– Brzmi to całkiem nieźle, dlaczego więc sądzisz, że nie wszystko dobrze im się układa?
– Sądzę, że oni z czymś walczą. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie na podstawie tonu głosu Marca i tych ciągłych przerw. A potem zakłócenia stały się już nieznośne i nagle wszystkie dźwięki umilkły. Później, chociaż bardzo się starałem, nie mogłem już nawiązać połączenia.
– No cóż, najważniejsze zadanie wypełniłeś. Doskonała robota, Cieniu, zaraz skontaktuję się z Armasem. Potrzeba mu wszelkich słów otuchy, jakie tylko jesteśmy w stanie mu powiedzieć.
Faron zadzwonił. Usłyszeli, że przekazuje chłopcu podziękowania Marca za teorię na temat rurociągu, a z odpowiedzi Farona wywnioskowali, że wiadomość bardzo ucieszyła nieszczęśliwego Armasa.
Faron, niezwykły Obcy, niepodobny do żadnego z nich, odłożył telefon.
– A teraz proponuję, żebyśmy wszyscy odpoczęli. Został nam tylko ten nudny rezerwowy prowiant, w zamian za to mamy go dużo. Wystarczy, byśmy nie głodowali tu nawet przez rok, gdyby tak miało się stać.
– Za to serdecznie dziękuję – natychmiast odparowała Indra.
Faron uśmiechnął się.
– Weźcie sobie teraz po paczuszce, a potem trochę się prześpimy. Wszyscy na to zasłużyliśmy. Cień będzie pełnił straż w wieżyczce kontrolnej, prawda?
– Oczywiście – odparł surowy Lemuryjczyk, prawdopodobnie jedna z najstarszych istot w całym Królestwie Światła, chociaż być może Madragowie byli starsi. Wieku Obcych nie znał nikt.
Nikt nawet się nie skrzywił, kiedy Ram z Indrą skierowali się do wolnego pokoju chorych. Tsi i Siska przebywali wszak w schronie, zresztą wszędzie było dosyć miejsca dla wszystkich.
Tak bardzo już tęsknili za towarzyszami.
Freki odprowadził Cienia do schodów, prowadzących na wieżyczkę. Tam wilk stanął, pytając oczami.
Cień także się zatrzymał.
– Ach, mój przyjacielu, jakże bardzo bym chciał, byś dotrzymał mi towarzystwa na górze – rzekł ciepłym tonem, jaki z rzadka słyszał tylko Dolg. – Sądzę, że wszyscy czulibyśmy się znacznie bezpieczniej, gdybyś spał przy wyjściowych drzwiach. Nikt nie ma tak dobrego słuchu jak ty, a przecież dobrze wiesz, że horda niewolników wstąpiła na wojenną ścieżkę.
Freki, najtwardszy i najbardziej dziki ze wszystkich trzech wilków, ogromnie sobie cenił te słowa. Westchnął z zadowoleniem i ciężko ułożył się przed wyjściowymi drzwiami.
Ram wziął Indrę w ramiona. Oparła się o niego, przechylając się niczym krzywa wieża w Pizie.
– Ram, nareszcie zostaliśmy sami, a ja jestem tak nieprawdopodobnie zmęczona!
– Zaraz położymy się spać – odrzekł z uśmiechem. – Przecież mamy przed sobą całe życie, chyba wiesz.
– Czy wiem? Nie mogę się pozbyć wrażenia, że nigdy się stąd nie wydostaniemy.
– Mogłaś wrócić J1.
– Tak ci się wydaje? Chcę być z tobą.
Ram rozejrzał się wokół i uznał leżankę za stanowczo zbyt wąską.
– Pościelimy sobie na podłodze.
Zdaniem Indry był to doskonały pomysł. Wspólnie przygotowali sobie posłanie, a potem przez chwilę dyskutowali o kołdrze, w końcu jednak ułożyli się wygodnie. Ram wsunął Indrze rękę pod głowę.
– Nasza pierwsza wspólna noc – westchnęła zadowolona dziewczyna. – A my ją prześpimy.
– To prawdziwy skandal – roześmiał się Ram. – Rzeczywiście, wydaje mi się, że od wielu lat nie byłem tak zmęczony. Wygodnie ci, kochana?
– Mhm – mruknęła Indra z błogim uśmiechem na ustach i przytuliła się do niego. Akurat w tej chwili nie miała sił na inną odpowiedź.
Spokój ogarnął J2, Juggernauta osamotnionego w mrocznym upiornym świecie.
W pojeździe słychać było jedynie delikatne piski rozmaitych urządzeń, głęboki przytłumiony głos Cienia, rozmawiającego z Chorem w J1, i metaliczne odpowiedzi Madraga przez głośnik.
Chor informował, że natknęli się na oddział żołnierzy, to znaczy czerwonookich, którzy skakali dookoła Juggernauta, wygrażając mu pięściami i obrzucając pojazd garściami ziemi. Poza tym panował spokój, mieli tylko pewne problemy związane z terenem, ale Chor martwił się, co będzie przy przekraczaniu granicy. Miał wprawdzie pewien pomysł, musiał tylko najpierw trochę się rozejrzeć.
Ale nigdy nie wiadomo, co zdążą wymyślić przeciwnicy, zanim J1 dotrze aż tak daleko.
Cień przekazał mu, że u nich również panuje spokój, lecz czerwone ślepia czają się dookoła, choć w dość bezpiecznej odległości. Prawdę powiedziawszy, musiał używać lornetki, by dojrzeć je w skamieniałym lesie, skąd bacznie, lecz z lękiem obserwowały Juggernauta.
Ale również Cień miał wrażenie, że to cisza przed wielką burzą.
W pokoju chorych Indrę przebudziło intensywne pożądanie, jakie ogarnęło całe jej ciało. Czuła się wypoczęta, musiała więc spać przez jakiś czas.
– Za blisko leżysz, chłopcze – szepnęła do siebie. – Jeśli tak dalej będzie, muszę wstać.
Ale jakieś ramię objęło ją i przytrzymało.
– Słyszałem, co mówiłaś – rozległ się głos Rama. – Jak myślisz, co ja czuję?
Indra pojęła, że powodem przypływu jej gwałtownej żądzy jest owa niezwykła lemuryjska siła przyciągania. Ram nawet nie próbował teraz przed niczym się powstrzymywać.
Położył się na niej i pocałował ją. Ach, Boże, cóż to za pocałunek, pomyślała Indra. Przez jej ciało przebiegło drżenie, sięgnęło aż koniuszków palców. Gwałtowna fala erotyzmu, o jakiej nigdy nawet jej się nie śniło.
Rzeczywiście, musiała przyznać Lenore rację przynajmniej co do jednego: Lemuryjczycy to w istocie niezwykli kochankowie.
Indra poczuła, że i on drży na całym ciele. Mimo to nie spieszył się, starał się być delikatny, pozwolił, by zaznała tego, co przeżyła już wcześniej, a co nazwała erotyzmem duszy.
To niepotrzebne, mój kochany, myślała, i bez tego nie mogłabym być bardziej gotowa.
Tak jednak nie było, wkrótce się przekonała. Kiedy bowiem duchowy erotyzm zaczął działać naprawdę, znalazł odbicie w fizycznym pożądaniu, które po wielokroć się wzmogło.
Ach, nie wytrzymam tego, pomyślała. Palce wpijały jej się w plecy Rama, jęczała zduszonym głosem, a całe podbrzusze zdawało się płonąć.
Ram, który do tej pory, pieścił jej twarz i ramiona, prędko przesunął dłonie w dół i rozebrał dziewczynę. Trudno byłoby powiedzieć, że Indra się opierała. Wysunęła się z bielizny tak prędko, jakby liczyły się sekundy.
Dostrzegła, że Ram rozpina spodnie. Ach, to już teraz!
Ale on wciąż panował nad sobą i przyglądał jej się w półmroku.
– Nigdy jeszcze nie kochałem się z kobietą ludzkiego rodu – szepnął. – Nie wiem, czy jesteś odpowiednio do tego stworzona.
– Ja też nie – odszepnęła. – Czy mogę… sprawdzić?
Czy nie okazuje teraz zbytniej śmiałości? Nie zachowuje się nieskromnie?
Ram jednak odpowiedział:
– Oczywiście.
On zrobił to samo, przesunął rękę w dół jej ciała. Indra wiedziała, że jest gotowa go przyjąć, czuła się przy nim bezpiecznie.
Przesunęła rękę i odnalazła jego tajemnicę.
– Ojej! – westchnęła. – Ach, Ramie!
– Sądzisz, że to się uda?
– Tak, jeśli na początku będziesz ostrożny.
Uśmiechnął się, ale głos mu drżał.
– To nie będzie teraz takie łatwe.
– Wiem, Ram, kocham cię.
– A ja ciebie, na pewno wiesz.
– Ale bardzo lubię słuchać, jak to mówisz.
Powtórzył więc wytęsknione słowa.
Читать дальше