Albo przez resztę życia, gdyby przyszła mi na to ochota.
Tak dobrze rozumiałam, dlaczego wraz z każdym mijającym rokiem coraz więcej naszych braci poddawało się i znikało. Miałam jednak nadzieję, że odrobina sławy sprowadzi ich z powrotem.
Próbowałam czytać stronice, które Sahra wyniosła dla mnie z Pałacu, jednak tłumaczenie nastręczało mi tyle trudności, tematyka zaś była tak mało interesująca, a ja zmęczona, że miałam kłopoty ze skupieniem uwagi. Zaczęłam ni z tego, ni z owego myśleć o Mistrzu Santaraksicie. Myślałam o tym, że powinnam się uzbroić, kiedy wrócę do Pałacu. Zastanawiałam się, co Duszołap zrobi teraz, gdy już wie, że nie odcięła nas w Ogrodzie Złodziei. Wreszcie wybiegałam myślą w przyszłość, do czasów, gdy będę już stara i nie będę miała nikogo, zaczynając nabierać podejrzeń, że niektórzy bracia trzymają się Kompanii niezależnie od tego, co by się działo, ze względu na strach przed samotnością. Nie mieli po prostu żadnej innej rodziny.
Ja też nie miałam żadnej innej rodziny.
Nie będę oglądała się za siebie. Nie jestem taka słaba. Nie rozluźnię nawet na chwilę więzów samokontroli. Wytrwam. Zwyciężę samą siebie i zatriumfuję nad wszystkimi przeszkodami.
Zasnęłam, czytając po raz kolejny własne zapiski z relacji Murgena o przygodach Kompanii na lśniącej równinie. Śniłam o istotach, które tam spotkał. Gdzie byli mityczni rakszasowie i nagowie? Czy mieli cokolwiek wspólnego z cieniami albo z ludźmi, którzy stworzyli je z ofiar nieszczęsnych jeńców wojennych?
28
— Mam w związku z tym złe przeczucia — powiedziałam Sahrze, kiedy ona, Tobo i ja wyruszaliśmy na swój daleki spacer. — Pewna jesteś, że na ulicach nie ma cieni?
— Przestań tyle gadać, Śpioszka. Powoli zamieniasz się w starą babę. Ulice są bezpieczne. Jedyne potwory, jakie po nich chodzą, to ludzie. A z nimi potrafimy sobie poradzić. Będziesz bezpieczna w Pałacu, jeśli tylko nie wypadniesz ze swojej roli. Tobo też nic się nie stanie, póki będzie pamiętał, że tak naprawdę wcale nie jest Shikhandini i że zależy mu ogromnie, by jego matka utrzymała pracę. W naturze mężczyzn takich jak Jaul Barundandi leży to, iż zastraszają cię, włażąc ci do głowy, nie zaś czysto fizycznie. „Nie" stanowi dla nich odpowiedź. A ja przez to nie stracę pracy. Moje starania docenili również inni. Szczególnie zaś żona Barundandiego. Teraz już czas wejść w rolę. Tobo, ty również. Ty zwłaszcza. Wiem, że Śpioszka potrafi to zrobić, kiedy się dostatecznie skoncentruje.
Tobo był odziany jak przystało rozkwitającej młodej dziewczynie, córce Minh Subredil — miałam nadzieję, że uda nam się z powrotem przemycić go do magazynu niepostrzeżenie, w przeciwnym razie bowiem Goblin i Jednooki bezlitośnie go będą potem wyszydzać. Przy odrobinie matczynej pomocy z Tobo zrobiła się bardzo atrakcyjna młoda kobieta.
Jaul Barundandi również tak pomyślał. Minh Subredil była dzisiejszego dnia pierwszą, którą wezwano, a sam Barundandi tym razem zrezygnował ze zwyczajowego narzekania na fakt, iż Sawa stanowi część transakcji wiązanej.
Sawa później miała problemy z zachowaniem niewzruszonego wyrazu twarzy, kiedy zobaczyła żonę Barundandiego, Naritę, czekającą na kobiety, które miały dla niej pracować. Jednego spojrzenia na Shiki wystarczyło. Rodzina Minh Subredil zdecydowanie winna pozostawać w zasięgu jej spojrzenia.
Minh Subredil wykonała kawał dobrej roboty, wkupując się w łaski Narity. Kierowała się zresztą całkowicie zrozumiałą przesłanką, Narita bowiem zarządzała sprzątaniem w tych częściach Pałacu, które najbardziej nas interesowały.
W przeszłości Sawa nie pracowała zbyt wiele dla Narity. Subredil wyjaśniła więc przełożonej, jak to z nią jest. Tym razem Narita najwyraźniej potrafiła okazać biednej kobiecie więcej cierpliwości, niźli zdarzało jej się wcześniej, gdy ją spotykała. Powiedziała:
— Rozumiem. Jest mnóstwo prostych rzeczy, które także trzeba zrobić. Ostatniej nocy Radisha była szczególnie niespokojna. Kiedy ma kłopoty z zaśnięciem, często niszczy przedmioty i robi dużo bałaganu.
W głosie kobiety brzmiało prawdziwe współczucie. Ale lud Taglios kochał władającą nim rodzinę i najwyraźniej uznawał, że potrzeba jej więcej przestrzeni niźli ludziom z ulicy. Być może ze względu na ciężar, jaki musieli dźwigać, stosując się, przynajmniej dotychczas, do ustaleń Rajadharmy.
Subredil usadowiła mnie w miejscu, z którego mogłam wszystko widzieć, sama nie będąc zauważana. Ona i Narita przyniosły mi kilka mosiężnych precjozów, które wymagały wyczyszczenia. Rządząca rodzina najwyraźniej przepadała za mosiądzem. Sawa wyczyściła go już chyba całe tony. Ale było wiadomo, że niczego nie zniszczy.
Shiki podeszła do mnie i zapytała:
— Zaopiekujesz się moim fletem, Ciociu Sawo? — Wzięłam więc od niej instrument, obejrzałam nieuważnie, wykrzywiłam twarz w uśmiechu idiotki i wydobyłam parę kakofonicznych tonów. Tak, aby każdy widział, że jest to prawdziwy flet, a nie bynajmniej miniaturowy miotacz ognistych kul, zdolnych uczynić życie pierwszej piątki ludzi, którzy zanadto zbliżą się do zdenerwowanej flecistki, równocześnie krótkim i bolesnym.
Żona Barundandiego zapytała Shiki:
— Grasz na flecie?
— Tak, proszę pani. Ale niezbyt dobrze.
— W młodości uważano mnie nawet za utalentowaną flecistkę... — Dostrzegła męża, który już po raz drugi tego ranka zaglądał do sali, i najwyraźniej nabrała podejrzeń, iż nie interesują go wyłącznie postępy dziennej pracy. — Subredil, nie sądzę, aby mądre było przyprowadzanie tu twej córki. — A chwilę później warknęła: — Za chwileczkę wracam. Muszę porozmawiać z tym mężczyzną. Należy mu wyjaśnić kilka rzeczy.
W momencie gdy zniknęła za drzwiami, Minh Subredil zaczęła poruszać się z zaskakującą szybkością. Zniknęła w Komnacie Gniewu Radishy. Nie mogłam jej nie podziwiać. Nigdy nie myślała jaśniej niż wówczas, gdy znajdowała się w niebezpieczeństwie. Podejrzewałam, że naprawdę lubiła swoją rolę najpodlejszej służącej w Pałacu. A im bardziej ryzykowne wykonywała zadanie, tym bardziej efektywnie potrafiła działać.
Mimo ogromnej ilości pracy i częstych wycieczek Narity, ze wszystkich sił próbującej przeszkodzić wysiłkom męża pragnącego się znaleźć w pobliżu Shikhandini albo przenieść ją do innej grupy pracowników, wczesnym popołudniem opuściłyśmy prywatne apartamenty Radishy i zaczęłyśmy pracę w ponurej komnacie, w której obradowała Tajna Rada. Według krążących po mieście plotek, adepci Bhodi mieli wysłać kolejnego samobójczego naiwniaka pod bramę Pałacu. Radisha zdecydowana była za wszelką cenę do tego nie dopuścić.
Miałyśmy przygotować miejsce na posiedzenie Rady.
Plotka na temat Bhodi zrodziła się w umyśle Ky Sahry. Celem jej rozpowszechnienia było sprokurowanie spotkania twarzą w twarz Shikhandini z Chandrą Gokhale.
Minęły co najmniej dwie godziny, nim pojawili się urzędnicy, mali, cisi ludzie, którzy wszystko notowali. Potem przybył Purohita w towarzystwie eklezjalnych członków Tajnej Rady. Purohita nie raczył się zniżyć do zauważenia naszego istnienia, nawet mimo tego, iż Shiki początkowo pomyliła go z Gokhale i zatrzepotała rzęsami, aż Sahra dała jej znak, że ma przestać. Już słyszałam nawet wymówkę, którą będzie się później tłumaczyć: Wszyscy starzy ludzie wyglądają tak samo.
Читать дальше