki. A broszkę... Ta zawsze ci się podobała, prawda? – Gosia zaczęła majstrować przy swojej. – Ojciec mi z delegacji przywiózł. To prawdziwy czeski Jablonex, nie żadna bazarowa podróba. A teraz...
– Nie chcę! Jestem hetero! Odczep się!!! Ratunku, wampir! – wychrypiała Marta.
Gosia przestała się szarpać z zapięciem świecidełka i podkradła się ku niej z uśmiechem. Naraz poczuła, że to polowanie szalenie ją podnieca. Tylko ten krzyż...
Od samego patrzenia czuła nieprzyjemne dreszcze. Marta cofnęła się jeszcze krok, potknęła o próg swojego pokoju.
Rozpaczliwie zamachała rękoma, ale nie zdołała utrzymać równowagi, poleciała w tył i przydzwoniła potylicą w drzwiczki szafy. A potem dziwnie zwiotczała i oklapła.
Krucyfiks na szczęście wypuściła. Gosia jednym skokiem znalazła się przy niej.
Położyła palce na jej szyi. Wymacała tętnicę. Serce biło, oddech też był. Pomacała głowę przyjaciółki.
– Co najwyżej wstrząs mózgu – uspokoiła się. – Nawet nie rozcięła skóry. Dobra, teraz na łóżko...
Jej koleżanka, idąc rano do szkoły, nie zdążyła zaścielić wersalki. Gosia złapała Martę pod pachami i sapiąc z wysiłku, ułożyła w pościeli. Teraz spokojnie i metodycznie ściągnęła z nieprzytomnej ubranie. Czarna miniówa, rajstopy, bluzka...
Figi koleżanki ozdobiono kwiatkami i maleńką kokardką. Stanik miał jakieś nietypowe zapięcie, nie mogła go rozpiąć. Piersi Marty były wielkości połówek pomarańczy, blade i pokryte piegami.
Brzydsze niż moje, pomyślała z zadowoleniem. I mniejsze. W ogóle jestem od niej ładniejsza. I dobrze.
Wreszcie miała ją przed sobą golusieńką.
– No to do robooooty – zanuciła szlagier z lat pięćdziesiątych i zatarła ręce, ale zaraz naszły ją wątpliwości.
Kompletnie nie wiedziała, co dalej. Na filmie akurat w tym momencie zgasła świeca, a w następnej scenie był już ranek. Oblizała się lubieżnie, przeciągając językiem po wargach, i znowu prawie go sobie rozharatała, tym razem o drugi z kłów.
– Czemu to takie pierońsko ostre wyrosło! – zirytowała się.
Westchnęła. Nie, źle to zabrzmiało. Spróbowała raz jeszcze, bardziej namiętnie.
Nic to jednak nie pomogło. Nagie ciało koleżanki w najmniejszym stopniu nie wzbudzało jej zainteresowania. Wręcz przeciwnie. Było jakieś takie zwyczajne. Ot, goła dziewczyna na skotłowanej pościeli.
Co najgorsze, w ogóle jakoś nie miała ochoty. Dawniej, gdy całowała się z Konradem, czuła przyjemne mrowienie, raz straciła głowę do tego stopnia, że nawet pozwoliła mu zapuścić dłoń pod bluzkę... A tu? Ani słodkich dreszczy, ani przyjemnego zawrotu głowy. Nic...
– Może jednak jestem zwyczajna i po prostu nie nadaję się do tego? – zmartwiła się. – Zasugerowałam się głupim filmem. A może trzeba było spróbować najpierw z chłopakiem?
Przypomniała sobie podebraną ojcu książkę Lwa Starowicza z rysunkami różnych pozycji. Tylko że tam były narysowane wyłącznie takie dla par różnopłciowych... Bez przekonania usiadła obok i zaczęła rozpinać sobie bluzkę. Marta uchyliła powieki.
Читать дальше