Żegnaj, Norwegio! Róbcie tu sobie, co chcecie, pomyślała Emma triumfalnie, jadąc przez Oslo w drodze na lotnisko Gardermoen.
Bracia Vargasowie i ta ich głupia banda wciąż mają informacje o tym, gdzie znajduje się skarb, choć najwyraźniej sami nie zdają sobie z tego sprawy. Lecz ona z Alonzem na pewno i bez nich sobie poradzą. Leon wiedział całe mnóstwo, ledwie im o tym wspomniał. Odwiedzą go w jego kryjówce w Hiszpanii i wydrą z niego wszystkie tajemnice. Leon to głupek, Alonzo i ona… Nie, ona sama. Alonzo nie jest geniuszem. Sama odkryje tajemnice Leona.
Jeszcze w taksówce otworzyła gazetę, przewróciła kilka stron.
Wstrząs zabarwił jej twarz na czerwono.
Przecież to jej zdjęcie!
W gazecie ogólnokrajowej!
Sądziła, że chodzi o lokalną gazetę.
A oto całe jej oświadczenie, w ramkach! Na widocznym miejscu! I na dodatek jej najładniejsze zdjęcie!
Pod oświadczeniem jej nazwisko!
Emma czym prędzej złożyła gazetę. Siedziała nieruchomo, udając że wygląda przez okno, a serce waliło jej jak szalone.
Kierowca?
Ciekawe, czy on to czytał?
Nie śmiała już więcej z nim rozmawiać.
Stojąc w kolejce do okienka, starała się zakrywać twarz, jak tylko się dało. Po drodze do hali tranzytowej nie patrzyła na nikogo. Potem weszła do toalety i tam czekała, aż wywołają jej samolot.
Dookoła chodzili ludzie i czytali poranną prasę.
Dzięki Bogu, jest już na pokładzie samolotu!
Mogła wreszcie spokojnie usiąść. Była ocalona.
– Gazety?
To stewardesa ze swoim wózkiem. Emma miała ochotę wymierzyć jej porządnego kopniaka.
Czy ktoś nie szepcze tam z boku, za jej plecami? Czy nikt się nie śmieje?
Bała się odwrócić.
A jeśli będzie musiała iść do toalety? To przecież na samym końcu, trzeba minąć wszystkie rzędy siedzeń!
Nigdy w życiu! Będzie musiała wytrzymać.
Gorzko tego pożałują!
– Za tydzień wyjeżdżamy do Hiszpanii – powiedział Jordi do Unni. – Do tego czasu Antonio odzyska już zdrowie na tyle, żeby móc nam towarzyszyć.
– Tak, on musi być z nami – oświadczyła zdecydowanie Unni.
– Rycerze również są tego zdania. Mają niezłomną wiarę w „medyka”.
– Ale czy to nie będzie miało wpływu na jego naukę?
– Dostał zwolnienie, dopóki kolano nie wydobrzeje, a na razie jeszcze nie musimy zdradzać, że jest lepiej.
– Kto oprócz niego pojedzie?
– Zobaczymy. To zależy od wielu rzeczy. Wiem na pewno, że musi nam towarzyszyć Pedro, co do innych nie mam jeszcze zdania.
Vesla, Gudrun i Morten… Rzeczywiście trzeba rozważyć wiele za i przeciw. Wiadomo już natomiast, że Jørn zostanie przy swoim komputerze i postara się kontrolować sytuację od tej strony.
Unni wypełniło ciepłe, przyjemne uczucie. Przy jej imieniu nikt nie stawiał znaku zapytania, nawet rycerze.
– Było wiele telefonów w związku z tą wstrząsającą notatką w gazecie. Mama i ojciec bardzo wam dziękują. Na szczęście nie słyszeli żadnych plotek o mnie, bo wiesz, ludzie potrafią być delikatni wobec krewnych. Otrzymałam również przeprosiny z urzędu pracy i z różnych firm za te odmowy, które dostałam. Dzwonili też do Antonia ze szpitala, nie kryjąc radości. Oczywiście, odezwało się także wielu ciekawskich.
Jordi uśmiechnął się ze smutkiem.
– Matka Vesli nie zrozumiała z tego ani odrobiny. Miała okazję spotkać kiedyś Mortena, a teraz powiedziała: „On nie wygląda na kogoś, kto zdołałby kogokolwiek zaciągnąć do łóżka, a tu gwałt? Nie mógł jakoś zapanować nad tym swoim… „ Jakie to podobne do niej tak wszystko poplątać!
– Vesla musiała mieć naprawdę wspaniałego ojca – stwierdziła Unni, uśmiechając się wieloznacznie.
– To prawda, jego geny musiały być dominujące. A co z pamiętnikami Estelli?
– Przepisuję je teraz na maszynie. Pomyślałam, że kiedy skończę, moglibyśmy zebrać się w pokoju Vesli i Antonia. Możemy je czytać na głos, a on będzie sobie leżał jak basza turecki, przyjmował winogrona i słodycze od swojej Vesli.
– Świetny pomysł, ale nie boisz się tego? Ta siedemnastowieczna dama była doprawdy swawolna.
– Zahartowałam się. W tej grupie trzeba umieć wiele znieść!
Gdzieś daleko surowy, niemal zasuszony mężczyzna siedział w fotelu i uśmiechał się, lecz jego uśmiech był jedynie wąską kreską na kościstej twarzy.
– Doskonale, że są nowe informacje. Dzięki za nie – powiedział swemu asystentowi. – Wkrótce powinniśmy być już gotowi do wyjazdu na północ Hiszpanii.
– Grupa Leona się rozpada, ich nie musimy się już bać.
– Owszem, lecz są tamci. Ciągle się potykają, ale jakoś stają na nogi. Musimy bacznie uważać na to, co robią.
– Tak, żebyśmy mogli ich uprzedzić. Mamy przecież coś, czego oni nie mają. „Baśnie” Santiago.
Zgromadzili się więc wokół łóżka Antonia. Vesla, Gudrun, Pedro, Morten, Jordi i Unni.
Napięcie było wielkie. Unni pozwolono jako pierwszej odczytywać zapiski, które miały im przynieść pozostającą dotąd w ukryciu wiedzę:
Opowieści grzesznej Estelli.
***
*Gra słów: heli (ang.) – piekło, god (ang.) – bóg, godsekspedisjon (norw.) – nadawanie bagażu (przyp. tłum.)