Анджей Пилипюк - Wampir z MO

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Пилипюк - Wampir z MO» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2013, ISBN: 2013, Издательство: Fabryka Slów, Жанр: Фэнтези, Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wampir z MO: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wampir z MO»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko, co nasze oddam za kaszę…  Jest plan, ale trzeba naruszyć prywatne zasoby srajtaśmy i podłożyć trupa w milicyjnym mundurze!   Paskudny grudniowy poranek na Pradze. Wzmacniane stalą buciory, tarcze z grubego plastiku, pały, hełmy z przyłbicami. Amerykanie, jak zwykle, winni są obecności stonki ziemniaczanej i doprowadzenia żuczków do śmierci z zimna. Harcerz jako wilkołak? Ależ owszem, czemu nie jemu też należy się?! Do zobaczenia w kostnicy!
Druga powieść z cyklu «Wampiry».
Cykl z Wampirem (tom 2)

Wampir z MO — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wampir z MO», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gosia otworzyła oczy. Coś wyrwało ją ze snu. Budzik? Spojrzała odruchowo. Nie, do siódmej brakowało jeszcze kwadransa. Na zewnątrz wstawał późny grudniowy poranek.

Kryształowe wazony ustawione na regale cicho dzwoniły.

– Tramwaj jedzie czy co? – Usiadła, trąc oczy.

– Nadchodzi – powiedział poważnie Marek, wygrzebując się ze swojego śpiwora.

– Co nadchodzi? – nie zrozumiała.

– Nie co, tyko kto. Święty Mikołaj oczywiście. Wyskakuj z wyra, to sama zobaczysz.

Gdzie się podział Igor?

Łóżko spawacza było puste.

– Nie wiem, może w kuchni siedzi, bo przecież nie w kiblu. – Gosia niechętnie wypełzła spod kołdry.

Nie czuła zimna, choć sądząc po kwiatach mrozu na szybie, centralne ogrzewanie znowu nie wyrabiało. Jej mentor pospiesznie naciągnął spodnie i wtykał flanelową koszulę za pasek.

– Chodź!

Wsunęła stopy w papucie i apatycznie poczłapała za nim. W dużym pokoju coś się działo.

Pośrodku pomieszczenia powietrze drgało jak pod wpływem wysokiej temperatury. Teraz trzęsło się wszystko wokoło. Podzwaniały szklanki na stoliku. Telewizor nieoczekiwanie zaśnieżył, a potem powietrze zgęstniało i znikąd pośrodku pokoju zmaterializował się dziwnie odziany staruszek z pastorałem w ręce i workiem na plecach. Na ciemieniu miał coś jakby czerwoną piuskę. Potrząsnął głową, jakby usiłując się dobudzić. Strzepnął poły ni to płaszcza, ni to poncho.

Na stopach miał sandały z grubej skóry.

– Znowu Warszawa? – Rozejrzał się wokoło. – Ach, to wy, praskie wampiry... –

rozpoznał Marka i Igora, który właśnie wyszedł z kuchni.

– Tak, wampiry. – Spawacz uśmiechnął się, prezentując kły. – Znamy się przecież od lat...

– Coś, widzę, powiększyło się stadko od zeszłego roku. – Staruszek otaksował Gosię zbulwersowanym spojrzeniem. – Ale dlaczego ta mała jest goła?

– Jak to goła? – obraziła się. – W halce przecież jestem...

Ale Marek podawał już szlafrok. Zakutała się po samą szyję. Gość wyglądał dziwnie, żeby nie powiedzieć archaicznie. Twarz miał spaloną słońcem. Kojarzył się dziewczynie nie z Laponią, śniegiem i reniferami, ale raczej z Bliskim Wschodem. Spodnia szata była z grubo tkanego płótna, na ramiona narzucił płaszcz – sądząc po zapachu, z wielbłądziej wełny. Spiął się szerokim skórzanym pasem, za który zatknięty miał kord albo krótki miecz.

– Mam dla was garść świątecznych podarunków – uśmiechnął się przybysz. Ledwo było widać ten uśmiech spod obfitej białej brody. – Zostawię też upominki dla waszych przyjaciół.

Dziewczyna zlustrowała go uważnym spojrzeniem. Ta broda... Wyglądała na prawdziwą.

Tylko strój wydał jej się dziwny.

– Tak więc zgodnie z odwieczną tradycją, którą sam zresztą zapoczątkowałem jakieś tysiąc siedemset lat temu...

Zrzucił worek z pleców.

Dużo to on tam nie ma, pomyślała dziewczyna. Po czekoladzie nam rozda czy co?

A święty już sięgał do środka.

– Dla Profesora mikroskop. Dla hrabiego puchar z herbem. Dla Dziadka Weterana bagnet i hełm. Dla Ślicznotki kosmetyki...

Mikołaj wyciągał zręcznie kolejne paczki owinięte w błyszczący, kolorowy, zagraniczny papier. Najwyraźniej worek wcale nie był taki pusty, jak by się mogło wydawać...

– Dla ciebie gogle spawalnicze. – Wręczył pakunek Igorowi. – A dla ciebie zestaw diamentowych frezów i stołowa tokarka precyzyjna. – Paczka dla Marka była naprawdę duża.

Gosia nie mogła zrozumieć, jakim cudem cały ten stos bez trudu mieścił się wcześniej w środku. Poczuła zamęt w głowie. Staruszek przeniósł wzrok na dziewczynę, zdjął czapkę i podrapał się po łysinie z wyraźnym frasunkiem.

– No co? – pisnęła. – Ubrałam się przecież!

– Regulamin mówi wyraźnie, że ateiści nie powinni być obdarowywani – westchnął. –

A ateiści, którzy w dodatku nie wierzą w Świętego Mikołaja, to już w ogóle...

– To są ateiści, którzy w pana wierzą?! – Z wrażenia opadła jej szczęka.

– No ba – zachichotał. – Zdziwiłabyś się ilu.

– Może i jest jeszcze ateistką, ale to skutek wieloletniego terroru i prania mózgu w partyjnej rodzince. Pracujemy intensywnie nad jej resocjalizacją – ślusarz wziął dziewczynę w obronę. – Jakiś drobny upominek stanowiący materialny ślad wizyty Waszej Świątobliwości z pewnością ułatwiłby nam zadanie.

– Ręczymy za nią – dodał Igor. – Cielę to straszne, ale ma dobre serce...

– W takim razie chyba trzeba będzie zrobić wyjątek i ciut nagiąć przepisy. – Święty Mikołaj sięgnął w głąb worka i wręczył Gosi paczuszkę.

Dziewczyna dygnęła odruchowo.

– Kawy albo herbaty? – zaproponował Marek.

– Dziękuję, będę leciał, masa jeszcze adresów do obskoczenia. Zostańcie z Bogiem, to jest, khm... – Zakłopotany podrapał się po nosie.

– Do zobaczenia! – Ukłonili się we trójkę i przybysz rozwiał się jak obłok dymu.

Ślusarz od razu dobrał się do swojego prezentu. Spawacz przymierzył gogle. Wyglądały strasznie fikuśnie, jak towar z górnej półki, i Gosia zrozumiała, że z pewnością są produkcji kapitalistycznej. Rozpruła papier i zajrzała do swojego prezentu. W paczuszce było coś zamszowego, ozdobionego lśniącymi cekinami.

– A niech mnie! Kryształki Swarovskiego! – osłupiała z zachwytu.

Wybiegła do łazienki. Wcisnęła zadek w nową mini i po chwili wyszła się zaprezentować.

Przemaszerowała po saloniku, kręcąc intensywnie pupą. Kryształki pod wpływem tego kręcenia rzucały ogniste zajączki po ścianach.

– Uch, ależ to ślepi po oczach – mruknął Igor i dla zgrywu założył gogle.

– Niby taki święty, halka mu przeszkadzała, a jak przyszło do przymiarki, to połowa pupy spod kiecki wystaje... – westchnął Marek.

– Miniówa wystrzałowa. – Dziewczyna okręciła się na palcach. – I z amerykańską metką.

Ekstraciuszek.

– I co? – warknął ślusarz. – Teraz w niego wierzysz?

Uśmiechnęła się pobłażliwie.

– Ukartowaliście to całkiem sprytnie – mruknęła. – I niezła kasa na ciuch poszła. Ale taki bajer to na frajer.

– Że niby co?! – wytrzeszczył oczy Igor.

– Wcisnęliście mi ordynarny kit, żeby mnie nawrócić na wasze kościółkowe zabobony –

wydęła wargi. – To był po prostu jakiś obcy wampir, który umie to, o czym wspominają legendy.

Przebrał się za Mikołaja, zamienił w mgłę, przeniknął tu i zmaterializował. Prosta sztuczka. Nie nabierzecie mnie na takie numery.

Marek spojrzał badawczo, by sprawdzić, czy Gosia mówi poważnie. A potem kompletnie się załamał.

SOBOTA

Drzwi tramwaju zgrzytnęły, ale nim zatrzasnęły się do końca, cycasta licealistka zdążyła jeszcze wskoczyć do wagonu. Dopiero w środku spostrzegła, jak fatalny błąd popełniła. Zamarła w pół kroku i tylko łypała błękitnymi oczkami.

– O, cóż za miłe spotkanie – syknęła Gosia. – Mariolka, ty ździro! Mówiłam, że cię kiedyś dopadnę!

Była koleżanka z klasy zamarła, a jej twarz pokryła się trupią bladością. Broda zadrżała.

Strzeliła zrozpaczonym spojrzeniem na boki.

– Ale ja już nie chodzę z twoim Konradem – zakwiliła. – I nawet nie miałam zamiaru z nim sypiać! Przecież sama wiesz, jakie to żałosne zero... – dodała pojednawczo.

– Dobra, dobra... – Gosia pokazała kły. – I bez ciebie to wiem. Nie zmieniaj tematu!

Przerażona Mariolka wycofała się na sam koniec wagonu. Gosia szła za nią wyszczerzona jak dzika bestia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wampir z MO»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wampir z MO» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Пилипюк - 2586 кроків
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Костлявая
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Trucizna
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wieszać każdy może
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wilcze leże
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Wampir z MO»

Обсуждение, отзывы о книге «Wampir z MO» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x