Faron zerknął na nią, gdy zaczęła się rozbierać.
– Nie, nie, zatrzymaj ją! – mruknął gniewnie. – Lepiej, żeby któryś z mężczyzn poświęcił swoją koszulę.
Ona kompletnie oszalała, pomyślała Elena. Przecież nie ma nic pod spodem!
Faron dostał od kogoś białą koszulę i podarł ją na pasy.
– Weź ten kawałek – zwrócił się do Berengarii. -I wytrzyj krew tak starannie jak tylko możesz.
Dziewczyna natychmiast wzięła się do roboty. Elena ciężko przełknęła ślinę. Przecież Berengaria nie miała żadnego doświadczenia pielęgniarskiego, za to ona była wykształconą pielęgniarką. Stała jednak tylko, bliska omdlenia, czując mdłości ściskające za gardło.
Ale przecież pozwolono jej zrezygnować z dalszego kształcenia właśnie dlatego, że nie miała sił podjąć pracy w tym zawodzie.
Mimo wszystko czuła się teraz taka mała.
Berengaria miała w życiu wszystko, urodę, inteligencję, humor, odwagę…
Ale nie miała żadnej sympatii!
Elena podeszła do Miszy i przytuliła się do niego. On zaraz objął ją ramieniem.
Od razu zrobiło jej się lżej, nareszcie poczuła, że wszystko jest jak należy. To ona była mała i bezradna, on zaś, wysoki, silny mężczyzna, opiekował się nią.
Nic nie szkodzi, że jest równie wstrząśnięty jak ona.
Ludzie działali niezwykle skutecznie. Dwóch mężczyzn pomagało Faronowi i Berengarii przy rannym, inni przygotowali prowizoryczne nosze.
Elena i Misza nie ruszyli się z miejsca.
Mężczyznę ułożono na noszach i czwórka, która dotychczas się nim zajmowała, podniosła się z ziemi.
– Dziękuję wam wszystkim – powiedział Faron, a potem zwrócił się wprost do Berengarii: – Doskonale się spisałaś.
– Czy ty mnie chwalisz? – spytała niemal wstrząśnięta.
– Tak, i to nie pierwszy raz.
Zastanowiła się.
– Rzeczywiście – przyznała zdumiona. – Dziękuję.
– Wyruszasz teraz na powierzchnię Ziemi?
– Tak, razem z Jaskarim.
– Bardzo dobrze. To solidny młody człowiek.
– Jedyny, który mnie toleruje.
– Skończ już z tym! – ostro skarcił ją Faron. – Wcale ci z tym nie do twarzy.
Berengaria wyglądała jak pies, który boi się lania.
Odwrócił się od niej.
– Myślę, że wy dwoje możecie sobie teraz zrobić wolne – oznajmił Elenie i Miszy. – Wrócicie jutro, przydzieli się wam mniej ryzykowną pracę.
– Racja – przyznała Berengaria. – Oboje jesteście zieloni, przypominacie dwie osiki w porze gubienia liści. Ale ty, Misza… nie możesz wrócić do rodziców w takim stanie, i to przed końcem dnia pracy. Eleno, weź go z sobą do domu, odpocznijcie i nabierzcie trochę sił, zanim Misza wróci do hotelu.
Pokiwali głowami, nie będąc w stanie mówić, tak szczękały im zęby.
Faron posłał Berengarii spojrzenie pełne uznania. Uradowało ją to jak dziecko, które dostało upragnionego cukierka. Zaraz potem wróciła do swojej pracy przy murze, a Elena z Miszą czym prędzej opuścili plac rozbiórki.
Cztery godziny. Mieli dla siebie cztery godziny, potem Misza musiał wracać do domu. Przez ten czas wiele można zdziałać.
Elena czuła się wyśmienicie. Misza nareszcie był u niej, w małym domku – bliźniaku, który dzieliła z jeszcze inną rodziną. Chodził teraz po pokojach, podziwiając pełne smaku przytulne urządzenie, ale jego zdaniem mieszkanie było stanowczo za małe.
– Wybuduję wspaniały dom dla moich rodziców w krainie Timona – oświadczył z dumą. – Tam bowiem teraz też jest całkiem jasno. Ludzie zaczęli już uprzątać i planować. Zastanawiałem się także nad wybudowaniem domu dla siebie, takiego, jaki ma Armas na terytoriom Obcych, bo przecież nie mogę przez całą wieczność mieszkać z rodzicami.
– No tak, rzeczywiście nie możesz – odparła Elena z walącym sercem. Ale Misza nic nie powiedział o dzieleniu z kimś tego domu.
Pewnie było na to jeszcze zbyt wcześnie, ale nie dla niej. Nigdy dotychczas nie miała takiej pewności. Ona, którą zawsze wybierano, teraz sama dokonała wyboru. Albo Misza, albo nikt. Wcale nie uważała, że to jej ostatnia szansa, po prostu pragnęła zdobyć Miszę, a on nie pozostawał wobec niej obojętny, tyle było na to dowodów. Berengaria i inne dziewczęta mogły się schować.
Elena nerwowo przygotowała drobny poczęstunek. Żałowała trochę, że nie zdążyła nic upiec, lecz i tak w szafce znalazły się jakieś przysmaki.
Czy odważy się podać mu do kawy likier pomarańczowy? Stała przez chwilę, wahając się z prześliczną butelką w dłoni. Nie, rodzice mogą poczuć od niego alkohol, kiedy wróci do domu, w dodatku nie jest do niego przyzwyczajony, a poza wszystkim nie chciała go zdobywać w taki sposób, jak mówi znane powiedzenie: Nic nie czyni kobiety piękniejszą niż kieliszek wypity przez mężczyznę.
Odstawiła więc likier z powrotem.
– Straszne było to, co się tam zdarzyło – zaczęła, gdy siedzieli na słonecznej, osłoniętej werandzie. Elena wiedziała, że w sąsiednim mieszkaniu nikogo nie ma.
– To prawda – przyznał zamyślony Misza. – I dostałem najtwardszą lekcję.
Popatrzyła na niego pytająco, dyskretnie ocierając kąciki ust, żeby upewnić się, czy nie zostały na nich okruszki ciasta.
Misza westchnął.
– Tak bardzo chciałem być jednym z was, jednym z najdzielniejszej grupy poszukiwaczy przygód.
– Ale przecież już w niej jesteś.
Misza energicznie pokręcił głową.
– Żaden ze mnie poszukiwacz przygód, Eleno. Nie jestem bohaterem!
– Ach, Boże – westchnęła. – Nie odmawiaj sobie odwagi, Misza, zachowałeś się przecież jak prawdziwy bohater, przecież chciałeś mnie chronić! Wróciłeś po mnie, chociaż śmiertelnie się bałeś, to jest odwaga. Nie trzeba wcale wyjeżdżać daleko i walczyć z potworami czy ze Złem we własnej osobie, żeby być bohaterem. Mnie odpowiadasz taki, jaki jesteś.
Ostatnie słowa można było zrozumieć dwuznacznie i Misza natychmiast wykorzystał tę szansę.
– Eleno… Znajomość liter i umiejętność czytania jest na pewno bardzo przydatna, lecz jest tyle innych rzeczy, o których ja nic nie wiem.
Elena poczuła, że policzki zaczynają jej płonąć.
– Rozumiem, Misza. A co takiego chciałbyś wiedzieć?
W jednej chwili nastrój na werandzie jakby zgęstniał.
– Chodź – powiedziała Elena, ciągnąc go do środka.
Tam było więcej cienia.
Elena usiadła na łóżku, a Misza usadowił się przy niej. Nie mieli przecież aż tak wiele czasu, Misza musiał wracać.
– Czego nie rozumiesz?
Misza odetchnął głęboko.
– Dlaczego tak się ze mną dzieje? Dlaczego mam erekcję i dlaczego chcę być blisko ciebie? Czy możesz mi to wytłumaczyć?
Ach, wielkie nieba, pomyślała Elena. Lekcja wychowania seksualnego? Czy dam sobie radę? Co się mówi w takim momencie?
– Ty i ja jesteśmy różnie zbudowani – zaczęła. -Kobiety różnią się od mężczyzn. Pragniesz mnie, ponieważ jest we mnie takie miejsce, w które możesz wejść, kiedy masz erekcję, jak to nazywasz. To zresztą właściwe słowo.
– Eleno, właśnie to się ze mną dzieje teraz, ale dlaczego?
– Z tego biorą się dzieci. To, co wtedy wytrysnęło z ciebie, to zaczątek dziecka. Połowa. Drugą połowę noszę w sobie ja. I dlatego dzieci w równym stopniu należą do mężczyzny, jak do kobiety.
Ratunku, jak ona sobie z tym radzi? Misza jednak przyjmował wszystko całkiem naturalnie.
– Dzieci? Takie jak Gwiazdeczka i Kata?
– Raczej jak Haram. Dziewczynki są dość niezwykłe, my nie będziemy mieć takich dzieci.
Читать дальше