Jacek Piekara - Łowcy Dusz

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Piekara - Łowcy Dusz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Łowcy Dusz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Łowcy Dusz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fabuła toczy się w alternatywnej rzeczywistości wczesnego renesansu. W historii tego uniwersum, w roku 33 Chrystus nie umarł na krzyżu, lecz wymordował swych wrogów i objął władzę nad światem. Państwo Jezusowe w zmienionej formie trwa aż do czasów współczesnych bohaterom, rządzone przez fanatyczny kler oraz Inkwizytorium – organizację niszczącą wszelkie przejawy herezji. Jednak jest to też świat fantastyczny. Tu wiedźmy i czarnoksiężnicy naprawdę odprawiają mroczne, magiczne rytuały, a demony przybywają z innych światów, by ingerować w życie ludzi.
W Łowcach dusz obserwujemy narastanie konfliktu pomiędzy Kościołem i Inkwizytorium, trwają również przygotowania młodego cesarza do krucjaty przeciwko innowiercom. W książce rozwiązanych zostanie wiele zagadek oraz problemów zasygnalizowanych w poprzednich tomach cyklu. Jakiego bezcennego skarbu strzegą mnisi, władający tajemniczym klasztorem Amszilas? Kim są i dlaczego zostały zesłane na świat wampiry? Dlaczego papież oraz kościelni hierarchowie pragną na nowo wzniecić prześladowania religijne na wielką skalę? I kto pierwszy padnie ofiarą tych prześladowań? Czytelnicy poznają również odpowiedź na najważniejsze z pytań: dlaczego Jezus Chrystus zniknął niedługo po swym triumfie i co się z Nim tak naprawdę stało?
Oczywiście po raz kolejny pojawi się Anioł Stróż głównego bohatera, tym razem jeszcze bardziej szalony niż zwykle. Inkwizytor natomiast zmierzy się nie tylko z czarnoksiężnikami oraz demonami, ale również z ludźmi knującymi spiski przeciwko Inkwizytorium i Cesarstwu.

Łowcy Dusz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Łowcy Dusz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie odzywałem się, czekając, jakie będą jego dalsze słowa, chociaż, szczerze mówiąc, obawiałem się ich.

– Ośmieliłem się uznać, że sen, który miałem zeszłej nocy, nie był tylko bezsensownym koszmarem. Być może popełniam błąd… – Znowu westchnął, tym razem jeszcze głębiej niż poprzednio.

Nadal milczałem.

– Musisz stąd odejść, Mordimerze – zawyrokował. – Ścieżka twojego życia prowadzi dalej niż do Amszilas. Lecz przedtem brat Zenobiusz sprawi, iż będziesz mógł przetrwać w świecie, który nas czeka.

– Oczywiście, ojcze. Wykonam wszystko jak należy – odezwał się mnich. Jego głos był tak ponury, że zdumiewająco świetnie pasował do wyglądu. – Choć wiesz zapewne, że nie mogę niczego zagwarantować…

Nadal nic nie rozumiałem, lecz do tego uczucia zdążyłem się już przyzwyczaić. Tak więc przytaknąłem, chociaż na końcu języka miałem pytanie: „Skoro wyganiasz mnie z Amszilas, co mam ze sobą zrobić?". Gdyż nie da się ukryć, iż czarna przyszłość rysowała się przed człowiekiem oskarżonym o zamordowanie cesarza oraz uprawianie czarów i hołdowanie herezji. Zresztą „czarna" to być może za mało powiedziane. Nie znajdowałem właściwych kolorów na trafne odmalowanie mej przyszłości.

– Niestety, wiem – rzekł opat, odpowiadając Zenobiuszowi. Potem spojrzał na mnie. – Zaopatrzymy cię na drogę i pobłogosławimy. Reszta należy do ciebie.

– Dziękuję, ojcze – odparłem tylko, bo co innego miałem powiedzieć.

Pokiwał głową.

– Przedtem jednak dostąpisz zaszczytu poznania tajemnicy, którą zna niewielu z żyjących na tym padole łez. Którą niewielu poznało przed tobą i niewielu pozna, kiedy ciebie już nie będzie. Ponieważ to, że masz ujrzeć tajemnicę Amszilas, również zawarte było w mej wizji Zrobiło mi się zimno. Opuszczenie bezpiecznego Amszilas i wyruszenie w drogę, na której będę ścigany niczym wściekły pies (przez resztę zapewne krótkiego życia), było ciosem. Fakt, iż dodatkowo zostanę obciążony wiedzą o klasztornych sekretach, było ciosem podwójnym, gdyż pozwalało podejrzewać, że moje życie będzie nie tylko krótkie, lecz zakończy się w nad wyraz bolesny sposób. A pomyśleć, że biedny Mordimer nigdy nie chciał niczego więcej, jak tylko, by możni tego świata ignorowali jego obecność! Dlaczego ludziom nie udaje się spełniać nawet tak nieznaczących marzeń?

– Bracie Zenobiuszu, zaprowadź naszego gościa do lazaretu, później wróćcie razem. Będę czekał w Sanktuarium.

– Stanie się, jak sobie życzysz, ojcze. Pozwól, Mordimerze.

Droga do lazaretu wiodła schodami, potem przez klasztorne mury aż na dziedziniec. „Tak będzie szybciej" – wyjaśnił Zenobiusz. Jednak zanim dotarliśmy do lazaretu, miałem okazję spojrzeć z wysokości murów na pola, lasy i łąki rozpościerające się wokół Amszilas. Wszystko było tak piękne, nasycone złotem słońca, zielenią traw oraz błękitem wody i nieba. Wtem…

– A cóż to takiego?

Dojrzałem cień snujący się tuż nad ziemią, tak jakby dym ze źle wygaszonego ogniska. Tyle że ten cień się przesuwał. Jeden, drugi, trzeci. Reszta zapewne ginęła wśród krzaków oraz drzew.

– A więc i ty potrafisz ich dostrzec – w głosie mnicha nie usłyszałem szczególnego zdziwienia. – To Wysłannicy Czarnego Wiatru, Mordimerze. Trzymaj się z dala, jeśli zobaczysz któregoś z nich. Nigdy nie podchodź, a kiedy ich ujrzysz, uciekaj. Nigdy też nie staraj się uratować kogoś, kogo owiał Czarny Wiatr.

Od tych dymów, cieni czy kształtów, jakkolwiek by ich nazwać, trzymałbym się z daleka i bez ostrzeżenia Zenobiusza. Bowiem zanadto przypominały mi przerażające istoty, które potrafię dostrzec w mych modlitewnych wizjach. Coś mi mówiło, że Wysłannicy Czarnego Wiatru, jak mówił mnich, należeli tylko w nieznacznym stopniu do naszego świata, a w dużej mierze bytowali w świecie, którego poznawać z całą pewnością bym nie chciał.

– Uczynię, jak radzisz – odpowiedziałem posłusznie. Rozumiałem już, czemu Zenobiusz wyglądał dzisiaj tak, nie inaczej. Jeśli właśnie on wypuścił na świat te przerażające istoty, słusznie walczył teraz z własnymi lękami. Zastanawiałem się tylko, jak bardzo złowrogie były te stwory, choć sądząc ze słów opata oraz Zenobiusza, dobrze zrobię, trzymając się od nich jak najdalej. Wreszcie dotarliśmy do lazaretu. Stał tam szereg łóżek, lecz tylko na jednym z nich zobaczyłem okrytego prześcieradłem człowieka. Podeszliśmy bliżej i ujrzałem czerwone krosty na jego ciele. Brat Zenobiusz wyciągnął dłoń.

– Podaj mi rękę, Mordimerze. Posłuchałem, a on wydobył zza pasa sztylecik. Naciął nim moje ramię, jednak nie na tyle głęboko, by wywołać długotrwały krwotok. Potem zdrapał ostrzem krostę z ręki leżącego mężczyzny i wtarł ją w moją ranę. Przyglądałem się temu ze zdumieniem zmieszanym z obrzydzeniem. Nie protestowałem, wierząc, że to, co robi, robi dla mojego dobra.

– Wybacz, bracie Hadrianie – zwrócił się do chorego. – Mam nadzieję, że nie bolało.

Potem spojrzał na mnie.

– Będziesz chorował przez kilka dni, góra dwa tygodnie. Lekka gorączka, może wymioty, na twojej skórze pojawią się swędzące krosty, jednak nie zdrapuj ich. Znikną same, a ty wyzdrowiejesz. Wtedy masz wielką szansę, że nie ogarnie cię Czarny Wiatr.

– Dziękuję, bracie – powiedziałem, nie próbując się nawet dopytywać o szczegóły magicznego rytuału, któremu mnie poddał.

– Teraz pójdziemy tam, gdzie opat życzy sobie ciebie widzieć. Chodź za mną, Mordimerze. – Dotknął końcami palców mojego łokcia.

Nie było sensu spierać się ani dyskutować. Mogłem zapewniać, iż jestem niegodny uczestniczenia w misterium wielkiej tajemnicy, lecz wiedziałem, że z podobnych wybiegów nic mi nie przyjdzie. Skoro opat uznał sen na mój temat za wizję, to byłem pewien, iż przykazania tej wizji wypełni niezależnie od czyjejkolwiek woli.

Komnata była ogromna. Strop podtrzymywały sięgające kilku pięter marmurowe kolumny, płaskorzeźby ozdabiające ściany ginęły w ciemności. Panował tu mrok i tylko jeden przedmiot jarzył się pełnym blaskiem. Jeden przedmiot, trzymany w statywie umieszczonym na podwyższeniu. Widziałem, co to za przedmiot, i czułem jego potęgę. Poszedłem w tamtą stronę, nie patrząc na opata i nie pytając go nawet o zgodę. Kiedy znalazłem się tuż przy relikwii, kiedy otoczył mnie już jej święty blask, kiedy opromieniła mnie już jej moc, wtedy uklęknąłem.

– Miecz Pana – wyszeptałem. – Boże, dzięki ci, że pozwoliłeś mi ujrzeć Miecz Pana!

Bo oto przede mną jaśniało Ostrze, które niegdyś trzymał w swych dłoniach Jezus Chrystus! Na pierwszy rzut oka prosty, krótki miecz, ale emanujący niewyobrażalną wręcz mocą. To z Nim w ręku nasz Pan pokarał niewierne Jeruzalem, to Nim raczył własnoręcznie ściąć Tyberiusza Klaudiusza Nerona – ostatniego władcę przeklętego rzymskiego imperium.

– A więc tego strzeżecie – wyszeptałem. – A więc to jest największa tajemnica Amszilas!

I teraz zrozumiałem, dlaczego klasztor nigdy nie podda się obcej mocy. Bo jakże świątobliwi mnisi mogliby pozwolić, by największa relikwia ludzkości znalazła się w niewłaściwych rękach? Czyż mogło być coś większego i świętszego od Miecza Pana?

W komnacie stopniowo robiło się coraz jaśniej, tak jakby ktoś zapalał wciąż nowe lampy. Ja jednak nie rozglądałem się, lecz ciągle wpatrywałem w Święty Oręż. Jak bardzo chciałbym być godny nawet nie tego, by ująć Go w swe dłonie (o podobnej chwale nie śmiałem marzyć!), lecz by ujrzeć, jak dzierży Go ktoś znaczniejszy ode mnie. Ktoś, na kim oprze się walka o wybawienie świata. A w jaki sposób można lepiej zbawić świat, niż niszcząc grzeszników Ostrzem, które służyło samemu Jezusowi?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Łowcy Dusz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Łowcy Dusz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Carlos Rasch - Łowcy asteroidów
Carlos Rasch
Jacek Piekara - Arrivald z Wybrzeża
Jacek Piekara
Poul Anderson - Księżyc Łowcy
Poul Anderson
Jacek Dukaj - Inne pieśni
Jacek Dukaj
Jacek Dukaj - Katedra
Jacek Dukaj
Jacek Dukaj - Czarne Oceany
Jacek Dukaj
Jacek Piekara - Miecz Aniołów
Jacek Piekara
Jacek Piekara - Sługa Boży
Jacek Piekara
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Dukaj
Отзывы о книге «Łowcy Dusz»

Обсуждение, отзывы о книге «Łowcy Dusz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x