To się nigdy nie uda, pomyśleli obaj, widząc, jak daleką drogę mają jeszcze przed sobą. W dole pod nimi przemykały kolejne przeszkody, niektóre doprawdy niemożliwe do pokonania, gdyby J1 trzymał się ziemi. Ale Juggernaut przecież unosił się w powietrzu.
Do jakich bogów modlą się Madragowie, tego Heike nie wiedział, widział jednak, że wargi Chora poruszają się nieustannie. Może po prostu prosił swego przyjaciela, J1, żeby się nie rozpadł?
Jeszcze tylko kilka blokad.
– Opadamy – oznajmił Heike bezdźwięcznie.
– To prawda, tak wysoko ona jeszcze nigdy nie latała.
Ach, tak, a więc J1 to kobieta, wobec tego przepraszam, jaśnie pani, pomyślał Heike.
Otarli się brzuchem o ostatnią z przeszkód, lecz powietrzna podróż trwała akurat tyle, ile trzeba, a potem J1 z hukiem opadł na ziemię. Musiał to być wielki wstrząs dla wszystkich rannych na dole.
Chor z lękiem sprawdził, czy zwykle silniki wciąż funkcjonują. Okazało się, że są w porządku, na pełnym gazie skręcił więc w prawo, by spotkać całą resztę grupy i załadować wszystkich do środka. Heike pogłaskał J1, dziękując mu za wyczyn.
Wróg potrzebował trochę czasu na przedostanie się z jednego końca przełęczy na drugi. Gdy już tam dotarł, Juggernaut ze wszystkimi pasażerami, całymi i zdrowymi, dawno zagłębił się w przepastne lasy Ciemności.
Wysoko na wieży w Górze Zła sypały się przekleństwa, aż wokół zaczęło cuchnąć siarką.
– I to także im się udało. Doprawdy, wszyscy zdołali przedostać się przez przeszkody, a przecież nasi strażnicy widzieli, że na dachu nie ma już nikogo. I niemożliwe, żeby ten pojazd zdołał wzbić się w powietrze z takim obciążeniem. Musiał być prawie pusty. Jak oni, do diabła, sobie z tym poradzili?
– Ale teraz nasza cierpliwość już się skończyła. Teraz do walki ruszy Niezwyciężony.
– Już dawno powinniśmy byli to zrobić – odezwał się trzeci. – Nie doceniliśmy potęgi tych intruzów.
– Nie przejmujmy się tym pojazdem, który został. Niech sobie tam stoi i rdzewieje. Mam niepokojące wieści – oświadczył najpotężniejszy z nich.
Popatrzyli na niego.
– Niezwyciężonego musimy skierować gdzie indziej. Ptaki, nasi wyjątkowi zwiadowcy, powiadomiły nas przed chwilą, że cztery istoty krążą po górach ponad pałacem. Kierują się w stronę źródeł.
– Co takiego? – poderwali się pozostali. – Jakim cudem zdołali przedostać się aż tutaj?
– Oni chyba są w stanie wcisnąć się wszędzie – mruknął inny. – Najwidoczniej zdobyli hasło.
– Musimy je zaraz zmienić, a potem sprowadzić Niezwyciężonego. Czym prędzej!
– Natychmiast – poprawił go najpotężniejszy. – No, moje cztery kanalie, koniec tej zabawy!
***
* Jakiś głos mówiący po rosyjsku z ową szczególną melodią charakterystyczną dla rosyjskich bajarzy. Przejmujące rytmiczne dźwięki… Wplotło się w nie angielskie Once upon a time * , norweski trzeźwy głos Asbjörnsena * *, bogactwo baśni braci Grimm, niekiedy dość okrutnych. Bajki Babci Gąski Perraulta, i czyż to nie coś o Sinobrodym? On zresztą znajdował się tu, wśród więźniów. Bajki La Fontaine’a zawirowały w powietrzu, stare, trudne do zrozumienia francuskie słowa. I bajki Ezopa, wymieszane z legendami indiańskimi i antycznymi eposami o bohaterach. I jeszcze owe tajemnicze, romantyczne powieści o rycerzach i zjawach, zwane gotyckimi… Jego matka uwielbiała historie, w których pojawiają się zjawiska nadprzyrodzone, opowieści mocno działające na uczucia. Armas nie spodziewał się, że jest tutaj miejsce dla gotyckich powieści, lecz tak właśnie było. Napłynęły też prawdziwe rycerskie romanse o Tristanie i Izoldzie, Lohengrinie i wiele, wiele innych. Nie zdążył wyłapać wszystkiego, co przelatywało wśród kamiennych ścian. Znów spojrzał na dziewczynę, która pomogła Sassie i którą tak okrutnie za to potraktowano. Zapragnął opatrzyć jej rany, przemyć je, oczyścić i obwiązać. Wydawała się taka nieszczęśliwa, gdy tak siedziała obok niego. Nie była zbyt urodziwa, miała jednak w sobie coś, co przemawiało do jego rycerskości. Nie mogła mieć łatwego życia nawet wtedy, gdy w świecie baśni żyła na ziemi. A potem skazano ją na wygnanie tutaj, ponieważ ludzie, którzy stworzyli ją taką złą, nie chcieli jej między sobą. Cóż to za straszny gorzki los, pomyślał. Ledwie dotarło do niego, że więźniowie obiecali pomóc ekspedycji w odnalezieniu drogi do źródła z jasną wodą. – Wobec tego – oświadczył Faron, wstając – wobec tego kolej na ciebie, Dolgu.
Once upon a time (ang.) – dawno, dawno temu.
** Jakiś głos mówiący po rosyjsku z ową szczególną melodią charakterystyczną dla rosyjskich bajarzy. Przejmujące rytmiczne dźwięki… Wplotło się w nie angielskie Once upon a time * , norweski trzeźwy głos Asbjörnsena * *, bogactwo baśni braci Grimm, niekiedy dość okrutnych. Bajki Babci Gąski Perraulta, i czyż to nie coś o Sinobrodym? On zresztą znajdował się tu, wśród więźniów. Bajki La Fontaine’a zawirowały w powietrzu, stare, trudne do zrozumienia francuskie słowa. I bajki Ezopa, wymieszane z legendami indiańskimi i antycznymi eposami o bohaterach. I jeszcze owe tajemnicze, romantyczne powieści o rycerzach i zjawach, zwane gotyckimi… Jego matka uwielbiała historie, w których pojawiają się zjawiska nadprzyrodzone, opowieści mocno działające na uczucia. Armas nie spodziewał się, że jest tutaj miejsce dla gotyckich powieści, lecz tak właśnie było. Napłynęły też prawdziwe rycerskie romanse o Tristanie i Izoldzie, Lohengrinie i wiele, wiele innych. Nie zdążył wyłapać wszystkiego, co przelatywało wśród kamiennych ścian. Znów spojrzał na dziewczynę, która pomogła Sassie i którą tak okrutnie za to potraktowano. Zapragnął opatrzyć jej rany, przemyć je, oczyścić i obwiązać. Wydawała się taka nieszczęśliwa, gdy tak siedziała obok niego. Nie była zbyt urodziwa, miała jednak w sobie coś, co przemawiało do jego rycerskości. Nie mogła mieć łatwego życia nawet wtedy, gdy w świecie baśni żyła na ziemi. A potem skazano ją na wygnanie tutaj, ponieważ ludzie, którzy stworzyli ją taką złą, nie chcieli jej między sobą. Cóż to za straszny gorzki los, pomyślał. Ledwie dotarło do niego, że więźniowie obiecali pomóc ekspedycji w odnalezieniu drogi do źródła z jasną wodą. – Wobec tego – oświadczył Faron, wstając – wobec tego kolej na ciebie, Dolgu.
Asbjörnsen, Peter Christen (1812 – 1885) – zbieracz i wydawca norweskich baśni ludowych.