Marina i Siergiej Diaczenko - Dolina Sumienia
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Dolina Sumienia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dolina Sumienia
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dolina Sumienia: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dolina Sumienia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dolina Sumienia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dolina Sumienia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– To znaczy, proponujesz mi układ? – uśmiechnął się Wład.
Angela zmierzyła go pogardliwym spojrzeniem:
– No tak, najprościej byłoby zostawić wszystko tak, jak jest. Niech sobie umierają, zapijają się, głupieją... Wład, rozumiesz, o co mi chodzi?
Wład milczał.
– Ty po prostu nie wierzysz, że to wszystko mogłoby być możliwe – powiedziała miękko Angela. – A gdybyś chociaż spróbował uwierzyć, tylko na małą chwilkę, może by ci się udało... no?
– Uwierzyłem – powiedział Wład, czując nieprzyjemny chłód wzdłuż kręgosłupa. – Niestety, chyba aż za bardzo... A teraz, ty mnie posłuchaj.
Angela nie odwracając się, patrzyła mu w oczy. Źrenice jej się zwężyły.
– Jeżeli choć jeszcze raz zobaczysz się z tą rodzinką – powoli powiedział Wład – z Arturkiem i jego tatusiem... Co więcej, jeżeli jeszcze kiedyś spróbujesz kogoś po coś przywiązać... Dla pieniędzy, sławy, dzieci, chorych, wymierających zwierząt czy jeszcze po coś, wszystko jedno po co... Wyjadę Angela. Będziesz długo mnie szukać. I jeśli mnie nie znajdziesz, jeśli oboje w rezultacie zdechniemy – tym lepiej. Rozumiesz?
Przestała mrugać. Przez ten czas spędzony razem zdążyła już poznać Włada i wiedziała, że zrobi właśnie tak, jak przed chwilą obiecał.
I pobladła.
* * *
Kiedy drzwi za odchodzącą Angelą zamknęły się, Wład zdał sobie sprawę, że kolejny etap jego życia – szumny, zawiły, uciążliwy, ale swoją drogą niezbędny – właśnie się zakończył. A to oznacza, że trzeba będzie znowu wszystko zmieniać. I im szybciej, tym lepiej.
Od razu, nie odkładając tego na później, usiadł i zaczął pisać do agenta literackiego. Nie chciał, żeby list wyszedł oschły czy nawet wrogi. Dokładnie ważył każde słowo, próbując utrzymać przyjacielski ton. Pisał o tym, że „światowe życie” zmęczyło go, „nie odpowiada jego przyzwyczajeniom i skłonnościom”, że nie może pracować w takich warunkach i zamierza zaszyć się gdzieś w głuszy, gdzie nie ma ani gazet, ani telewizji. Musi odpocząć od reporterów, wrogów i przyjaciół. Znika z pola widzenia na co najmniej pół roku, a rezultatem tego odosobnienia będzie, oczywiście, nowa książka o Gran-Gremie, a być może – być może! – w tych spokojnych warunkach pojawi się u niego jakaś nowa idea... Oczywiście, uprzejmie pisał Wład, przed tym, jak zniknie, wypełni wszystkie wcześniej dane obietnice. Spotkania, wyznaczone na przyszły tydzień, nie będą odwołane... ale już od następnej niedzieli Wład Palacz przestanie należeć do „czytającej społeczności”, a zacznie należeć do siebie, do Gran-Grema...
...i do żony – dopisał z wysiłkiem.
Nie można być zbyt skrupulatnym. Wład od dawna o tym wiedział, ale w żaden sposób nie mógł przezwyciężyć swojej natury. Musi wszystko rzucić – teraz, niezwłocznie! – i wyjechać, raz już się odważył...
Trzeba tylko złamać dane obietnice.
Tym niemniej, został.
* * *
Angela przyjęła jego decyzję spokojniej, niż oczekiwał. Spytała powtórnie: „Jesteś pewien?”, zagryzła wargi, wzruszyła ramionami. Wład myślał, że z dala od pokus przejrzy w końcu na oczy. Że może jej męska decyzja w szpitalu nie była przypadkowa. Że Angela zrozumie go, a on ją wtedy dopiero po raz pierwszy ujrzy i możliwe, że ona jest darem, zesłanym mu przez los. Darem, a nie kimś, kto wystawia go na próbę.
Cały długi tydzień zajmował się wypełnianiem umów. Coś kręcił, w połowie urywał, wymijająco odpowiadał na pytania dziennikarzy, pragnących poznać jego najbliższe plany. Napisał krótki list do Bogorada, informując go o swojej decyzji. Angela, posępna, obca, prawie z nim nie rozmawiała i to niepokoiło go jeszcze bardziej, niż mógł przypuszczać.
To nic, pocieszał sam siebie. Będziemy mieli czas na rozmowy, na rozwiązanie problemów. Nic się nie stało, dojdziemy jeszcze do porozumienia. Naprawdę, nic się nie stało...
Trzeba było teraz wynająć odpowiedni dom w bezludnym miejscu, najlepiej w pobliżu jakiejś wioski. Wład nie miał już na to czasu ani sił. Zaproponował Angeli, żeby zajęła się szukaniem domu i ona, o dziwo, zgodziła się. Kupiła gazety z ogłoszeniami o nieruchomościach i długo rozmawiała z różnymi ludźmi przez telefon, zamawiając co chwilę kolejną rozmowę międzymiastową. W końcu chłodno oznajmiła mu, że w odległości pięciuset kilometrów od stolicy znajdują się dwa interesujące domy do wyboru i Wład sam może wybrać, który bardziej będzie mu odpowiadał.
Wyjechali w niedzielę rano. Do wieczora zamierzali dojechać na miejsce i przenocować w hotelu, w małej miejscowości, zakreślonej na mapie długopisem. Droga była całkowicie zatłoczona: mieszkańcy miasta masowo uciekali w plener. To z prawej, to z lewej strony od drogi, migały rzucające się w oczy tablice, zachęcające podróżnych, żeby zjechali z szosy i „uraczyli się szaszłyczkiem na łonie przyrody”. W półotwarte okno wpadał dym z dalekich ognisk, cicho grało radio, piosenki leciały jedna za drugą i Angela, dając się ponieść muzyce, poklepywała do rytmu po, obciągniętym dżinsową tkaniną, kolanie.
Wład, od czasu do czasu, zerkał na nią spod oka. Angela, jak mu się wydawało, nie zachowywała się normalnie. Napięta, zebrana w sobie jak jeż – i do tego jeszcze demonstracyjnie beztroska.
Niekiedy nawet wszczynała z nim rozmowę.
– Dobrze nam idzie – mówiła, zerkając na przemian to na mapę, to na licznik. – Do szóstej wieczorem będziemy na miejscu...
Wład ograniczał się do zdawkowego „tak”.
– Zgłodniałam trochę – mówiła, patrząc tym razem na zegarek. – Mamy kanapki, ale wolałabym coś gorącego... Niedługo będzie mała miejscowość, może zatrzymamy się w jakimś lepszym barze?
Wład kiwał głową.
I, rzeczywiście, zjedli obiad w niedrogiej, ale przyzwoitej restauracji. Angela, dotąd co chwilę przypominająca o swoim głodzie, jadła zadziwiająco mało.
– Co z tobą? – spytał Wład, kiedy znowu ruszyli w drogę.
– Nie, nic takiego – odpowiedziała Angela z westchnieniem. – Słuchaj... a może tam, dokąd jedziemy, jest chociaż jakaś biblioteka? Albo, może pozwolisz mi co niedzielę dokądś się wybrać?
Wład poczuł się winnym.
– Przecież to nie na całe życie – powiedział przymilnie. – I chyba znajdziemy w końcu wspólny język... Co?
– Pewnie tak – odezwała się Angela bez przekonania w głosie. Była piąta wieczorem i Wład poczuł się już zmęczony, kiedy zatrzymali się na polanie leśnej, żeby coś przekąsić. Położyli na okrągłym pniu kanapki. Angela zerwała listek mięty i roztarła go w dłoniach:
– Telefon zasięgu tutaj pewnie nie ma?
– Nie ma – echem potwierdził Wład.
– On dzwonił wczoraj wieczorem – powiedziała Angela. – Denerwował się, gdzie się podzialiśmy... Arturek chciał cię zobaczyć.
– Jeszcze dziecko mogliśmy przywiązać – wymamrotał Wład.
– Możliwe, że on się obrazi – powiedziała Angela. – Jest przecież normalnym człowiekiem. A tak chciał zrobić ci przyjemność...
– Koniec już, nie mówmy o tym więcej, dobra? – powiedział Wład. Możliwe, że powiedział to zbyt ostro. Angela spuściła oczy:
– Może się zmęczyłeś? Może ja poprowadzę?
– Nie, nie zmęczyłem się – burknął Wład, odwracając się.
– W takim razie... Mam mocną kawę w termosie. Chcesz?
– Chcę, jak najbardziej – od razu zgodził się Wład. Właśnie filiżanki mocnej, gorącej kawy teraz mu brakowało.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dolina Sumienia»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dolina Sumienia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dolina Sumienia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.