- I co zrobiłaby z nami potem - dodała ponuro moja towarzyszka. - To bydlę jest bardzo pomysłowe w wymyślaniu kar.
- Ta specjalna woda jest niezbędna, by odtworzyła swoje ciało? - zainteresował się Sadko.
- Tak.
- Borys?
Olbrzym musiał już dłuższą chwilę stać za moimi plecami, bo unieruchomił mnie jednym chwytem rąk.
Szarpnąłem się, lecz równie dobrze mógłbym się mocować z niedźwiedziem.
Sadko błyskawicznym ruchem zarzucił zaskoczonej Heli worek na głowę. Zaczęła się szamotać, ale sprawnie ściągnął materię w dół. Była za krótka, więc kawałem rzemienia obwiązał dolną krawędź tkaniny tuż pod kolanami.
- Co ty wyrabiasz?! - wykrztusiłem bardziej zdumiony niż przestraszony.
Ostrożnie położył tłumok z dziewczyną na mchu. Hela próbowała się turlać, ale dużo jej to nie dało, bo umieścił ją akurat między dwiema brzózkami. Wywrzaskiwała
przy tym wyrazy, jakich z pewnością nie powinna używać panienka z dworu.
- Zwracam wam wolność - warknął Sadko. - A przy okazji zgładzę największego wroga, jakiego miała Hanza przez ostatnie trzy stulecia. Składaliście przysięgę na wierność łasicy, więc dla spokoju waszych sumień to ja ją unicestwię, zanim odtworzy swe ciało.
- Przestań!
Zdjął pokrywę z kociołka i spokojnie przechylił naczynie, by wylać zawartość na ziemię. Nic się nie stało. Spojrzał zdumiony na powierzchnię cieczy. Mimo przechylania pozostawała nieruchoma jak tafla lodu. Spróbował przebić ją nożem. Potem przyładował
w kociołek naprawdę sporym głazem.
- To beznadziejne - powiedziałem. - Z pewnością zabezpieczyła się, by nic nie zakłócało jej spokoju.
Sadko uniósł muszkiet, skrzesał ognia na lont i cofnąwszy się kilka kroków, wypalił w kociołek. Naczynie fiknęło koziołka, ale pozostało całe. Kula zrykoszetowała, gwizdnęła gdzieś w krzaki. Teraz dla odmiany przyładował w bok garnka potężnym toporem. Rozciął blachę na długość około pięciu centymetrów, lecz ze szczeliny nie pociekła ani kropla.
- Pole siłowe albo coś podobnego - rzuciłem ponuro. - Nic się nie da zrobić.
Uwolnij Helę.
Rosjanin kopnął kociołek, a potem rozplatał rzemień i ściągnął worek z dziewczyny. Borys zwolnił ucisk.
- Próbowaliśmy, bratok - westchnął. - Naprawdę chcieliśmy ci pomóc.
- Nie mam wam za złe.
Za to moja towarzyszka śmiertelnie się obraziła. Próbowała uderzyć pięścią Sadkę, który na swoje szczęście miał niezły refleks i zdążył uskoczyć.
- Dranie!
- Przepraszam. - Olbrzym potrafił wyglądać naprawdę rozbrajająco.
Ale Hela tylko prychnęła i po zaimprowizowanym trapie przeszła na pokład
„Jaskółki”.
Borys wypłukał prasę w morzu. Sadko w zadumie oglądał pierwszą membranę.
- Powiedz mi - odezwałem się - planowałeś to już wcześniej?
- Taki rozkaz dostałem od samego syndyka. Zgładzić za wszelką cenę. W żadnym wypadku nie dopuścić, by łasica dotarła do Visby. Jeśli nie da się temu zapobiec, ostrzec Petera Hansavritsona.
- Hmm... Za wszelką cenę?
- Moje życie należy do Hanzy. Jeśli trzeba, mam obowiązek je poświęcić.
- A my?
- Jeśli taka byłaby cena. Markusie, dla Heinricha Sudermanna istnieje tylko jedno prawo moralne, dobro Hanzy. Gdyby miał możliwość zgładzenia łasicy, nie wahałby się poświęcić życia nie tylko nas wszystkich, ale i własnego.
Zapadła chwila niezręcznego milczenia.
- A swoją drogą, tak coś sprawdzę... - zmienił temat.
Spłukał pierwszy filtr, potem nakrył cebrzyk i chlusnął nań kilka garści morskiej wody. Zdjął materiał i przyssawszy usta do krawędzi, pociągnął ostrożnie łyk.
- Co robisz? - zapytałem.
- Sprawdzam... Ta tkanina to doskonały cedzak. Zatrzymała sól. Jak myślisz, czy mógłbym to wziąć?
- Nie mam pojęcia. Może? W razie potrzeby łasica chyba może zrobić nowy kawałek. Gdy już się obudzi, musisz poprosić o pozwolenie.
- A ten drugi? - Wskazał ruchem głowy. - Zaciekawiła mnie ta ciężka woda, może przyda się panu Kowalikowi?
Chyba do budowy bomby wodorowej...
- Ciężka woda jest bardzo toksyczna - odparłem. - Tego lepiej nie tykać.
- Rozumiem - odpowiedział, choć czułem, że nie ma pojęcia, o czym mówię.
Siedziałem na głazie na brzegu morza, lodowate fale prawie lizały mi stopy.
Feralny kociołek stał obok. Wiatr pędził po niebie ciężkie chmury. Było zimno i chyba zbierało się na śnieg. Milczałem zadumany. W Trondheim Ina przepaliła kamienny fundament, by się wyrwać z pułapki. Silne wyładowanie elektryczne zdołało ją unieruchomić. Podobnie ciężki mróz w górach nad Szwecją. Unieruchomił, ale nie zabił.
Chińczykom udało się ją jakoś schwytać i uwięzić. Ale nawet oni nie byli w stanie uśmiercić sługi Skrata. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie znam sposobu, aby się uwolnić. Bo co niby mógłbym zrobić? Wyrzucić kociołek wraz z zawartością za burtę?
Ina zregeneruje się, wypłynie, a potem mnie odnajdzie.
Ktoś dotknął mojego ramienia.
- Pora na nas, bratok - powiedział Sadko. - Musimy odbijać, zaraz będzie odpływ.
- Tak... - Wstałem ciężko. - Hela jest na pokładzie?
- Czekamy tylko na ciebie.
Przeszedłem po trapie z kociołkiem w ręce. Borys odepchnął statek drągami od
nabrzeża. Sadko postawił żagiel.
- Kiedy dopłyniemy do Visby? - zapytałem.
- Nie dopłyniecie. - Borys pokręcił głową. - Tylko ja i mój brat tam płyniemy. Nie miej urazy, bratok, ale teraz, gdy na własne oczy ujrzeliśmy możliwości łasicy, nie możemy zabrać was tam, gdzie bije serce Hanzy.
Przypomniałem sobie, co mówił o rozkazach od Sudermanna. Zacisnąłem pięści.
- Zabijecie mnie?
- Tak by było najlepiej dla bezpieczeństwa Związku - westchnął. - Obawiam się jednakowoż, że demon próbowałby cię pomścić... A kto wie czy łasica poprzestałaby na spaleniu jednego miasta? Cena jest więc zbyt wysoka. Mam was, Markusie, za przyjaciół.
Przyjaciół nie zabija się bez konkretnego powodu. A strach nie jest powodem.
Uratowaliście nas kiedyś. Petera i Mariusa w bitwie, a nas dwóch na zatoce Vågen.
Cztery życia za dwa to bardzo uczciwa cena i dłużnikami twoimi pozostajemy, ale przysięgi, które Peterowi złożyliśmy, ważniejsze...
- Co zatem z nami będzie?
- Wysadzimy was na polskim lub szwedzkim brzegu. Jeszcze nie zadecydowaliśmy. W każdym razie musimy zrobić to szybko, skoro mamy tylko trzy dni i trzy noce do jej zmartwychpowstania...
- Rozumiem... Pozwolicie, że udam się na spoczynek?
Wszedłem do kajuty i starannie zamknąłem drzwi na zasuwkę.
- Co z nami będzie? - zapytała Hela. - Boję się.
- Nie zabiją nas, boją się ewentualnego odwetu Iny. Chcą nas wysadzić gdzieś na brzegu, sami popłyną do Visby...
- Czy poszukamy Chińczyków? Spróbujemy odzyskać scalak i gdy Ina dojdzie do siebie, ożywimy Staszka?
- Taki właśnie jest mój zamiar - westchnąłem.
Usłyszałem skrzypienie drążka sterowego. „Jaskółka” przechyliła się lekko na lewą burtę, a potem wyprostowała. Zatrzeszczało olinowanie, gdy wiatr wypełniał żagle.
Czułem, jak stateczek przyspiesza, dziób pruł fale. Kurs na południe. Ku Polsce.
Pustka i ciemność...
Gdzie jestem? No tak. Przecież nie żyję. Pamiętam, jak mnie zastrzelili.
Pamiętam, jak umarłem, padłem w śnieg. A może tylko umierałem? Może nanotech zdołał mnie z tego wyciągnąć? Albo próbuje... W każdym razie myślę.
Nie czuję ciała. Nie oddycham. Nie mogę się poruszyć, bo nie wiem, czy mam ręce i nogi.
Читать дальше