Margit Sandemo - Na Ratunek

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Na Ratunek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na Ratunek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na Ratunek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dobre istoty w Królestwie Światła stworzyły eliksir usuwający z ludzkich serc zło i wrogie myśli. By jednak uratować Ziemię, należy opryskać cudownym płynem wszystkich jej mieszkańców. Czasu zostało niewiele, sytuacja na świecie staje się coraz gorsza: pleni się korupcja, rządy przejęła mafia. Na szczęście wciąż jeszcze istnieje miłość…

Na Ratunek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na Ratunek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kim, do cholery, jest ten jakiś czarny anioł, czy kogo on tam przypomina? Nienawidzę go, zaduszę go własnymi rękami.

Tylko gdzie jest któryś z moich ludzi? Choćby jeden. Wszyscy się rozpierzchli, każdy w swoją stronę.

No trudno, mam ich gdzieś, sami z Devlinem damy sobie radę. Już udało nam się złapać tego przeklętego Wonga i Bogote.

Devlin jest dobry. Odgrywa tego Smitha! A swoją drogą jak łatwo podejść tych tam wolnomularzy, czy kim oni są. O Boże, jak ja ich nienawidzę! Ale dostaną za swoje!

Devlin jest na górze. Wyłapie ich jednego po drugim. Ja chcę dostać tego czarnego szatana; żeby tylko go ująć, to reszta będzie bezradna.

Ale co to za diablica ta Sol?

Teraz idą na górę. Domyślili się, że coś się stało. Devlin, bądź gotów!

Ja też idę, na pewno się przydam.

Co to za przeklęte wronie gniazdo, ten hotel! Te korytarze, te zakręty!

Jakie to szczęście, że wybrali Norwegię na miejsce spotkania. Takie pustkowie i jeszcze nie spryskali go tą swoją święconą wodą, więc my z Devlinem nie musimy przez cały czas nosić tych cholernych maseczek.

Jack Loman był zbyt uprzejmy, uznając, że miejsce jest bardzo dobre. Od wielu lat już nie klął tak jak dzisiaj. Udawał jednak starszego pana, który razem z Louise i Hunterem wchodzi na piętro. Fakt, że z trudem idzie po schodach, tłumaczyli sobie bólem nogi po ostatnim zamachu, no a poza tym nie jest przecież młody. Nie mogli nic wiedzieć o upokarzającym stanie jego najwrażliwszego na całym ciele miejsca.

Usłyszał, że za nimi otwierają się jakieś drzwi i ktoś rozmawia. Nie odwracając się, minął wraz z towarzyszącymi mu osobami zakręt korytarza.

Spotkali Devlina, który natychmiast zajął się Louise. Loman złapał Huntera.

No i dobrze, pomyślał zadowolony. Mamy wszystkich bojowników o czystość środowiska. Reszta pójdzie jak po maśle.

Wysłali Louise i Huntera tą samą drogą co Bogote i Wonga, potem ukryli się w pokoju Lomana w szafie na ubrania.

Bo usłyszeli, że nadchodzi ten nieznośny Marco z jakąś kobietą.

Indra i Marco zostali zatrzymani w drzwiach na końcu korytarza.

– Drzwi prowadzą do najstarszej części hotelu – ostrzegł Marco. – Jest ona przeznaczona do rozbiórki, nie wolno tam wchodzić, to może być niebezpieczne.

Indra jednak nigdy się specjalnie nie przejmowała zakazami. Ujęła teraz klamkę.

Przecież powinny być zamknięte na klucz – powiedziała zdumiona.

Marco podszedł i popchnął. Drzwi się otworzyły, buchnął im w twarze zatęchły piwniczny odór.

– O rany! – mruknęła Indra.

Miała po temu wszelkie powody. Wewnątrz panowały nieprzeniknione ciemności, wszystko wskazywało na to, że piwnica jest bardzo głęboka i że pod używaną do niedawna piwnicą jest jeszcze jedna głęboka jama. Po prostu otchłań.

– A czworo naszych zniknęło – szepnął Marco. -; Dobry Boże, oni musieli ich tutaj wrzucić. Biedacy nie mieli najmniejszej szansy…

W tej samej chwili usłyszeli wołanie z dołu, z dużego salonu w nowej części hotelu. To głos Sol, dziwnie radosny…

– Marco! Indra, wszyscy inni! Chodźcie tu zaraz!

Zamknęli drzwi i zawrócili. Biegli korytarzem z mieszanymi uczuciami. Lęk, niepokój o los tam – tych czworga, ciekawość, co Sol ma do powiedzenia.

Inni też biegli do pięknego salonu i stawali jak wryci.

Bo w salonie siedziała Louise Carpentier w towarzystwie Bogote i Huntera, i Wonga, wszyscy uśmiechnięci.

– Co na…? – zaczęła Indra. – Myśleliśmy, że wrzucili was do piwnicy!

– Byliśmy w piwnicy, owszem – powiedział Hunter. – Ale duch Ognia zajął się Louise, duch Wody złapał Bogote, duch powietrza Wonga, a duch Ziemi mnie. I mogliśmy spacerkiem wrócić tutaj.

Zdumiona twarz Indry rozjaśniła się w radosnym uśmiechu.

W tym samym momencie do pokoju wszedł „de Castillo”.

– Słyszałem wołanie – oznajmił jowialnie. – Znalazłem mojego pomocnika Smitha, zresztą…

Umilkł nagle. Zarówno on, jak i towarzyszący mu ochroniarz, otworzyli gęby jak szeroko, widząc czworo „umarłych”.

Kiro zamknął za nimi drzwi. Ale Smith – Devlin, który domyślił się, że zostali ujawnieni, wymknął się innym wyjściem.

– A jemu co się stało? – zapytał Castillo – Loman jakby nigdy nic.

Kiro chciał biec za Devlinem, ale Sol powiedziała spokojnie:

– Niech leci, pozwól mu, i tak zostanie złapany.

W tej chwili większość z obecnych wiedziała już, co to oznacza.

Na chwilę zaległa cisza.

– Jak to dobrze, że wszystko w porządku – powiedział „de Castillo” wesoło. – W takim razie możemy kontynuować dyskusję na temat przyszłości świata.

Indra podeszła bliżej i przyglądała mu się uporczywie. Odsunął się, ale ona znowu się przysunęła.

– Co? O co chodzi? – wybuchnął w końcu zirytowany.

– Tak właśnie myślałam, że te oczy są zbyt ciemne i zbyt czyste jak na starszego człowieka – powiedziała Indra i szarpnęła mocno jego siwe włosy. Próbował odepchnąć jej rękę, ale ona nie ustępowała, więc włosy razem z łysiną zaczęły się powoli zsuwać. Pod peruką ukazały się czarne loki Jacka Lomana.

Ram i Kiro tymczasem złapali go za ręce. Indra spokojnie ściągała cieniutką maskę z oszusta. Była ona tak mocno przytwierdzona, że Indra zdołała odsłonić tylko część prawdziwej twarzy o południowych rysach. Zaniechała dalszych starań.

Na dziedzińcu startował helikopter.

– Oto ucieka twój ochroniarz – szydziła sobie Indra.

– Nie wyjdziecie stąd żywi! – ryknął Jack Loman. – Ja panuję nad całym światem, moi ludzie zaraz tu wrócą!

– Nie zrobią tego – zapewniła go Sol z uśmiechem. – Bo ja skropiłam ich eliksirem. Oni już nie chcą mieć z tobą do czynienia.

Loman wysyczał jakieś przekleństwa przez zaciśnięte zęby, ale zwisająca w strzępach maska czyniła go śmiesznym, o czym Indra natychmiast go poinformowała.

– Czy jemu i temu drugiemu też nie powinno się sprawić prysznica? – zapytał Kiro niepewnie.

Marco prychnął:

– Im? Szkoda zachodu, to by były stracone krople.

Ram zapytał:

– Gdzie jest prawdziwy de Castillo?

Loman rzucił mu wściekłe spojrzenie, król gang – sterów wyrwał się z wściekłością i pobiegł ku drzwiom. W biegu ściągnął z siebie grubą kurtkę, żeby odzyskać swobodę ruchów. Stał się po tym znacz – nie szczuplejszy.

Nikt go nie zatrzymywał. Za oknem widać było cień odlatującego helikoptera, słyszeli, jak Loman wrzeszczy do Devlina, ale tamten nie reagował. Helikopter był coraz dalej.

Ryk rozczarowania i wściekłości wyrwał się z piersi Lomana i zakłócił panującą w górach ciszę.

– Pozwolicie mu uciec? – zapytał Bogote.

– Nie, nie, zajmie się nim piąty duch Shiry – odparł Marco.

Znowu to. Piąty duch. Piąty żywioł.

Twarz Wonga się rozjaśniła.

– Ależ tak, oczywiście! W naszych dawnych wierzeniach było pięć żywiołów. Ziemia, woda, ogień, powietrze i – kamień!

– Tak jest – uśmiechnął się Marco. – Tylko my nazywamy go trochę inaczej.

– Jak?

– Shama. On jest nie tylko duchem kamieni. Jest także duchem nagłej śmierci.

Czworo bojowników o czystość środowiska naturalnego popatrzyło po sobie i odetchnęło cicho, z drżeniem.

25

Bardzo dobrze cię widziałem, myślał Devlin ze złością. Ale teraz żegluj sobie po własnym jeziorze, Jacku Lomanie, bo ja tam raz jeszcze nie wyląduję. Ci ludzie są niebezpieczni! Nienaturalni! Nic się ich nie ima.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na Ratunek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na Ratunek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Na Ratunek»

Обсуждение, отзывы о книге «Na Ratunek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x