— Co oni mu zrobili, zwierzęta?!
— Według ich słów siedzi w podziemnym więzieniu, a to nie są parki Lorien — rozłożył ręce Grager. — I rzeczywiście, nie czuje się najlepiej…
— Co oni mu zrobili? — powtórzyła cicho. — Nie kiwnę palcem póki nie potrzymam gwarancji, jasne?! Przewrócę do góry nogami wszystkie obozy jenieckie…
— Ależ otrzyma pani swoje gwarancje, proszę się uspokoić! Nie po to urządzono cały ten cyrk z docieraniem do zakonspirowanej łączności, żeby teraz przerywać targi o wymianę, prawda? Zaproponowali nawet… — Grager zrobił efektowną pauzę: — Czy chce się pani z nim zobaczyć?
— On… on jest tutaj? — zawołała.
— No nie, zbyt wiele pani wymaga! Może go pani zobaczyć za pomocą Kamieni Jasnowidzenia. O godzinie, co do której możemy się zaraz umówić — powiedzmy… w południe pierwszego sierpnia, może być? Eloar podejdzie do mordorskiego palantira, a pani do swojego…
— U nas w Lorien nie ma Kamieni Jasnowidzenia — pokręciła głową Eornis.
— Oni to wiedzą — skinął głową Grager. — Żeby przyspieszyć sprawę są gotowi na jakiś czas oddać pani jeden ze swoich kryształów. Potem zwróci go pani razem z tym więźniem — nie ma pani odwrotu. Jednakże oni też żądają gwarancji: są sposoby na wykrycie palantira za pomocą innego — wy, elfy, wiecie to lepiej niż ja — a nie zamierzają oni odkrywać przed wrogiem rejonu, w którym przebywają, to jasne. Dlatego są dwa nieodwołalne żądania. Po pierwsze, przekazany pani kryształ będzie „oślepiony” nieprzenikliwym workiem i ustawiony wyłącznie na tryb „odbiór”… Przepraszam, milady, nic z tego nie rozumiem, po prostu powtarzam ich instrukcję jak papuga. Tak więc, wyjmuje pani palantir z worka i przestawi go na tryb „nadawanie” dopiero w południe pierwszego sierpnia. Jeśli odważy się pani zrobić to wcześniej, żeby sprawdzić, jak się sprawy mają w mordorskich sekretnych kryjówkach, to proszę nie mieć do nikogo pretensji: jednym z obrazków, jaki pani zobaczy, będzie egzekucja Eloara. Czy to jasne?
— Tak.
— I po drugie. Oni wymagają, żeby w czasie seansu łączności znajdowała się pani daleko od Mordoru — w Lorien… Dlatego w południe pierwszego sierpnia, kiedy pani palantir zacznie działać jako nadajnik, oni chcą w nim zobaczyć coś, co przekona ich, że jest pani w Lorien, i nigdzie indziej… Chcą zobaczyć coś, co jest tylko w Lorien… Wie pani, w tym punkcie umowy dostali jakiegoś kręćka na punkcie podejrzliwości, tak że ponad pół godziny wybieraliśmy jakąś lorieńską cechę, która nie da się z niczym pomylić i której nie da się podrobić. I ktoś sobie przypomniał, że wasza Władczyni ma jakiś ogromny magiczny kryształ, ukazujący obrazki z przyszłości. „O! — ucieszyli się — to jest to, czego potrzebujemy!”
— Zwierciadło Galadrieli?!
— Inaczej go nazwali, ale chyba pani wie, o co chodzi.
— Ależ oni po prostu zwariowali! Dostęp do Zwierciadła Władczyni jest praktycznie niemożliwy…
— Dlaczegóż to „zwariowali”? Oni tak właśnie powiedzieli: „Oto, przy okazji, szansa pokazania swej prawdziwej władzy w układach Lorien”. W sumie tak: w południe pierwszego wyjmuje pani palantir z worka, przełącza go z „odbiór” na „nadawanie” i w tym momencie oni w Mordorze widzą w nim Zwierciadło Galadrieli. Potem odwrotne włączenie i pani widzi syna, żywego i zdrowego… No, stosunkowo zdrowego. Potem powiedzą pani kogo i z jakiego obozu należy wyciągnąć. Dalsze szczegóły operacji będzie pani prowadziła tylko przez palantir. Co się pani w tym nie podoba?
— Nie uda się nam — powiedziała zrezygnowanym głosem, a Grager od razu wychwycił to „nam”. Dobrze, wszystko idzie jak trzeba.
— Dlaczego?
— Bez wiedzy Gwiezdnej Rady do Lorien nie wolno wnieść żadnego magicznego przedmiotu. A palantir jest naładowany najmocniejszą z możliwych magią, ja po prostu nie mogę go przenieść przez warty na granicy.
— Tak, oni też słyszeli o tym zakazie. Ale czy to dotyczy również klofoeli Świata?
— Złe się orientujecie w lorieńskich porządkach — uśmiechnęła się krzywo. — Zakaz dotyczy wszystkich, nawet Władczyni i Władcy. Straż graniczna podporządkowuje się tylko klofoelowi Pokoju — i nikomu więcej.
— Skoro problem leży tylko w straży granicznej, to będę rad usunąć ten niewielki problem, który wydaje się pani nie do rozwiązania — wyrachowanie niedbałym gestem uspokoił ją Grager. — Palantir zostanie pani przekazany w pani lorieńskiej stolicy, Karas Galadon.
— Jak to w Karas Galadon? — wykrztusiła oszołomiona i Grager wyczuł przez skórę, że coś poszło nie tak.
„Przestraszyłaś się — zrozumiał. — Po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia tej rozmowy wystraszyłaś się naprawdę… Niby dlaczego? Jasne — może szokować wiadomość, że w twojej stolicy agenci wroga potrafią wyczyniać rzeczy, które przekraczają nawet twoje możliwości, możliwości królewskiego ministra. Ale to coś innego: ten ruch zaskoczył cię. Wszystkie inne szczegóły naszej rozmowy, nawet otrzymanie pierścienia Eloara, w tym czy innym stopniu, przewidziałaś… przewidziałaś i zmontowałaś własną kontrgrę. Dlatego wszystko, z czym miałem do czynienia do tej chwili nie byty twymi prawdziwymi uczuciami, a tym, co chciałaś mi zasugerować. Powinienem połapać się od razu: zbyt łatwo i szybko się złamałaś i dałaś się zwerbować, a przecież nie mogłaś nie rozumieć, że to właśnie jest werbowanie — do końca życia będziesz na haczyku, w końcu jesteśmy w jakimś sensie kolegami po fachu. Tak, oczywiście, syn znajduje się rękach wroga i grozi mu męczeńska śmierć. Ale i tak: jest dworzanką, więc na drodze do swego klofoelskiego fotela, czy na czym tam oni zasiadają w tej swojej Gwiezdnej Radzie, musiała przejść przez taki kurs intryganctwa, że hej! Oczywiście decyduje Haladdin, ale ja bym na jego miejscu nie powierzył jej palantira, a nawet nożyka do owoców. Och, wykiwa cię ona przy wymianie, biednego konsyliarza, jak dziecko, daję głowę. A może i nie wykiwa… w tym znaczeniu, że nie da rady. Ma chłop przecież swoje tuzy w rękawie: w jakiś sposób zamierza przekazać jej kryształ do Złotego Lasu — nie mam pojęcia, ale coś ma, to fakt”.
— Słuch pani nie zawiódł, milady Eornis, właśnie w Karas Galadon. W tym roku na pani barkach leży organizacja Święta Tańczących Świetlików, prawda?
Las Lorien, Karas Galadon
Noc z 22 na 23 lipca 3019 roku.
Odbywające się w noc lipcowej pełni Święto Tańczących Świetlików, elfy uważają za jedno z najważniejszych, tak więc z tego, kto organizuje je w określonym roku, jako tako zorientowany Lorieńczyk może wyciągnąć poważne wnioski o prawdziwej sytuacji „jak nigdy dotąd jednolitym” kierownictwie Lorien. Tu najdrobniejszy szczegół ma głęboki sens, ponieważ odzwierciedla niuanse bezlitosnej walki o władzę, jaka jest jedynym sensem życia nieśmiertelnych elfijskich hierarchów. Przy tym zupełnie niewinny detal, na przykład, kto reprezentuje podczas obchodów osobę Władcy — kuzyn w drugiej linii czy bratanek, może być znacznie ważniejsze, niż chociażby wstrząs, jakiego doznali wszyscy, widząc dwa lata temu na święcie milorda Estebara — poprzedniego klofoela Mocy, który dziesięć lat wcześniej zniknął bez śladu wraz z innymi uczestnikami „Spisku Kerebranta”. Kilka godzin stał eksklofoel na talanie — obserwacyjnym pomoście korony mallornu — po lewej ręce od lorieńskich Władców, by potem ponownie zniknąć w niebycie. Twierdzono przy tym, choć szeptem i rozglądając się nerwowo na boki, że do podziemi pod Kurhanem Wielkiego Smutku prowadzili go nie podwładni klofoela Pokoju, a tancerki klofoeli Gwiazd… Dlaczego? Po co? „Tajemnica to wielka jest”.
Читать дальше