Margit Sandemo - Milczące Kolosy

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Milczące Kolosy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Milczące Kolosy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Milczące Kolosy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Magiczna i mroczna opowieść o czarnych jeźdźcach z przeszłości oraz ich współczesnych potomkach. Spoczywa na nich nie lada zadanie – zdjęcie klątwy z ich przodków. Aby tego dokonać muszą zmierzyć się z mnichami inkwizycji. Kto zna twórczość Margit Sandemo nie będzie zaskoczony pojawieniem się wątków romantycznych.
Dotarli w końcu do celu, do dużej groty w cichej, kamienistej dolinie. Skarb został odnaleziony, ale wszyscy, którzy na niego polowali, pomarli, znaleźli się w grobach. Został tylko Tommy, pogrążony w śpiączce.
Przekleństwo ciążące na rycerzach i ich potomstwie zostało usunięte, zagadka niemal rozwiązana. Grupa zdołała zlikwidować wszelkie przeszkody tak, by dwoje królewskich dzieci mogło się połączyć, ale najgorsze jeszcze pozostało – sarkofag króla Wizygotów, Agili, zamykał wielką dziurę w górskiej ścianie, dziurę, którą w 1481 roku zrobili ludzie rycerzy w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Otwór, który wtedy powstał, prowadził wprost do Ciemności, królestwa demonów. Teraz wyszło na jaw, dlaczego rycerze wypalili znak na ramieniu Jordiego. On bowiem był jedynym człowiekiem, który dzięki temu znakowi na ramieniu potrafiłby zamknąć otwór tak, by można było przesunąć sarkofag Agili i pozwolić staremu królowi nareszcie odpocząć. Równocześnie zostałyby na całej kuli ziemskiej pozamykane połączenia między Ciemnością i światem ludzi. Gdyby Jordiemu się udało.
Po tamtej stronie skalnej ściany kłębiły się setki demonów gotowych do wylania się na zewnątrz, gdyby sarkofag został choć odrobinę odsunięty.
Tabris uwięził Urracę, by ją zaprowadzić do władcy Ciemności. Ale jego miłość do Sissi i przyjaźń łącząca go z innymi członkami grupy sprawiły, że się rozmyślił i postanowił stać się człowiekiem. Występuje teraz jako Miguel, ale nadal ma w sobie wiele z demona Tabrisa. Poza tym jest pierwszą istotą, na której demony się zemszczą, jeśli wydostaną się na zewnątrz. Wobec tego Urraca wysyła go w świat, by trochę sobie spiłował demoniczne kanty, zanim poważnie zacznie myśleć o Sissi. Miguel opuszcza dolinę, na świeżym śniegu zostawia ludzkie ślady. Sissi uznaje to za dobry znak.
Kiedy Jordi szykuje się do ostatniego zadania, wszyscy są strasznie wymęczeni i głodni. Coś układa się nie tak jak trzeba i Jordi ponownie otrzymuje wyrok śmierci, który miał zostać wykonany w jego dwudzieste piąte urodziny. Słyszy, jak Unni z daleka, z bardzo daleka woła go po imieniu.

Milczące Kolosy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Milczące Kolosy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Na to nikt nie odpowiedział. Widoki na przyszłość były raczej ponure. Ale co tam, bywali już w gorszych opałach.

– W takim razie moglibyśmy zbadać oba kierunki, i w prawo, i w lewo. Co ty na to, Morten?

– Ja bym tego akurat nie polecał!

– Ciii! – syknęła Unni.

Stali w milczeniu. Miguel dźwigał ciężki miecz.

– Co słyszałaś? – spytał szeptem Morten.

– Lekkie kroki.

– Tak – potwierdził Miguel. – Ja słyszę je teraz.

– I ja – dodał Jordi.

No tak, zawsze tych troje. Juana podeszła bliżej Mortena i czekała, że zobaczy zbliżającą się ku nim śmierć. Nie słyszała nic.

– Uff, czuję się taka pospolita – westchnęła Sissi.

– Ja także – przyznała Juana. – Niczego nie słyszę ani nie widzę.

– Te kroki idą przed nami – wyjaśnił Miguel i Juana skuliła się.

– Ruszamy za nimi – zdecydował Jordi. – Kierują się ku górze.

– Może ktoś chce nas wywieść w pole? – zastanawiał się Morten.

– No to dajmy mu szansę.

– Jak myślicie, kto to jest? Rycerze?

– Nie, to zbyt lekkie kroki. Jakby dwie osoby, prawda?

– Tak – potwierdziła Unni. – A w takim razie wiemy, kto to. Nie ma niebezpieczeństwa, Morten.

– Tam kroki ucichły – powiedział Miguel. – Pokazały nam właściwą drogę i teraz są już niepotrzebne.

Kiedy ruszyli dalej, Juana pomyślała, że to nic dziwnego, iż czuje się pospolita. Kiedy jeszcze mieli światło, przed kościołem, całą wieczność temu, Juana spojrzała w lusterko i przeraziła się. Oczywiście, że zadbała o siebie w Santiago de Compostela, zanim wyruszyli w tę podróż śmierci, ale już wtedy, przy kościele, nie pozostało po tym nawet śladu. Włosy domagały się mycia, szminka się starła, brwi należało wyskubać i, Boże drogi, jeśli już musiałeś mnie ozdobić tymi plamami pigmentu, to czy to naprawdę musiało być na górnej wardze, żeby wyglądało, jakbym miała wąsy?

Wspinając się mozolnie w górę koryta podziemnej rzeki, wyjęła ukradkiem korektor do twarzy i próbowała kryć te plamy. Nie takie to łatwe w ciemnościach, miała jednak nadzieję, że trafia we właściwe miejsce.

Juana nie zdawała sobie sprawy z tego, że rozpaczliwie szuka jakiegoś zajęcia, byle tylko nie myśleć o tej ekspedycji, której celu nie znała. Z każdym dniem wydawało jej się to coraz bardziej przerażające i coraz trudniejsze do pojęcia.

Czy więc wolałaby siedzieć w domu?

Och, nie, nawet jeśli tam jest bez wątpienia dużo wygodniej. I w ogóle lepiej dla systemu nerwowego.

By nie czuć się taka samotna i niepotrzebna, dołączyła do Mortena, który prawdopodobnie także czuł się samotny i niepotrzebny. Popatrzył na nią z wdzięcznością i Juana rozjaśniła się na chwilę.

Morten nie jest wcale taki zły. Pociągająca chłopięca twarz i ma poczucie humoru. Należy do tego typu mężczyzn, którzy rozkwitają, gdy ich chwalić i podziwiać, a gasną pod wpływem krytyki. Antonio jest dla niego stanowczo zbyt surowy, a Unni potrafi się z nim drażnić do granic wytrzymałości chłopca. Sissi go odrzuciła, poza tym Morten najwyraźniej boi się Miguela. Tylko Jordi jest wobec niego zawsze życzliwy i stara się dodać mu odwagi. Juana obiecała więc sobie, że zrobi wszystko, by wydobyć na światło dzienne jak najlepsze cechy Mortena.

Marsz ją zmęczył, zaczynało jej brakować tchu, bo w gruncie rzeczy przez cały czas szli pod górę. I trwało to długo. Ciekawe, jak daleko już zaszli?

– Poświećcie naprzód! – zawołał Antonio.

Bogu dzięki. Zaczynała ją ogarniać klaustrofobia, Juana obawiała się, że już nigdy stąd nie wyjdą. Pójdą przed siebie, wciąż przed siebie, aż podziemny korytarz się skończy i trzeba będzie zawrócić do kościoła, Nie, wszystko tylko nie to! Nie tam!

Jaśniejący przed nimi otwór był niewielki. Znajdował się w jakiejś niszy korytarza, wszyscy starali się tam wejść. Zrobiło się ciasno. Juana czuła ciała innych ludzi tuż przy sobie i znowu pomyślała o długiej samotności, która teraz zdawała się dobiegać końca.

– To też jest wyschły strumień – powiedział Jordi. – To odnoga głównego koryta, którym dotychczas szliśmy.

– Jesteśmy wysoko w górskiej ścianie! – zawołała Sissi zdumiona. – Stąd widać całą dolinę!

Wszyscy mogli się przekonać, że tak właśnie jest. Próbowali ustalić, gdzie znajduje się kościół, ale na to trzeba było czasu. Przedtem zobaczyli coś innego.

– O rany, to oni jeszcze się nie wydostali z doliny? – jęknęła nagle Unni z przejęciem. – Patrzcie, oni jeszcze nie znaleźli drogi wyjścia!

– Zmierzają do tej wydłużonej wąskiej przełęczy, która ciągnie się wzdłuż właściwej… Tracą w ten sposób mnóstwo czasu.

Ludzie w dole wyglądali jak małe zabawki, z trudem posuwali się w górskim terenie. Nie ulegało wątpliwości, że to pięcioro pozostałych jeszcze przy życiu przeciwników Jordiego i jego grupy. Trochę ich przesłaniał las, ale można było rozróżnić bardzo wysokiego mężczyznę, czyli hrabiego, któremu towarzyszył inny, o pełnych kształtach, Thore Andersen. Kawałek za nimi szła kobieta, to przecież Emma. Ci dwaj, którzy dotrzymywali jej towarzystwa, to z pewnością Tommy i Alonzo.

– Uważajcie, żeby nas nie zobaczyli – upomniała Unni.

– Nie ma takiego niebezpieczeństwa. Ten otwór jest niewielki i z dołu niewidoczny ze względu na występ z zewnątrz – uspokajał Antonio. – Ale, na Boga, stójcie spokojnie!

Skąpana w promieniach słonecznego światła dolina wydawała się niewiarygodnie piękna. Choć to późna pora roku, dolina wciąż była żyzna i zielona, i taka spokojna, że aż patrzących dławiło w gardle. Ponieważ znali tragiczną historię tego miejsca, zdawało im się, że spoczywa nad nim mgiełka smutku, nad doliną, nad otaczającymi ją górami; wyczuwali* że pod wysokim niebem panuje samotność. Unni musiała głęboko zaczerpnąć powietrza, by opanować ogarniające ją wzruszenie.

Przyjemnie było jednak chwilkę odpocząć. Marsz dał się wszystkim we znaki.

– Czy moglibyśmy tą drogą zejść na dół? – spytała Juana.

Jordi spojrzał na skały.

– Wygląda, że skały są po prostu całkiem gładkie, nie ma się czego trzymać. W górę, nawet gdyby było trzeba, w żadnym razie nie wejdziemy. Ale co tam, zejdziemy, jeśli będziemy musieli. Problem tylko, czy chcemy.

– Nie, ja dziękuję – odparła Juana bez wahania.

– Natomiast ja wiem jedno, za nic nie chcę wracać do kościoła – wtrąciła Unni zdecydowanie.

Nikt nie chciał.

– Może więc jest sens, żebyśmy tutaj zeszli na dół – zastanawiała się Sissi, a Miguel, jak zawsze, kiedy Sissi się odezwała, popatrzył na nią z uwielbieniem.

Przyjaciele uśmiechali się pod nosem. Wrócili do koryta podziemnej rzeki, niechętnie opuścili oświetlony teren.

Jordi z wolna odpowiedział na pytanie Sissi:

– No nie wiem. Koryto ciągnie się wciąż w górę.

– Teraz przydałby się nam jakiś znak – powiedział Morten. – Jakiś głos gryfa lub indiańska strzała… a zresztą, dlaczego by nie lekkie kroki?

Nic takiego jednak do nich nie dotarło. Poza tym nie bardzo mogli zrozumieć, dlaczego mieliby teraz zejść w dół do doliny po takiej długiej, bezsensownej drodze okrężnej.

Ostatecznie postanowili kontynuować wędrówkę podziemnym korytarzem, tym razem dosyć już zmęczeni i znudzeni tym maszerowaniem to pod górę, to znowu w dół. Od chodzenia po kamienistym podłożu wszystkich bolały stopy. Jordi wziął Unni za rękę, żeby jej się łatwiej szło, a ona nie miała nic przeciwko temu. W ogóle wciąż była w świetnej formie i nie mogła zrozumieć, na co narzekają przyszłe matki. Od czasu do czasu zastanawiała się, czy rzeczywiście będzie miała dziecko, a może to wszystkie trudy, na jakie ostatnio była narażona, sprawiły, że miesiączka ustała? Sama rozstrzygnąć tego nie mogła, a nie miała ochoty prosić, żeby ją zbadał Antonio. To zbyt intymne, by ktoś tak bliski…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Milczące Kolosy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Milczące Kolosy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Ogród Śmierci
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Milczące Kolosy»

Обсуждение, отзывы о книге «Milczące Kolosy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x