Nagle zdał sobie sprawę, że zabłądził — on, który w wieku dziesięciu lat był najlepszym przewodnikiem, jakiego kiedykolwiek znał Labirynt. Wędrował w oszołomieniu z poziomu na poziom, dochodziła północ, a on nie miał pojęcia, gdzie się właściwie znajduje. W końcu jednak zorientował się, że jest na najwyższym poziomie od strony pustyni, koło Bramy Ostrzy. Za piętnaście minut może być już poza Labiryntem. Do tej pory nie marzył o opuszczeniu go, lecz ta noc miała dla niego specjalne znaczenie, toteż nie sprzeciwił się, kiedy nogi same poniosły go do wyjścia z podziemnego miasta. Dotarł do Bramy Ostrzy, przez dłuższą chwilę wpatrywał się w zardzewiałe miecze, które w pradawnych czasach ktoś” umieścił na granicy Labiryntu, a potem minął je i wyszedł na wypaloną, jałową pustynię. Niczym Dekkeret na tej innej, znacznie groźniejszej pustyni, ruszył przed siebie, odszedł spory kawałek od gwarnego mrowiska Labiryntu i stanął samotny pod jasnym, chłodnym światłem gwiazd. Ileż ich świeciło na niebie! Jedną z nich była Stara Ziemia, z której wyroiły się kiedyś te miliardy ludzi. Hissune stał nieruchomo, jak zaczarowany. Poczuł jak przepełnia go oszałamiające poczucie długiej historii Wszechświata, porywając go niczym nieokiełznana rzeka. Rejestr Dusz zawiera tyle nagrań, że mógłbym przeglądać je przez wieczność, pomyślał Hissune, a jednak to tylko drobny ułamek całego życia na wszystkich planetach, wokół wszystkich gwiazd. Chciałby objąć to życie i uczynić je częścią siebie, jak częścią siebie uczynił ludzi, których wspomnienia przejrzał. Tego, oczywiście, nie był w stanie dokonać, lecz oszołomiła go sama ta myśl. Teraz musiał odrzucić to wszystko, musiał oprzeć się pokusie Rejestru. Stał bez ruchu, aż myśli przestały wirować mu w głowie. Teraz będę całkowicie spokojny, postanowił. Odzyskam kontrolę nad uczuciami. Pozwolił sobie na ostatnie spojrzenie w gwiazdy, na próżno szukając wśród nich słońca Starej Ziemi, a potem wzruszył ramionami, odwrócił się ł powoli ruszył w stronę Bramy Ostrzy. Lord Valentine przyśle po niego rano. Koniecznie musi się przedtem przespać. Niedługo zacznie się dla niego nowe życie. Będę mieszkał na Zamkowej Górze, pomyślał, będę doradcą Koronala — a kto wie, co jeszcze mnie czeka? Lecz cokolwiek się stanie, będzie tym, co powinno się stać, tak jak było to w wypadku Dekkereta, Thesme, Sinnabora Lavona, nawet Haligome'a — tych wszystkich ludzi, których dusze są teraz częścią jego duszy.
Na chwilę zatrzymał się tuż przy Bramie Ostrzy — tylko na chwilę, lecz ta chwila przeciągnęła się, gwiazdy zaczęły blednąc, nadszedł jasny poranek, a potem władzę nad niebem przejęło ogromne słońce, zalewając świat swym blaskiem. Hissune pozostał nieruchomy. Ciepłe promienie słońca Majipooru padły mu na twarz; do tej pory zdarzało się to tak rzadko. Słońce… słońce… wspaniałe, błyszczące, gorące słońce… matka światów… Hissune wyciągnął ku niemu ramiona i wziął w objęcia. Uśmiechał się, spijając jego błogosławieństwa. A potem odwrócił się i po raz ostatni zaczął schodzić w głąb Labiryntu.
KONIEC