Margit Sandemo - Droga Na Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Droga Na Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Droga Na Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Droga Na Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dwunastoletniemu Dolgowi udaje się wyrwać ojca, islandzkiego czarnoksiężnika Móriego, ze szponów śmierci. Nadszedł czas, by pośpieszyć na ratunek Tiril, matce Dolga, a żonie Móriego, uprowadzonej przez rycerzy Zakonu Świętego Słońca.
Ojciec i syn wyruszają na zachód, ku Pirenejom, gdzie – jak widzieli ostatnio – więziono Tiril. Nie przypuszczają, że zły kardynał von Graben już zastawił pułapkę…

Droga Na Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Droga Na Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wkrótce się przekonali, jak wiele pożytku mają z Heinricha Reussa. Dokładnie wiedział, gdzie mieszkają bracia zakonni, mogli więc szerokim łukiem okrążać te okolice.

Dlatego też w wielkim mieście Lyonie czuli się stosunkowo bezpieczni. W pobliżu nie mieszkał żaden z członków Zakonu. Tiril potrzebowała przynajmniej jednego dnia odpoczynku, nie mogła dłużej tak wisieć na końskim grzbiecie. Co prawda przez ostatnie dni kapitan gwardii cesarskiej wiózł ją na swym wierzchowcu, żeby ją podtrzymywać i ogrzewać.

Naprawdę przydałby im się teraz powóz dla Tiril, poważnie chorej. W gruźlicę wprawdzie nie wierzyli, lecz bez wątpienia zapalenie zaatakowało płuca. A wypchana na początku podróży kiesa Theresy była już prawie pusta.

Dlatego właśnie Erling postanowił pojechać przez Lyon.

Prowadził tam kiedyś interesy, miał znajomego kupca bławatnego, który był mu winien sporą sumę pieniędzy. Erling odszukał go i przyłożył nóż do gardła, człowiek więc po prostu nie mógł nie zapłacić. Usprawiedliwiał się, że bał się wysłać tak wielką kwotę aż do Bergen, i podkreślał, że dobrze się złożyło, iż pan Müller tędy przejeżdżał…

Tak, tak!

W obozowisku zapanowała wielka radość, kiedy Erling wrócił z dużym zapasem gotówki i wszystkim, czego im było trzeba na dalszą podróż. Natychmiast wyszukano odpowiedni ekwipaż, którym powozić miał Bernd.

Nastrój od razu się poprawił. Niezwykłe, jak brak pieniędzy potrafi zwarzyć ludziom humory, filozofował Erling. A może to wcale nie takie dziwne? Pewność, poczucie bezpieczeństwa to najważniejsze, co daje dobra sytuacja finansowa nawet najbardziej awangardowej bohemie, chociaż jej przedstawiciele nigdy by się nie przyznali do takiego drobnomieszczaństwa, ciągnął Erling, który sam przecież był mieszczaninem z urodzenia i wychowania.

Tiril i Móri nauczyli go czegoś innego, ale teraz znów miał szansę powrócić do ustabilizowanego życia, z odpowiednim zabezpieczeniem finansowym.

I w takiej sytuacji chyba czuł się najlepiej.

Zatrzymali się w gospodzie, która, jak wcześniej przypuszczali, miała być ostatnią w drodze do domu. Teraz mieli w perspektywie wiele pokrzepiających kolacji i wygodnych łóżek przez dalszą część podróży. Wszyscy w głębi ducha odetchnęli.

W Lyonie Heinrich Reuss postanowił się z nimi pożegnać. Chciał wyruszyć do domu, do Saksonii, kierując się na północ.

– Ależ droga przez Szwajcarię musi być szybsza! – zaprotestowała Theresa.

Owszem, może i tak, ale Reuss za żadne skarby świata nie chciał zapuszczać się do Szwajcarii, rejonu kardynała von Grabena.

Siedzieli w pokoju Tiril, największym, w dodatku ze stołem i krzesłami. Bali się zostawić ją samą, a jednocześnie chcieli też rozmawiać. Akurat zapadła w niespokojny sen, przerywany kaszlem i jękami. Starali się mówić jak najciszej.

– Księżno! Panie Erlingu! – przemówił gorąco Heinrich Reuss. – Proszę, przyjmijcie moje najszczersze podziękowania dla was i dla wszystkich pozostałych, za waszą wyjątkową życzliwość i szczodrość w stosunku do mnie. Kiedyś byłem człowiekiem honoru, a teraz stałem się nim na powrót i gdy tylko wrócę do domu, postaram się odwdzięczyć za wszystko, co dla mnie uczyniliście. Zwrócę wam wszelkie długi. Za konia, jedzenie, ubranie i wszystko, co otrzymałem w formie duchowej, oddam wam w pieniądzach. Ale nie proście, bym jechał przez Szwajcarię. Moje nerwy tego nie wytrzymają.

– Rozumiemy – pokiwał głową kapitan. – Nie rozumiemy natomiast, w jaki sposób trafił pan do Zakonu Świętego Słońca?

– Właśnie, jak się zostaje jego członkiem? – podchwyciła Theresa. – Mnie także to zastanawiało.

Na twarzy Heinricha Reussa odmalowała się gorycz.

– Zakon liczy dwudziestu jeden braci, rozproszonych po całej Europie, aby łatwiej można było znaleźć rozwiązanie zagadki Świętego Słońca. Kandydata do Zakonu poszukuje się przez przyjaciół, znajomych i znajomych znajomych. Wszystko owiane jest mgłą tajemnicy, każdy kandydat, zanim zostanie w jakikolwiek sposób wtajemniczony, jest przez długi czas wystawiany na próby. Trzeba zajmować wysokie stanowisko, więc rozumie się samo przez się, że należy także posiadać tytuł szlachecki. Im “wyższa, pozycja, tym lepiej. Przynależność do zakonu kosztuje, każdy musi być przygotowany na udział w drogich przedsięwzięciach, na przykład poszukiwaniach prowadzonych w odległych miejscach. Ale… ale to nie wystarczy. Trzeba mieć jeszcze jakiś słaby punkt w życiu.

– A to dlaczego? – spytał jeden z żołnierzy.

– Ponieważ Zakon chce trzymać ludzi w szachu, tak aby nikt nie uciekł ani nie doniósł.

– A więc i na pana coś mieli – cierpko zauważył Erling.

– Tak. Grzech z czasów młodości. Walczyłem ze swoim rywalem i nieumyślnie go zabiłem. Zwłoki wrzuciłem do jeziora. Sądziłem, że nikt tego nie odkrył. Aż do czasu, gdy ten, który polecił mnie Zakonowi, nie przyparł mnie do muru.

– A kto pana zaproponował?

– Horst von Kaltenhelm.

– Ale jeśli pan wróci do Gera, on przecież z łatwością pana odnajdzie!

– Nie zamierzam osiąść na zamku w Gera. Chcę tylko odwiedzić rodzinę, powiedzieć im, że żyję, i wydobyć nieco pieniędzy, co pozwoli mi osiedlić się w jakimś bezpiecznym miejscu. Poza tym von Kaltenhelm planował przeniesienie się do Flandrii. Nie wiem, czy tak naprawdę się stało, ale taką mam nadzieję!

Poprosili o pełną listę dwudziestu jeden braci zakonnych, wraz z ich miejscem zamieszkania. Heinrich Reuss chętnie udzielił informacji, nie wiedział jednak, na ile są aktualne, w ciągu minionych trzynastu, czternastu lat wielu mogło umrzeć i zastąpili ich inni.

Erling wziął listę, aby ją przechować do czasu ponownego spotkania z Mórim.

Nie bardzo wprawdzie wiedział, co ma z nią zrobić. Ale w każdych okolicznościach dobrze było “wiedzieć, gdzie przebywają pomiędzy zgromadzeniami w Burgos poszczególni rycerze przeklętego Zakonu Świętego Słońca.

Rozeszli się na spoczynek. Jeden z żołnierzy podjął się czuwania przy Tiril przez pierwsze godziny, później miała go zastąpić Theresa. Przez ostatnie dni przy chorej stale ktoś siedział, robili to wszyscy po kolei. Tiril nawet na chwilę nie mogła zostać sama, trzeba było ją poić, aby gorączka doszczętnie jej nie wyniszczyła, a kiedy kaszel stawał się bardziej dokuczliwy, musiano także pomagać jej siadać. Pościel często wymagała zmiany, podobnie jak okłady na piersi. Zawsze ktoś musiał przy niej być.

Erling i Theresa razem wracali do skrzydła, gdzie znajdowały się ich pokoje.

– Moja biedna córka – westchnęła Theresa. – Czyż nie dość już wycierpiała?

– Gdyby Móri zdawał sobie sprawę, jak bardzo jest chora, z pewnością nie pojechałby do Burgos.

– Z początku nie wyglądało to tak poważnie, ale choroba wyraźnie się rozwija. Ach, Erlingu, czuję się taka zmęczona duchowo, psychicznie, wycieńczona tym wiecznym niepokojem.

– Wiem o tym. I ja czuję podobnie. Odprowadzę cię do twej sypialni, chwilę razem porozmawiamy.

Nigdy dotąd się to nie zdarzyło, ale Theresę cieszyło jego wsparcie.

W pokoju księżnej niewiele było sprzętów, przysiedli więc na łóżku.

– Wsuń się pod kołdrę i ogrzej stopy – zaproponował Erling. – Masz takie lekkie pantofelki.

– Chciałam dziś wieczorem ładnie wyglądać – uśmiechnęła się zawstydzona, zsuwając buciki i usiłując jak najprzystojniej wpełznąć pod przykrycie. Wygładziła spódnicę, by zbyt się nie pogniotła.

Erling uśmiechnął się leciutko.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Droga Na Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Droga Na Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Droga W Ciemnościach
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Droga Na Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Droga Na Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x