Sahra powiedziała mi, co odkryła. Potem ja opowiedziałam jej o własnym drobnym zwycięstwie.
— Dzisiaj dostałam się między regały zbiorów zastrzeżonych. I znalazłam coś, co może być oryginałem jednego z tomów Kronik, których kopie ukryliśmy w Pałacu. Znajduje się w opłakanym stanie, ale w sumie jest tam i wciąż nadaje się do czytania. Ponadto być może gdzieś są pozostałe tomy. Zdołałam przejrzeć tylko część prohibitów, bo potem musiałam pomóc Baladityi w szukaniu pantofli, żeby jego wnuk mógł odprowadzić go do domu.
Książka leżała na blacie stołu, poklepałam ją z dumą. Sahra zapytała:
— Czy nikt się nie zorientuje w braku?
— Mam nadzieję, że nie. Zastąpiłam ją jednym ze spleśniałych odrzutów, które ocaliłam przed śmietnikiem. Sahra uścisnęła moją dłoń.
— Dobrze. Dobrze. Ostatnio wszystko zaczyna iść coraz lepiej. Tobo, może byś poszedł poszukać Goblina? Mam pewien pomysł, o którym chciałabym z nim porozmawiać.
Powiedziałam:
— Sprawdzę, jak się miewają nasi goście. Być może któryś gotów jest wyszeptać mi prosto do ucha słodkie wyznanie.
Ale tylko Łabędziowi potrzebne były moje uszy, na dodatek bynajmniej nie dlatego, że chciał mi szeptać jakiekolwiek wyznania. Na swój sposób był równie niepoprawny jak Jednooki, chociaż w jego stylu bycia trudno było znaleźć coś jednoznacznie obraźliwego. Nie sądziłam, aby Łabędź był człowiekiem z gruntu zepsutym. Podobnie jak wielu innych padł ofiarą zbiegu okoliczności, a potem już tylko ze wszystkich sił starał się trzymać głowę ponad wirami nurtu wydarzeń.
Wujek Doj najwyraźniej nie był zadowolony z warunków, jakie mu zapewniliśmy, chociaż nikt nie uważał go za więźnia.
— Z pewnością damy sobie radę również bez tej książki — poinformowałam go. — W każdym razie i tak wątpię, abym była w stanieją przeczytać. Głównie chodzi mi o to, żeby się upewnić, że nie trafi z powrotem w ręce Kłamców. Tym, czego naprawdę potrzebujemy, jest twoja wiedza.
Doj był upartym staruchem. Nie odkrył w sobie jeszcze śladu gotowości na żadne układy czy szukanie sprzymierzeńców.
Zanim pożegnałam się z nim, zapytałam jeszcze:
— Czy wszystko musi umrzeć wraz z tobą? Czy będziesz ostatnim Nyueng Bao, który przestrzega zasad Drogi? Thai Dei nie zostanie twoim następcą, jeśli na zawsze utkwi pogrzebany pod lśniącą równiną. — Mrugnęłam doń. Rozumiałam Doja lepiej, niż mu się wydawało. Jego problem nie polegał na wewnętrznym konflikcie wyznawanych zasad moralnych, lecz stanowił kwestię kontroli. On chciał po prostu robić wszystko na swój sposób i zwyczajnie nie dać sobą manipulować.
Sam do mnie w końcu przyjdzie, jeśli nieustannie będę mu przypominała o jego moralności, o braku syna czy choćby ucznia. Nyueng Bao słyną ze swego uporu, jednak nawet oni nie postawią własnej niechęci do przystosowania się ponad wszelkie swe nadzieje i marzenia.
U Narayana byłam dość długo, by przypomnieć mu, iż wyrządzenie mu krzywdy nie leży w naszym interesie, ale że jedynym powodem, dla którego wciąż jeszcze Córce Nocy nic się nie stało, jest nadzieja zapewnienia sobie jego współpracy.
— Przez jakiś czas możesz trwać jeszcze w swym uporze. Zanim zajmiemy się tylko tobą, musimy jeszcze załatwić kilka spraw, ale potem skupimy się na zniszczeniu wszystkich twoich snów.
Do tego mniej więcej sprowadzała się moja praca z każdym z więźniów. Zmusić ich, by położyli na szali wszystkie swoje sny i nadzieje. Tym sposobem być może znajdę nawet jakąś boczną furtkę do historii, zyskując taką sławę czy niesławę, jak Duszołap i Stwórca Wdów, jak Cień Burzy i Długi Cień — zostanę zapamiętana na zawsze jako Morderca Snów.
Oczyma wyobraźni zobaczyłam siebie samą dryfującą poprzez noc jak Murgen; bez ciała, wlokłam za sobą bezdenny worek ciemnej nocy, do którego upchałam wszystkie sny, jakie udało mi się skraść niespokojnym śpiącym. W wizji tej byłam prawdziwym starożytnym rakszasą.
Córka Nocy nawet nie podniosła wzroku, kiedy przyszłam zobaczyć, co porabia. Siedziała zamknięta w klatce, której Banh Do Trang używał do trzymania najbardziej niebezpiecznych dzikich zwierząt. Czasami były to pantery, zazwyczaj jednak tygrysy; w pełni wyrośnięty samiec tygrysa wart był fortunę na rynku środków farmakologicznych. Ona została zakuta w łańcuchy. Kotom nigdy ich nie zakładano. Poza tym, jak podejrzewam, w jej żyłach krążyło sporo opium i wilczej jagody, którymi przyprawiano jedzenie. Nikt nie chciał potem żałować, że nie doceniono jej możliwości. Historia jej rodziny stanowiła jeden wielki katalog potworności. Poza tym przy jej boku stała bogini.
Rozum podpowiadał, abym zabiła ją od razu, zanim Kina znów po części otrząśnie się ze snu. Dzięki temu przez resztę mego życia mogłabym chodzić po ziemi, nie obawiając się końca świata. Spłodzenie Córki Nocy zajęłoby mrocznej bogini pokolenia.
Rozum jednakże konstatował równocześnie chłodno, że gdy dziewczyna umrze, Uwięzieni spędzą resztę życia w jaskiniach pod lśniącą równiną.
Po dłuższej obserwacji dziewczyny pojęłam, że bynajmniej nie jestem zwyczajnie ignorowana. W ogóle miała pojęcie o mojej obecności. Jej umysł błąkał się jednak gdzie indziej. Co bynajmniej, nie rodziło miłych przeczuć. Jeśli Kina potrafiła oddzielić jej duszę od ciała, podobnie jak zrobiła z Murgenem...
25
Mistrz Santaraksita zatrzymał się, żeby mi powiedzieć: — To bardzo ładnie z twojej strony, że zatroszczyłeś się wczoraj o Baladityę, Dorabee. Zupełnie o nim zapomniałem, tak bardzo spieszyło mi się na zebranie bhadrhalok. Jednak powinieneś w tej sprawie zachować pewien umiar, inaczej jego wnuk będzie oczekiwał, że zamiast niego odprowadzisz starego do domu. Ze mną tego też próbował.
Nie spojrzałam mu w oczy, chociaż dużo bym dała, żeby widzieć, co w nich było. W jego głosie wyczuwałam pewne napięcie, zdradzające, że coś chodzi mu po głowie. Jednak już i tak zbyt swobodnie traktowałam reguły konstrukcyjne postaci Dorabee. On z pewnością nie potrafiłby spokojnie spojrzeć w oczy przedstawicielowi kasty kapłańskiej.
— Zrobiłem tylko to, co należało, Mistrzu. Czy nie uczy się nas, byśmy okazywali szacunek i pomagali starszym? Jeśli nie będziemy tak postępować za młodu, kto nas będzie szanował i nam pomagał, gdy stracimy siły?
— W rzeczy samej. Niemniej, wciąż zdumiewasz mnie i intrygujesz, Dorabee.
Chciałam uciec od niewygodnego dla mnie tematu, więc zapytałam:
— Czy spotkanie bhadrhalok okazało się konstruktywne, Mistrzu?
Santaraksita zmarszczył czoło, po chwili jednak się uśmiechnął.
— Jesteś bardzo subtelny, Dorabee. Nie. Oczywiście, że nie. Jesteśmy bhadrhalok. Rozmawiamy. Nie działamy. — Przez chwilę w jego tonie pobrzmiało szyderstwo skierowane pod adresem własnej klasy. — Wciąż jeszcze będziemy debatować nad formą, jaką winien przybrać opór, kiedy Protektorka umrze już ze starości.
— Czy to prawda, co mówią, Mistrzu? Że ona liczy sobie już czterysta lat, a wciąż świeża jest niczym panna młoda? — Nie musiałam tego wiedzieć, po prostu chciałam tą konwersacją podtrzymać zaskakujące zainteresowanie Santaraksity moją osobą.
Читать дальше