Robert Silverberg - Kroniki Majipooru

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Kroniki Majipooru» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kroniki Majipooru: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kroniki Majipooru»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czternastoletni Hissume, towarzysz lorda Valentine'a z czasów wyprawy, która miała na celu odzyskanie tronu koronala władającego ogromnym światem Majipooru, urozmaica sobie monotoną pracę w archiwach Labityntu nielegalnymi wyprawami do Rejestru Dusz.
Dzięki specjalnym urządzeniom do odtwarzania myslowych zapisów można tam przeżyć to, czego kiedyś doświadczały miliony rozumnych istot zamieszkujacych planetęprzez kilkanaście tysięcy lat. Wcielająca się na krótko w rozmaite postacie — władców, bohaterów, a także zwykłych mężczyzn i kobiet — Hissume w ciągu czterech lat zdobyła doswiadczenie, które pozwoli mu zrozumieć Majipoor…

Kroniki Majipooru — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kroniki Majipooru», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Przyjechałam z Velathys. Niespełna rok temu.

— Bardzo rozsądne posunięcie — stwierdził Durand Lirolk. — Czy wolno spytać, co panią do tego skłoniło?

Inyanna roześmiała się.

— Jeśli wolno, opowiem tę historię innym razem.

— Pani akcent jest czarujący — stwierdził Calain. — Bardzo rzadko spotykamy mieszkańców Velathys. Czy to piękne miasto?

— Ależ nie, panie.

— Lecz przecież zbudowano je pośrodku łańcucha Gonghar. To z pewnością wspaniały widok — góry jak okiem sięgnąć.

— Być może. Jeśli mieszka się wśród nich całe życie, przestaje się zwracać na nie uwagę. Zapewne nawet Ni-moya wydaje się zwykłym miastem ludziom, którzy tu się urodzili.

— A gdzie pani mieszka? — spytała Tisorne.

— W Strelain — odparła Inyanna. Wypiła kolejny kieliszek, poczuła jego działanie, i zapewne dlatego dodała przekornie: — Na Wielkim Bazarze.

— Na Wielkim Bazarze? — zdumiał się Durand Livolk.

— Tak. Pod ulicą handlarzy serów.

— A czemuż zamieszkała pani właśnie tam? — zainteresowała się Tisorne.

— Och — odpowiedziała jej beztrosko Inyanna — chciałam mieć blisko do pracy.

— Pracuje pani u handlarzy serów? — W głosie Tisorne zabrzmiało przerażenie.

— Źle mnie pani zrozumiała. Pracuje na Bazarze, ale nie zatrudniają mnie handlarze. Jestem złodziejką.

Jej słowa miały siłę piorunu bijącego w górski szczyt. Inyanna dostrzegła, jak Calain i Durand Livolk wymieniają zaskoczone spojrzenia, widziała, jak szambelan się rumieni. Lecz miała do czynienia z arystokratami, którzy doskonale wiedzieli, jak powinni zachować się arystokraci. Calain oprzytomniał pierwszy. Uśmiechając się zimno powiedział:

— To zawód wymagający wdzięku ruchów, błyskawicznego refleksu i sprytu; tak przynajmniej zawsze sądziłem. — Swoim kieliszkiem dotknął lekko kieliszka Inyanny. — Piję zdrowie złodziejki, która przyznaje się do tego, iż jest złodziejką. Jest w tym uczciwość, na którą stad niewielu.

Vroon powrócił, niosąc wielką porcelanową misę wypełnioną bladoniebieskimi, nakrapianymi biało jagodami, lśniącymi jak nawoskowane. Inyanna: rozpoznała w nich znane jej ze słyszenia owoce thokki, ulubione owoce w Narabalu, o których mówiono, że rozgrzewają krew i działają jak afrodyzjak. Sięgnęła po kilka, Tisorne ostrożnie wybrała jedną, Durand Uvolk wziął ich garść, zaś Calain jeszcze więcej. Zauważyła, że brat księcia zjada owoce thokki w całości, łącznie z nasionami — tak spożywane miały podobno największą moc. Tisorne wyrzuciła nasiona, na co Durand Livolk zareagował kpiącym uśmiechem. Inyanna postanowiła nie naśladować tego przykładu.

Potem podano wina, kawałki przyprawionej na ostro ryby, ostrygi pływające we własnym sosie, talerz dziwnych małych grzybków w ciepłych, pastelowych kolorach, wreszcie ogromy kawał wspaniale pachnącego mięsa — nogę wielkiego bilantoona z lasów na wschód od Narabalu, o czym poinformował ją Calain. Jadła niewiele, próbowała wszystkiego po trochu, wydawało się jej to nie tylko właściwe, lecz także rozsądne. Po jakimś czasie w restauracji pojawiła się trupa skandarskich żonglerów, wyczyniających cuda z nożami i maczetami, czym zasłużyła sobie na szczery podziw i aplauz całej ich czwórki. Calain rzucił tym wielkim, czteroręcznym istotom lśniącą monetę — pięciorojalową, jak zauważyła zdumiona Inyanna. Potem znów spadł deszcz, choć ani kropla nie kapnęła na nich. Ponownie podano trunki. Durand Livolk i Tisorne opuścili ich taktownie, pozostawiając Calaina i Inyannę samych w wilgotnym mroku.

— Czy naprawdę jest pani złodziejką? — spytał Calain.

— Naprawdę. Ale nie tak miało być. Prowadziłam w Velathys sklep wielobranżowy.

— Doprawdy? I co się stało?

— Straciłam go na skutek oszustwa. Przyjechałam do Ni-moya bez grosza przy duszy, musiałam jakoś zarobić na życie i spotkałam złodziei, ludzi współczujących i bardzo sympatycznych.

— A teraz trafiła pani w towarzystwo znacznie większych złodziei — stwierdził Calain. — Nie czuje się pani zakłopotana?

— A więc uważa się pan za złodzieja?

— Swe stanowisko zawdzięczam wyłącznie urodzeniu. Nie pracuję, może z wyjątkiem asystowania bratu, kiedy mnie potrzebuje. Żyję w luksusie, którego większość ludzi nie potrafi sobie nawet wyobrazić. Na nic nie zasłużyłem. Widziała pani mój dom?

— Przyjrzałam mu się bardzo dokładnie. Oczywiście tylko z zewnątrz.

— Czy miałaby pani ochotę obejrzeć dziś wieczorem jego wnętrze?

Pomyślała o Sidounie, czekającym na nią w pokoju o ścianach z białego kamienia, pod ulicą handlarzy sera.

— Wielką ochotę — powiedziała. — A kiedy już je zobaczę, opowiem panu pewną historię o Nissimorn Prospect i o tym, jak znalazłam się w Ni-moya.

— Jestem pewny, że będzie to bardzo interesujące. Idziemy?

— Tak — powiedziała Inyanna. — Czy nie sprawiłoby wielkiego kłopotu, gdybyśmy najpierw zatrzymali się przy Wielkim Bazarze?

— Mamy przed sobą całą noc — powiedział Calain. — Nie musimy się nigdzie spieszyć.

Pojawił się ubrany w liberię Vroon z latarnią ł poprowadził ich przez przypominający dżunglę ogród do przystani na Wyspie, gdzie wsiedli na prywatny prom. Na stałym lądzie czekał już na nich wezwany ślizgacz i wkrótce Inyanna znalazła się przy Bramie Pidruid.

— To zajmie tylko chwilkę — szepnęła i, sprawiając wrażenie duszka, w swej niemal przezroczystej, przylegającej do ciała sukni, przepłynęła wśród tłumów, kręcących się po Bazarze nawet o tej późnej porze. Zeszła do podziemnego mieszkania. Złodzieje siedzieli przy stole, grając w jakąś grę szklanymi pionkami i mahoniową kością. Wielkie entnfe Inyanny przyjęli brawami ł gwizdami, na które odpowiedziała pełnym napięcia uśmiechem. Odciągnęła Sidouna na bok i powiedziała mu cicho:

— Wychodzę i nie wrócę na noc. Czy mi wybaczysz?

— Nie każdej kobiecie udaje się zwrócić uwagę książęcego szambelana.

— Nie chodzi o książęcego szambelana — powiedziała — lecz książęcego brata. — Musnęła wargami wargi Sidouna, zdumionego, wpatrującego się w nią szklanym wzrokiem. — Jutro pójdziemy do Parku Baśniowych Stworzeń, dobrze, Sidounie? — Pocałowała go jeszcze raz, poszła do ich sypialni i spod poduszki wyjęła butelkę smoczego mleka, spoczywającą tam od miesięcy. Zatrzymała się na chwilę w dużym pokoju przy stole, przy którym grano w karty, pochyliła ku Uloyve i dyskretnie pokazała jej, co trzyma w ręku. Liloyve zdumiona spojrzała na butelkę. Inyanna mrugnęła do niej i powiedziała:

— Pamiętasz, na jaką okazję ją oszczędzałam? Powiedziałaś, żebym użyła tego mleka, kiedy znajdę się z Calainem w Nissimorn Prospect. No, więc…

Ldloyye aż westchnęła ze zdumienia. Inyanna mrugnęła, ucałowała ją i wyszła.

Znacznie później w nocy, kiedy wyjęła butelkę i ofiarowała ją Calainowi, przeraziła się na chwilę, pomyślawszy, że może popełnia straszliwy nietakt podając mu afrodyzjak, jakby sugerowała, że powinien go użyć. Lecz Calain nie sprawiał wrażenia dotkniętego. Był — albo udawał że jest — poruszony jej prezentem, z wielką troskliwością rozlał mleko do dwóch porcelanowych miseczek o ściankach tak cienkich, że wydawały się niemal przezroczyste, i wzniósł jedną z nich w toaście. Smocze mleko miało dziwny, gorzki smak, było trudne do przełknięcia, lecz Inyanna zdołała je przełknąć i niemal od razu poczuła rozlewającą się po ciele falę ciepła. Calain uśmiechnął się. Byli w Sali Okien Nissimorn Prospect; przezroczysta, szklana kopuła dawała niczym nie ograniczony widok na port i daleki południowy brzeg rzeki. Gospodarz dotknął guzika, szkło zmatowiało, z podłogi w ciszy wyrosło wielkie łoże. Ujął jej dłoń i poprowadził ją ku niemu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kroniki Majipooru»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kroniki Majipooru» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Kroniki Majipooru»

Обсуждение, отзывы о книге «Kroniki Majipooru» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x