Rumieniec wypełzł na policzki Silje. Skłoniła się, zabrała koszyk i wyszła, odprowadzona przez milczącego Grimara.
Kiedy dotarła do lasu i upewniła się, że nikt jej nie widzi, zasłoniła twarz dłońmi. Ciało jej drżało z przerażenia i wstydu, szczękała zębami.
Nagle przyszła jej do głowy zbawienna myśl. Tak długo, jak miała możliwość przedłużenia rodu, nie musiała się obawiać niczego ze strony złej Hanny.
Nie wspomniała nawet słowem o wizycie u starych, nie miała na to odwagi.
Nadchodziły najtrudniejsze zimowe miesiące. Wiatr hulał po kątach, śnieg tworzył ubite zaspy pod drzwiami, często nie można było wyjść rano z domu. Silje jednak była teraz silniejsza i znów mogła zająć się dziećmi. Z czasem w domu wszystko wydało się łatwiejsze. Dag był zdrowy, a Sol, szczebiotała, wesoła i pogodna, przynajmniej dopóty, dopóki wszystko działo się podług jej woli.
Naturalnie bywały też cięższe chwile. Każdemu jednak dokuczała niemożność wyjścia z domu ze względu na ostre zimno. Wielka izba niekiedy przypominała pole bitwy, ale Silje potrafiła już pokazać silną rękę i jakoś utrzymywała nad wszystkim kontrolę.
Kiedy już uprzędła wełnę, wystawiła krosna. Chwile spędzone przy nich dawały jej siłę niezbędną do wykonywania nudnych robót domowych. Sąsiedzi dowiedzieli się, że Silje tka pięknie i zaczęli ją odwiedzać, by podziwiać jej prace. Cieszyło to Silje, choć jednocześnie budziło jej obawę, nigdy bowiem nie wiedziała, czym ma ich ugościć. Jej ciasta zawsze miały odrobinę przypalone brzegi, sery były za luźne lub za twarde, nic nie wychodziło tak, jak zamierzała.
Sąsiadki udzielały jej praktycznych rad, dotyczących techniki tkania, w zamian uczyły się od niej nowych wzorów.
Najbardziej dziwił Silje fakt, że ich rozmowy były takie ubogie. Mowa tych ludzi była prosta, a zasób słów ograniczony. To samo dotyczyło tematów. Rozprawiano jedynie o dolach i niedolach, przede wszystkim o niedolach sąsiadów i o pracy w gospodarstwie. Kropka. Kiedy Silje usiłowała sprowadzić rozmowę na inny tor, mówić o historii, kulturze czy religii albo też o sprawach bardziej przyziemnych, ale innych, robiło się całkiem cicho. Kobiety nie wiedziały nic o życiu poza doliną i najwyraźniej nie chciały się niczego dowiedzieć. Wyglądało na to, że dla nich właśnie ta dolina jest jedynym miejscem na świecie.
Tengela widywała rzadko. Przychodził tylko wtedy, gdy to było konieczne. Pomagał jej w najcięższych pracach, które należało wykonywać na zewnątrz. Troszczył się także by niczego im nie brakowało. Unikał jednak jej wzroku. Silje znała przyczyny i dlatego zgadzała się na jego nieobecność.
Ale czasami ich spojrzenia krzyżowały się. Wpatrywali się wtedy w siebie, a między nimi narastała szczególna niemal śpiewna cisza. Wiedzieli, że nic się nie zmieniło. A może, mimo wszystko? Być może ich tęsknota osiągnęła już przejrzystą jak szkło moc, która teraz będzie już tylko gotować się w nich aż do momentu wrzenia? Silje bała się tej chwili, i jak tylko mogła, trzymała się od Tengela z daleka.
On sam odbył rozmowę z wodzem. Wyszli obaj na lód, by spróbować złowić trochę ryb i powiększyć w ten sposób zapasy żywności. Każdy z nich wyrąbał swój przerębel i miał baczenie, by nie zamarzł. Mróz szczypał w uszy, lecz czasami nadchodził łagodniejszy powiew zwiastujący wiosnę, ulokowaną jeszcze gdzieś w odległej, ale obiecującej przeszłości.
Wódz był jednym z niewielu Ludzi Lodu, którzy nie unikali Tengela całkowicie.
– Co masz zamiar zrobić z Silje? – zapytał nieoczekiwanie.
Zaskoczyło to Tengela.
– Dlaczego?
– Budzi niepokój wśród chłopców. Leżą i patrzą na jej dom. Biją się o nią.
– Nie wiedziałem o tym – rzekł Tengel zmarszczywszy brwi.
– Nie, nie mają odwagi się pokazać. Ale pewnego dnia coś się tu wydarzy. Musisz ją wydać za mąż, jak najszybciej. Młoda dziewczyna, która mieszka całkiem sama… to zbyt duża pokusa dla mężczyzn.
Tengel poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku.
– Nie wiem. Nie mogę jej tak po prostu wydać za mąż, ot tak, bez jej zgody.
– Oczywiście, że możesz! Czyż to nie jest w zwyczaju? Nie czeka się, by dziewczęta decydowały. Ale porozmawiaj z nią. Myśli chyba poważniej o którymś z naszych chłopców. Jest przecież piękną kobietą i bardzo utalentowaną. Tak, sądzę, że nawet Heming interesuje się nią. Ja nie miałbym nic przeciwko takiej synowej.
– Z nią jest jeszcze dwójka dzieci.
– Dziewczynką zajmiesz się ty albo Eldrid, wszak jest z waszej krwi. A chłopiec? O, chłopiec zawsze się przyda! Praca mężczyzny dużo znaczy w gospodarstwie. Porozmawiaj z nią, dowiedz się, czego by chciała. I pamiętaj, nie jest najgorszą panną!
Tengel stracił zupełnie ochotę na łowienie ryb. Wkrótce spakował swoje rzeczy i poszedł do domu.
Nie zdobył się jednak na rozmowę z Silje. Chyba popełnił błąd, bo już nazajutrz doszło do nieprzyjemnych wydarzeń. Dokładnie tak, jak przewidział wódz.
Tengel powrócił do domu z gór po nieudanym polowaniu na kuropatwy. Wiedział, że Heming także wybierał się na łowy i rzeczywiście spotkał go nad rzeką. Młody mężczyzna stał na brzegu i czemuś się przyglądał.
Tengel z wahaniem zbliżył się do niego.
Heming spostrzegł go i przywołał do siebie ruchem ręki. Na ustach syna wodza igrał bezczelny uśmieszek.
– Patrz tam! – powiedział.
Tengel spojrzał na rzekę. Na drugim brzegu rozgrywała się właśnie niepokojąca scena. Silje płukała bieliznę w lodowato zimnej wodzie. Pranie leżało na kamieniach a spoza nich widać było, jak jeden z chłopców Brattenga przekradał się w jej kierunku. To ten najbardziej niebezpieczny z braci. Nietrudno było zgadnąć, jaki ma cel.
Tengel krzyknął, lecz jego głos utonął w szumie wody spadającej z dużej wysokości. Heming zaś stał chichocząc.
Zrozpaczony Tengel oglądał się za kamieniem, którym mógłby rzucić, by ją ostrzec, ale w tym momencie Heming złapał go za ramię i wskazał palcem.
Ataku Brattenga Tengel się nie spodziewał. Nie ulegało jednak wątpliwości, że Silje dostrzegła napastnika we właściwym momencie. Wszystko działo się tak szybko, że ledwie to zdołali uchwycić.
Silje błyskawicznie złapała chłopaka za włosy i mocno szarpnęła do przodu. Podniósł ręce próbując się uwolnić. Dziewczyna drugą ręką uderzyła go od spodu w brodę, a w następnej sekundzie kopnęła w podbrzusze. Napastnik skulił się, zrobił kilka chwiejnych kroków w tył i upadł. Leżał wijąc się z bólu. Silje szybko pozbierała pranie i uciekła znad rzeki do domu.
Dwaj mężczyźni po drugiej stronie rzeki popatrzyli na siebie.
– Uchowaj Boże! – wykrzyknął Heming. – Myślę, że ja nie będę próbował, o nie.
– Mówiła, że umie się bronić – powiedział Tengel. – Ale że aż tak skutecznie…
Schodzili w dół w stronę mostu nad rzeką. Młody Bratteng podniósł się i odszedł chwiejnym krokiem. Nie wyglądało na to, że zechce próbować jeszcze raz.
– Pójdę do niej – mruknął Tengel, kiedy znaleźli się na drugiej stronie.
Znalazł ją na podwórzu, całkowicie pochłoniętą rozwieszaniem bielizny. Już z daleka zobaczył jednak, że była poruszona.
– Silje, widziałem, co się stało – rzekł podchodząc do niej.
Wypuściła wszystko z rąk i rzuciła mu się w ramiona, bez cienia namysłu, czy robi dobrze, czy źle.
– O, Tengelu, dlaczego nie możesz być tu zawsze? – w jej głosie brzmiało wzburzenie. – Taka jestem bezradna bez ciebie!
Читать дальше