Margit Sandemo - Światła Elfów

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Światła Elfów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Światła Elfów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Światła Elfów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Walka przeciwko Zakonowi Świecącego Słońca okazała się brzemienna w skutki dla czarnoksiężnika Móriego i jego norweskiej małżonki Tiril. Oboje znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i ocalić ich może jedynie pierworodny syn, dwunastoletni Dolg. Chłopca, który wyrusz na ratunek rodzicom, wspiera potężny opiekun Cień, a drogę wskazują mu błędne ogniki, zwane też światełkami elfów…

Światła Elfów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Światła Elfów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Obaj rozpromienili się z radości, zasalutowali, stukając ostrogami, i wycofali się z pokoju.

Karol długo siedział pogrążony w myślach.

– Biskup Engelbert von Graben – szepnął. – Coś mi mówi, że to ty jesteś ojcem córki Theresy. Nigdy sobie nie zasłużyłeś na tę lojalność, jaką ona ci przez tyle lat okazywała, nie ujawniając prawdy. Ale teraz się zemściła. I ja też, za całe to twoje wstrętne gadanie na mnie i na moje rodzeństwo, kiedy byliśmy mali. Za twoją pychę w dorosłym życiu. Teraz zedrę z ciebie wszystko, tak jak się skubie kurę. I to będzie moja największa radość!

Rozdział 20

Nieznośny ból przeszył głowę Tiril. Próbowała zaciskać powieki, by słońce nie świeciło jej w oczy, lecz ono raziło ją i tak, przyprawiając o utratę zmysłów.

Dzień za dniem w najbardziej upokarzający sposób wieziono Tiril na zachód.

Od dawna już nie było mowy o podróżowaniu powozem. Bo też i nie jechała żadnym powozem, tylko starą, rozklekotaną, skrzypiącą furą, jaką zwykle ciągną woły. Ta, choć zaprzężona w dwa konie, i tak była bezlitosna dla obolałego ciała Tiril, a poza tym nadal śmierdziała gnojem, który niegdyś na niej wożono. Tiril musiała leżeć związana na dnie fury, przykryta cuchnącą końską derką.

Czuła się potwornie od tego trzęsienia, nie mogła do niego przywyknąć.

Przewodnicy się zmieniali. Teraz jest Francuz. Strażnicy jednak wciąż byli ci sami. Nieokrzesane typy posługujące się ordynarnym językiem, mówiący wyłącznie o kontaktach z kobietami. Tiril uważała, że nie może już doznać większego upokorzenia niż na dnie tej furki, gdzie leżała związana, brudna, a pchły i inne paskudztwo łaziło po niej stadami. Włosów nie czesała od wielu dni. Pozwalali jej załatwiać potrzeby fizjologiczne tylko rano i wieczorem, poza tym nigdy. Zdarzało się więc, że godzinami musiała leżeć w udręce, bo nie chciała zmoczyć ubrania, skoro i tak nie mogła w żaden sposób dbać o czystość. Każdego ranka dawali jej wodę do picia i trochę chleba, prócz tego nic więcej. Często pod tym piekącym słońcem doskwierało jej straszne pragnienie, a knebel w ustach jeszcze je powiększał, poza tym porobiły jej się rany na wargach. Skórę miała spaloną słońcem i popękaną od nocnego lodowatego deszczu. Bo również nocami musiała leżeć na dnie tej fury, mocno przywiązana, żeby nie mogła uciec, a strażnicy dbali zawsze, żeby furka była dobrze ukryta i nikt niepowołany jej nie widział.

W tej sytuacji wielką pociechą było odczuwać bliskość Nidhogga i Zwierzęcia. Nie mogły wprawdzie nic dla niej zrobić, ale przynajmniej przy niej były i to czyniło życie Tiril na tyle znośnym, że udawało jej się powstrzymywać płacz. Bo płacz teraz, w tym palącym słońcu, z kneblem w ustach, wyczerpałby ją ostatecznie.

Dzień za dniem furka skrzypiała na drogach.

Czy człowiek może zostać bardziej upokorzony?

Owszem, może. Tiril omal tego nie doświadczyła pewnego wieczora, kiedy pozwolili jej wyjść za potrzebą, co już samo w sobie było straszne, bo zawsze byli przy niej strażnicy.

Tego wieczora jej strażnicy wypili zbyt dużo. Powinna przewidzieć, co się może stać, kiedy wracała do furki. Powinna się tego domyślić na podstawie ich rozmów.

– Ale przecież nie pozwolili nam – mówił jeden.

– Ech, kto się będzie przejmował taką tam. Tak daleko od domu. I niech mnie diabli, jeśli jeszcze kiedyś do niego wróci, tyle sam pojmujesz, nie?

– Nikt się o niczym nie dowie – warknął trzeci. – Bo i komu mogłaby nagadać?

Tak więc wszyscy trzej się w zasadzie zgadzali. A kiedy czwarty, który ją odprowadzał na stronę, dowiedział się, o co chodzi, natychmiast się do nich przyłączył.

Woźniców akurat nie było.

Ten, który odprowadzał Tiril do lasu, polecił jej wejść na furkę, po czym związał jej ręce i nogi, ale knebla nie zdążył założyć, bo taki był ciekawy, o czym rozmawiają pozostali.

– Przecież ona może naskarżyć – powtarzał jeden, który w dalszym ciągu miał wątpliwości.

– Komu? Teraz jesteśmy już bardzo daleko od kardynała, a ona nigdy nie wróci.

– Starzec podróżuje tędy, i to dwa razy do roku!

– Już nie. Za bardzo schorowany.

– Nie bądź taki pewien. Ostatnio bardzo się ożywił.

– Czemu się z nią tak cackają? Co ona taka ważna? Przeważnie kardynał nie ma żadnych skrupułów.

– Jego bratanek protestował, że ją złapali. Kardynał cos mu tam obiecywał.

– Głupie gadanie – burknął czwarty. – Który zaczyna?

– Ja. Szlachetne panie mają taką delikatną skórę. Chcę ją mieć świeżą i zdrową.

Wtedy do Tiril dotarło, co te dranie mają na myśli.

– Nie! – poprosiła cichutko. – Nidhogg, nie pozwól!

Jej niewidzialni przyjaciele byli najwyraźniej zaniepokojeni.

– My nie możemy nic zrobić – szepnął Nidhogg. – Tamtym razem, kiedy złapaliśmy Mondsteina i von Kaltenhelma, Móri znajdował się w pobliżu, działaliśmy w jego imieniu. Ty jesteś poza naszym zasięgiem, chociaż uwielbiamy cię tak samo jak jego.

Uwielbiamy? Jakie dziwne i… jakie piękne określenie!

– A poza tym te potwory nie mogą nas widzieć – szeptał Nidhogg – ale poczekaj, ja pomyślę.

– Musisz myśleć szybko – ponaglała Tiril w panice, bo pierwszy już się zbliżał do furki. Rozdziawiaj gębę w obrzydliwym uśmiechu i klęknął przy niej, żeby rozwiązać rzemienie krępujące jej nogi. Tiril kopnęła go z rozmachem.

– No, no, popatrzcie, ona kopie! – zwrócił się do kamratów, zgromadzonych obok.

Śmiali się paskudnie i pomagali mu rozwiązać jej ręce po to, by przywiązać je do boków fury. Tiril broniła się jak szalona, ale miała przeciwko sobie czterech silnych mężczyzn.

– Czy masz swoją runę duchów? – zapytał Nidhogg.

– Nie, od dawna jej nie potrzebowałam… Owszem. Mam ją w kieszeni spódnicy razem z wieloma innymi.

Biła i kopała, szarpała się, żeby nie mogli jej związać Tamci przeklinali ordynarnie, gdy któregoś trafiła, ale opór rozwścieczał ich coraz bardziej i szczypali ją boleśnie.

– Czy możesz wyjąć runę? – upewniał się Nidhogg.

– Postaraj się, żeby musieli jej dotknąć.

– Spróbuję.

Wyrwała prawą rękę z tą desperacką siła, jaką się miewa w sytuacji ostatecznego zagrożenia. Usiłowała odnaleźć kieszeń spódnicy, a tymczasem drań przed nią grzebał w spodniach, żeby wyjąć to coś, z czym ona za nic na świecie nie chciała mieć do czynienia. Stojący przy wozie chwycili jej stopy i przywiązali je mocno do fury. Ten na furze powiedział do nich coś ordynarnego, rozerwał jej bieliznę i pochylił się, gotowy do akcji.

W tym momencie Tiril odnalazła właściwą runę, poznała to po kształcie.

Wyszarpnęła ją i przyłożyła gwałcicielowi do gardła. Ten spojrzał w górę i zobaczył nad sobą rozwartą paszczę dzikiego zwierza z wyszczerzonymi kłami. Przerażony jęknął piskliwie i spojrzał jeszcze bardziej w górę, bo coś dostrzegł kątem oka…

Siedziało tam najpotworniejsze stworzenie, jakie można zobaczyć chyba tylko w koszmarnych snach. Wielkie kły trzymało tuż nad ramieniem Tiril, jakby chciało jej bronić.

Gwałciciel wrzasnął i zeskoczył z wozu.

– Wiedźma! To wiedźma, nie widzicie tego?

Nie, nie widzieli niczego, on zresztą też już nie.

– Co się z tobą dzieje, do diabła? – złościł się inny. – Daj mi spróbować, czy szlachcianki smakują inaczej!

Wdrapał się na furkę, a już wcześniej ściągnął spodnie i buty, był gotowy tak jak przed chwilą jego koleżka. Obrzydliwy smród przepoconych nóg uderzył w nozdrza Tiril. Poza tym wiele wskazywało na to, że opryszek ma świerzb.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Światła Elfów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Światła Elfów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Woda Zła
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiatr Od Wschodu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Światła Elfów»

Обсуждение, отзывы о книге «Światła Elfów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x