Margit Sandemo - Stygmat Czarownika

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Stygmat Czarownika» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stygmat Czarownika: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stygmat Czarownika»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kilkaset lat temu pięciu rycerzy zawarło brzemienny w skutki pakt. Od tamtej pory na ich rodach spoczęło przekleństwo. Pierworodni w każdym pokoleniu umierali w młodym wieku, nie dożywali dwudziestych piątych urodzin…
Unni i Jordi w drodze do Hiszpanii, jadą na poszukiwanie skarbu Santiago, który może im ułatwić rozwiązanie przeklętej zagadki. Podczas jednej z przerw w podróży czują się obserwowani i nagle, po drugiej stronie rzeki, dostrzegają rycerzy…
Podróż okazuje się bardziej niebezpieczna, niż sądzili. Zły Wamba zadaje Jordiemu śmiertelną ranę, a ich zaciekły wróg Leon zostaje naznaczony stygmatem czarownika…

Stygmat Czarownika — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stygmat Czarownika», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Unni milczała przez chwilę. Przypominała sobie niedawne wydarzenia, starając się jednocześnie iść z nim noga w nogę.

Jego najlepsza przyjaciółka? No, dziękuję bardzo, ale czy to nie za biednie? Jordi uważa, że jestem ładna, ale chce mnie oddać Mortenowi, a myśl o tym uwiera mnie jak wrastający paznokieć. Uff, co za obrzydliwe porównanie! Ale on powiedział, że szalał z niepokoju. No, to już lepiej, brzmi smutno, ale pięknie. Zarazem jednak wciąż podkreśla, że nie powinien się z nikim wiązać, jakby się bronił przed moim zbytnim natręctwem. Raz mnie prawie pocałował, chociaż myślę, że to jednak ja byłam aktywniejszą stroną.

Cóż więc mi pozostaje? Pominąwszy przyjaźń. Najlepsza przyjaciółka, powiedział. Czy mam wierzyć, że żywi dla mnie oddanie? Istnieje różnica między przyjaźnią a miłością. Czy mimo wszystko mogę na coś liczyć?

Myśli pospiesznie krążyły w głowie Unni. W końcu powiedziała:

– Czy nie powinieneś był powiadomić mnie wcześniej, jak się sprawy mają? Ten twój pełen rezerwy i chłodu stosunek sprawiał, że czułam się całkiem sama na świecie.

– Teraz to wiem, ale przedtem nie potrafiłem o tym myśleć. Sam przed sobą nie mogłem przyznać, że nie byłbym w stanie zostać bez ciebie. My oboje tworzymy znakomity zespół, jesteśmy sobie tacy bliscy, całkiem jak rodzeństwo.

Nie, nie, nie! zawodziła Unni w duchu. Tylko nie mała siostrzyczka i starszy brat! Czy nie wiesz, że kochankowie są sobie bliżsi niż najbliższe rodzeństwo? No pewnie, że nie wiesz, nigdy przecież nie miałeś nikogo. Zresztą ja też nie, jeśli już o to chodzi.

Skoro jednak ja rozumiem różnicę, to i ty powinieneś wiedzieć, że ona istnieje. A może to tylko taktyka, żeby trzymać mnie na dystans?

Mały diabełek od kompleksu niższości znowu wystawił główkę.

Przed nimi ukazała się szopa dróżnika, jeszcze kawałek i…

Jordi przystanął i pochylał się mocno.

– Co ci jest? – spytała Unni przestraszona.

– Nie mogę złapać powietrza, muszę odpocząć.

Z pomocą Unni podszedł do najbliższego drzewa. Chciał się oprzeć o pień, ale bezwładnie osunął się na ziemię i siedział, nie mogąc się ruszyć. Okropnie charczał, wciągając powietrze.

– Co mogłabym zrobić, Jordi? – pytała bezradnie Unni.

On potrząsnął głową.

– Nic.

Widać było, że bardzo cierpi. Unni cierpiała razem z nim.

– Czy mogę cię ogrzać?

Beznadziejne przedsięwzięcie. Ręce zlodowaciały jej natychmiast, gdy tylko zaczęła rozcierać jego barki. Ale nie zwracała na to uwagi, byle tylko wolno jej było go dotykać…

– Dziękuję, Unni – wykrztusił z bladym uśmiechem. – Poczekaj, chyba zaczynam się czuć trochę lepiej.

– Chyba nie naciskam za bardzo?

– Oczywiście, że nie – kłamał dzielnie.

– Powiedz mi, co się z tobą dzieje?

Z wielkim wysiłkiem Jordi zdołał uspokoić płuca i zaczęły pracować jak należy. Przynajmniej w jakimś stopniu.

– Wiesz, że ja właściwie powinienem być martwy – wyszeptał ochryple, choć to kosztowało go wiele wysiłku. – Od ponad czterech lat. Rycerze dali mi jednak nowe życie, choć dotychczas nie zdążyłem się jeszcze zorientować, na czym ono tak dokładnie ma polegać. Wiem tylko, że to moje życie wisi na włosku, a atak Wamby uczynił je jeszcze bardziej delikatnym. Moja egzystencja, ta dokonująca się po tej stronie granicy między życiem a śmiercią, jest taka krucha, taka krucha, a tak bardzo chciałbym żyć. Chcę być z tobą, Unni, nie mogę teraz umrzeć! To był błąd z mojej strony, że chciałem stłumić naszą przyjaźń. Ja potrzebuję twojej przyjaźni, Unni, potrzebuję ciebie! Rozpaczliwie!

Unni poczuła ciepło w sercu od tych słów, ale czy to konieczne, by Jordi z takim naciskiem mówił o przyjaźni? Pocieszała się, jak mogła, starała się nie zauważać tej przyjaźni, skracała trochę jego zdanie, żeby brzmiało: „Potrzebuję ciebie. Rozpaczliwie!” Tak było znacznie lepiej.

Zamyślona powiedziała:

– Ja myślę, że ani ci przeklęci mnisi, ani Wamba nie wiedzieli, kim jesteś. To był przypadek, że on omal nie przeciął ostatniej nici twojego życia.

– Z pewnością. Ja wiedziałem, że atakowanie Wamby jest dla mnie skrajnie niebezpieczne. Ale musiałem. Tylko ja i miecz rycerzy… tylko my mogliśmy go unicestwić.

Unni wyjęła mu z rąk wielki miecz.

– Promienieliście światłem, i ty, i miecz, wiedziałeś o tym? To było wspaniałe! Będziesz już w stanie iść?

Parę razy wciągnął ze świstem powietrze i wstał, podpierany przez Unni.

– No, teraz jest lepiej. Możemy iść. Dziękuję ci za ciepło.

Unni roześmiała się nerwowo.

– Przynajmniej zyskaliśmy dowód na to, że jesteś człowiekiem. Z organami, które funkcjonują…

Zamilkła skrępowana. Jej uwaga nie była chyba na miejscu.

Ale on ścisnął jej rękę.

– To oczywiste, że funkcjonują – powiedział. – To oczywiste!

ROZDZIAŁ PIĄTY

Leon, Emma i Alonzo, dysząc, biegli przez las, a poranne słońce prześwietlało złotym blaskiem korony drzew. W końcu Leon przyhamował.

– Dlaczego my właściwie tak lecimy? I dokąd? – wycharczał, spocony, czerwony na twarzy.

Alonzo pochylił się prawie do ziemi, żeby złapać powietrza. Emma rozglądała się dookoła. Znajdowali się na sporym wzniesieniu z widokiem na niezbyt rozległą dolinę.

Zmęczona, wolno unosiła rękę, żeby pokazać:

– Patrzcie! W dole są jakieś stare ruiny!

– Na jakieś bardzo stare to nie wyglądają – mruknął Leon. – Przypomina to dużą posiadłość.

– Zastanawiam się… – mówiła Emma wolno. – Zastanawiam się, czy to by nie mogła być ta posiadłość, która w swoim czasie należała do dziadka mojej babki ze strony ojca, to znaczy do Emile? Ta, którą ukradli złodzieje z przeklętego rodu Navarro i potem zamordowali ojca Emile. Jeśli tak, to właściwie, właściwie ona jest moja!

Przerwał jej Alonzo:

– Czy myślicie, że oni byli właśnie tutaj dzisiejszej nocy?

– Chodźcie! – rozkazał Leon ordynarnym głosem. – Idziemy na dół!

Zbiegali pospiesznie. Znaleźli lepszą drogę niż ta, którą w blasku księżyca przedzierali się ich poprzednicy.

– Ile ty wiesz o Emile? – burknął Leon.

– Żeby specjalnie dużo, to nie. Niewiele ponadto, że jakoby wychowywał się u Felipe Navarro w Granadzie, razem z dwoma synami tamtego, Santiago i Enrico. Emile ich nienawidził, zwłaszcza Santiago, który podobno był bardzo inteligentny, taki typ samotnego wilka, chodzącego własnymi drogami, wciąż pogrążonego w rozmyślaniach. Enrico natomiast to ojciec Elia.

Dlatego Elia musimy koniecznie złapać, on powinien dużo wiedzieć.

– Jeśli nie jest za późno – mruknął Leon. – Złapalibyśmy ich już dawno temu, żeby nie ten nieziemski stwór, którego ze sobą włóczą! Ja już go gdzieś widziałem! Ale gdzie? W jakiej sytuacji?

Zeszli na dół. W milczeniu krążyli po ruinach, Emma zaciskała ze złością szczęki. Niespecjalnie bogato prezentował się ten jej spadek!

Leon wskazał na jedną ze ścian. Zostały tam nabazgrane dziecięcą ręką następujące słowa:

„Przeklęci Navarro! Śmierć im! Śmierć Santiago! Mój dom, mój!

Ja tu jeszcze wrócę!”

– Najwyraźniej twój przodek, uciekając, zabrał kawałek kredy – syknął Leon złośliwie do Emmy.

– Owszem. Tylko dlaczego Emile nie wrócił tutaj, jak zapowiadał? Dlaczego nie odbudował dworu dla mnie?

– Może uważał, że posiadłość leży za bardzo na uboczu? Ale Santiago zdążył dopaść?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stygmat Czarownika»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stygmat Czarownika» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Książę Czarnych Sal
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Tajemnica Gór Czarnych
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Stygmat Czarownika»

Обсуждение, отзывы о книге «Stygmat Czarownika» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x