Marina i Siergiej Diaczenko - Czas Wiedźm

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Czas Wiedźm» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Wiedźm: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Wiedźm»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czas Wiedźm — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Wiedźm», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z przodu, nieco z prawej, płonęła farma - blask potwornego ogniska opierał się o niebo, iskry opadały na szybę, przywierały do niej wraz ze strumieniem powietrza, rozjarzały się ostatni raz i zmieniały w czarne kłaki sadzy; oddalony ognisty potwór stał, oparty rękami pod boki, potrząsając na wietrze rozwichrzoną brodą i odprowadzał spojrzeniem jedyny rozumny punkt na całym odcinku trasy - pędzącego w nieznane grafa. Klaudiusz wykrzywił się drapieżnie.

Świat już nie istniał. Nic, co uważał za środowisko swojego życia, już nie istniało; to, co było znane i znajome, pewne, stanęło dęba, nad ludzkością wisiał odwrócony lej, wolno wirował czarny wicher i ogarnięte jego potwornym przyciąganiem, leciały w powietrzu prawa i obowiązki, obyczaje i zwyczaje, żywe krowy, odłamki budynków, wyrwane z korzeniami drzewa, wyryte z grobów trumny...

Klaudiusz dusił pedał, dusił, a kiedy wyprzedzające go światło reflektorów wychwytywało przed sobą przeszkodę - wywrócony samochód, porzucony przez uciekinierów dobytek czy rozciągnięte na asfalcie ciało - zaciskał zęby, aż zgrzytały i zlewał się z wozem, wiernym, posłusznym, gotowym do każdego manewru...

Potem uświadomił sobie, że zbacza z kierunku i zjechał z drogi. Trasę oświetlała płonąca stacja benzynowa i osiedle oraz dopalający się w oddali zagajnik; manewrując między pożarami, wkrótce wydostał się na inną drogę, gruntową, skręcił w nią i znowu wdusił w podłogą posłuszny pedał.

Samochód się trząsł. Samochód jęczał, od pewnej chwili Klaudiuszowi nie dawało spokoju świdrujące spojrzenie, nie od razu zrozumiał, że to gapi się nań, nie migając, nisko wiszący żółty księżyc...

Droga stała się niemal nieprzejezdna, musiał zwolnić, żeby nie skręcić przed czasem karku. Spod odłamków jakiejś drewnianej budowli wyskoczyła biała kura i, wyraźnie pozbawiona rozumu, rzuciła się na szybę samochodu, uderzyła weń skrzydłami i dziobem, nie żałując połamanych piór, z nienawiścią patrząc na siedzącego za kierownicą człowieka.

Przy studni siedział, odrzuciwszy do góry głowę, trup. Patrzył galaretowatym, nieruchomym wzrokiem. Klaudiusz odwrócił się.

Po pół godzinie droga wyprowadziła grafa na betonową szosę. Klaudiusz chyba nawet pamiętał numer tej

drogi; tu zapach matki wiedźmy był tak wyraźny i określony, że Klaudiusz uznał za możliwy krótki postój.

Sterta map leżała na tylnym siedzeniu; bezbłędnie wybrał jedną jedyną, wojskową, standardową, miarowo podzieloną na kwadraty. Rozwinął, włączył światło, znowu odnalazł w splocie tras to miniaturowe skrzyżowanie, na którym teraz cicho stał zakurzony graf.

Niski księżyc zerknął mu przez ramię na mapę. Ledwo powstrzymał się, by nie zasłonić mapy ręką.

Skoncentrował się. Zapach wiedźmy, gęsty zapach śmierci przenikał przez szybę i żelazo - ale strategiczna mapa potrafiła oprzeć się najmocniejszemu naciskowi; ona sama z siebie była straszna, ponieważ nazwy ludzkich osiedli trwale sąsiadowały na niej z obojętnymi znakami, symbolizującymi nie zwyczajną śmierć - ale nieuniknione, szybkie, całkowite i niczym nie zasłużone zniszczenie...

Tępo patrząc na mapę, Wielki Inkwizytor Wiżny w milczeniu wspomniał jego wysokość, nieboszczyka księcia. I wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki małe prostokątne pudełko z wąskim okienkiem.

Jak dalece może się pomylić? O pół kilometra, o kilometr, o pięć?

Czy dotrze do Wiżny?

Kto tam jeszcze został, w okolicach punktu, oznaczonego ciemnoszarym kółkiem, z wyraźnym napisem kursywą: „w. Podralce”?

W kąciku ekranu pulsował symbol. Centrum czynne. Gdzieś tam, głęboko pod ziemią, dokąd nie sięgnie spojrzenie tego przerażającego księżyca, siedzi otępiały z niewyspania oficer ze słuchawkami na uszach i czeka, czeka, czeka...

Może jeszcze nie wie, że jego dowódca nie żyje. A nawet gdyby wiedział - to nie ma znaczenia, machina wojny nie może zależeć od jednego ludzkiego żywota.

Ziemia drgnęła. A może to wytwór podnieconej wyobraźni? Nie, drgnęła raz jeszcze, Woń matki stała się jeszcze mocniejsza. Klaudiusz na chwilę stracił oddech; wobec tej istoty wszyscy inkwizytorzy świata są bezsilni, nawet gdyby potrafili się zjednoczyć, nawet gdyby zdołali stać się jakimś „ojcem”, wchłonąć całą swoją wolę...

Roześmiał się. Chrapliwie i głucho. Ale szczerze. Niemal bez goryczy.

Podralce. Niby skąd ma tę pewność, że ona jest w Podralcach? Zbędne pytanie - jego węchu zawsze wystarczało do tego, by odszukać w okolicy rzeźnię. Inna sprawa, że nigdy do rzeźni nie zdążał - cóż, teraz nie ma innego wyjścia.

Podralce. To miejsce, gdzie była inicjowana... Suki, zainicjowały ją, wyszarpnęły do swojego świata, który jest nie „taki”, a ona pozostała tą samą, to świat jest winien... Swołocze, łajdaczki, po co...

Bezmyślnie, mechanicznie zmierzył wzrokiem odległość od Podralców do szarego skrzyżowania, na którym stał teraz graf. Dobre pięć kilometrów. Jak to mówił nieboszczyk książę - „tylko proszę się samemu trzymać od tego z dala?”

Właściwie to ma czas. Może zostawić sobie powiedzmy pół godziny, samochód całkiem dobrze wyciągnie jeszcze dwieście; droga jest w niezłym stanie, zdąży uciec, a potem wlezie w jakąś szczelinę...

Nagle strasznie zachciało mu się spać.

Wyobraził sobie, jak przeczekawszy w szczelinie odległe uderzenie i wstrząs ziemi, wyłazi ze swojego schronienia. Strząsa z siebie popiół...

- Zimno - powiedział na głos.

Obraz powtórzył się, wolno, w szczegółach: otwierają się metalowe drzwi... szeleszczą grudy ziemi, przyniesione wiatrem... Niebo o świcie, świat wolny od wiedźm, od matki-wiedźmy...

... Jakoś jednak Atrik Ol potrafił sobie poradzić, przecież nie miał atomowych rakiet w silosach, jak on to zrobił sam, jak...

Klaw, powiedziała ze skargą w głosie Diunka. Klaw, boli cię... chyba to serce, Klaw.

Mam czterdzieści pięć lat, powiedział ponuro. Czemu się dziwisz, Diunko. Tym bardziej, że wcześniej też bolało.

Tak, to nie było przyjemne. Zawsze uważał siebie za najsilniejszego z inkwizytorów - i tak było. Przegrywał z kimś w umiejętności splatania intryg, z kimś innym w talentach administracyjnych... Ale co do samej mocy - nie ustępował nikomu, rozumiał to nawet Tomasz z Alticy, i Tanas z Ridny, i książę też to rozumiał... Klaudiusz Starż marzył, że dorówna w czynach Atrikowi Olowi - a zamiast tego przymierza się do przycisków, jak tchórzliwy i bezlitosny polityk, i nanosi uderzenie cudzymi rękami, i to jakie uderzenie - brudne, podłe, nieludzkie...

A wszystko dlatego, że przegapił swoją szansę. Nie zarżnął rudej dziewuchy srebrnym sztyletem. Nie zamknął jej w podziemiach, pozwolił iść swoją drogą, pozwolił zainicjować się; wszystko zatem, co czyni teraz, jest tylko poprawianiem własnego błędu...

I, już się nie wahając, przyłożył kciuk do płytki sensora. Przez długą sekundę nic się nie działo i już włosy na czubku głowy miały mu się zjeżyć, gdy w końcu w prostokątnym ekraniku mignął skąpy napis: kod...

Księżyc nie rozumiał, co się dzieje. Księżyc gapił się tak samo posępnie i złośliwie. Księżyc wystraszy się potem, już po.

Wystukał kod. Otrzymał dostęp i starannie sprawdzając wszystko na mapie, wprowadził namiary Podralców.

A potem, sprawdziwszy czas, wprowadził go z rezerwą, zostawiając do zaproponowanego uderzenia całą długą godzinę. Sześćdziesiąt minut.

A potem długo i tępo patrzył na pulsujący czerwony napis, sygnał mówiący, że rozkaz zostanie przyjęty do wykonania po powtórnej identyfikacji poprzez sensor i przyciśnięcie czerwonego przycisku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Wiedźm»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Wiedźm» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Czas Wiedźm»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Wiedźm» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x