Najpierw Haladdin po prostu prosił, by Kumai wyjął worek z kryjówki i zrzucił go w czasie jutrzejszego treningowego lotu gdzieś nieopodal twierdzy — żeby mógł go znaleźć i zwiać. Ale potem konsyliarz nagle zamilkł w pół słowa i wykrztusił:
— Słuchaj, czy stąd możesz dolecieć do Lorien?
— Bez trudu. To znaczy, nie bez trudu, ale mogę.
— A w nocy?
— Tak naprawdę, to w nocy na takie odległości jeszcze nie latałem… Trudno się zorientować.
— A podczas księżycowej nocy? Na miejscu, które mnie interesuje będą naziemne punkty orientacyjne w postaci ogni?
— No, to łatwiej. Dlaczego pytasz, masz dokonać zwiadu z powietrza?
— Rozumiesz, przypomniałem sobie, jak zręcznie miotasz ze swojego szybowca pociski w naziemne cele. Takie coś trzeba by wykonać w Lorien…
Nocny lot umotywował Kumai przed swoimi przełożonymi w twierdzy znakomicie: zaproponował Grizzly'emu przećwiczenie nocnego ataku.
— A to po co?
— Żeby móc ciskać zapalające pociski na obóz przeciwnika. Jeśli przez całą noc przed bitwą zamiast spać, będą gasili płonące namioty, to rano wiele się nie nawojują.
— Hm… racja. Dobra, próbujcie, inżynierze.
Wystartował o zmierzchu — „Polatam trochę, póki jeszcze jasno” — wykonał szeroki skręt, by obserwatorzy z twierdzy stracili go z oczu, i dopiero wtedy wziął kurs na północny zachód; miejsce, w którym Nimrodel wpada do Anduiny wyszukał jeszcze przy świetle dziennym, reszta była sprawą prostą…
Kumai wyprostował palce i worek poleciał w dół, w oznakowaną „gwiazdami” ciemność. Po kilku sekundach dziób szybowca zakrył Gwiazdę Polarną Kosza; dobrze — jeśli tylko nie pomylił się co do wysokości, to cel trafiony.
— Co to jest, jakaś trucizna?
— Nie, to magia.
— Magia?! Nie macie co robić…
— Uwierz mi: elfom ten woreczek bardzo się nie spodoba.
— No, no. Kiedy sprawy idą kiepsko zawsze wszyscy uciekają od lekarzy do czarowników…
Dobra, swoje zadanie wykonał, a po co to komu — szefowie wiedzą lepiej. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Teraz czas na skręt i powrotny kurs. Droga daleka, a wiatr coraz mocniejszy.
Wykonał zuchwały skręt nad sennymi wodami Nimrodel, ale nie uwzględnił jednej okoliczności: wysokości mallornów. Dokładnie zaś mówiąc, po prostu nie podejrzewał, że są na świecie tak wielkie drzewa.
I nastąpiło uderzenie, kiedy jedna z gałęzi niby leciutko dotknęła koniuszka skrzydła, od razu zmieniając szybowiec w wirujące uskrzydlone nasionko, podobne do tych, jakie mallorny jesienią ciskają garściami na dywan ze zwiędłych elanorów.
I nastąpiło drugie uderzenie, kiedy bezsilny oślepiony „Smok” został rzucony w prawo, i wyrżnął w drugą koronę — z chrzęstem rozdarło się poszycie, pękł grzbiet i żebra konstrukcji nośnej.
I nastąpiło trzecie uderzenie, gdy wszystkie te fragmenty runęły wzdłuż pnia w dół, na wypełniony skamieniałymi elfami talan — niemal pod same stopy klofoela Pokoju.
Właściwie, Kumai w tym momencie już swoje zadanie wypełnił, tak że można by go było spokojnie wpisać w rubrykę „straty dopuszczalne”, filozoficznie wspomniawszy ową jajecznicę, jakiej nie da się usmażyć bez rozbijania jaj. Istniała jednakże jedna komplikująca wszystko okoliczność: troll, przy upadku mocno się potłukł, ale przeżył — a to, jak łatwo się domyślić, oznaczało potworną katastrofę.
Gwiezdna Rada Lorien
23 lipca 3019 roku Trzeciej Ery
K LOFOEL POKOJU: Pośpiech zalecany jest przy — łapaniu wszy i niespodziewanej biegunce, szacowny klofoelu Mocy. Tak więc, proszę mnie nie popędzać. Trolle to naród uparty, żeby wyciągnąć z niego informację potrzebuję czasu, i to niemało.
WŁADCZYNI: Ile mianowicie czasu potrzebujesz, klofoelu Pokoju?
KLOFOEL POKOJU: Sądzę, że co najmniej trzy dni, o Jasna Władczyni.
KLOFOEL MOCY: On po prostu musi zatrudnić wszystkich nierobów spod Kurhanu Wielkiego Smutku, o Jaśni Władcy! Sprawa jest bzdurna — niech zastosuje swój „napój prawdy”, i po ćwierć godzinie co stworzenie wyłoży wszystko, co mu wiadomo.
WŁADCA: A rzeczywiście, klofoelu Pokoju, dlaczego nie miałbyś zastosować „napoju prawdy”?
KLOFOEL POKOJU: Czy mam rozumieć, że to polecenie, o Jasny Władco?
WŁADCA: Nie, nie, dlaczego od razu…
KLOFOEL POKOJU: Dziękuję, o Jasny Władco! Dziwna sprawa: gdybym ja pouczał klofoela Mocy, jak należy budować szyk łuczników w boju, a jak jazdy, uważałby to za obrazę i miałby rację. A w wykrywaniu przestępców nie wiadomo dlaczego znają się u nas wszyscy lepiej ode mnie!
WŁADCA: No po co tak od razu…
KLOFOEL POKOJU: Co do „napoju prawdy”, szacowny klofoelu Mocy, to przełamać z jego pomocą ludzki umysł to żaden problem. Na to, jak słusznie zauważono, wystarczy ćwierć godziny. Problem powstaje potem, jak z tej sterty chłamu, która wypada z tych połamanych mózgów wybrać coś istotnego, i — zapewniam — na oddzielenie ziaren od łusek zmitrężymy niejeden tydzień. Za pomocą „napoju prawdy” otrzymanie przyznania to drobiazg, ale my nie potrzebujemy przyznania, a informacji! A jeśli od pierwszego razu coś się nie uda, powstaną niejasności? Już po raz drugi nie zadamy pytania, przecież po zażyciu tego napoju stanie się kretynem… Tak więc proszę pozwolić mi działać z wykorzystaniem tradycyjnych metod.
WŁADCZYNI: Wszystko świetnie pan wytłumaczył, klofbelu Pokoju, dziękuję. Mam pewność, że śledztwo znajduje się w niezawodnych rękach. Proszę tak postępować, jak uważa pan za słuszne. Tylko jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy… „Mechaniczny smok” przyleciał do nas z zewnątrz, i dlatego w toku śledztwa mogą się ujawnić bardzo ciekawe niuanse, dotyczące nie tylko Zaczarowanych Lasów, ile samego Sródziemia. Jak pan uważa, Władco, może dobrze by było podłączyć do śledztwa klofoelę Świata? Lepiej się orientuje w tamtejszej specyfice…
WŁADCA: Tak, tak, to jest bardzo mądra decyzja! Prawda, klofoelu Pokoju?
KLOFOEL POKOJU: Nie odważę się komentować polecenia Jasnej Władczyni, o Jasny Władco. Ale czy nie prościej byłoby odsunąć mnie od tej roboty? Skoro nie cieszę się zaufaniem…
WŁADCA: Co też pan mówi, proszę nawet tak nie myśleć! Jestem bez pana jak bez rąk…
WŁADCZYNI: Powinniśmy myśleć nie o osobistych ambicjach, a o korzyściach Lorien, klofoelu Pokoju. Sprawa jest nadzwyczajna, a dwaj specjaliści to lepiej niż jeden. Nie zgadza się pan ze mną?
KLOPOEL POKOJU: Jakże tak można, o Jasna Władczyni!
KLOFOELA ŚWIATA: Pracować wraz za panem, dostojny klofoelu Pokoju, było zawsze moim marzeniem. Cała moja wiedza i umiejętności są do pełnej pańskiej dyspozycji i mam nadzieję, że nie okażą się zbędne.
KLOFOEL POKOJU: Ani przez moment w to nie wątpię, czcigodna klofoelo Świata.
WŁADCZYNI: Tak więc, ten problem mamy z głowy. Informujcie nas na bieżąco, klofoelu Pokoju… A o czym chciała powiadomić Radę klofoela Gwiazd?
KLOFOELA GWIAZD: Nie chciałabym was niepokoić nadaremnie, o Jaśni Władcy i czcigodni klofoele Rady, ale dziś przed świtem na nieboskłonie, jak mi się wydaje, zmianie uległ rysunek gwiazdozbiorów. Oznacza to zmiany w całym magicznym układzie Zaczarowanych Lasów. Pojawiła się tu jakaś magiczna moc i to bardzo silna… Za mojej pamięci takie coś wydarzyło się tylko raz — kiedy do Karas Galadon przywieziono Zwierciadło Władczyni.
WŁADCZYNI: A twoje tancerki nie mogły się pomylić, klofoelo Gwiazd?
KLOFOELA GWIAZD: Sama chciałabym w to wierzyć, o Jasna Władczyni. Dziś w nocy powtórzymy swój taniec.
Читать дальше