Margit Sandemo - Skrzydła Demona

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Skrzydła Demona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Skrzydła Demona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Skrzydła Demona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Unni, Jordi, Juana i inni zbliżają się do celu ostatniej wielkiej ekspedycji, lecz nikt z nich nie wie, że młody sympatyczny Miguel to demon Tabris w przebraniu. Gdy Tabris odkrywa własne ciepłe uczucia dla Juany, wpada we wściekłość, gdyz przynosi to ujmę na honorze demona…

Skrzydła Demona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Skrzydła Demona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Poza tym wolno nam jest zniszczyć zbędnych lub niebezpiecznych członków grupy.

– Juana nie jest groźna. Nie jest też z pewnością zbędna. To ta osoba, która najwięcej wie na temat kraju.

– Ja mówię o Unni. Czy mogę poradzić coś na to, że wszyscy ci wstrętni, głupi ludzie wyglądają tak samo? Nasi zleceniodawcy pragnęli się jej pozbyć, a ja wykonałam rozkaz. Nie miałeś prawa się w to włączać.

– A ty nie miałaś prawa donosić. W dodatku mam swoją wolną wolę. Nikt mi jej nie odbierze, bo ja jestem wolną wolą.

Zarena udawała, że go nie słyszy.

– A potem się ujawniłeś. I powiedziałeś o mnie. Tego Mistrz nie mógł znieść.

Do diaska, jakaż ona paskudna! Jaka obrzydliwie brzydka! Zupełnie już o tym zapomniał, a wiedział przecież, że sam wygląda niemal identycznie. Nic dziwnego, że wszyscy poprzedniego wieczora tak się wystraszyli.

Oczy Zareny zrobiły się wąskie i przebiegłe.

– A wiesz, co postanowił dla ciebie Mistrz? – syknęła triumfalnie. – Czeka cię zasłużona kara…

Gdy Tabris to usłyszał, wydał z siebie przenikliwy krzyk, jakby znalazł się w pułapce bez wyjścia. Skała wokół niego zadrżała, a Zarena ze zdumienia aż zamrugała. Cofnęła się, lecz Tabris już i tak jej dosięgnął. Chwycił ją za ręce i cisnął nią z całych sił o skalną ścianę. Rozległ się straszliwy łoskot. Zarena podniosła się niepewnie, z przerażeniem wpatrując się w Tabrisa, który w jednej chwili pociemniał jak noc. Jego skrzydła zrobiły się całkiem czarne, zielone oczy pałały nienawiścią i rozpaczą.

Zarena wskoczyła na skalną półkę. Ziejąc wściekłością, wrzasnęła:

– Pamiętaj, Tabrisie, co powiedziałam! I pomyśl też, że utracisz te swoje wyjątkowe skrzydła. Tabris bez skrzydeł, kimże on wtedy będzie?

Nie powinna była drażnić go jeszcze bardziej. Tabris podfrunął do niej i pociągnął ją za sobą. Mocnymi uderzeniami połamał jej nasadę skrzydeł, a potem zrzucił w dół z wysokości co najmniej tak samo dużej, jak ta, która była przeznaczona dla Unni, lecz z której spadła Juana.

Kobieta – demon krzyczała jak szalona, spadając. Usiłowała bić skrzydłami, lecz one były bezsilne i każda próba poruszenia nimi sprawiała jej nieznośny ból.

Wiedziała, że w dole, w Ciemności, zdoła je naprawić, lecz powrót tam w takim stanie…

Z łoskotem, łamiąc każdą najdrobniejszą kosteczkę w ciele, upadła na ziemię.

Tabris nawet nie sprawdzał, co się z nią stało. Odleciał, pogrążony w głębokim żalu i rozpaczy nad własnym losem.

Wewnątrz góry panowała ciemność. Mieli wprawdzie przy sobie parę kieszonkowych latarek, lecz baterie mogły się w każdej chwili skończyć, starali się więc je oszczędzać. Jordi przygotował trzy pochodnie, które przez jakiś czas będą oświetlać im drogę. Na szczęście w jednym z plecaków znaleźli zapałki.

Poza tym momentami od góry wpadała do środka smuga światła. Jordi miał bowiem rację w swoich przypuszczeniach: szczelina, którą Tabris zobaczył z powietrza, rozszerzała się na dole. Góra była po prostu podzielona na dwoje długą rozpadliną, którą na dole wydrążyła woda, przemieniając w prawdziwą grotę.

Dostatecznie wysoką dla koni.

Zaczęli już nabierać pewności, że uda im się tędy przejść aż do końca.

– W takie miejsca nie powinien się zapuszczać nikt chory na klaustrofobię – stwierdziła Unni, spoglądając na nierówne ściany i sklepienie, na które blask pochodni rzucał niesamowite powykrzywiane cienie.

Rozdzielili bagaż i pochodnie najlepiej jak się dało. Unni odpowiedzialna była za wszystkie koce, które niosła na plecach, zwinięte i obwiązane rzemieniami.

Były momenty, kiedy od góry nie docierał nawet promyk światła.

– Powinno teraz padać – zawołała wesoło, a jej głos odbił się echem od ścian. – Ale oczywiście, kiedy chodzimy po ponurych grotach, na zewnątrz dzień musi być słoneczny.

– Czyż nie mieliśmy zaczekać na Miguela? – spytała w pewnej chwili Juana z lękiem.

– Tylko w wypadku, jeśli grota okazałaby się za krótka – odparł Jordi. – On nas znajdzie.

Juana spojrzała na zegarek.

– Jest za kwadrans dwunasta – stwierdziła drżącym głosem.

Jordi nic na to nie powiedział. Sam się niepokoił. Wszystkim, z wyjątkiem Mortena, brakowało Miguela. A teraz, gdy wiedzieli, co umie Tabris…

Z pewnością jednak potrafił być również niebezpieczny, jeśli się go za bardzo rozdrażniło.

– Uważam, że był naprawdę przystojny – stwierdziła Unni – Zważywszy, że to demon.

– Ty chyba jesteś chora na umyśle! – wykrzyknął Morten. – Nigdy nie miałaś dobrze w głowie!

– I dzięki Bogu za to – skwitowała Unni ze śmiechem.

– Ja też uważam, że on miał swój styl – powiedziała Sissi nieco agresywnie. – Jak się już jest demonem, to trzeba nim być naprawdę.

Morten milczał. Często potykał się na nierównym kamiennym podłożu.

Nagle Jordi, który szedł przodem, niosąc pochodnię, gwałtownie się zatrzymał. Pozostali patrzyli, na co świecił. Był to niewielki kopczyk kości. Ludzkich kości. Dało się zauważyć czaszkę i żebra, lecz widać też było, że są one bardzo, bardzo stare.

– Z lat osiemdziesiątych piętnastego wieku? – spytała Unni cicho.

– Możliwe – odparł Antonio. – Tutaj się dobrze zachowały. Nie wydaje mi się, żeby od tamtej pory wielu ludzi chodziło tą drogą.

– Trudno zauważyć przejście przez wodospad – przyznała Sissi. – Ciekawe, jak to wygląda po drugiej stronie?

– Jeśli w ogóle tam dojdziemy – prorokował ponuro Antonio.

– Jak się czujesz, Mortenie? – spytał Jordi, chłopak bowiem dotarł do nich dopiero teraz. Pozostawał znacznie z tyłu.

– Czy nie możemy trochę odpocząć? Może coś zjemy?

– Chyba nie w tym miejscu. Ale masz rację, powinniśmy się posilić.

Juana znów spojrzała na zegarek. Za pięć dwunasta. Serce skurczyło jej się w piersi, a potem miała wrażenie, że osunęło się aż do stóp.

Może rozpadło się na pół, uśmiechnęła się lekko. Trzymała się blisko Unni i Sissi, które, jak wiedziała, dzieliły razem z nią tęsknotę za ludzkim Miguelem. To dotknięcie jego rąk na ramionach…

Więcej czułości nie potrzebowała. Tyle jej wystarczyło.

Przeszli jeszcze kawałek w głąb mrocznego tunelu. Jordi na szczęście zabrał ze sobą kilka dodatkowych gałęzi i teraz odpalił nową pochodnię od starej.

– Tu jest więcej przestrzeni – powiedział. – Może się tutaj zatrzymamy.

Wszyscy stanęli i wtedy dały się słyszeć sunące korytarzem lekkie kroki.

– Zgaście pochodnie – szepnął Morten.

– Nie! – zaprotestował Jordi. – To idzie pojedynczy człowiek. Miguel.

Matko Najświętsza, spraw, żeby to był Miguel, modliła się Juana.

I to był Miguel. Powitali go serdecznie, lecz on miał na twarzy wyraz napięcia.

– Musimy iść dalej – oświadczył krótko. – Mnisi powiadomili Emmę. Ona już wie, którędy idziecie.

Zauważyli, że mówił „wy”, a nie „my”, jak wcześniej.

– Czy są już w grocie? – spytała Sissi.

– Jeszcze nie. Z wielkim trudem schodzą z płaskowyżu tą samą trudną drogą co wy, ale ciągle są jeszcze wysoko. To więc potrwa, ale kierują się na grotę.

– Przeklęci mnisi! – syknęła Unni. – Ach, gdybym mogła się rozprawić z tymi czterema ostatnimi… donosicielami!

– Emmie i tak zostanie Zarena – przypomniał Miguel z ponurą miną. – Jest wprawdzie trochę opóźniona, ale Zarena jest gorsza od mnichów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Skrzydła Demona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Skrzydła Demona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Woda Zła
Margit Sandemo
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Żelazna Dziewica
Margit Sandemo
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Trzy Orły
Margit Sandemo
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zimowe Marzenia
Margit Sandemo
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Skrzydła Demona»

Обсуждение, отзывы о книге «Skrzydła Demona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x