Marina i Siergiej Diaczenko - Czas Wiedźm

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Czas Wiedźm» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Wiedźm: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Wiedźm»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czas Wiedźm — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Wiedźm», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dopiero teraz Klaudiusz zrozumiał, co miał na myśli starzec. Woń. Ciężka woń. Coś jak zapach. W młodości zdarzyło mu się odwiedzić małe miasteczko nieopodal wielkiej rzeźni; całe życie miasteczka zależało od kierunku wiatru. Mieszkańcy byli przyzwyczajeni - Klaudiusz jeżył się, gdy tylko wiatr wiał stamtąd.

Matkę też łatwo jest odnaleźć po woni. Tak samo łatwo, jak człowiekowi z dobrym węchem łatwo jest odszukać rzeźnię.

„Klaudiuszu... Proszę nie wierzyć, że w duszy wiedźmy po inicjacji zamieszkuje inna istota. Że one się zmieniają... przestają być sobą... to nieprawda...”

Uśmiechnął się. Nie był to dobry uśmiech. Krzywy. Czy to ty, Iwgo?! Taka ciężka woń dookoła ciebie, przypominająca o uboju?!

„Świat... on nie jest taki, jakim go widzicie. Jakim my go... razem... widzieliśmy. On jest inny. Nie mogę

tego objaśnić.”

Inny. Pusty, wypełniony dymem, śmiercią, przerażeniem... Jak pisał Atrik Ol: ludzie uciekają do lasów, włażą do nor, dziczeją...

„Świat nie jest taki, jakim go widzicie”.

A jaki, żeby to licho?!

„One przychodzą i płaczą, pytając mnie: dlaczego owa moc wielka, która stworzyła świat, nie zjawi się nam z pomocą? Odpowiadam im: a dlaczego jesteśmy sami tacy niemocni? Dlaczego silne i wolne są tylko panie moje wiedźmy, nawet jeśli drugą stroną ich wolności jest zło?”

Klaudiusz uderzył w blat pięścią. Niezbyt mocno, ale umyślnie tak, by zedrzeć skórę z pobielałych kostek.

A dlaczego, pytam, sami jesteśmy tacy bezsilni?!

„Ale przecież pan chciał?” - „Co?” - „Zrozumieć wiedźmy?” - „Już nie chcę.”

Czy to ty, Klaudiuszu Starż? Czy to ty, już w liceum nazywany za plecami „żelaznym hakiem.”

Iwgo, nie zdążyłaś zapytać, dlaczego poszedłem do Inkwizycji. A ja nie zdążyłem ci wyjaśnić, że była to instytucja, której uniknąć chciałem najbardziej na świecie i był to moment w moim życiu, kiedy za karę robiłem sobie tylko to, co nieprzyjemne i bolesne...

Nic nie dzieje się ot tak. Wszystko ma swój ukryty sens. Oto, jak się okazuje, powód mojego przyjścia do Inkwizycji...

Krwawiącymi kostkami palców lekko dotknął prostokątnego przedmiotu w swojej wewnętrznej kieszeni.

Potem wyszedł do sekretariatu. Przeszedł obok śpiącego Glura, przez podziemne wyjście wydostał się na mały parking i z westchnieniem ulgi usiadł za kierownicę zielonego jak wiosenna trawka, wymytego i zatankowanego grafa.

Klaudiusz Starż nigdy nie jeździł szybko.

W każdym razie nie do dzisiejszego dnia.

* * *

A potem, podporządkowując się rytmowi tej nocy, wzeszedł księżyc.

Iwga też podporządkowywała się rytmowi. To było jedyne prawo, któremu jeszcze się podporządkowywała; jej ciało, rozciągnięte na cały świat, chciało teraz połączyć się w całość - zwarła się jak zwierzę przed skokiem. Jej ręce, oczy ściągały z różnych stron świata - nie wszystkie zdążą, ale przecież świat nie jest znowu taki wielki. Już wcześniej, obudzone przeczuciem, jej cząstki pełzły do siebie, łączyły się i w końcu zgrupowały - teraz tylko zostało ożywić to gigantyczne amorficzne ciało, włożyć w nie duszę; Iwga szła, wstrząsana i ponaglana rytmem, jej trawy rozwiewały się za plecami, jej księżyc odczuwał obojętne podmuchy wiatru, jej dzieci patrzyły na nią gwiazdami w czarnych lukach wśród chmur.

Nieważne, gdzie się spotkają. Tajemnica spełni się o północy, dokona się tam, gdzie będzie o północy ta istota ze sterczącymi we wszystkie strony rudymi włosami. Pod nogami której spazmatycznie drgają doświadczone kamienie. Obojętne gdzie - ale one, śpieszące by wypełnić się istotą, intuicyjnie wyczuwają ośrodek powszechnego ruchu, punkt leżący na jej drodze, jakby właśnie tam był wryty w ziemię kołowrót, na który nawijają się ich

niewidoczne żyły, nici, postronki ciągnące nie za szyję, a za duszę. O, jak one boją się spóźnić. O, jak się śpieszą, zdzierając stopy do krwi, wyjąc silnikami, lecąc ze wszystkich sił, napędzając wszystkim, co w nich jest, pędząc do niej...

Jeszcze nie czas. Jeszcze zbyt miękko drży noc, przepuszczając ją przez siebie. Jeszcze zbyt wysoko rozwiewają się żółte flagi księżyca - przestraszonego, ale pogodzonego z nieuchronnym. Jeszcze bardzo daleko, jeszcze zbyt głucho brzmią bębny...

Iwga drgnęła.

Z przodu, na jej drodze, na linii, z której nigdy już nie zejdzie, stało postronne życie. Ślepe. Złe. Zbyt słabe, by zmusić ją do zmiany rytmu.

- Stać! Strefa jest otoczona! Ani kroku dalej!

Iwga roześmiała się.

Jej śmiech dotknął zwisających nad drogą koron i te sypnęły czarno-białym listowiem. Jej śmiech poruszył ciężką wojskową ciężarówką, przegradzającą drogę, wolno przeciągnął ją, zostawiając na betonie czarne pasma i zapach palonej gumy, potem obrócił ją, wywrócił, cisnął.

Wybuch nie był jej zasługą. Prysnęły na boki wrzeszczące ciemne postacie; Iwga szła, patrząc, jak rozwija się płomień w żałobnej otoczce tłustego dymu, jak przecieka z płatka na płatek, żyje i przeradza się, i wznosi do nieba...

Kroczyła, niemal nie dotykając podeszwami ziemi. Ogień słał się przed nią, pulsujący na brzegach, nieruchomy w zenicie; przeszła przez rude ognisko i płomień, od początku czasu pożerający jej siostry, nie śmiał dotknąć jej stojących dęba rudych włosów.

Szła. Czarny dym bezgłośne wplótł się w noc i stał się częścią procesji.

Czas nie istniał. Istniały tylko cienkie membrany sekund, które przerywała dokładnie w zgodzie z rytmem;

po minucie - a może godzinie - pojawił się przed nią nowy kordon i jej nozdrza drgnęły.

- Zatrzymaj się, wiedźmo.

Wymknęła się z wielkiego świata i zapanowała we wnętrzu własnego małego ciała - fałszywego ciała, ponieważ to prawdziwe, rozciągnięte na powierzchni ziemi, jeszcze się nie złączyło w całość.

- Zatrzymaj się, wiedźmo... Nie przejdziesz.

Wśród nocy pojawiły się fałszywe nieproszone gwiazdy - żółtozielone, migocące oznaki służby „Cugajster”. We wspaniały rytm pochodu wplótł się drugi, nerwowy, zachłystujący rytm obcego tańca. Morderczego tańca.

- Stój!

Nie zwolniła. I nie śmiała się już, kiedy na jej spotkanie wyszedł z mroku łańcuch ludzi w podrabianych zwierzęcych skórach, ze srebrem na szyi i piersi, z szalonym rytmem w oczach.

... Niewidzialne nici, pętające ofiary. Jak pulsujące węże, zabierające życie. Jak czarne przyssawki, wysysające duszę...

Białe oczy latarek ręcznych. A na jednej - słoneczny filtr. Iwga zmarszczyła brwi.

- Ty... Ty?!

Iwga uśmiechnęła się. Tak mogłoby wyszczerzyć się niebo za jej plecami - bezdźwięczną, samotną, bladą błyskawicą.

Łańcuch drgnął i rozpadł się. Wystarczyło im jedno spojrzenie na jej twarz.

- Siły niebieskie...

- Wycofać się! Wycofać się! Prow!

On jeden nie poruszył się. Skamieniał, nanizany na igłę jej nieruchomego spojrzenia.

- Z drogi, Prow! Zejdź jej z drogi!

Coraz głośniej i głośniej huczał bęben. Warczało niebo, naciągnięte na pokrywę. Ta, która kroczyła teraz po drodze, była górą.

Niepodważalnie i całkowicie.

I, nie zmieniając rytmu kroku, przekroczyła ciało nieruchomego człowieka.

A po sekundzie - po cienkiej membranie, przerwanej przez jej ciało - zapomniała i nigdy więcej nie przypomniała sobie tego, i nie zadała sobie nawet pytania, czy ów człowiek pozostał przy życiu.

* * *

Najtrudniejsze było wydostanie się z miasta. Klaudiusz krążył w kompletnych ciemnościach, omijał barykady, szczeliny w drodze, kaszlał z powodu panoszącego się wszędzie dymu; woń, porównywalna może tylko ze smrodem rzeźni albo oddalała się, albo zbliżała - póki pod koła grafa nie trafiła w końcu betonowa, prosta, niemal wolna od przeszkód droga. I wtedy Klaudiusz Starż, nigdy nie szalejący za kierownicą, ze spokojnym sumieniem wdusił pedał gazu w podłogę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Wiedźm»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Wiedźm» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Czas Wiedźm»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Wiedźm» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x