– Czy ona wie, że…?
– Jeszcze nie. Będzie miała piękną niespodzianka, prawda?
– Już się cieszę na wyraz jej twarzy!
– Ja także. Czujesz się już lepiej?
– O tak – zapewniła Lilja pośpiesznie. – Tylko mnie trochę mdli.
– Znakomicie! Mam nadzieję, że z tamtymi też wszystko będzie dobrze.
– Tak. Bardzo się martwiłam. Ja piłam niewiele, Siska w ogóle nic. Ona mnie ostrzegła, ale myślała, że to tylko alkohol. Chyba nikt nie spodziewał się tego, co zrobili!
– Nie. Zbyt mało wiemy o istotach ziemi. Jestem poważnie zmartwiony, Liljo.
– Ja też.
W lesie było teraz bardzo spokojnie. Lilja nie wiedziała, co się stało w twierdzy, podczas kiedy spała, ale bała się okropnie.
Pomogła Marcowi lepiej otulić dziecko, dała małej swój sweter. Dziewczynka przez cały czas zachowywała się spokojnie, nie wyglądała tak bezradnie, jak to bywa z dziećmi ludzi. Patrzyła na świat jasnymi oczkami i wszystko wskazywało na to, że wkroczyła w życie ze spokojem, może jednak to trzymający ją mężczyzna rozsiewał wokół taki spokój? Lilja skłonna była w to uwierzyć. Sama odczuwała cudowne ciepło, bezpieczeństwo i miłość.
Uczucia, którymi dotychczas Lilji los nie rozpieszczał.
W obecności tego mężczyzny również na nią spływał wielki spokój, było to zdumiewająco wyraźne, odczuwała to tak, jakby spoczywała w mięciutkiej pościeli.
Jakby w jego ręce złożyła całe swoje życie. Nie miało to nic wspólnego z zakochaniem. Raczej przypominało powrót do domu po długim życiu w strachu i upokorzeniu, znalezienie się pod osłoną absolutnie bezpiecznego dachu. Jakby wkroczyć w ciepło…
I sposób, w jaki on trzyma dziecko! Taki czuły, taki ostrożny, przepełniony miłością. Przez moment miała wrażenie, że dostrzega na twarzy księcia cień bólu. Może to… samotność?
Ale on, ten wielki, podziwiany książę, nie może przecież być sam? Może po prostu nie ma dzieci? Czyżby za taką małą istotą tęsknił? A może po prostu lęka się o przyszłość tej dziewczynki? Nie jest to przecież zwyczajne dziecko, w jego żyłach płynie krew różnych ras. Jak to oni mówili? Krew ludzka, krew Lemuryjczyków, elfów i istot ziemi…
A sama Siska, skąd ona pochodzi? Jaskari po drodze tutaj nazwał ją scytyjską księżniczką. Kto to są Scytowie? Nie jest za bardzo podobna do innych mieszkańców Królestwa Światła. Ale kto z tych mieszkańców podobny jest do innych, pomyślała Lilja z uśmiechem. Owszem, mieszkańcy miasta nieprzystosowanych są ulepieni mniej więcej z tej samej gliny. Ale mieszkańcy pozostałych części królestwa nie. Jeszcze raz musiała zerknąć w stronę mężczyzny z maleńką dziewczynką w objęciach. Nie mogła się dość napatrzeć. W jakiś sposób czuła się spokrewniona z dzieckiem.
– Obie właśnie otrzymałyśmy nowe życie – szepnęła. – Ty i ja. A także Silas i moja mama, i…
W tym samym momencie pojawiła się nad nią ciemna chmura. Przypomniała sobie: ojciec Silasa ją ściga. Istot ziemi jakoś na razie nie słychać. Ale tamten zły człowiek znajduje się gdzieś w granicach królestwa i poluje na nią.
Mimo woli przysunęła się bliżej księcia Marca.
UWOLNIENIE
Oto podziękowanie za to, że człowiek jest uprzejmy i spełnia toasty, pomyślał Móri zamroczony. On pił najmniej spośród wszystkich trzech mężczyzn. Jaskari i Goram wypili podstępny napój do dna. Móri zostawił trochę na następny toast. Dlatego on obudził się pierwszy.
Czuł się strasznie. Trucizna rozprzestrzeniła się po całym ciele i kompletnie je sparaliżowała. Ale serce biło, płuca pracowały, z mózgiem też chyba wszystko w porządku. Trochę zamroczony, myśli powoli, ale jako tako rozsądnie.
Móri zastanawiał się, co z pozostałymi, nie był jednak w stanie odwrócić głowy, zresztą na nic by się to nie zdało, ponieważ znajdowali się w kompletnych ciemnościach, leżeli też w bardzo niewygodnych pozycjach. Pachniało zbutwiałą ziemią i szczurami, Móri poruszył palcami i dotknął suchej ziemi, nietrudno więc było się domyślić, że wrzucono ich do jednej z tych szczurzych nor, jak Jaskari określił ziemianki gospodarzy. Towarzysze znajdowali się niedaleko, nie docierał jednak do niego żaden odgłos. To martwiło go w najwyższym stopniu. Nie słyszał oddechów, najmniejszego ruchu, w ogóle nic.
Ale w miarę jak siły życiowe powracały wolno do jego ciała, uświadomił sobie coś jeszcze. Coś, co zaniepokoiło go równie mocno. Móri bowiem, czarnoksiężnik, był bardzo wrażliwy i odbierał najlżejsze nawet wrażenia. To, co docierało do niego teraz, było przerażające.
Z drugiej jednak strony miał ważniejsze problemy do przemyślenia. Jak się stąd wyrwać? Nie został związany, wyglądało na to, że po prostu wrzucono go do lochu. Odnosił wrażenie, że otaczają go wysokie ściany, a w górze znajduje się darniowy sufit. Rzecz jasna, niczego nie mógł być pewien, tak mu się po prostu zdawało.
Naturalnie martwił się o los dziewcząt. Wiedział, że raczej nie mogły uciec daleko, zanim istoty ziemi rozpoczęły pościg za nimi. Nienawidzą Siski, poznawał to po ich oczach, kiedy siedzieli razem przy stole.
Teraz jednak musiał się skoncentrować nad próbą wydostania się z lochu, trzeba będzie zabrać obu nieprzytomnych przyjaciół. Jeden z nich jest przecież wnukiem czarnoksiężnika! Co on zrobił?
Większość Strażników starała się zatrzymać istoty ziemi w lesie. Tymczasem Ram, Kiro i Dolg weszli do ich osady.
Tam nie zostało wielu mieszkańców, pościg za obcymi był zbyt podniecający, by siedzieć w domu! Przybyli spotkali więc tylko kilka kobiet i wodza, który był chyba zbyt otyły, by biegać po lesie.
– Co za dzień, goście płyną strumieniem – syknął, witając kolejnych gości przed swoją siedzibą.
– Szukamy trzech mężczyzn, którzy mieli tutaj dzisiaj być – rzekł Ram krótko. – Przybyli w pokojowych zamiarach, a wy odpłaciliście się im bardzo źle.
– Jacy trzej mężczyźni? – wódz robił zdziwioną minę. – Od lat nie było tutaj żadnych mężczyzn.
– A dopiero co mówiłeś, że dzisiaj goście napływają strumieniem.
– Nno, chodziło mi o paru sąsiadów…
Wszyscy wiedzieli, że istoty ziemi nie mają żadnych sąsiadów. Całe plemię żyło w jednej osadzie. Ram widział, że wódz zdaje sobie sprawę z tego, że oni doskonale się orientują. Mimo to odgrywał komedię.
Po dłuższej wymianie zdań Ram i jego przyjaciele musieli dać za wygraną. W ten sposób niczego nie osiągną, nie mieli zaś ochoty szukać po omacku w tych ziemiankach, do których trudno się wcisnąć.
Dostali wiadomość od Marca, że dziewczęta mają się dobrze i że Marco zabiera je oraz nowo narodzone dziecko do szpitala. Dziecko jest absolutnie wyjątkowe – dodał z uśmiechem.
Więc na tym froncie zapanował spokój. Ale co z mężczyznami?
Dolg szepnął coś do Rama. Po czym wycofali się, co niezmiernie uradowało wodza.
Kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od zabudowań, Ram zapytał:
– O co chodzi, Dolg?
– Kiedy rozmawiałeś z wodzem, ja próbowałem nawiązać kontakt z moim ojcem. Wiesz, że możemy to robić, od czasu do czasu posługujemy się tą naszą umiejętnością. Tym razem mi się udało. Ojciec znajduje się w pobliżu.
– Cudownie, Dolg! Dowiedziałeś się czegoś dokładniejszego?
– Niewiele. Wyczułem tylko jego radość, że dotarliśmy na miejsce, odniosłem wrażenie, jakby znajdował się w jakiejś norze…
– No, to mnie nie zaskakuje – mruknął Kiro. – Coś jeszcze?
Читать дальше