W pewnej chwili pan Norrell zwrócił się do obecnego w pomieszczeniu pana Strange’a, który właśnie pisał list do jednego z ministrów.
— Drogi panie, czuję przeciąg! Jestem pewien, że okno za panem Lawrence’em jest otwarte. Proszę z łaski swojej podejść i to sprawdzić.
— Bynajmniej, okno jest zamknięte — odparł Strange, nie podnosząc wzroku.
Kilka minut później panu Norrellowi zdało się, że słyszy głos ulicznego sprzedawcy bułek, więc gorąco poprosił pana Strange’a o podejście do okna i wyjrzenie na dwór. Lecz ten ponownie odmówił. Następnie pan Norrell usłyszał turkot kół powozu księżnej. Próbował wszystkiego, co mu przyszło do głowy, byle tylko skłonić pana Strange’a do podejścia do okna, lecz pan Strange ani myślał go słuchać. Wszystko to wyglądało niesłychanie dziwnie i pan Lawrence zaczął podejrzewać, że niepokój pana Norrella nie wynikał z wyimaginowanych przeciągów, okrzyków handlarzy bułkami czy księżnej, lecz miał coś wspólnego z obrazem.
Kiedy więc pan Norrell wyszedł z pokoju, pan Lawrence spytał pana Strange’a o przyczynę zachowania pana Norrella. Z początku mag utrzymywał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, lecz malarz się uparł i dręczył rozmówce, domagając się prawdy.
— Och, niech będzie — westchnął pan Strange. — Wbił sobie do głowy, że skrywając się za sztalugami, kopiuje pan zaklęcia z jego ksiąg.
Pan Lawrence był zaskoczony. Malował już największe osobistości i do tej pory nikt nie posądził go o kradzież. Nie takiego traktowania oczekiwał.
— Proszę się uspokoić — zasugerował pan Strange łagodnie. — Jeżeli ktokolwiek w Anglii zasługuje na naszą cierpliwość, to na pewno pan Norrell. Cała przyszłość angielskiej magii spoczywa na jego barkach i zapewniam pana, że ma on tego świadomość. Właśnie dlatego stał się nieco ekscentryczny. Zastanawiam się, co pan by poczuł, gdyby pewnego ranka zbudził się pan i skonstatował, że jest jedynym artystą w Europie? Nie byłby pan odrobinę osamotniony? Nie miałby pan wrażenia, że Michał Anioł, Rafael, Rembrandt i cała reszta uważnie się panu przypatrują, jakby nie wierzyli, że im pan dorówna, i jednocześnie o to błagali? Czy od czasu do czasu nie traciłby pan cierpliwości?”
Zaczerpnięte ze Wspomnień panny Croft o sir Thomasie Lawrensie z niemal trzydziestoletniego związku z nim.
Francis Pevensey, szesnastowieczny mag. Spod jego pióra wyszedł tom Osiemnaście cudów w Domu Albionu. Wiadomo nam, że Pevensey był uczniem Martina Pale’a. Osiemnaście cudów w… nosi wszelkie cechy stylu magii Pale’a, łącznie z jego zamiłowaniem do skomplikowanych tabel oraz misternej machinerii magicznej.
Przez wiele lat Francis Pevensey zajmował drugorzędne, lecz szanowane miejsce w historii angielskiej magii jako podopieczny Martina Pale’a, lecz ku powszechnemu zdumieniu nagle stał się przedmiotem jednego z najbardziej zagorzałych i kontrowersyjnych sporów w historii osiemnastowiecznej teorii magii.
Wszystko zaczęło się w 1754 roku, kiedy w bibliotece pewnego dżentelmena ze Stamfordu w hrabstwie Lincoln odkryto zbiór listów. Napisano je ozdobnym charakterem pisma i sygnowano nazwiskiem Martina Pale a. Ówcześni badacze magii nie posiadali się z radości. Po bliższych oględzinach okazało się jednak, że pisma te to w gruncie rzeczy listy miłosne, pozbawione najdrobniejszej choćby wzmianki o magii. Zawierały za to niezwykle zmysłowe opisy: Pale przyrównywał swoją ukochaną do obmywających go słodkich strug deszczu, do ognia, przy którym się ogrzewał, do mąk, które przedkładał nad wszelkie wygody. W listach przewijały się liczne odniesienia do mlecznobiałych piersi, wonnych nóg, długich, miękkich, kasztanowych włosów, w które wplątały się gwiazdy, a także rozmaitych innych rzeczy, nie stanowiących przedmiotu zainteresowania badaczy magii.
Pale maniakalnie często przywoływał w swych tekstach imię ukochanej — brzmiało ono Francis. W jednym z listów zamieścił coś w rodzaju dowcipnego wierszyka czy też zagadki związanej z nazwiskiem wybranki: Pevensey. Osiemnastowieczni uczeni z początku twierdzili, że kochanka Pale’a musiała być siostrą bądź żoną jakiegoś Francisa Pevenseya, bowiem w szesnastym wieku Francis było imieniem popularnym zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet. Potem jednak Charles Hether-Gray opublikował siedem wyjątków z listów, w których autor wspomina Osiemnaście cudów w Domu Albionu, i na ich podstawie jednoznacznie wykazał, że kochanka Pale’a oraz autor księgi to jedna i ta sama osoba.
William Pantler utrzymywał, że listy są fałszerstwem. Znaleziono je w bibliotece niejakiego pana Whittlesea, którego żona była autorką kilku sztuk teatralnych. Dwie z nich wystawiono w teatrze Drury Lane. Zdaniem Pantlera było jasne, że kobieta, która zniżyła się do pisania sztuk, zniży się do wszystkiego, tak więc przedstawił własną koncepcję: jego zdaniem pani Whittlesea sfałszowała listy „…w celu wyniesienia swej płci ponad z natury należne jej i dane od Boga miejsce…” Pan Whittlesea wyzwał Williama Pantlera na pojedynek. Pantler natomiast, uczony do szpiku kości, bez żadnego pojęcia o broni, przeprosił i opublikował oficjalne sprostowanie.
Pan Norrell chętnie wykorzystał magię Pevenseya, gdyż już wcześniej wbił sobie do głowy, że Pevensey był mężczyzną. Co do listów: nie zawierały one słowa o magii, toteż nie przejmował się nimi. Jonathan Strange zajął odmienne stanowisko. Wedle jego opinii należało zadać sobie tylko jedno pytanie i znaleźć nań odpowiedź, by definitywnie rozstrzygnąć sporną kwestię: czy Martin Pale nauczałby kobietę magii? Strange doszedł do wniosku, że i owszem. Ostatecznie sam Martin Pale głosił, że swą wiedzę zawdzięcza kobiecie, Katarzynie z Winchesteru.
Thaddeus Hickman (1700–1738), autor biografii Martina Pale’a.
Bluszcz przyobiecał spętać wrogów Anglii
Wrzośce i bielunie chłostę im sprawić przysięgły
Głóg zapowiedział, że odpowie na wszelkie pytania
Brzoza zapewniła, że wrota do innych krajów utworzy
Cis sprowadził nam broń
Kruk wrogów naszych ukarał
Gąb odległe wzgórza obserwował
Deszcz smutki nasze zmył
Ta stara angielska wyliczanka prawdopodobnie opisuje rozmaite układy zawarte w imieniu Anglii z lasami przez Johna Uskglassa, Króla Kruków.
Ława Pięciu Smoków (Les Cinąue Dragownes). Wbrew powszechnemu mniemaniu nazwa tego organu sądowniczego nie miała związku z surowością ferowanych przezeń wyroków. Pochodziła od komnaty w domu Johna Uskglassa, Króla Kruków, w Newcastle, gdzie pierwotnie obradowała Ława. Rzeczona komnata podobno miała dwanaście ścian, udekorowanych wyjątkowej urody rzeźbami, których część stworzyli ludzie, część elfy. Najcudowniejsze arcydzieła przedstawiały pięć smoków.
Zbrodnie osądzane przez Ławę Pięciu Smoków obejmowały: „złe dążności” — magię uprawianą celowo ze złymi zamiarami; „fałszywą magię” — pozorowanie magii lub obiecywanie jej bez zamiaru wcielenia w życie; sprzedaż magicznych pierścieni, kapeluszy, butów, płaszczy, pasów, nakryć głowy duchownych, nasion, instrumentów muzycznych itp. ludziom, którym brakowało zdolności utrzymania kontroli nad tak potężnymi artefaktami; udawanie maga lub podawanie się za jego pełnomocnika; przekazywanie zasad magii osobom niepowołanym, tj. pijakom, szaleńcom, dzieciom, ludziom niegodnym, oraz wiele pozostałych zbrodni magicznych, popełnianych przez przeszkolonych magów oraz innych chrześcijan. Ława Pięciu Smoków sądziła również przestępstwa przeciwko Johnowi Uskglassowi. Jedyną kategorią przestępstw magicznych, które nie podlegały jurysdykcji Ławy Pięciu Smoków, były te popełnione przez elfy. Zajmował się nimi oddzielny sąd w Folflures.
Читать дальше