Tancred wstrzymał konia.
– Stój, Jessiko. Jeżeli jest tak jak myślę, musimy pojechać inną drogą.
– Dlaczego?
– Wiesz chyba, jak zakończyła się sprawa przeciwko Dinie Vinshofvers, wniesiona przez Corfitza Ulfeldta? Ulfeldt został uniewinniony.
– Tak, słyszałam. Kto mógł uwierzyć w to, że zamierzał otruć Jego Wysokość?
– Ale Dinę skazano. Musi zapłacić życiem za oszczerstwa. Podejrzewam, że odbywa się to właśnie w tej chwili.
– Och, nie! – blednąc, szepnęła Jessica.
– Miano ją ściąć na placu Ratuszowym.
Jessica przypomniała sobie elegancką damę z szyderczym wyrazem twarzy, opuszczającą dom Ulfeldtów. Wyobraziła sobie, jak jej piękna głowa toczy się teraz po bruku, a ciało bezwładnie opada.
Odruchowo poszukała ręki Tancreda. Skierował konia tak blisko niej, że poczuła jego udo przy swoim, a jego silna dłoń zacisnęła się na jej palcach.
– Chodź – powiedział cicho i zawrócił. Jechała za nim porażona wizją egzekucji.
Ludzie, myślała. Czy rodzą się okrutni i potrafią to w sobie zwalczyć, czy też rodzą się dobrzy, z czasem nabywając podłych cech?
Znała jednego człowieka, który od urodzenia musiał być dobry i nigdy nie mógł się zmienić. Mattias Meiden, młody medyk o cudownym, życiodajnym spojrzeniu. Miała nadzieję, że Mattias spłodzi dużo dzieci. Czasami przyglądając się podejrzanym typom, wokół których kręciło się coraz liczniejsze stadko potomstwa, szybko wyrastającego na złodziei i łajdaków, myślała bezbożnie: Cóż za nieprawdopodobne marnotrawstwo boskiego cudu tworzenia! To nie wy powinniście decydować o kształcie świata!
A tacy jak Mattias być może nawet się nie ożenią!
Mimo że oddalili się nieco jedną z równoległych ulic, dobiegł do nich jednobrzmiący odgłos, jakby ponad domami przetoczyła się fala westchnień zebranego na rynku tłumu. Jessica zamknęła oczy i załkała.
Gdy od domu Ulfeldtów dzielił ich już tylko kwartał, Tancred zeskoczył z konia.
– Dalej nie mogę ci towarzyszyć.
Jessica wyciągnęła ku niemu ramiona, zsadził ją z konia i nie wypuszczając z objęć, powiedział:
– Uważaj na siebie! I, tak jak było umówione, spotkamy się za trzy dni w gospodzie przy moście.
Przytuliła się do piersi Tancreda, przyciskając twarz do jego ramienia. Stali tak milcząc, z żalem w sercach, że nie mogą zostać razem.
– Tu nie ma żadnych rozkwakanych kaczek – rzuciła Jessica wyraźne wyzwanie.
– Nie, i z pewnością tak jest przyjemniej – uśmiechnął się.
Czekała… ale kiedy nic więcej się nie wydarzyło, westchnęła, uwolniła się z jego uścisków i wskoczyła na konia.
Tancred dosiadł swego wierzchowca, pożegnał się z nią ceremonialnie, i tak się rozstali.
Dopiero trzy ulice dalej zrozumiał jej delikatną aluzję do kaczek.
Chciał zawrócić, ale Jessica była już u Ulfeldtów. Przeklinając siebie i swoją głupotę, ruszył w stronę smutnych koszar.
Jessica została serdecznie przyjęta przez bardzo poruszonych domowników. Jej mała podopieczna płakała z radości, a wiele osób z ulgą wzdychało: Nareszcie! Eleonora Sofia wszystkim dawała się we znaki.
Leonora Christina, ubrana w butelkowozieloną suknię z jedwabiu, zdobioną złotymi koronkami, była niezwykle wzburzona.
– Dostała to, na co zasłużyła – powtarzała, jakby utwierdzając się w tym przekonaniu. – Jej głowę nadziano na kij, który wbito w ziemię za miastem, a pod nim pogrzebano ciało. Słyszałam też, że Jorgena Waltera wypędzono z kraju. Jak śmieli wmawiać komuś,że mój drogi mąż miał coś wspólnego z tą tanią dziwką! Niech Bóg zmiłuje się nad jej duszą – dodała szybko. – Albo że my szykowaliśmy zamach stanu. To były trudne chwile, Jessiko i nie zdołałam zatroszczyć się o dzieci tak, jak bym tego chciała. Biedny Corfitz zajmował całą moją uwagę. Wspaniale, że będziesz mnie mogła odciążyć w opiece nad Eleonorą Sofią. Dziewczynka jest taka sensible.
Leonora Christina lubiła używać francuskich słówek. Wyraźne wpływy francuskie uwidaczniały się w całym jej domu. W tej dziedzinie również konkurowała z królową.
– Mojego drogiego męża bardzo irytuje teraz płacz dzieci. Żył przecież pod taką nieznośną presją.
Corfitz Ulfeldt zamknął się w swoim gabinecie i pozostawał tam jeszcze przez pierwsze dni pobytu Jessiki.
Był jeszcze ktoś, kto cieszył się z jej powrotu. Podkuchenna Ella odczuwała tak silne podniecenie, że z ogromnym trudem skrywała triumfujący uśmiech, który nieustannie cisnął się jej na usta.
Zaniechała swych trucicielskich zamiarów. Teraz snuła inne plany, których finał miał być jednakże taki sam: stanie przed Jessiką twarzą w twarz i wygarnie wszystko, co wypełnia jej duszę.
– Nemezis – szeptała sobie w duchu. – To będzie nemezis, Jessiko Cross.
Ale nadszedł 13 lipca. Ten dzień całkowicie odmienił życie wielu osobom z pałacu Ulfeldtów.
W absolutnej tajemnicy król Fryderyk III podpisał przedstawiony mu akt oskarżenia przeciwko Corfitzowi Ulfeldtowi, zawierający między innymi zarzut o samowolnym sprawowaniu urzędu i czerpaniu z niego osobistych korzyści. Ochmistrzowi królestwa nieobcy był też nepotyzm – obsadzanie krewniakami i poplecznikami ważnych stanowisk w dziedzinie handlu.
Po śmierci Christiana IV Corftz Ulfeldt był właściwie regentem Danii do czasu, gdy pojawił się na arenie jego szwagier. Po śmierci starego króla Ulfeldt zamknął się w jego gabinecie i przejrzał wszystkie papiery, dokument po dokumencie. Podejrzenia w stosunku do ochmistrza graniczyły z zarzutem zdrady stanu. Mówiono, że przepisał na siebie większość rzeczy posiadających wartość. Trudno powiedzieć, jakie w istocie miał plany, ale prawdą było, że jako jedyny z członków rady państwa nie złożył podpisu pod dokumentem, w którym ogłoszono Fryderyka III królem. Złe języki głosiły, że Leonora Christina już przymierzała koronę… Nie wiadomo, czy to prawda, z pewnością jednak takie pragnienia nie były jej obce. Obydwoje zawsze pociągała kariera i władza.
W murze, otaczającym tajemnicę o oskarżeniach wnoszonych przez króla przeciwko ochmistrzowi królestwa, powstał jednak wyłom. 14 lipca, w dniu, w którym Jessica miała spotkać Tancreda w gospodzie, cały dom Ulfeldtów stanął na głowie. W szalonym pędzie pakowano wszystko, co się dało. Leonora Christina krzycząc wydawała rozkazy służbie, starała się być jednocześnie wszędzie, sprawdzała, czy dzieci są odpowiednio ubrane, zapewniała męża, że potraktowano go niesprawiedliwie, i pilnowała wszystkiego. Z Corfitza Ulfeldta pożytek był niewielki; przerażony, łapał się tylko za głowę i jęczał.
Jessica była zrozpaczona. Nie mogła spotkać się z Tancredem a tak bardzo na to czekała. Miał stawić się w umówionym miejscu dopiero za kilka godzin, a cała rodzina wraz z częścią służby, w tym także Jessica, gotowa już była do ucieczki. Tylko szybki wyjazd mógł ocalić Ulfeldta przed utratą czci, jeżeli nie głowy.
Podejrzenia w stosunku do niego okazały się uzasadnione. Był jednak na tyle przewidujący, że umieścił dość pieniędzy, należących właściwie do państwa, w Niderlandach…
Jessica wiedziała o tym niewiele. Otrzymała tylko informację, że przenoszą się za granicę. Kiedy wreszcie mogła niezauważenie wymknąć się na moment, nabazgrała kilka słów na skrawku papieru i wybiegła na tylny dziedziniec. Obok wozu zaprzężonego w wołu stał tam handlarz drzewem.
Dziewczyna powiedziała jednym tchem:
– Idźcie za kilka godzin do gospody przy porcie, tej na rogu, w głębi zatoki, i oddajcie list najpiękniejszemu młodzieńcowi, jakiego tam zobaczycie. Zapytajcie, czy nazywa się Tancred Paladin. Tu macie talara za fatygę.
Читать дальше