– Instalacja elektryczna – podpowiedziała Unni.
– Nie bądź dzieckiem, w tamtych czasach chyba nie mieli elektryczności – warknęła Emma.
– Próbowałam być dowcipna – rzekła Unni cierpko. – A poza tym uważam, że oni byli niewiarygodnie zaawansowani, jeśli chodzi o technikę.
Emma prychnęła.
– Na podłodze też coś jest – zauważyła Juana i podeszła bliżej.
– Stop! – krzyknęła Sissi. – Żadnych więcej zapadających się podłóg!
Hrabia popatrzył w prawo, na zewnętrzną ścianę.
– Tutaj powinien być drążek.
– Tak jest, na szkicu został zaznaczony – potwierdził Antonio.
Morten zaś, który stał najbliżej, wykrzyknął:
– I jest! Kto tym razem spróbuje go poruszyć? Najwyraźniej on nie miał na to ochoty.
– Jeśli o mnie chodzi, to dziękuję – oznajmiła Emma.
– I ja też – wtórował jej Tommy, który się właśnie ukazał na schodach. Zapytali go, jak się miewa Kenny, on zaś odparł, że Alonzo został, by go doglądać. Wnieśli rannego do kościoła.
Ponownie skupili się na szkicu.
– Drążek został zaznaczony, więc poruszanie go nie powinno być niebezpieczne – rzekł Antonio. – Ja to zrobię. Ale dla wszelkiej pewności wróćcie pod ścianę, skąd przyszliśmy.
Posłuchali bez protestów. Nikt jednak nie przekroczył resztek muru, nikt nie chciał stanąć na kamiennej płycie.
Antonio ostrożnie podszedł do drążka. By znajdować się po bezpiecznej stronie, nie stanął dokładnie naprzeciwko niego, lecz trochę z boku. Jordi i Miguel stali za nim, w pewnej odległości, ale gotowi go złapać, gdyby…
Antonio głęboko wciągnął powietrze, po czym zdecydowanym, szybkim ruchem ściągnął drążek w dół.
Chyba dobrze, że pozostali trzymali się na uboczu, bowiem klapa w dachu otworzyła się i wypadł spod niej wielki miecz przywiązany do łańcucha. Zawisł, ostrzem w dół, wychylał się w prawo iw lewo ze świstem, niczym śmiertelne wahadło z opowiadania Edgara Allana Poe.
– Miecz z naszych opowieści – szepnęła Unni, pochylając się to w tył, to w przód, razem z mieczem, chociaż stała w bezpiecznej odległości. – No i pojawił się nareszcie! To tutaj się ukrywał!
Wszyscy wpatrywali się w imponujących rozmiarów miecz. Wyglądał na zdumiewająco dobrze zachowany, zwłaszcza że tak długo przetrwał w zamknięciu. Typowy dla swojej epoki: długi, wąski i poręczny, o dość skąpej ornamentyce. Miecz toledański, odpowiednik tego, który Jordi w swoim czasie pożyczył od don Ramiro de Navarra, ten sam znalazł się potem w szkatule Santiago, ale ten tutaj był znacznie większy i przypuszczalnie cięższy.
– Odważę się na stwierdzenie, że to miecz królewski – oznajmiła Juana.
– No właśnie, ale jakie zadanie do spełnienia miał tutaj? W tej sprawie? – zastanawiała się Unni.
Nikt nie umiał jej odpowiedzieć. Morten zastanawiał się, czy to nie jakaś kolejna pułapka, czy nie chodziło czasem o to, by miecz ściął każdego, kto przypadkiem pod nim stanie. Unni uważała, że należało brać pod uwagę poważniejsze zadanie, nie umiała jednak wyobrazić sobie, co by to mogło być.
– Patrzcie! – krzyknęła Sissi. – Wzniesienie na podłodze zaczyna się otwierać.
– Prawdopodobnie otwarcie klapy w dachu powoduje otwarcie zamków tutaj – powiedział Antonio i podszedł ostrożnie do tego, co Sissi nazwała wzniesieniem, a reszta postępowała za nim i, na wszelki wypadek wszyscy stawiali stopy na jego śladach.
– Zainstalowali tu potwornie skomplikowany system – mruknął Antonio.
– To dla bezpieczeństwa – powiedział Jordi.
– Skarb! – wykrztusiła Emma, zapominając o wszelkich ostrzeżeniach. Upadła na kolana przed powolutku otwierającą się jakby piwnicą czy skrytką. Dwie żelazne płyty stanowiące zamknięcie nie otworzyły się do końca, bowiem gruba warstwa rdzy unieruchomiła mechanizm. Thore Andersen i Tommy szarpali i tłukli w płyty, ale niczego nie udało im się zdziałać.
Wszyscy zebrani mogli stwierdzić, że w schowku znajduje się skarb. Wyglądało jednak, że może to być co najwyżej dziesiąta część tego, czego poszukiwacze się spodziewali. I że składa się przeważnie z bardzo starych monet. Poza tym było kilka wysadzanych kamieniami krzyży, pozłacanych kielichów, jakieś zapinki i inne kosztowności różnego rodzaju.
Ale tak mało? Widać było prześwitujące pod kosztownościami dno.
Żadnego złotego serca, żadnych ptaków ze złota ani królewskich koron, niczego, co mogłoby się wyróżniać.
I niczego, co mogłoby wskazywać, że teraz już na pewno będzie można uwolnić rycerzy oraz ich potomków od przekleństwa.
– Złodzieje okradający groby? – zastanawiał się hrabia.
– Jakie groby? – spytał Antonio, który nie orientował się, ile tamten wie o tragicznej historii rycerzy. Najwyraźniej hrabia wiedział niewiele, bo o nic więcej nie zapytał. Władczym gestem wskazał na Emmę, Thorego i Tommy’ego, którzy dosłownie stawali na głowach w pomieszczeniu ze skarbem i bili się o poszczególne kosztowności. Interwencja hrabiego ich nie uciszyła, po prostu był jeszcze jednym złodziejem, który wyrywał innym, co się dało, jeszcze jednym, który wrzeszczał: „moje, moje, moje”.
– No to na dzisiaj starczy – przerwał im Jordi. – Znaleźliście skarb, to go sobie zabierajcie i wynoście się. Dzielić go możecie gdzie indziej. My zatrzymamy tylko miecz. Zostaniemy tu jeszcze trochę, żeby go dokładniej zbadać.
Unni i Antonio spoglądali po sobie. W głosie Jordiego wyczuwali jakieś niedopowiedzenie. Jakby wiedział coś jeszcze, o czym woli nie mówić.
Hrabia nie był zadowolony. Zdecydowanie nie.
– To nie może być wszystko. Jak to wytłumaczyć?
– Powinniście pamiętać o tym, że wszelkie sagi, legendy i podania rosną w miarę upływu lat. Skarb nie był pewnie nigdy większy od tego, coście znaleźli, ale ludzkie gadanie powiększało go i powiększało, aż stał się w ich wyobraźni zbiorem klejnotów trudnych do wyobrażenia, fantastycznych. Jak ów „Złoty Ptak z Ofir”. Pochodzący jakoby z krainy, której istnienie sprowadza się do jednowierszowej wzmianki w Biblii. Jak „Serce Galicii”, o którym nie wspomina żaden podręcznik historii. Jak korony przyszłej pary królewskiej™ jak coś takiego mogło powstać w całkowitej tajemnicy? I jeszcze dar Nawarry owiany mistyczną legendą. Ja myślę, że z tym skarbem to tak jak z owym piórkiem, które przemieniło się w pięć kur – zakończył Jordi, wskazując na kryjówkę pod podłogą, którą nadal przetrząsali Thore, Emma i Tommy.
Hrabia nie chciał dzielić się niewielkim znaleziskiem z bandą kryminalistów, bo, jak twierdził, wszystko należy się jemu. Podszedł do wewnętrznej ściany i zaczął ją ostukiwać. Ale tutaj mur był nienaruszony. Nie wyryto na nim żadnych tajemniczych słów, nie wyznaczono miejsca na żadnego gryfa.
Miecz nadal się kołysał, tylko teraz amplituda była znacznie mniejsza. Unni przytrzymała go ręką. Gdy jednak zauważyła, jak impulsy z miecza zaczynają przenikać do jej świadomości, szybko go puściła. Nie chciała wiedzieć, co to wszystko znaczy.
Poszukiwacze skarbu kłócili się zaciekle.
W końcu Jordi się zdenerwował i powiedział, że jeśli się stąd nie wyniosą, to Tabris zrobi z nimi porządek w sposób znany tylko demonom.
Przestraszeni zebrali swoje rzeczy i opuścili pomieszczenie, żeby nikt im nie odebrał kosztowności.
– I zajmijcie się Kennym! – krzyknął za nimi Antonio. – Najlepiej weźcie go ze sobą.
Tamci jednak nie odpowiedzieli. Hrabia rzucił podejrzliwe spojrzenie tym, którzy zostali. Widocznie nie mógł pojąć, że ktoś rezygnuje ze złota.
Читать дальше