Mała gondola była tak zniszczona po szaleńczej wyprawie Tsi-Tsunggi do źródeł, a duża miała już wcześniej tyle uszkodzeń, że właściwie żadna nie nadawała się do użytku. Mimo to mężczyźni rozważali możliwość, by cała ekspedycja mogła odlecieć do domu. Było to jednak niemożliwe, z drugiej zaś strony wszyscy wiedzieli, że Tich za nic nie porzuciłby swego drogocennego pojazdu, inni też nie byliby w stanie tego zrobić.
J2 powinien wracać z nimi do domu i niech to kosztuje, ile chce.
Faron i Freki wrócili z czymś w rodzaju metalowych żaluzji.
– Gdyby to wzmocnić… – powiedział Faron trochę niepewnie.
Ekspert Tich przyglądał się uważnie kawałkom metalu.
– No, co ty na to, Ram?
Zanim Ram zdążył ocenić sytuację, wtrącił się Dolg.
– Niech magiczne kamienie się tym zajmą!
Żaluzja sprawiała wrażenie bardzo delikatnej. Chyba nie utrzyma takiego obciążenia.
– To jedyne, co udało nam się znaleźć – westchnął Faron.
– I świetnie pasuje – potwierdził Tich. – Zobaczmy tylko, co będą w stanie zrobić kamienie.
Dolg nakazał, by przytrzymano zniszczoną gąsienicę, po czym uzupełnił ją odpowiednio długim kawałkiem żaluzji. Wszyscy pomagali, dopóki Tich nie był w pełni zadowolony. Wtedy Dolg przyłożył kamienie do gąsienicy i szeptał coś do nich.
Mój Boże, on rozmawia z tymi kamieniami, jakby to były żywe istoty, pomyślała Indra. Ilu właściwie szaleńców jest wśród nas?
Rozejrzała się wokół. Wszyscy, skonstatowała. Wszyscy co do jednego. Oczywiście już w dzieciństwie uczyliśmy się przemawiać do zwierząt i traktować to, co rośnie, jak żywe istoty. Najwięcej jednak nauczyliśmy się w Królestwie Światła. Tutaj pojęliśmy, że ziemia, kamień, metal, a nawet skała, zawierają w sobie życie. Rozmawiam z kartami, kiedy układam pasjansa, ojcu żal jest szklanki, którą po myciu jako ostatnią wstawia do szafy, i bardzo uważa, żeby następnym razem, wyjąć ją jako pierwszą… Rzeczywiście wszyscy mamy trochę źle w głowach!
Ale z drugiej strony to bardzo przyjemne. Tym sposobem powiększamy w sobie zasoby dobroci i wyrozumiałości. Więc niech sobie mieszkańcy miasta nieprzystosowanych myślą, że jesteśmy stuknięci. Oni w przeciwieństwie do nas są wiecznie niezadowoleni.
Szafir i farangil dokonały cudów. Już wkrótce kawałki żaluzji były jak wtopione w pas, cienkie metalowe żeberka uzyskały te same wymiary, co pozostała część gąsienicy.
– Wsiadać, na pokład, wszyscy! – komenderował Faron. – Zanim duchy wrócą, załoga powinna być w komplecie.
Cień oraz Shira i Mar badali uważnie okolicę, każde na swoim odcinku, ale ich raporty były identyczne: w Górach Czarnych nie ma już nikogo żywego.
Tak więc Juggernaut mógł rozpocząć wędrówkę w stronę Ciemności. Indra usłyszała wspólne, głębokie westchnienie ulgi.
Teraz pozostawało tylko odnaleźć drogę do domu. W sercach wędrowców jednak wciąż tkwiła bolesna zadra:
Czy jeszcze istnieje jakiś dom?
Było tak, jak stwierdził Faron: od eksplozji nie widzieli Królestwa Światła. Czy można zakładać, że to wina tego potwornego zanieczyszczenia powietrza? Czyż nie powinno się już trochę przejaśnić? Co prawda znajdowali się na granicy Gór Czarnych, wobec czego Królestwo Światła mogło nie być stąd tak dobrze widoczne jak z centrum gór, gdzie widzieli je wprost nad sobą. Jednak różnica nie mogła być aż tak znaczna. Powinni widzieć przynajmniej światło od strony swego wytęsknionego domu.
Ale nie widzieli.
Teraz znajdowali się już zdecydowanie poza obrębem strasznych gór.
– Chciałam wyskoczyć tutaj z pojazdu i ucałować ziemię – powiedziała Indra. – Tak jak to kiedyś na ziemi czynił papież, pochylał się bardzo nisko, można było sądzić, że zgubił soczewki kontaktowe i szuka ich po omacku. Zaczekam jednak, aż znajdziemy się w granicach Królestwa Światła. Zapewniam was, że wtedy serdecznie ucałuję tamtejszą zieloną trawę.
– Ja także! – roześmiał się Tsi. – Pomyślcie, udało nam się wyjść z tego przeklętego królestwa cieni! I to wszystkim, którzy rozpoczynali wyprawę. Co ja mówię, wszystkim! Jest nas teraz dużo więcej!
To niebiańskie uczucie znaleźć się znowu w krainie ciemności. W tej Ciemności, która zazwyczaj tak bardzo przerażała mieszkańców Królestwa Światła. Teraz czuli się tu niemal jak w domu.
To jednak, niestety, jeszcze nie była prawda. Wiedzieli, że grupa Kiro na pokładzie J1 próbowała różnymi drogami dotrzeć do domu, żaden bowiem szlak nie był tym właściwym, trzeba było posuwać się po omacku. Tich próbował wypatrywać śladów J1 jak długo się dało, ale one urwały się bardzo szybko. Znajdowali się na jakiejś własnej drodze, nie wiedząc, gdzie dokładnie są. Czarne opady leżały również tutaj, w Ciemności.
Rozkaz Farona wciąż pozostawał w mocy. Należy wypoczywać i spać. Znajdowali się teraz na spokojnym terytorium, więc mogą sobie na to pozwolić.
Tylko czy mamy na to czas? myślała Indra i prawdopodobnie wielu podzielało jej wątpliwości. Każdy chciał dostać się jak najprędzej do domu.
Zdawali sobie jednak sprawę, jak bardzo potrzebują odpoczynku. Wkrótce też cała załoga J2 pogrążyła się we śnie. Jedynymi czuwającymi byli Cień i Freki. Po chwili jednak wilk również zasnął.
Cień siedział na wieżyczce i wpatrywał się w milczące lasy porastające terytorium Ciemności.
Długa podróż również i jemu dała się we znaki. Był wprawdzie duchem, ale bardzo, bardzo starym duchem, również on się męczył. Również on pragnął odpocząć, ale teraz tylko on mógł czuwać. Shira i Mar, dwa inne duchy na pokładzie J2, miały zszarpane nerwy po długim oczekiwaniu na Oko Nocy w okolicy źródeł. Oni bardziej potrzebowali wytchnienia. Cień nie dokonał niczego tak ważnego jak oni.
Po schodach wszedł cicho Faron, żeby dotrzymać mu towarzystwa.
– Spałem trochę – uśmiechnął się Obcy. – Ale mój mózg jest chyba zbyt pobudzony, by się odprężyć. Nawet we śnie próbowałem doprowadzić wszystkich bezpiecznie do domu.
– Spoczywa na tobie wielka odpowiedzialność – przytaknął Cień. – To nie jest najlepszy środek nasenny.
– Masz rację! A tutaj spokojnie?
– Chyba nawet za spokojnie. W każdym razie mam czas na myślenie. Faron, chciałbym ci zadać jedno pytanie…
– Oczywiście, mój przyjacielu. Proszę, pytaj;
– Dziękuję. Ale to wymaga dłuższego wstępu.
– Czasu mamy dość.
– Tak. Czy ty znasz moją historię?
– Nie wiem nic ponad to, że byłeś duchem opiekuńczym Dolga, jeszcze zanim przyszedł na świat.
– Moja historia jest jednak znacznie dłuższa. Zaczyna się w czasach, kiedy istniała jeszcze piękna Lemuria. Otóż kiedy nasz świat pogrążał się w morzu, została uratowana niewielka grupa jego mieszkańców. Żeglowaliśmy na okręcie po oceanie światowym, by znaleźć drogę do centrum ziemi.
– Aha – rzekł Faron, jakby coś sobie przypomniał.
Cień popatrzył na niego pytająco, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
– No więc w końcu znaleźliśmy Wrota. My, to znaczy nasz król i kilka innych wysoko postawionych osób. Ja byłem jedynie wojownikiem.
– Zaczekaj, to musiało się dziać przed tysiącami lat?
– Tak właśnie było. Minęło tak wiele lat, że już dawno przestałem je liczyć. Powiedz mi, zastanawiałem się nad tym często podczas tej podróży, który z nas dwóch jest starszy? Pozostali, jak na przykład Dolg ze swymi trzystu latami, są jeszcze właściwie dziećmi.
Читать дальше