Анджей Пилипюк - Zaginiona

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Пилипюк - Zaginiona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, Издательство: Fabryka Slów, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zaginiona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zaginiona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na aukcji dzieł sztuki i starodruków spotykają się trzy niezwykłe kobiety. Każda z nich pragnie tylko jednego - kreślonej na pergaminie XIX-wiecznej kopii starej mapy północnego Atlantyku. Do czego może prowadzić znajdujący się na koziej skórze plan Friesland? Nikt tak naprawdę nie wie, czy wyśniona wyspa istnieje naprawdę, a jeśli tak - jakie kryje w sobie niebezpieczeństwo.

Zaginiona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zaginiona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Czy. . - zaczął Zdzisław.

- Wierzę, że znajdę rozwiązanie waszych kłopotów. Nie mogę oczywiście powiedzieć, że nastąpi to niebawem, ale ufam, że poradzimy sobie.

Gospodyni wniosła półmisek rogalików. Sądząc po zapachu, nadziano je konfiturą z róży.

Katarzyna, która jeszcze przed chwilą była pewna, że jej żołądek nie pomieści już ani kęsa, poczuła kolejny napad szaleńczego głodu. Gospodarz otworzył butelkę białego wina.

- Własnej roboty - pochwalił się. - Zeszłoroczne.

- Bardzo zacne - oceniła Stanisława, zamoczywszy usta w trunku. - Ale wyczuwam tu mistrzowski podstęp...

- Co masz na myśli? - zaniepokoiła się Katarzyna.

- Wino jest z czerwonych winogron, ale jest białe - wyjaśniła Stasia.

- No jakim cudem? - zdziwiła się eks-agentka.

- Tajemnica. - Zdzisław wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Hmm... Myślę, że po prostu zrobił pan je z winogron obranych uprzednio ze skórki.

Pracochłonne zajęcie, ale psikus przedni. - Alchemiczka uniosła kieliszek.

Stuknęli się nad stołem.

- Mam jeszcze lody - zaproponowała pani Celina, ale nikt jakoś nie reflektował...

- Dziś już nic nie zdziałamy - powiedziała Stanisława. - Jutro od rana walczymy. A na razie pora się położyć...

- Przygotowałam wam pokój w obórce. - Gospodyni wstała. - Tylko z góry przepraszam za pościel.

- Coś z nią nie tak?

- Deseń. Nie spodziewałam się gości, więc tylko takie poszewki były wymaglowane. Ale przemęczcie się jedną noc, jutro już oblekę normalną.

Jak się okazało, kamienne zabudowania gospodarcze wzniesione za domem zaadaptowano na kwatery. Podwórko splanowano, budynki nakryto nowymi dachami. Ich płaszczyzny pociągnięto daleko poza obręb ścian, tworząc urokliwe podcienia. Pokoik przewidziany dla gości był niewielki, ale sympatyczny. Podłoga wyłożona została cegłą klinkierową, na ścianie zachowano na pamiątkę kamienny żłób i wpuszczony w mur stalowy pierścień do przykuwania krowy. Meble były chyba jeszcze poniemieckie, dwa łoża straszyły teutońską topornością zagłówków i nawet kolorowa pościel w kucyki nie była w stanie zniweczyć ich surowej prostoty. Uchylone drzwi zapraszały do małej, gustownie urządzonej łazienki.

- Nie mamy innych gości - powiedziała kobieta. - Czujcie się swobodnie. Korytarz prowadzi do saloniku, tam jest kominek. Napalcie sobie, jeśli chcecie posiedzieć przy ogniu.

Założyliśmy w pokojach ogrzewanie podłogowe, podkręćcie, gdyby było zimno.

- Dziękujemy - uśmiechnęła się Katarzyna.

Stanisława zasunęła zasłonki z grubego szarego płótna. Wyciągnęła się wygodnie na łóżku. W eleganckiej koronkowej koszuli nocnej wyglądała dziwnie, otoczona kolorowymi kucykami. Jej kuzynka mimowolnie się uśmiechnęła.

- Dawno już trzeba było się ruszyć poza Kraków - mruknęła alchemiczka. - Chyba zbyt długo udawałam domatorkę... Ale musiałam trochę odpocząć. Tak, kilka, najwyżej kilkanaście lat w ulubionym mieście, zanim wiatr dziejów poniesie mnie gdzie indziej...

- Damy radę coś zdziałać? - Katarzyna zmieniła temat. - Ta Zuzanna... Nie wygląda mi to dobrze. Słabo znam się na chorobach psychicznych, ale...

- Nie wiem, czy zdołamy pomóc, ale należy być dobrej myśli. Najpierw skupimy się na odnalezieniu przyczyny. Może dzięki temu ustalimy, co jej jest. Gdy będziemy wiedziały, z

czym mamy do czynienia i jak to złapała, będzie łatwiej wymyślić, co z tym fantem zrobić.

Jak na razie jedyny punkt zaczepienia to fakt, że zaczęła więcej grać na skrzypcach. Tylko czy był to powód jej kłopotów, czy może pierwszy objaw?

- Choroba objawiająca się grą na skrzypcach?

- Dlaczego nie?

- Brzmi idiotycznie.

- Wcale nie! To mogło być coś w rodzaju nerwicy natręctw - rozważała alchemiczka.

- Problem w tym, że nerwice natręctw objawiają się raczej w drapaniu do krwi, myciu rąk aż do zdarcia skóry, ale nie w rzępoleniu do upadłego. A nawet jeśli, to przecież piłowanie smyczkiem po strunach nie powoduje resetu mózgu.

- Yhym... No nic... Zajmiemy się tym jutro. Dobrej nocy.

Stasia przeciągnęła się, zwinęła w kłębek jak kotka i po chwili już spała.

*

Stanisława zerwała się o szóstej rano. Po nocnej ulewie poranek wstał piękny i świetlisty.

Otworzyła szeroko okno i chciwie, głębokimi haustami piła chłodne, przesycone zapachem lasu powietrze. Buki na wzgórzu za domem czerwieniały. Alchemiczka przypomniała sobie niezliczony ciąg jesieni, które przeżyła przez ostatnie czterysta lat na Ukrainie, w Polsce i w dziesiątkach innych zakątków świata. Poczuła w żyłach głód wędrówki. Poczuć by pod stopami kamienistą ścieżkę, posłuchać szmeru strumyka...

- Co powiesz na mały spacer przed śniadaniem? - zagadnęła kuzynkę. - Przewietrzymy się, będzie nam się lepiej myślało. A i apetyt po przechadzce lepszy.

- Jutro... - mruknęła Katarzyna, chowając głowę pod poduszkę. - Albo lepiej pojutrze. A najlepiej wcale.

- To było pytanie retoryczne. - Alchemiczka jednym ruchem ściągnęła z niej kołdrę.

- To znaczy, że nie muszę odpowiadać? - Katarzyna tarła oczy.

- To znaczy, że nie oczekuję odpowiedzi, a milczenie z góry uznaję za zgodę.

- A prawo weta?

- Zniesione przez Konstytucję trzeciego maja!

- Byłaś przy tym obecna?

- Przy tym akurat nie...

- Zatem wiesz tyle, ile przeczytałaś w książkach pisanych być może przez wrogich nam obcych publicystów... Albo naszych na obcym żołdzie... Albo...

- Może i tak, ale kołdry nie oddam.

Katarzyna nie miała siły się kłócić, posłusznie ubrała się i zaścieliła łóżko. Wyszły przed

obórkę. Na zewnątrz nawet nie do końca jeszcze przytomna eks-agentka musiała przyznać, że spać w taki poranek byłoby niewybaczalnym, śmiertelnym grzechem. Zdzisław, jak się okazało, wstał jeszcze wcześniej. Krzątał się po podwórzu.

- Śniadanie planowałem o ósmej. - Na ich widok nieco się skonfundował.

- Chcemy skorzystać z okazji i rozprostować trochę nogi - wyjaśniła Stanisława. -

Przejdziemy się po okolicy.

- Jeśli życzą sobie panie przewodnika...

- Nie odmówimy. - Ukłoniła się.

- Tylko dam znać żonie i zmienię gumowce na elegantsze obuwie, wprawdzie to prowincja, ale możemy kogoś spotkać. A po co ludzie mają gadać, że z miasta przyjechał i wiochę robi.

Poszli wzdłuż rzeczki. Granitowe skały wyrastały spomiędzy krzaków. Urwisko na lewo od ścieżki znaczyły prostokątne zagłębienia. Zaczęto tu kucie licznych tuneli, ale najwyraźniej szybko zaprzestano robót.

- Każdy metr sześcienny tej skały to krew, pot i łzy dziesiątek niewolników Trzeciej Rzeszy - mruknęła alchemiczka, dotykając powierzchni kamienia. - Nie myślimy o tym, dla nas to tylko nieukończone wyrobisko...

Przeszły kilkadziesiąt metrów i ich oczom ukazał się czerniejący wylot większego tunelu.

W głąb masywu prowadziła nieregularna dziura, w której od biedy zmieściłaby się półciężarówka. Obok widać było nieco mniejszy otwór.

- Tak zwane laboratorium - wyjaśnił przewodnik. - W sumie nic ciekawego, dwa szerokie korytarze połączone krótkimi tunelami poprzecznymi. Prawdopodobnie miano wyburzyć ścianki działowe i uzyskać jedną dużą halę pod produkcję lub składowanie czegoś. Masyw góry, kilkadziesiąt metrów granitu, chroniłby przed każdym bombardowaniem. Czasem też kuto jednocześnie na dwu poziomach, a potem wysadzano strop, uzyskując od razu znaczną kubaturę. Nie wiem, co tu planowano. Tak czy inaczej, nigdy tego nie ukończono...

- Poniemieckie lochy... - rozważała Katarzyna. - Przyjmijmy, że dziewczyna, biegając po górskich ścieżkach, wypatrzyła coś, co przegapili poszukiwacze. Na przykład osunięta ziemia ukazała właz albo wylot zasypanego chodnika.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zaginiona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zaginiona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Пилипюк - 2586 кроків
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Костлявая
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Trucizna
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wieszać każdy może
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wilcze leże
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wampir z MO
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wampir z M-3
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Zaginiona»

Обсуждение, отзывы о книге «Zaginiona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x