Silje spostrzegła leżące niedaleko śruby do łamania kciuków i kleszcze pokryte rdzawoczerwonymi plamami, których nie sposób było nie rozpoznać. Musiała powstrzymać gwałtowny przypływ mdłości. Stanęła tuż przed dowódcą. Teraz już naprawdę weszła w swoją rolę. Pomogła jej w tym świadomość, że dziwne, jakby zwierzęce, żółte oczy śledziły ją z góry, z lasu.
– Czy on wygląda na zabójcę wójta? Jest rzeczywiście brudny i wyczerpany, ale po konnej przeprawie przez góry też byście tak wyglądali, panie. Popatrzcie na te szlachetne rysy. Spójrzcie na dzieci, na jego córki! Czy to są dzieci mordercy?
Umyślnie powiedziała „córki”, bo gdyby jej nie uwierzyli, możliwe, że chcieliby zabić również młodsze dziecko. Nie pozostawiliby przy życiu syna mordercy. Miała nadzieję, że nie będą go dokładnie oglądać. Gdyby jednak postanowili sprawdzić, pozostawało się tylko modlić, by była to dziewczynka. inaczej przejrzeliby jej grę.
– A moje córeczki, Sol i Liv, czy mają zostać sierotami bez ojca? Jak sądzicie, co na to powie król Fryderyk?
Dowódca patrzył na nią wzrokiem pełnym pogardy.
– A jakież jest to jego ważne zadanie, jeśli wolno spytać?
– O nie, panie! Czy sądzicie, że mój mąż zdradziłby to nawet mnie? Jest tak nieugięcie lojalny w stosunku do swego króla, że raczej by umarł, niż pokazał list. Za tę lojalność chcecie go zabić!
– List? – zaśmiał się dowódca. – Nie ma żadnego listu. Skąd wiesz, pani, że ma go teraz przy sobie?
– Zawsze ma go przy sobie. Sama uszyłam schowek w jego odzieniu.
– Przeszukaliśmy go.
– Niedokładnie.
Silje szybko jak błyskawica odwróciła się do spętanego mężczyzny i ukrywszy list w dłoni zaczęła „obszukiwać” pas, aż udało się jej wsunąć papier pod podszewkę. Robiła to trochę niezdarnie, bo przeszkadzało jej dziecko, które miała na ręku. W pośpiechu i zdenerwowaniu przycisnęła je mocniej do siebie. Więzień zaprotestował dziko:
– Cecilie, nigdy ci tego nie wybaczę!
Rzucili się na nią jak sępy, ale jednym ruchem oderwała podszewkę i „znalazła” list. Dowódca wyrwał jej go z rąk.
– Nie odważycie się złamać pieczęci Jego Wysokości! – wykrzyknęli jednocześnie hrabia i Silje.
– Oczywiście, że tego nie zrobimy – twardo odpowiedział dowódca.
Badawczo przyglądał się pieczęci i obracał list na wszystkie strony.
– Jest prawdziwa – powiedział krótko, ze źle skrywanym zawodem. Odwrócił się do swoich ludzi.
– Kto twierdził, że to jest Heming Zabójca Wójta?
Jeden z żołnierzy wypchnięty został do przodu.
– Mógłbym przysiąc… – zaczął.
– Jak dobrze go znałeś?
– Widziałem go raz.
– Z bliska? Rozmawiał z tobą?
– No, nie. Widziałem go z góry, kiedy jechał konno przez przełęcz. Ale miał takie same blond włosy i ta… twarz. Był bardzo podobny do tego mężczyzny, panie.
– Podobny? Czy to jedyny dowód, jaki miałeś?
Żołnierz zwiesił głowę. Nie znalazł odpowiedzi.
Wielki, groźny cień padał na ziemię obok Silje, ale ona nie miała odwagi spojrzeć w to miejsce. Teraz skierowała tam przelotnie wzrok i ostatkiem sił udało jej się utrzymać na nogach. Stała tam jeszcze jedna szubienica, na której kogoś powieszono. Ciało na stryczku kołysało się powoli tam i z powrotem. Właśnie w tej chwili odwróciło się i Silje ujrzała twarz wisielca. Zdusiła w sobie krzyk. Instynktownie usiłowała stanąć tak, aby mała tego nie widziała, ale dziecko przypatrywało się zupełnie spokojnie okropnej postaci zwisającej na sznurze. Dziewczynka nawet lekko się uśmiechała, jakby bawił ją fakt, że dorosły mężczyzna wisi w górze huśtając się. Nie rozumie tego, pomyślała z ulgą.
Dowódca w strojnym mundurze, w pancerzu i szerokich spodniach do kolan, zwrócił się do hrabiego.
– My też jesteśmy ludźmi króla. Dlaczego nic nam nie powiedzieliście, panie?
– Szpiedzy i zdrajcy są wszędzie. Ważniejsze od mojego życia jest, by list nie dostał się w niepowołane ręce. Czy zechcecie teraz rozwiązać moje ręce?
– Oczywiście.
Był wolny. Prostował zesztywniałe ciało.
– Pozwolicie, panie, że zabiorę swoją żonę i dzieci, że wypełnię powierzone mi zadanie?
Dowódca drgnął, oderwany od własnych myśli, i zwrócił list z lekkim ukłonem.
– Proszę o wybaczenie, panie hrabio. To wszystko było nieporozumieniem.
Mężczyzna nawet na niego nie spojrzał.
– Chodź, Cecilie! Bardzo jestem z ciebie niezadowolony! Wydałaś mnie, to ciężki cios dla mojego honoru.
– Wasza małżonka postąpiła nadzwyczaj rozsądnie, jaśnie panie – powiedział dowódca służalczo. – Piękny gest, który przystoi żonie. Możecie całkowicie liczyć na naszą dyskrecję. Czarujące dzieci – dodał i pogłaskał dziewczynkę po głowie. Najwyraźniej bardzo zależało mu na tym, by zachować łaskę wielkiego pana.
Więzień zabrał swoją „rodzinę” i skierował się z nią w stronę lasu.
– Muszę niezwłocznie kontynuować podróż! To opóźnienie drogo kosztowało kraj – rzucił wściekle przez ramię.
Silje usłyszała za sobą jakiś pomruk i odwróciła się. Kat stał nieruchomo i wpatrywał się w nią wzrokiem pełnym nienawiści, nie próbując nawet ukryć zawodu. Ona jednak odetchnęła z ulgą. Dowódca uwierzył w jej słowa. Na szczęście dla niej żołnierze nie byli zbyt dobrze zorientowani w tym, co rozgrywało się wokół duńskiego tronu, w przeciwnym razie zdziwiliby się na pewno, że królewski posłaniec jest Norwegiem i w dodatku mówi dialektem z okolic Trondheim.
Fryderyk II był dobrym królem, lecz nie bardzo interesował się Norwegią. Ostatni raz przebywał w tym kraju w roku 1548, jeszcze jako następca tronu, na długo przed swoją koronacją. O jego dobra troszczyli się namiestnicy. Tak było od czasu, gdy Norwegia dostała się pod panowanie duńskie w roku 1537. Obecny namiestnik w Trondheim nazywał się Jacob Huitfeldt. Gdyby dowiedział się od swego wójta o poczynaniach Silje, oszalałby z wściekłości. Żaden z jego dowódców nie miał prawa do tego stopnia nie orientować się w sytuacji.
Silje wiedziała jeszcze mniej. Ale była bardzo dumna, że uratowała tak ważnego posłańca.
Duńczycy pozostawili większą część władzy mianowanym wójtom, wybieranym spośród Norwegów. Przeciwko nim skierowała się teraz cała nienawiść ludu. Podatki były straszliwe, opłaty rosły, towary ważono na fałszywych wagach i zmuszano chłopów, by sprzedawali je za bezcen, dużo poniżej ceny ich wyprodukowania. Dodatkowo nakładano na nich wysokie daniny. Wszystkie dochody, pochodzące z nieuczciwego wyzysku, szły wprost do kieszeni wójta.
Oczywiście taki stan rzeczy prowadził do buntów. Błędem było jednak to, że ograniczały się one terytorialnie do pojedynczych dzielnic. Dlatego nigdy nie były skuteczne. Sześć lat temu, kiedy ówczesny namiestnik, Ludvig Munk, uciskał lud zbyt mocno, powstali chłopi w okolicach Trondheim, a przewodził im Rolf Lynge. Teraz, w odczuciu Silje, w prowincji było dość spokojnie, ale przecież dziewczyna wiedziała raczej niewiele…
Serce waliło jej ze szczęścia, że ocaliła tego wspaniałego mężczyznę. Ukradkiem zerkała na niego z boku w niemym podziwie.
Kiedy tylko dotarli do skraju lasu, młody mężczyzna pospiesznie wszedł między drzewa. Nie uszli daleko, gdy ogromny cień pojawił się przed nimi.
– Przeklęty idiota! – powiedział sapiąc mężczyzna w płaszczu z wilka i uderzył hrabiego w twarz. Młodzieniaszek, dotknięty do żywego, uskoczył w bok.
– Bijecie swego brata, panie? – Silje była przerażona.
Читать дальше