Margit Sandemo - Na Ratunek

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Na Ratunek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na Ratunek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na Ratunek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dobre istoty w Królestwie Światła stworzyły eliksir usuwający z ludzkich serc zło i wrogie myśli. By jednak uratować Ziemię, należy opryskać cudownym płynem wszystkich jej mieszkańców. Czasu zostało niewiele, sytuacja na świecie staje się coraz gorsza: pleni się korupcja, rządy przejęła mafia. Na szczęście wciąż jeszcze istnieje miłość…

Na Ratunek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na Ratunek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Kowalski – mruknęła Altea. – Jeden z głównych współpracowników Jacka.

Nie mogli zrobić naprawdę nic, nie narażając życia Sassy. Napastnik miał na pewno broń palną, ale długi nóż robił dużo bardziej przerażające wrażenie. Skaleczona szyja, krew, wszyscy w szoku…

– Chcę dostać Alteę i służącą! – krzyknął Kowalski. – I klucze do tej maszyny tam. Szybko!

Nie było żadnych kluczy do gondoli, miała po prostu kodowany zamek. Nikt jednak nie zamierzał przekazać mu kodu.

– Nie odchodźcie – powiedział Jaskari do Altei i Nellie. – Wiecie zbyt dużo na temat posiadłości i na pewno zamierza was zgładzić.

– Ale co mamy robić? – szepnął Jori na pół z płaczem. – Przecież on ma Sassę!

– Wiem. Staram się coś wymyślić, ale mam zupełną pustkę w głowie. Wszystko sprzysięgło się przeciwko nam.

Nagle usłyszeli głuche uderzenie. Kowalski zachwiał się i bezszelestnie osunął na ziemię. Sassa była wolna, nóż drasnął ją tylko w szyję w miejscu, gdzie ostrze dotykało skóry.

Na balkonie pierwszego piętra stał Zinnabar z pistoletem w dłoni.

– Musiałem wykorzystać szansę – tłumaczył z uśmiechem. – Nie miałem wyboru. Ale bądźcie spokojni, on został tylko ogłuszony. Wlejcie mu do ust parę kropel eliksiru i zmykajmy stąd.

Zanim zdążyli podziękować, Zinnabar zniknął, żeby dołączyć do nich. Jaskari otworzył drzwi gondoli i wpuścił do środka Alteę oraz opierającą się Nellie, Jori natomiast obejmował i uspokajał Sassę. Nie był w stanie nic mówić, ale go najwyraźniej rozumiała. Nigdy nie była tak czule obejmowana, tak serdecznie witana z powrotem w życiu, tak… kochana?

Nie, w to ostatnie nie odważyłaby się uwierzyć. Powściągliwość pod tym względem wydawała jej się bezpieczniejsza.

Wrócił Zinnabar i on też był serdecznie obejmowany. Pasażerów podzielono mniej więcej po równo i gondole wystartowały. Kowalskiego zostawiono tam, gdzie był. Niebawem ocknie się jako bardzo sympatyczny chłop i prawdopodobnie nie będzie mógł pojąć, co mu się przytrafiło.

Mała Nellie trzymała się kurczowo oparcia fotela w gondoli Joriego i Sassy. Jaskari zabrał Alteę i zaniedbaną Judy do gondoli Zinnabara.

Z matką Altei nie było za dobrze, gorączka rosła, poparzenia dotkliwie dawały o sobie znać. Sytuację pogarszały dodatkowo wszystkie psychiczne ciosy, jakich doznała. Jaskari dał jej jeszcze jeden nasenny zastrzyk, to było teraz dla niej najlepsze, zanim nie znajdzie się w szpitalu.

No właśnie, w szpitalu? Jeśli dobrze pojmowali osobowość Jacka Lomana, to ani jego żona, ani pasierbica nie będą bezpieczne w żadnym miejscu na ziemi, nawet w szpitalu. Co więc zrobić z tymi chorymi kobietami?

Nellie siedziała z sercem w gardle i nie miała odwagi spojrzeć w dół, domyślała się jednak, że lecą w stronę gór.

Gdy tylko przypominała sobie o tym niezwykłym olbrzymie w białych szatach, ręce zaczynały jej się trząść i między innymi dlatego musiała się mocno trzymać fotela. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że dziewczyna na widok Zinnabara wytrzeszcza oczy ze strachu. Ona sama przyszła na świat w zabudowanych barakami slumsach, wierzyła w Pannę Marię, ale w głębi duszy była indiańskim dzieckiem z dżungli i słyszała opowieści o dawnych bogach, którzy przychodzą na ziemię z nieba i…

Nellie była absolutnie przekonana, że to właśnie jeden z tych bogów stanął na balkonie i uratował panienkę Sassę oraz wszystkich pozostałych. Nellie również. Może nawet przyszedł tu ze względu na nią. Wysłał najpierw tych sympatycznych ludzi, którzy przybyli jej na ratunek. I ani trochę nie byli na nią źli, że porzuciła pracę i schowała się w starej wygódce. W ogóle byli dla niej bardzo mili. Może on jest jednym z bogów babci i pospieszył tutaj, bo Nellie w niego wierzy?

Tak oto Nellie dotarła do istoty wszelkiej wiary. Do tej wiecznej, konstruktywnej nadziei człowieka, że jeśli tylko naprawdę szczerze i mocno wierzy się w jakiegoś boga, to znajdzie się wyjście z każdej opresji.

A może to nowo nawrócona gospodyni z anegdoty reprezentuje słuszny pogląd? Pastor zapewniał ją mianowicie, że jeśli będzie naprawdę wierzyć, potrafi nawet chodzić po wodzie. Ona przyjęła zapewnienia dosłownie, więc stanęła na brzegu i powtarzając: „Wierzę, wierzę, wierzę” zsunęła się na powierzchnię jeziora. Naturalnie wpadła do wody. „Widocznie wierzyłam nie w to, co trzeba”, powiedziała, kiedy ją wydobyto.

Wiara jednak może być źle pojęta, jak u pewnego nieszczęsnego chłopa. Dolina została zalana w czasie powodzi i ów chłop ratował się ucieczką na dach. Kiedy woda sięgała mu już do kostek, w pobliżu pojawił się kajak. „Skacz do mojej łódki!” – zawołał płynący kajakiem człowiek. „Nie, dziękuję – odpowiedział chłop. – Ja ufam Panu. On z pewnością pospieszy mi na ratunek!” Woda podniosła się jeszcze bardziej i sięgała już chłopu do pasa. Wtedy koło jego domu ukazała się motorówka i ktoś zawołał: „Skacz do nas! Uratujemy cię!”. „Nie, dziękuję – odparł chłop. – Pan mnie uratuje”. Kiedy woda sięgała mu już do brody, na niebie ukazał się helikopter, z którego spuszczono w dół ratownika. „Nie, dziękuję, Bóg mnie uratuje” – powtarzał swoje chłop. W końcu utonął. Przychodzi do nieba i powiada: „Panie Boże, zawiodłeś mnie! Dlaczego pozwoliłeś mi utonąć?” A Bóg na to: „Czego ty właściwie ode mnie chcesz? Przecież posłałem ci na ratunek dwie łódki i helikopter!”.

Nellie nie była głupia, ale to wszystko, co się tu działo, to za wiele dla jej ufnej duszy. A już szybko mknąca gondola była kroplą, która przepełniła kielich. Rzecz jasna, widywała samoloty, ale one wyglądały zupełnie inaczej. 'Zawsze była pewna, że nigdy nie wsiądzie do żadnego latającego pojazdu, a oto siedzi tu i mimo to nie wyskakuje.

W drugiej gondoli Judy była na tyle przytomna, że mogła prowadzić płaczliwą rozmowę z Jaskarim, jedynym, z którym w ogóle chciała rozmawiać. Słyszała, jak pilot porozumiewa się z młodym Jorim z drugiej gondoli. Obaj byli zgodni co do tego że jest już taka późna noc, iż najlepiej będzie zawrócić do bazy. Następnej nocy Jori i Sassa będą mogli podjąć swoje obowiązki i dalej rozpylać eliksir.

Do jakiej bazy? Co to za rozpylanie? Nie była w stanie zebrać myśli.

– Doktorze Jaskari – powiedziała niewyraźnie. – Jestem taka nieszczęśliwa.

– Bardzo dobrze to rozumiem.

Jaki to dobry, współczujący człowiek!

– Widzi pan, wszystko, co mam, to mój wygląd. Mój wytworny styl. Byłam najpiękniejszą, doktorze Jaskari!

On po prostu tylko kiwał głową. Co można odpowiedzieć na takie wyznanie?

Judy mówiła dalej:

– Musi mi pan pomóc. Muszę zachować moją dawną twarz, proszę mi obiecać. Jedna moja przyjaciółka z Bostonu, nie, ona nie była aż tak doskonała jak ja, ale odebrała sobie życie, kiedy skończyła pięćdziesiąt lat. Teraz bardzo dobrze ją rozumiem, bo pięćdziesiąt lat to przecież koniec życia, prawda? Wszystko od tej pory układa się nie tak, człowiek robi się coraz bardziej pomarszczony, ciało zawodzi, naprawdę nie ma już po co żyć. Strasznie się boję pięćdziesiątych urodzin.

– Niewiele czasu już zostało, prawda?

W oczach chorej pojawiły się skry. Uspokajała się bardzo powoli.

– Pan widział mnie tylko taką poparzoną. A poza tym widzi pan Alteę i myśli, że ja muszę być bardzo stara. Ale ja urodziłam córkę wcześnie, trzeba panu wiedzieć, uff, tak bym chciała, żeby Altea tak szybko nie dorastała, przecież to psuje mój image, ona…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na Ratunek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na Ratunek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Na Ratunek»

Обсуждение, отзывы о книге «Na Ratunek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x