Marina i Siergiej Diaczenko - Czas Wiedźm

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Czas Wiedźm» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Wiedźm: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Wiedźm»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czas Wiedźm — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Wiedźm», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Iwga mrugnęła. Już dawno wiedziała, co zamierza zrobić - ale dopiero teraz na dnie jej oczu poruszył się lęk.

- Ja chcę... dotykać cię. Przez wiele dni i nocy... trzymać cię za rękę. Żebyś niczego się nie bała. Tak bardzo chcę nigdy cię nie stracić...

Srebrne ostrze pozostało chłodne. Nie sądzone mu przejąć cząsteczki ludzkiego ciepła. Nigdy.

- Gdybyś wiedziała, jak tego pragnę, Iwgo. Nigdy nie wypuszczać twojej dłoni. Nigdy nie wypuszczać...

Teraz klęczał pół metra przed nią. Ich oczy były na jednym poziomie, ręka z kindżałem powędrowała za plecy. Ciało samo świetnie wie, jak zadać cios. Ciało poradzi sobie bez jego pomocy i nie należy zwlekać, trzeba tylko wykorzystać prawo Wielkiego Inkwizytora, odrzucić zakaz zabójstwa, i tak już wielokrotnie łamany...

Wyciągnął lewą, pustą rękę.

... Stary ogród zoologiczny, lisek, krata, kilka wiecznych centymetrów, dzielących dziecięcą dłoń od skudlonego rudego futra...

To coś innego. Coś zupełnie innego, nie...

Wyciągnął rękę i włożył ją między pręty własnej siłowej kraty, sięgnął dłoni znieruchomiałej w uścisku kłody, bezwolnej, szczupłej, białej dłoni...

Ręka wyszła mu naprzeciw, wyciągnęła się z całej siły, nie żałując skóry na zamkniętym w dybach nadgarstku.

Dotknięcie.

Woda i białe gęsi. Naga dziewczyna na zielonym brzegu; słońce i rude włosy. Uderzenie niewidzialnego prądu, omdlewająca obojętność, ciepło i dreszcze.

Wszystkie objęcia świata. Pocałunki i namiętne noce, cały stos pomiętych prześcieradeł...

Wszystko to nie jest nic warte.

Dwie pochodnie, drżące w ciemnych źrenicach.

- Klaw...

- Jestem tu.

- Klaw... ja...

Wtedy zobaczył, jak raptownie zmienia się jej twarz. I jak zaskakującą mocą wzbiera osłabła ręką.

- Ja nie chciałam!.. Ja cię...

Kindżał, upuszczony z jego ręki, ciągle spadał, ciągle jeszcze wisiał w powietrzu o centymetr od kamiennej podłogi - a on zdążył przechwycić jej zapadające się oczy i zmierzyć „studnię”.

Nie „studnię”.

Tam w ogóle nie było „studni”. Czarna dziura. Przerwa w przestrzeni.

Stracił przytomność natychmiast. I na tym, widocznie, polegało jego wyrafinowane szczęście: nie zdążył uświadomić sobie, że Iwga zakończyła wreszcie swoją długą drogę po grzbiecie kpiąco uśmiechniętej żółtej żmii.

Rozdział 12

Święto.

Wszechogarniające święto. Igiełki-ognie, lecące jej na spotkanie, tysiące jej oczu, noc z oczami, niebo z oczami, jej wolność, napięta i drapieżna niczym cięciwa.

Chód. Kroki, od których drży ziemia; ciemnoczerwone, ognisto-krwawe kroki, zbliżają się, a wszystkie te kroki - jej własne...

Dziura w białej tkaninie. Czułość; dziecięce dłonie, wyciągające się do niej przez czarne strzępy nocy. Czułość, ale bez bólu, ponieważ one są jej na zawsze, drży ziemia, powolny taniec, ciężki taniec na bębnie, w który zmieniło się niebo, powolny marsz, wszyscy tu idą, lecą i pełzną, potem zbiorą się razem i w końcu osiągną ten cel, staną się nią, już blisko, coraz bliżej...

One wszystkie - to ona.

* * *

Iwga ocknęła się na wielkiej i ciemnej drodze, pewnie szosie, nie potrzebowała światła, jej włosy sterczą dookoła jej głowy jak ognista kula, jest całkowicie wolna, sama pośród świata, wchłaniająca świat w siebie, zastępująca sobą świat. Noc, zaskakująco ciepła, nieruchoma w zenicie i drżąca przy horyzoncie, szeleszcząca setkami skrzydeł, lot, upadek, znowu lot...

Iwga roześmiała się.

Jej dzieci śpieszyły do niej na wezwanie. Zrywając okowy i zmiatając zakazujące znaki, przebijając betonowe płyty, jej dzieci nawet po śmierci śpieszą na wezwanie.

Potarła nadgarstki, na których pozostały krwawiące bransoletki po dybach. Gdzieś tam, w urywkach wspomnień, pozostał przeszywający niebo Pałac, pęta, pozbawiające woli i człowiek w ciężkim inkwizytorskim pancerzu.

Klaudiusz.

To imię na chwilę rozerwało harmonię, i noc straciła zarysy, a w jej włosach, stojących dęba, rozległ się suchy trzask niebieskiego elektrycznego wyładowania.

Klaudiusz.

Świat dookoła niej grzmiał jak orkiestra. Świat śpiewał i pachniał. Ona się nie zmieniła, ale świat...

Roześmiała się znowu. Rytm jej monarszego pochodu, przeszywającego noc i przeszywający Iwgę - zwycięski rytm znowu królował.

Opadła na drogę. Położyła się, przyciskając ucho do ziemi.

I usłyszała ich kroki.

Jej dzieci idą. Już niedługo będzie czekać.

* * *

Właściwie, telefon powinien był zadzwonić. Co prawda, sieć nie działa od wielu dni - ale i tak nie ma niczego mistycznego w dzwoniącym telefonie, przecież jego przewód nie jest wyciągnięty z kontaktu, w ogóle nie ma przewodu, tylko śmieszna antenka z kulką na końcu.

Nic dziwnego. Zwłaszcza w połączeniu z niezrozumiałym faktem, że Klaudiusz Starż jeszcze żyje. Żyje i jest aktywny - po spotkaniu twarzą w twarz z...

Piwnice Pałacu przestały istnieć. Piwnice są zasypane, oto dlaczego tak dziwnie przekrzywiła się podłoga w jego gabinecie; z piwnic uciekły wszystkie wiedźmy, ziemia się wypiętrzyła, Wielki Inkwizytor wydostał się w ostatniej chwili - a przecież istota znajdująca się obok niego łatwo mogła go załatwić, rozsmarować jak stonogę...

Odsapnął i mocno potarł nasadę nosa.

Telefon wciąż dzwonił.

Klaudiusz przyjrzał się wszystkim po kolei ścianom pokoju, ozdobionym ochronnymi i wspierającymi znakami. Zerknął na drzwi sekretariatu, za którymi drzemał inkwizytor Glur, wciąż wierny wiżneńskiemu Pałacowi. Odszedł od okna, za którego czarnymi kolumnami wspinał się w niebo dym. Podniósł słuchawkę.

- Wiżna? Wiżna?

- Wiżna - odezwał się odruchowo.

- Chwileczkę...

Pauza. Inny głos, jeszcze głośniejszy:

- Wiżna?

- Wiżna - powiedział Klaudiusz już nieco rozdrażniony.

- Starż?!

W tym momencie poznał wrzeszczący do ucha głos. Dziwne, Tomasz z Alticy nigdy nie wrzeszczał. Mógł co najwyżej patetycznie podnieść głos i to tylko wtedy, gdy wymagały tego prawidła sztuki oratorskiej.

- A... Cześć, uzurpatorze.

- Starż, mówimy przez satelitę... Ledwo wymacaliśmy... kanał... żyje pan... to dobrze...

- Dla kogo dobrze? - zainteresował się złośliwie Klaudiusz. Tomasz nie zauważył jego ironii.

- Starż, książę zginął wczoraj... samochód... wybuchł.

- Szkoda - powiedział Klaudiusz po chwili. - Bardzo go żałuję, Tomaszu. Następca?

- Nie ma następcy, niczego już nie ma... Chcemy pana wyciągnąć. Póki... jeszcze... jest paliwo do śmigłowców...

- A armia? Kto dowodzi armią?

- Nie wiem! Nic nie wiem!..

Klaudiusz wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki płaskie pudełko - ręka mu drżała.

Podniósł do oczu: w kąciku ciągle pulsował przekreślony kwadrat.

Centrum działa. Czyli czynny jest i silos rakietowy.

- Starż, Starż! Nastąpiło wielkie wyjście wiedźm... wszystko się ruszyło, matka... myśmy zeskanowali... z powietrza... granica okręgu Ridna, osiedle dacz... W Wiżnie już dłużej nie można przebywać, przyślemy po pana śmigłowiec...

- Przysyłajcie - powiedział Klaudiusz głucho. - Jest tu Glur i kilku ludzi z jego oddziału. Przysyłajcie...

- Trzymajcie się, Starż!

Ostatnie słowa bardziej przypominały paniczny wrzask niż okrzyk mający dodać otuchy.

Klaudiusz położył słuchawkę na otwartej księdze. Na dzienniku Atrika Ola - „macierz-wiedźma, przyczaiła się tak blisko, że nie mogę spać, wyczuwając jej woń...”

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Wiedźm»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Wiedźm» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Czas Wiedźm»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Wiedźm» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x