– Chciałbym coś zaproponować – rzekł ze swoim łagodnym uśmiechem. – Jeśli jesteście jeszcze w stanie posłuchać chwilę.
Byli w stanie. Cóż to za niezwykły człowiek, myślała Miranda. Teraz, kiedy podobieństwo do elfa zniknęło, stała się widoczna jego własna osobowość i jego uroda. Te ogromne, czarne oczy, całkiem pozbawione białek, skośne i błyszczące. Móri mówi, że to rysy Lemurów. I ta skóra koloru kości słoniowej przy czarnych, wijących się włosach. Sylwetkę miał gibką, a jednocześnie bardzo silną. Był jak postać młodzieńca ze starego obrazu.
To z pewnością nie jest człowiek, którego można wielbić, myślała dziewczyna. Mimo to… Och, jak bardzo go lubię!
Dolg z przepraszającym uśmiechem zwrócił się w stronę Marca.
– Mój przyjaciel Marco, nie wiedząc o tym, podsunął mi pewną ideę. Kiedy znaleźliśmy się w pułapce we wnętrzu Kverkfjöll, on wezwał swoich krewniaków i przyjaciół, dwa czarne anioły, które nas ocaliły. To, że żyjemy, jest wyłącznie ich zasługą. Przed chwilą właśnie przyszło mi do głowy, że przecież ja też mogę postąpić tak jak Marco. Również mam dwóch bardzo potężnych przyjaciół. To są Obcy. Wiem, że starsi członkowie Ludzi Lodu o nich nie słyszeli…
– Owszem, opowiedziałem im twoją historię – wtrącił Marco.
– Znakomicie! Postanowiłem się dowiedzieć, czy jesteśmy na właściwej drodze, czy też może po prostu schodzimy coraz głębiej i głębiej do czegoś, co nie wiadomo gdzie się kończy. Albo może wkrótce droga zostanie przed nami definitywnie zamknięta, a my nie będziemy mieli już ani sił, ani jedzenia.
Przodkowie Ludzi Lodu przyglądali się Dolgowi z takim samym zainteresowaniem, jak ich żyjący krewni. Indra zauważyła, że na ustach Sol błąka się niebezpieczny uśmieszek, i pomyślała: „O, nie, od Dolga trzymaj się z daleka, on jest mój!” Chociaż znakomicie wiedziała, że ten człowiek do nikogo nie należy. Nie chciała, by Sol próbowała swoich uwodzicielskich sztuczek na tym czystym, niewinnym chłopcu.
Indra spostrzegła też, że i na Marca Sol spogląda pożądliwym wzrokiem. Ale kto tego nie czynił?
Najlepszą dla niej pociechą był fakt, że z konkurencji została wyłączona Bodil. Gdyby Indra musiała wybierać, wolałaby oddać owych wspaniałych mężczyzn Sol, w każdym razie nie Bodil.
Mój Boże, co za dziwne myśli krążą mi po głowie? Przestraszyła się i skoncentrowała się na tym, co mówi Dolg.
– Zrób to, Dolgu, jeśli możesz. Wezwij swoich przyjaciół. Obu Obcych – prosił Gabriel.
Dolg uśmiechnął się do niego z wdzięcznością.
– Już to zrobiłem – oznajmił, – Nie mogę twierdzić, że otrzymałem odpowiedź, chciałem tylko poinformować was, że próbowałem nawiązać kontakt. A teraz proponuję, byśmy poszli za radą Marca i spróbowali się trochę przespać. Nie mogę obiecać, że jutro coś się stanie, natomiast przed całodziennym marszem powinniśmy być wypoczęci.
Całodzienny marsz, zastanowiła się Miranda. Skąd, na Boga, będziemy wiedzieć, czy jest dzień, czy noc?
Ułożyli się najwygodniej jak to możliwe w tych nieprzytulnych warunkach. Sassa już zasnęła, zaciskając mocno rączkę na uchwycie koszyka. Również Hubert Ambrozja spał spokojnie, tak jak to zwykle czynią kocięta. Nie trwało długo, a wszyscy pogrążyli się w letargicznym, głębokim śnie…
Dwie niewiarygodnie wysokie istoty weszły do korytarza.
– A więc tutaj są! Miałeś rację, to nasz przyjaciel Dolg nas wzywał.
– A tam widzę jego ojca, czarnoksiężnika! Nareszcie, nareszcie się odnaleźli!
– Długo wędrowali, więc nie powinni już się męczyć. I widzę, że mają ze sobą jakieś dziecko. O, i kota! To znakomicie, nasza hodowla potrzebuje nowej krwi. Och… Chodź i zobacz sam!
Jego towarzyszysz podszedł bliżej.
– Na Święte Słońce! Co to jest?
– Duchy, dokładnie tak, jak w poprzedniej grupie, wtedy gdy rodzina czarnoksiężnika przekraczała Wrota. Patrz, a tę tam poznaję! Ona była z nami na bagnach… Jak to oni się nazywają?
– Ludzie Lodu. Bardzo nam wtedy pomogli.
Obcy uśmiechał się.
– Pamiętam, co ona zrobiła rycerzom złego zakonu. Zdarła z nich spodnie i stali całkiem nadzy, wyglądali żałośnie. Tak, tę grupę powitamy w Królestwie Światła z radością!
– Dolg zawsze wie, kogo wybrać. Na tych z pewnością można polegać.
– Jest wśród nich kilkoro żyjących ludzi, jak widzę. Zastanawiam się, dlaczego zdecydowali się na tę podróż, I… spójrz!
Obaj popatrzyli na śpiącego Marca.
– Moc – rzekł jeden z nich. – Szlachetna moc!
– Tak, to dla nas bardzo cenna osoba. I w ogóle wydaje mi się, że przybywa do nas wiele wartościowych istot.
– Bez wątpienia. W Królestwie Światła zapanuje wielka radość. Nie tylko w rodzinie czarnoksiężnika.
– My też będziemy się bardzo cieszyć – skinął głową ten drugi. – Dzięki nim zdołamy się znacznie zbliżyć do celu.
KRÓTKIE PODSUMOWANIE TEGO, CO SIĘ OSTATNIO ZDARZYŁO W KRÓLESTWIE ŚWIATŁA
Czworo najmłodszych członków rodziny czarnoksiężnika zakończyło wspólny wieczór urodzinowy wycieczką gondolą, na którą zaprosili również dwoje przyjaciół. Wyruszyli w stronę zakazanych terenów nad Złocistą Rzeką. Wkrótce przybyli do jeszcze bardziej zakazanego Srebrzystego Lasu i weszli w jego głąb.
Następnego dnia ich zniknięcie wywołało ogromne poruszenie i kłopoty. Wśród sześciorga zaginionych byli:
Jori , dziewiętnaście lat, roztrzepany syn Taran i Uriela, wnuk Móriego, który go nigdy nie widział. Jori miał brązowe, kręcone włosy, które zbyt rzadko strzygł. Odziedziczył łagodne oczy swego ojca i fatalną nieodpowiedzialność matki. Chciał być przywódcą, lecz nigdy do tego nie doszło. Fakt, że nie jest tak wysoki i przystojny jak jego kuzyni, kompensował sobie szaloną, czasami głupią odwagą.
Jaskari , lat dziewiętnaście, syn Villemanna i jego fińskiej żony Mariatty, wnuk Móriego, najsilniejszy w całej grupie, z długimi blond włosami i intensywnie niebieskimi oczyma. Posiadał tak silne muskuły, że czasami zdawało się, iż zaraz popękają mu rękawy koszuli. Przyjaźnił się z babcią Tiril, żoną Móriego, łączyła ich miłość do zwierząt.
Elena , lat dziewiętnaście, córka Danielle i Leonarda, zupełnie niepodobna do swojej delikatnej matki, wygląd zewnętrzny odziedziczyła po ojcu, chłopskim synu. Zgodnie z jej własną opinią, miała „talię pod pachami, a biodra jak wycięte z kłody drewna”. Była wesoła i sympatyczna, brakowało jej jednak pewności siebie, bardzo chciała upodobnić się do innych. Nosiła gęste, mocno kędzierzawe włosy i nie chciała ich obciąć, ponieważ pragnęła wyglądać jak jej przyjaciółka.
Berengaria , córka Amalie i Rafaela, najmłodsza w grupie, nie skończyła jeszcze piętnastu lat. Równie romantyczna z usposobienia jak jej imię, pięknie zbudowana, o długich ciemnych włosach i promiennych, również ciemnych oczach. W jej charakterze można się było dopatrzyć wszystkich ludziach cnót i słabości. Radosna i wesoła, chichocząca i złośliwa, często miewała tak zwane humory. Rodzice bardzo się o nią martwili.
Armas , lat dziewiętnaście, syn Fionelli, byłej pokojówki Theresy, i jednego z Obcych. Bardzo wysoki, inteligentny, zrównoważony. Miał głębokie, przenikliwe spojrzenie i jedwabiste włosy, które niczym peleryna spływały mu na ramiona. Poruszał się spokojnie, jakby z namysłem, mógł jednak również działać błyskawicznie. Armas przyniósł ze sobą na świat niezwykłe zdolności, a poza tym został wychowany dużo surowiej niż inni.
Читать дальше