Theresa nie mogła nie odpowiedzieć damie, gapiącej się na nią z otwartymi ustami, na których zostały jeszcze okruchy ciasta. W popłochu rozpaczliwie szukała jakiegoś wyjścia. Posłużyła się pierwszą wymówką, jaka przyszła jej do głowy, nie zastanawiając się, czy jest dobra, czy nie.
– Och, Tiril jest dzieckiem z mego pierwszego i bardzo smutnego małżeństwa, zanim jeszcze wyszłam za księcia Adolfa. To była krótkotrwała, młodzieńcza przygoda, która skończyła się bardzo szybko. Mój małżonek zmarł, zanim Tiril przyszła na świat. Jego matka tak strasznie rozpaczała po śmierci ukochanego syna, że bliska była utraty zmysłów, i ubłagała mnie, bym oddała jej córeczkę na kilka lat. Przystałam na to, ale potem starsza pani złamała obietnicę, nie pozwoliła mi nawet widywać dziewczynki, ukrywała się wraz z dzieckiem za granicą. Przez wszystkie te lata szukałam mojej córeczki. Odnalazłam ją dopiero teraz i wszyscy nareszcie jesteśmy bardzo szczęśliwi.
W salonie zapadła cisza.
Wybacz mi, Najświętsza Panienko, modliła się w duchu księżna. Wybacz mi to kłamstwo.
Wścibska dama z Wiednia powiedziała jednak z przekonaniem:
– Ale myśmy nigdy nie słyszeli, że księżna była dwukrotnie zamężna.
– Och, bo nie urządzono wesela i wszystko dokonało się w wielkim pośpiechu. Mój przyszły mąż udawał się na wojnę, a teściowa chciała, żeby ceremonia odbyła się w jej posiadłości; uczestniczyła w niej tylko najbliższa rodzina. Jak powiedziałam, małżeństwo trwało bardzo krótko, natomiast Adolf był tak dobry i ożenił się ze mną niedługo po śmierci mego pierwszego męża.
Boże, jak ja kłamię, myślała Theresa przerażona. Ale nie zamierzam dawać im powodu do nowych plotek. Tiril jest moją córką, również w obliczu prawa, nie będzie musiała odpowiadać za błędy mojej młodości.
– Zatem książę Adolf wiedział… – zaczęła znowu tamta pozbawiona wszelkiego taktu dama, ale gospodyni, która sprawiała wrażenie osoby rozsądnej, przerwała jej w pół słowa:
– O, cóż za wzruszająca historia! I jaka romantyczna! Pomyślcie tylko, odzyskać po latach utraconą córkę!
– Tak – uśmiechnęła się Theresa z wdzięcznością, wszystkie panie odetchnęły.
Czy uwierzyły w tę opowieść? Theresa miała nadzieję, że tak.
Rozmowa toczyła się dalej.
Początkowo Theresa brała w niej udział, potem jednak zaczęła słuchać.
Panie rozmawiały o pomponach do zasłon, o leniwych służących, które nie potrafiły odpowiednio zaprasować fałdek na szlafmycy, o śmiesznych mamkach (Theresa nie miała odwagi powiedzieć, że Tiril sama karmi swego synka, bo by chyba wywołała skandal), skarżyły się na bezczelnych żebraków, którzy wystają pod ich bramami, ujawniały drażliwe szczegóły swego małżeńskiego pożycia i plotkowały jak najęte.
Do uszu Theresy docierały urywane fragmenty jakiejś historii, opowiadanej z wypiekami na twarzach w gronie pań siedzących pod oknem:
– …owocu swojego grzesznego związku nie mogli, naturalnie, ukryć. On odebrał sobie życie…
Pełne zgrozy jęki i pospieszne znaki krzyża słuchających na wieść o tak strasznym postępku jak samobójstwo.
– …został zaszyty w krowią skórę i wyrzucony na bagna.
– Całkiem zasłużenie. A ona? Ta grzeszna wywłoka, która go zbałamuciła?
– No właśnie, miała zaledwie czternaście lat, a już taka była zepsuta. Została, oczywiście, ścięta. Ksiądz był bardzo mądrym człowiekiem i zebrał wszystkie dzieci z okolicy na egzekucję, by zobaczyły, jaki koniec czeka grzeszników.
– No a dziecko?
– Nieszczęsna zdradzona małżonka tego mężczyzny nie chciała mieć z nim nic wspólnego, zresztą nie ma się czemu dziwić. Wyniosła je zatem na ulicę i zajęli się nim chyba wiedeńscy żebracy.
Theresa poczuła się okropnie. Oto siedzą eleganckie panie i przytakują tej plotkarce w przekonaniu, że sprawiedliwości stało się zadość. A co ona tu robi? Czyż już zapomniała o tych wszystkich złych plotkach na wiedeńskim dworze i później w zamku Gottorp, gdzie nigdy nie czuła się dobrze? Czy zapomniała, jak wyniośle mogą się zachowywać ludzie z arystokratycznych domów, jak bardzo mogą upokorzyć kogoś, kto odważy się wyłamać, postępować inaczej? Jakie straszne etykiety potrafią przypinać? Czy zapomniała o ich zakłamaniu, o utrzymywanych w tajemnicy romansach, flirtach na korytarzach i w ukrytych buduarach? Naprawdę o wszystkim zapomniała?
Ujrzała nagle oczyma duszy jasną, czystą twarzyczkę Tiril i szczere oblicze Móriego, ich wierną wzajemną miłość, dokładnie taką samą jak jej młodzieńcze zauroczenie, pomyślała o swoim maleńkim wnuczku bezbronnym wobec bezwzględnego świata i wobec niepewnej przyszłości. Widziała radość na twarzy Tiril, jej promienne oczy. Móri opowiedział jej o dzieciństwie Tiril, on sam dowiedział się o tym od przyjaciela obojga, Erlinga. O tym, że była dzieckiem radosnym i kochającym wszystkie żywe stworzenia. I o tym, jak niepojęte zło, tkwiące w ludziach, sprawiło, że blask w jej oczach zgasi. Ten blask powrócił teraz znowu tutaj, w Theresenhof. Móriego napełniało to wielkim szczęściem.
Theresa czuła się z tego powodu niewiarygodnie dumna. Bo przecież przyczyniła się do odbudowania wiary córki w ludzi i przywrócenia jej radości życia.
A teraz księżna siedziała pośrodku gromady gdakających, prymitywnych kur. Chociaż to obraza dla kur, pięknych i pożytecznych ptaków. O niewielkim rozumie i gdaczące, to prawda, ale nigdy złe i zawistne tak jak te pańcie.
Na szczęście nie wszystkie są jednakowo odpychające. Gospodyni, na przykład, to dobry człowiek, i kilka starszych pań, może zresztą też niektóre z najmłodszych, ale pozostałe? Lepiej nie myśleć.
Jako najwyżej postawiona wśród gości Theresa mogła zakończyć wizytę, kiedy zechce. No i właśnie postanowiła skorzystać z tego prawa. Serdecznie podziękowała gospodyni za przyjęcie i bąknęła jakąś konwencjonalną formułkę na temat rewizyty w Theresenhof. Powóz zajechał natychmiast.
Kiedy odetchnęła świeżym powietrzem, pomieszanym z zapachem stajni i nawozu, poczuła niekłamaną ulgę. Nie interesowało jej, co zgromadzenie będzie mówić na jej temat za plecami.
W domu w milczeniu powitała córkę serdecznym uściskiem. Tiril dobrze wiedziała, co to oznacza: wyznanie miłości, radość, że są razem, mieszkają pod jednym dachem, i prośba o wybaczenie, że choć przez chwilkę pomyślała, iż należy do,wyższej” klasy niż jej córka i zięć.
Móri oniemiał, kiedy został nieoczekiwanie uściskany, a na koniec Theresa podeszła do łóżeczka i przyglądała się sinoblademu chłopczykowi o niebywale pięknej buzi otoczonej wianuszkiem czarnych włosów.
– Kocham cię, mały – wyszeptała.
Chłopczyk spojrzał na nią swoimi niezwykłymi oczyma, tak czarnymi, że zdawało się, iż w ogóle nie ma białek, ale to pewnie dlatego, że niedawno płakał i oczka trochę mu zapuchły. O Boże, a może całe gałki ma czarne? Nie, kiedy zmusiła dziecko, by szerzej otworzyło oczka, w kąciku mignęła biel. Theresa pomyślała, że oczy malca przypominają oczy zwierzęcia, pies czy koń też pokazuje białko jedynie w niektórych okolicznościach.
– Pozwól mi naprawić krzywdę, jaką wyrządziłam Tiril – szepnęła wzruszona. – Daj mi wszystko naprawić, tak jakbyś to ty był tym dzieckiem, które od siebie odepchnęłam. Nigdy nie będziesz musiał cierpieć, mój ukochany, już ja o to zadbam.
Theresa nie miała teraz najmniejszych wątpliwości, do jakiej warstwy należy i z kim chce pozostać na zawsze.
Читать дальше