„Dar Świętego Seria” został zdobyty na Francuzach. Jego francuska nazwa brzmiała „Le Tempie Foudroye”. Nazwa „Dar Świętego Seria” wywodzi się, rzecz jasna, od jednego z czterech magicznych lasów otaczających i chroniących główną siedzibę Króla Kruków, Newcastle.
Naturalnie, można zaprotestować, Wellington bowiem był Irlandczykiem, lecz patriotyczne pióro angielskie nie zniży się do polemiki z takimi żartami.
Trzy wielkie fortece strzegły granic Hiszpanii: Almeida, Badajoz i Ciudad Rodriguez. W pierwszych miesiącach 1811 roku wszystkie trzy znajdowały się w rękach Francuzów. Kiedy Wellington podążał ku Almeidzie, wysłał generała Beresforda wraz z armią portugalską, by rozpoczął oblężenie fortecy Badajoz dalej na północy.
Hrabstwo York było częścią królestwa północnej Anglii, rządzonego przez Króla Kruków. Szacunek Childermassa oraz pana Norrella do Vinculusa wzrósł nieco, gdy się dowiedzieli, że podobnie jak oni pochodził z północy.
Wielu ludzi oprócz Lascellesa zwróciło uwagę na dziwną okoliczność: pan Norrell, który nienawidził każdej wzmianki o Królu Kruków, mieszkał w domu zbudowanym z kamieni wydobytych w kamieniołomie na polecenie Króla i wzniesionym na ziemi, która niegdyś do niego należała.
Księgobójstwo było jednym z późniejszych przestępstw uwzględnionych przez angielskie prawo magiczne. Celowe zniszczenie magicznej księgi zasługiwało na taką samą karę jak zamordowanie chrześcijanina.
Nie wszyscy wielcy, wzmiankowani przez dżentelmena, to chrześcijanie. Podobnie jak my nie do końca właściwie określamy mianem „elfy” ogromną mnogość różnorodnych plemion i ras, tak one powszechnie mówią o nas „chrześcijanie”, bez względu na naszą religię, rasę lub epokę, w jakiej przyszło nam żyć.
Ugrupowania partyzanckie, z hiszpańska zwane guerrilla , czyli „wojenka”, liczyły od kilkudziesięciu do kilku tysięcy ludzi, którzy walczyli i nękali francuską armię. Na czele niektórych jednostek partyzanckich stali byli żołnierze, dbający o przestrzeganie dyscypliny wojskowej. Członkowie innych ugrupowań zasadniczo wywodzili się spośród bandytów i niewiele od nich różnili. Tyle samo energii zużywali na prześladowanie nieszczęsnych rodaków, co na walkę z Francuzami.
Fragment listu Jonathana Strange’a do Johna Segundusa, Madryt, 20 sierpnia 1812 roku:
„Zawsze kiedy zachodzi potrzeba znalezienia kogoś lub czegoś, lord Wellington z miejsca zwraca się do mnie z prośbą o wizję, która nigdy nie przynosi spodziewanych rezultatów. Król Kruków oraz inni aureaci znali pewien rodzaj magii służącej do odszukiwania przedmiotów i ludzi. Jak rozumiem, na wstępie przygotowywali srebrną misę z wodą. Następnie za pomocą błyszczących świetlnych linii dzielili powierzchnię wody na kwarty. (Tak na marginesie, Johnie, naprawdę nie potrafię uwierzyć, że tworzenie tych linii nastręcza ci aż tylu kłopotów, o czym wspominasz w listach. Nie jestem w stanie jeszcze jaśniej opisać tej magii. Linie to najprostsza rzecz pod słońcem!) Kwarty symbolizują Niebo, Piekło, Ziemię i Faerie. Zdaje się, że należy zastosować zaklęcie wyboru w celu ustalenia, w którym z tych królestw można znaleźć poszukiwaną osobę lub przedmiot. Niewielkie mam jednak pojęcie, co robi się dalej, podobnie jak Norrell. Gdybym tylko znał ten rodzaj magii! Wellington lub ludzie z jego sztabu bez przerwy dają mi zadania, których nie potrafię wykonać, i takie, które muszę zostawiać rozgrzebane, gdyż nie znam odpowiednich zaklęć. Tak więc niemal codziennie odczuwam niedobory wiedzy. Na domiar złego brak mi czasu na eksperymenty. Tak więc, Johnie, byłbym ci zobowiązany, gdybyś mógł poświęcić nieco czasu na badanie tego zaklęcia i z miejsca mnie powiadomić w wypadku choćby znikomego sukcesu”.
W dokumentach pozostawionych przez Johna Segundusa nie było ani jednej informacji świadczącej o tym, że jego próby opracowania owego zaklęcia przyniosły jakiekolwiek skutki.
Strange wiedział, że tą formą magii parał się niegdyś Król Kruków. Zwykle stosowana przezeń magia była tajemnicza, piękna i subtelna, dlatego czytelnik może być zaskoczony, gdy usłyszy, iż Król posługiwał się również brutalnymi zaklęciami.
W połowie XIII wieku kilku wrogów Króla usiłowało stworzyć przymierze przeciwko niemu. Większość nieprzyjaciół znał: jednym był król Francji, drugim król Szkocji; poza nimi w pakcie uczestniczyła jeszcze grupa nielojalnych elfów, które ponadawały sobie dumnie brzmiące tytuły i mogły (choć niekoniecznie) sprawować władzę nad rozległymi ziemiami — tak przynajmniej twierdziły. Przymierze zgrupowało też kilka innych osobistości, bardziej tajemniczych i potężniejszych. Przez większą część rządów Król utrzymywał poprawne stosunki z wieloma aniołami i demonami, lecz z czasem pojawiły się pogłoski o kłótni między nim i Zadkielem, aniołem dobroczynności, oraz Alrinachem, który odpowiada za klęski żywiołowe.
Król chyba niewiele przejmował się poczynaniami sprzymierzonych. Bardziej się nimi zainteresował, kiedy pewne magiczne znaki wskazały mu, że jeden z jego możnowładców dołączył do porozumienia i spiskuje przeciwko swemu panu. Podejrzanym był Robert Barbatus, książę Wharfdale, cwany manipulant, zwany przez otoczenie Lisem.
W oczach Króla nie istniała gorsza zbrodnia od zdrady.
Kiedy pierworodny Lisa, Henry Barbatus, zmarł na gorączkę, Król Kruków nakazał wykopanie trupa i przywrócenie go do życia, by powiedział wszystko, co wie. Thomas Dundale i William Lanchester nie kryli niesmaku i poprosili Króla o zastosowanie innych środków. Przepełniony goryczą i rozzłoszczony władca nie dał się jednak przekonać. Istniały setki innych magicznych sztuk, których mógł użyć, lecz żadna nie była równie szybka i bezpośrednia. Król Kruków, tak jak większość wielkich magów, ogromnie cenił praktyczność.
Podobno ogarnięty furią Król pobił Henry’ego Barbatusa. Za życia Henry był wspaniałym młodzieńcem, wielce podziwianym za urodziwą twarz i godne maniery, a przy tym jego niezrównane męstwo budziło we wszystkich lęk. Królewska magia sprawiła, że ten szlachetny rycerz stał się zalęknionym, jęczącym truchłem, co rozzłościło Williama Lanchestera do tego stopnia, że pokłócił się z władcą i ich stosunki na kilka lat bardzo się ochłodziły.
Aby zakończyć „życie” trupów, należy wydłubać im oczy oraz wyciąć języki i serca.
„Odnośnie martwych włoskich żołnierzy mogę tylko podkreślić, jak ogromnie ubolewamy nad koniecznością dopuszczenia się takiego okrucieństwa wobec ludzi, którzy i bez tego wiele wycierpieli. Niestety, byliśmy zmuszeni tak postąpić. Żadną miarą nie dało się ich przekonać do pozostawienia maga w spokoju. Gdyby nawet go nie zabili, z pewnością doprowadziliby go do obłędu. Musieliśmy wyznaczyć dwóch ludzi do pilnowania pana Strange’a podczas snu, by uniemożliwić trupom dotykanie go i budzenie. Bardzo byli zmaltretowani po śmierci. Biedacy nie przedstawiali widoku, który chciałoby się ujrzeć po przebudzeniu. Koniec końców rozpaliliśmy ognisko i cisnęliśmy ich w płomienie”. Lord Fitzroy Somerset w liście do brata, 2 września 1812 roku.
Читать дальше