Magrit Sandemo
Ognisty Miecz
Saga o Czarnoksiężniku 9
Przełożyła Iwona Zimnicka
Angel i knipa
Pewna epoka dobiegła końca. Czarnoksiężnik Móri i jego rodzina na razie zdołali odeprzeć atak złego rycerskiego Zakonu Świętego Słońca.
Walka jednak wciąż trwa. Członkowie Zakonu doskonale zdają sobie sprawę, że grupa Móriego wie o wiele więcej niż oni. Poszukują trzech kamieni, które mogą zaprowadzić ich do tajemniczych Wrót. Nikt nie wie, co się za nimi kryje ani gdzie się znajdują. Pierwszy kamień został już odnaleziony.
Móri ma troje dzieci: niezwykłego Dolga, pół elfa, pół człowieka, obdarzonego nadprzyrodzonymi zdolnościami, i bliźnięta, Taran i Villemanna, o których dotychczas niewiele wspominano. Żoną Móriego jest Tiril, córka austriackiej księżnej Theresy, która niedawno poślubiła kupca Erlinga Müllera z Bergen, starego przyjaciela Móriego i Tiril. Theresa i Erling przygarnęli dwójkę nieszczęśliwych dzieci, Rafaela i Danielle.
Ważną postacią jest pies Nero. Duchy Móriego, które czarnoksiężnik Móri przywiódł ze sobą z Innego Świata, przedłużyły życie ukochanego psa.
Dopóki Móri i jego najbliżsi przebywają na dworze Theresenhof w Austrii, chroni ich niewidzialny mur, wzniesiony przez duchy.
Bracia zakonni czekają tylko, aż znienawidzona rodzina opuści dwór, aby mogli ją zniszczyć, wydobywszy uprzednio wszelkie tajemnice.
Po trwających wiele miesięcy gwałtownych starciach z Zakonem Świętego Słońca pewnego wieczoru Móri zwołał rodzinę i przyjaciół w Theresenhof.
Miał do przekazania ważną nowinę.
W całym domu wyczuwało się już atmosferę nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia. Unosiły się cudowne zapachy świeżo wyszorowanego drewna, upranej i wysuszonej na wietrze bielizny, gałązek jałowca, laku, świątecznych przysmaków i przypraw. Być może właśnie ten nastrój skłonił Móriego do mówienia.
Pogłaskał kosmaty łeb Nera i rozpoczął:
– Walka z kardynałem na razie się zakończyła i trzeba przyznać, że ostatnią rundę wygraliśmy. Wielu z nas jednak mogło przypłacić to życiem. Mam pewną propozycję. Co wy na to, abyśmy pozwolili teraz rycerzom działać na własną rękę? Zapomnijmy o nich na jakiś czas i żyjmy znów jak normalni ludzie.
Zapadła cisza.
Wreszcie głos zabrał Erling:
– Brzmi to doprawdy bardzo kusząco, wielu z nas bowiem potrzebuje choć trochę spokoju, by pomyśleć o własnej przyszłości. Ale czy oni pozwolą nam na taki luksus?
– Rozmawiałem z naszymi przyjaciółmi duchami – odparł Móri. – Dziś w nocy na łące, tam gdzie drzewa rzucają długie cienie, przybyli na me wezwanie. Pojawił się nawet Cień Dolga, na co wcale nie liczyłem. Wyjawiłem swoje pragnienie odpoczynku i poprosiłem ich o radę. To, czego się od nich dowiedziałem, bardzo mnie uspokoiło.
– Opowiedz nam wszystko po kolei – poprosiła Theresa.
Usadowiła się na kanapie między swymi nowymi dziećmi. Danielle z mozołem usiłowała upleść świąteczny koszyczek, a Rafael prosty jak świeca chłonął każde wypowiedziane przez Móriego słowo. Erling siedział z jego drugiej strony. Dzieci wyraźnie polubiły swoich przybranych rodziców. Na buziach Rafaela i Danielle pojawiły się rumieńce, nabrali też ciała. Najważniejsze jednak, że ich oczy odzyskały blask. Świadczyło to o powrocie do życia, cudownego, ciekawego życia wśród dobrych, miłych ludzi, z niezastąpionymi towarzyszami zabaw.
Móri zaczął mówić:
– Duchy powiedziały mi, że bracia zakonni wpadli we wściekłość, ostrzą noże i zęby. Ale Zakon także potrzebuje czasu na zwerbowanie nowych członków, tak by znowu było ich dwudziestu jeden. Dokonaliśmy wielkich zniszczeń w ich grupie.
– Świetnie! – ucieszył się Villemann.
– Zabijanie nie było naszym zamiarem – upomniał młodszego syna Móri. – Czasami jednak nie da się tego uniknąć. Duchy bez względu na wszystko obiecały wziąć ich pod obserwację. Okazuje się, że nasi mniej lub bardziej niewidzialni przyjaciele także potrzebują czasu.
– Ojej! – wykrzyknęła zdziwiona Taran. – Na co im czas? Oni chyba mają go dość?
– Dolg – jednym słowem wyjaśnił Móri.
– Co takiego z Dolgiem? – nie mógł zrozumieć Villemann.
– Chcą, aby Dolg miał kilka lat spokoju, dorósł przed kolejnym zadaniem; będzie trudne.
Villemann cichutko westchnął.
– Zawsze Dolg. Dlaczego nigdy nie potrzebują mnie?
Móri uśmiechnął się do niego tajemniczo.
– Następnym razem i ty będziesz miał swój udział. Duchy to obiecały. Tobie i mnie przyjdzie wspierać Dolga.
Villemann z radości podskoczył prawie do sufitu, ale teraz poderwała się i Taran.
– A ja?
– Nie – odrzekł Móri łagodnie.
– Tak właśnie myślałam! I to tylko dlatego, że jestem dziewczynką.
– Wcale nie, nie tylko. Są inne przyczyny.
– Jakie?
– Tego mi nie wyjawili.
– Doskonale! – mruknęła Taran z ponurą miną.
– W każdym razie czeka nas kilka spokojnych lat – radowała się Tiril. – To będzie naprawdę cudowne.
– Przez krótki czas – mruknął Villemann pod nosem.
Zasmakowały mi przygody, myślał chłopczyk z lekkim przerażeniem. Nie chcę żyć w spokoju do czasu, aż dorosnę. To takie nudne! Przecież wtedy skończy się życie!
Rodzina dyskutowała nad nowinami, a Móri zatopił się w myślach, dziwnych, nieco przerażających…
Tak wiele, bardzo wiele istot czeka, a on mówi o odłożeniu działań na później! Czy ma do tego prawo? Czy nie przedłuża udręki wyczekujących z ogromnym utęsknieniem?
Dolg wiele dla nich uczynił. Oswobodził błędne ogniki od nieistnienia, przywrócił im pierwotną tożsamość. Ale ich droga do domu wciąż pozostaje daleka.
Móri przypuszczał, że Dolg wielce się przysłużył Cieniowi, no i duchom, a to przez swój bohaterski czyn: odnalezienie ogromnego szafiru. Pełni znaczenia tego czynu nikt dotychczas nie zrozumiał. Móri jednak nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Cień i duchy wiedzą znacznie więcej, niż chcą mu ujawnić.
No tak, w pewnym sensie Dolg był ich ratunkiem.
A jednak czekał ktoś jeszcze.
Jeden. A może więcej?
Jeden, którego nie znali.
A raczej: sądzili, że zginął.
O tej istocie wspomniał dzisiejszej nocy Cień. Na jego twarzy, teraz dość już wyraźnej, odmalowało się zamyślenie. Powiedział Móriemu:
– Jak wiesz, Dolg pomógł błędnym ognikom wrócić do ich pierwotnej postaci i bardzo mu za to jesteśmy wdzięczni. Mogą teraz swobodnie poruszać się po ziemi w oczekiwaniu na ostateczne oswobodzenie. Pozostają niewidzialne dla was, ludzi, lecz są tutaj. Przyniosły nieprzyjemne wieści…
Móri słuchał w napięciu.
– Widzisz, mój przyjacielu, Móri z rodu islandzkich czarnoksiężników – Cień uśmiechnął się smętnie. – Jesteśmy ludem o szlachetnym charakterze, świadczył o tym nasz sposób życia i wiara. Ale w krainie mrocznych lasów i gór, daleko od naszych ziem, istniało inne plemię, Silinowie. Silinowie nie byli nieśmiertelni jak my i zginęli podczas wielkiej katastrofy, która kiedyś dotknęła świat. Tak przypuszczaliśmy, a powinniśmy wiedzieć lepiej. Żyli jednak daleko od nas, dzieliły nas morza i góry, niewiele o nich wiedzieliśmy. A jeszcze mniej znaliśmy tereny położone za ich ziemiami, krainę wielkich stepów, gdzie mieszkał inny lud. O królu Silinów poszeptywano tylko, że zna się na czarach…
Читать дальше