Анджей Пилипюк - Zaginiona

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Пилипюк - Zaginiona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, Издательство: Fabryka Slów, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zaginiona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zaginiona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na aukcji dzieł sztuki i starodruków spotykają się trzy niezwykłe kobiety. Każda z nich pragnie tylko jednego - kreślonej na pergaminie XIX-wiecznej kopii starej mapy północnego Atlantyku. Do czego może prowadzić znajdujący się na koziej skórze plan Friesland? Nikt tak naprawdę nie wie, czy wyśniona wyspa istnieje naprawdę, a jeśli tak - jakie kryje w sobie niebezpieczeństwo.

Zaginiona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zaginiona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

się.

*

Rudy po wojnie dalej uczył się na górnika, ale w Zagłębiu Ruhry. Dosłużył się funkcji sztygara. Dziesięć lat po spotkaniu w parku przypadkiem wpadł na blondynka przed filharmonią w Düsseldorfie. Hans stał się znanym pianistą. Muzyk dotrzymał słowa, ilekroć koncertował, w kasie czekały dwa darmowe bilety. Górnik korzystał z okazji regularnie, ale jakoś nigdy nie zapytał znajomka, dlaczego zmienił instrument ani co się stało z czarnymi skrzypcami.

Mniej więcej siedemdziesiąt lat później

Pukanie do drzwi zabrzmiało dziwnie. Było słabe, delikatne wręcz, jakby gość bał się stukać zbyt głośno. Stanisława oderwała wzrok od książki i uniosła wysoko brwi.

- Nieczęsto ktoś mnie odwiedza, a listonosz stuka inaczej - mruknęła leniwie.

- Sprawdzę, kto to - zaproponowała jej kuzynka.

- Yhym... Jeśli to jakiś akwizytor, nakop mu w tyłek i spuść po schodach. - Stanisława wróciła do lektury. - Albo poszczuj psem.

- Nie mamy psa - odpowiedziała Katarzyna, idąc do przedpokoju.

- Yhm... To udaj, że chcesz coś kupić, i zażądaj paragonu z kasy fiskalnej, a potem nastrasz go urzędem skarbowym - goniły ją kolejne polecenia. - Jak już ucieknie, towar możesz mi pokazać, najwyżej się wyrzuci.

- O nie! Z tym urzędem skarbowym to zbyt okrutne - zaprotestowała Katarzyna.

- Nie ma kary wystarczająco okrutnej za przerwanie damie lektury!

Kobieta podeszła do drzwi i wyjrzała przez judasza. Facet stojący na wycieraczce mógł

mieć dwadzieścia kilka lat. Faktycznie wyglądał trochę na akwizytora, ale oni zazwyczaj

chodzą w tanich garniturach z supermarketu, a ten ubrany był we flanelową koszulę i polar.

Poza tym brakowało mu tej bezczelnej pewności siebie, która zwykle charakteryzuje domokrążców żyjących z wciskania ludziom kitu. Wzruszywszy ramionami, przekręciła klucz. Cofnęła się o krok. Gdyby nieznajomy coś kombinował, wystarczyło sięgnąć w bok, by wygodnie złapać rękojeść siedemnastowiecznego czekanika, zawieszonego pomiędzy kurtkami.

- Dzień dobry - ukłonił się przybysz. - Szukam panny Stanisławy Kruszewskiej...

Katarzyna na chwilę przymknęła oczy. Panny? Kuzynka, z tego, co wiedziała, była wdową po własnoręcznie zaszlachtowanym mężu. Pani z niej czy panna?

- Cholera - podsumowała swoje rozterki lingwistyczne. - To znaczy dzień dobry.

Kuzynka, eee... przyjmie pana. Stasia, do ciebie! - zawołała.

Uprzejmym gestem wskazała przybyszowi drogę w głąb mieszkania. Raz jeszcze otaksowała go wzrokiem. Wyczuła strach. Nie miał przy sobie żadnej broni, chyba że ukrył

coś w aktówce. Zamknęła drzwi i podążyła za nim. Stanisława przyjęła gościa w gabinecie.

Zdążyła założyć garsonkę i siedząc za biurkiem, wyglądała niezwykle władczo. Gruba poduszka położona na krześle dodawała jej trochę wzrostu.

- Czym mogę służyć, panie...

- Zdzisław Cel.

Przechyliła pytająco głowę.

- Potrzebuję pomocy alchemika... hmmm... eee... w tym przypadku alchemiczki - bąknął

speszony.

- Od dawna nikt już nie bawi się w produkcję złota z ołowiu, uzyskiwanie niewidzialności, warzenie eliksirów nieśmiertelności. Nikogo nie pociągają temu podobne bzdury. Alchemicy wymarli jak dinozaury setki lat temu. - Wzruszyła ramionami.

- Z całym szacunkiem, ale pani na szczęście jak dotąd nie wymarła...

- Co chce pan przez to powiedzieć?

Przez chwilę miał minę, jakby chciał uciec. Przełamał się jakoś. Otworzył teczkę, wyjął z niej kserokopię stronicy starej amerykańskiej gazety i ponownie się ukłoniwszy, położył

przed nią na biurku. Rzuciła okiem tylko raz i to wystarczyło.

- Szlag! - syknęła i zagryzła wargi.

Angielski tytuł, biegnący przez całą stronę, głosił wszem wobec: Ochotnicy z Polski dotarli do obozu generała Granta . Zdjęcie przedstawiało ją i kilkoro innych Polaków.

Przeleciała wzrokiem tekst artykułu.

- Mam za swoje - burknęła.

Zbyt często używała prawdziwego nazwiska. Podczas wojny secesyjnej, daleko od domu, daleko od miejsc, w których ktokolwiek mógłby ją rozpoznać, wróciła do niego. Fotografia była wówczas modną nowinką, a Stanisława uległa czarowi nowoczesności. Zachciało jej się pozować dziennikarzom... Ale jak tu nie zapozować w nowiutkim, szytym na miarę stroju pielęgniarki? No i proszę - wtopa. Zostawiła po sobie ślad. Nieusuwalny.

Łypnęła okiem. Facet miał minę człowieka, który czegoś potrzebuje. Który się boi, ale jest zdeterminowany. Wyglądał na silnego fizycznie, była jednak pewna, że w razie czego we dwie dadzą sobie z nim radę.

- Nie byłem pewien - wymamrotał... - Ale teraz, gdy na panią patrzę...

- Czułam, że już za długo tu mieszkam - prychnęła. - A pan nie wie, że tacy jak ja zazdrośnie strzegą swojej prywatności i bezwzględnie likwidują każdego, kto wtyka nos w ich sekrety? - wsiadła na niego, machając oskarżycielsko palcem.

- Eeee... Z tego, co czytałem, alchemia miała być najwyższym przejawem ludzkiego ducha, alchemicy zaś, ci prawdziwi, stanowili wzorzec wszelkich cnót humanistycznych -

odparł. - Dostępne źródła wyraźnie akcentują ich bezinteresowność, szlachetność, poświęcenie oraz ogromną wiedzę, będącą źródłem najwyższej klasy moralności...

- To co robimy? Może stuknę go czymś w potylicę, zwiążę, zaknebluję, a zanim dojdzie do siebie, spakujemy walizki i na Balice...? - zaproponowała Katarzyna. - Za cztery, pięć godzin możemy być na przykład w Hiszpanii.

Nieznajomy odruchowo wtulił głowę w ramiona.

- Po co zaraz to wiązanie i kneblowanie? Jeśli nie jestem mile widziany, to po prostu wyjdę - bąknął. - Skoro odbieracie mnie jako zagrożenie, może lepiej uznajmy, że mnie tu nie ma i jakby ktoś pytał, nigdy nie było? - zaproponował.

- Dobra, w sumie to nieważne, obędziemy się bez potylicy i bez pogrzebu nocą na Plantach... - westchnęła Stanisława, unosząc odbitkę do oczu. - Pamiętam tamtą broszkę, straciłam ją... A, to nieistotne. Proszę, pan usiądzie. - Wskazała fotel. - W imię tych najwyższych cnót humanistycznych, czy jak to pan ślicznie, acz pompatycznie określił... Co pana do nas sprowadza i w czym mogłybyśmy pomóc?

- To skomplikowane... - odpowiedział, kompletnie skołowany. - Ale chętnie wyjaśnię.

- Pewnie chwilę to potrwa. Usiądź z nami - poprosiła kuzynkę Stasia.

- Chodzi o moją siostrę - powiedział. - Zachorowała. No, może to nie jest najlepsze określenie. Znajomy zakonnik od dominikanów podpowiedział mi, żebym odszukał

alchemików. Wspomniał też, że niedawno, kilka lat temu, w Krakowie widział mistrza Sędziwoja, gdy ten odwiedzał klasztor. I że z tego, co mu się o uszy obiło, ulubiona uczennica

wielkiego alchemika nadal przebywa w mieście. Zabrałem się za poszukiwania. Dobry tydzień mi zajęło...

- Tydzień!? - Stanisława gwizdnęła przez zęby. - To moja kuzynka przed naszym pierwszym spotkaniem, nadużywając służbowego sprzętu, tropiła mnie przez wiele miesięcy, a pan...

- Postęp techniczny nieustannie idzie do przodu - westchnęła Katarzyna. - To, co dawniej zajmowało lata, dziś załatwia się od ręki.

- Tak czy inaczej, Sędziwój nie żyje - oznajmiła Stanisława.

- O tym też mi powiedziano. Dlatego przyszedłem do pani jako jego następczyni. -

Skłonił głowę z szacunkiem.

- Niewiele umiem - zastrzegła. - Daleko mi do jego wiedzy i umiejętności. Ale w czym konkretnie miałabym pomóc?

- Chodzi o moją siostrę - powtórzył. - Ona... - zawahał się na chwilę, usiłując znaleźć odpowiednie słowa. - Odpłynęła. Dusza jej uciekła, jak ktoś powiedział, i to chyba dobre określenie jej stanu. Wygląda to na autyzm albo coś podobnego. Siedzi, milczy, nie ma z nią kontaktu... Posadzimy przy stole, postawimy talerz, zazwyczaj je sama. Ale czasem i to nie...

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zaginiona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zaginiona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Пилипюк - 2586 кроків
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Костлявая
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Trucizna
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wieszać każdy może
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wilcze leże
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wampir z MO
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wampir z M-3
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Zaginiona»

Обсуждение, отзывы о книге «Zaginiona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x