Sahra posłała Tobo, by przyniósł posążek. Chłopak potrafił być znacznie mniej nieprzyjemny, jeśli znajdował się wśród ludzi.
Gdy do środka wjechał Banh Do Trang, popychany przez jednego ze swoich ludzi, zapadło milczenie. Przybysz uśmiechnął się, jakby z prywatnego żartu. Uwielbiał nas zaskakiwać.
— Jeden z moich ludzi doniósł mi, że paru obcych schwytało się w mylące sieci. Z pozoru są zupełnie niegroźni. Starzec i niemowa. Ktoś powinien w jakiś nie budzący podejrzeń sposób wyprowadzić ich i skierować na właściwą drogę.
Słysząc te wieści, poczułam przeszywający mnie lekki dreszcz, jednak moja świadomość nie chciała dopuścić do siebie prawdy, póki biedni, przepracowani Tobo i Goblin — ten drugi też poszedł, ale trzymał się z dala, kiedy chłopiec odprowadzał intruzów w bezpieczne miejsce — nie wrócili i Goblin nie doniósł:
— Wydaje mi się, że twój chłopak poszedł za tobą do domu, Spioszka.
— Co?
— Otóż był to przerażony stary człowiek, który próbował wywrzeć na Tobo wrażenie faktem, iż jest bibliotekarzem. — Wielu Taglian zaiste byłoby pod wrażeniem. Umiejętność czytania sama w sobie stanowiła tutaj rodzaj czarów — Na swego pomagiera mówił Chałas. A wcześniej powiedziałaś...
Jednookiego niemalże skręciło ze śmiechu.
— Dziewczynka jest prawdziwym pożeraczem męskich serc! Cholera, oddałbym wszystko, żeby tam być, kiedy stary głupiec wsunie swoje łapy w jej spodnie i nie znajdzie tam tego, czego szukał.
Poczułam, że rumienię się ze wstydu. Nie sądzę, aby przydarzyło mi się to kiedykolwiek od czasu, jak mój wujek Rafi po raz pierwszy wsunął rękę pod moje sari i znalazł tam to, czego szukał. Ten cholerny głupiec, Santaraksita! Dlaczego w ten sposób musiał wszystko skomplikować?
— Dość już tego! — warknęła Sahra. — Jutro ma się odbyć posiedzenie Tajnej Rady. Myślę, że możemy z niego skorzystać, aby dopaść Gokhale. Ale będę musiała zabrać ze sobą Sawę i Shikhandini.
— Dlaczego? — zapytałam. Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do Pałacu.
— To świetnie — uradował się Jednooki. — Nie pokażesz się jutro w bibliotece, a stary kozioł gotów jest jęczeć i skowytać, i zastanawiać się, co się stało, czy to wszystko przypadkiem nie jest jego wina, nawet jeśli doskonale będzie wiedział, że nie ma sposobu, byś mogła się dowiedzieć, że śledził cię do domu. On już połknął haczyk, Dziewczynko. Wszystko, co musisz teraz zrobić, to wyciągnąć go na brzeg.
Sahra warknęła po raz wtóry:
— Powiedziałam...
— Poczekaj chwilę. Być może on ma rację. Załóżmy, że zagram w grę Santaraksity? Aż do chwili gdy zrobi dla mnie moje tłumaczenia? Możemy nawet dołączyć go do naszej kolekcji. Nie przypuszczam, by miał liczną rodzinę. Dlaczego nie przyjrzymy się z bliska całej sprawie, nie stwierdzimy, ile czasu musi minąć, by ludzie zaczęli się zastanawiać, gdzie zniknął?
— Och, ależ ty jesteś paskudna, Dziewczynko — powiedział Jednooki. — Naprawdę jesteś podła.
— Możesz się sam o tym przekonać któregoś dnia, jeśli dalej będzie na mnie właził.
— A co z Gokhale? — zapytała Sahra.
— W porządku. Dlaczego zabierasz i mnie, i Tobo?
— Tobo po to, by w pewnym momencie zaczęło go swędzieć i poczuł, że musi się podrapać. Ty nas będziesz osłaniać. Tak na wszelki wypadek. Niech Tobo zabierze flet. — Flet Tobo stanowił zminiaturyzowany model miotających ogniste kule bambusów. — Może przekazać go tobie, gdy tylko wejdziemy do środka. — Tobo brał ten instrument za każdym razem, gdy towarzyszył matce do Pałacu. Próbowaliśmy zawsze uprzedzać ewentualne kłopoty. — I chcę też, żeby wspomnienia o tobie były świeże w pamięci Jaula Barundandi. A na pewno już będę musiała cię mieć ze sobą, kiedy porwę Radishę. Goblin, co możesz zrobić z moim Ghangheshą?
Nikt inny na całym świecie nie odważyłby się w tak bezpośredni sposób kierować małym czarodziejem. Ale Sahra to była Sahra. Nie musiała niczego się bać.
Zaczęła zbierać się do wyjścia. Miałam jeszcze inne rzeczy do załatwienia. Tobo zapytał:
— Czy mogę pokazać twoje Kroniki Murgenowi? Powiedział, że chce je przeczytać.
— Między wami zaczęło się jakoś układać?
— Tak myślę.
— Dobrze. Niech je obejrzy. Powiedz mu tylko, żeby nie patrzył na nie zbyt krytycznym okiem. Jeśli mu się nie spodobają, na pewno nigdzie nie pójdę i nie wykopię go spod ziemi.
27
Narayan wydawał się cokolwiek zbity z tropu moim nieustającym zainteresowaniem. Nie wydawało mi się, aby był sobie w stanie mnie przypomnieć. Teraz jednak wiedział już, że byłam kobietą udającą mężczyznę zwanego Śpiochem, którego spotykał, choć raczej rzadko, całe wieki temu.
— Miałeś już czas, aby się zastanowić. Zdecydowałeś się nam pomóc?
Spojrzał na mnie z nieskrywaną wściekłością, aczkolwiek nie było w tym żadnej osobistej nienawiści. Byłam przecież tylko szczególnie nieprzyjemną przeszkodą dzielącą go od nieuchronnego triumfu bogini. Jego myśli z powrotem powróciły w utarte koleiny.
— W porządku. Przyjdę do ciebie jutro w nocy. Zbliża się czas przepustki twojego syna, Aridathy. Przyprowadzimy go z wizytą.
Córki Nocy strzegł strażnik.
— Co ty tu robisz, Kendo?
— Nie spuszczam oka z...
— Odejdź. I nie wracaj. I przekaż innym słowo. Nikt nie pilnuje Córki Nocy. Jest zbyt niebezpieczna. Nikt nawet się do niej nie zbliża, o ile ja lub Sahra mu nie każemy. A wtedy na pewno nie robi tego sam jeden.
— Nie wygląda...
— Wcale nie musi, nieprawdaż? Zmykaj. — Podeszłam do klatki. — Jak dużo czasu będzie musiało upłynąć, zanim bogini znowu stworzy odpowiednie warunki dla narodzin następnej takiej jak ty? Jeśli zdecyduję się ciebie zabić?
Dziewczyna powoli uniosła wzrok. W jej oczach lśniła taka moc, że miałam ochotę skulić się pod jej wejrzeniem, jakoś się jednak opanowałam. Być może powinniśmy podawać jej nawet więcej opium, niż w tej chwili dostaje.
— Zastanów się nad tym, ile jesteś warta. I nad moją władzą zniszczenia tego. — Czułam się naprawdę dowartościowana. To były właśnie takie słowa, jakie ciskali sobie w twarz dewowie lub pomniejsi bogowie egzystujący na marginesach epickich opowieści snutych przez zawodowych bajarzy.
Spojrzała na mnie z wściekłością. W oczach znowu miała tyle siły, że postanowiłam, iż Kendo będzie musiał spędzić trochę czasu na osobności z Goblinem i Jednookim, którzy upewnią się, czy już przypadkiem nie został opętany.
— Myślę, że bez ciebie Rok Czaszek nigdy nie nadejdzie. I wiedz, że żyjesz wciąż tylko dlatego, że chcę czegoś od Narayana, który kocha cię niczym ojciec. — Singh naprawdę był jej ojcem, pod każdym praktycznie względem. Konowałowi okrutny Los odmówił tej szansy. Albo, by być bardziej precyzyjnym, nie Los, lecz wola Kiny. — Trzymaj się ciepło, kochana.
Odeszłam. Miałam mnóstwo do przeczytania. I trzeba było również coś napisać, jeśli dam radę. Moje dni były wypełnione po brzegi zajęciami i zbyt wiele wkradało się w nie zamieszania.
Postanawiałam coś zrobić, a potem o tym zapominałam. Kazałam innym coś zrobić, a potem też o tym nie pamiętałam. Naprawdę z utęsknieniem zaczynałam już wyglądać czasów, kiedy sukces — lub odpowiednio spektakularna porażka — zmusi nas do wyjazdu z miasta. Najchętniej wyniosłabym się dokądś, gdzie nikt mnie nie znał, i nie robiła nic przez parę miesięcy.
Читать дальше