Margit Sandemo - Kwiat Wisielców

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Kwiat Wisielców» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kwiat Wisielców: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kwiat Wisielców»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Troje potomków Ludzi Lodu wyrusza w daleką podróż na północ, do starej Lodowej Doliny. Jedzie tam młody Dan Lind w towarzystwie "dotkniętych" krewnych: Ingrid Lind i Ulvhedina Paladina. Oboje oni obdarzeni są ponad naturalnymi zdolnościami. Wyprawa Dana ma charakter naukowy, dwoje pozostałych natomiast pragnie zdobyć korzeń obdarzonej wielką siłą magicznej rośliny, który – jak sądzą – tam się właśnie znajduje: korzeń alrauny, zwany także kwiatem wisielców, bo krążą legendy, że wyrasta ona pod szubienicami.

Kwiat Wisielców — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kwiat Wisielców», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ale czy to nie zniknęło razem z Kolgrimem? – rzekł niepewnie.

– Oczywiście, masz rację – zgodził się Ulvhedin. – A gdzie Kolgrim jest pochowany?

– W Dolinie Ludzi Lodu – wyjaśniła Ingrid.

Dan odnosił się do tego sceptycznie.

– Kolgrim zmarł blisko sto lat temu. Korzeń nie może przetrwać w ziemi tyle czasu.

– Nie, chyba nie – zmartwił się Ulvhedin. – Ale może chociaż zostały jakieś resztki?

Dan dostrzegał w oczach obojga desperacką nadzieję. Nie pojmował ich. Czy korzeń mandragory naprawdę znaczy aż tak wiele dla dotkniętych dziedzictwem i ich magicznej sztuki?

– Zawracamy? – zapytał porywczo.

Ręka Ulvhedina zacisnęła się na jego nadgarstku jak imadło. Ingrid sprawiała wrażenie, jakby chciała rzucić się na Dana i rozerwać go na kawałki.

– Nie, nie! – zawołał pospiesznie. – Po prostu przestraszyłem się tej waszej strasznej tęsknoty za doliną.

– W pełni kontrolujemy swoje zachowanie – rzekł krótko Ulvhedin. – Prawda, Ingrid?

– Oczywiście!

Oni obiecaliby wszystko, pomyślał Dan zgnębiony. Nic jednak nie powiedział, skinął tylko głową.

– No to pakujemy nasze klejnoty – rzekł niemal rozkazująco.

Ingrid próbowała odwieść go od tego postanowienia.

– Tylko jeden maleńki eksperyment – prosiła.

– Mowy nie ma! – przerwał Dan. – Może istotnie na razie macie wszystko pod kontrolą, chciałbym więc, żeby tak zostało. A jeśli zaczniecie się bawić tymi śmieciami, to za chwilę mogę was nie poznać.

Ulvhedin wstał, przyglądając mu się z uwagą.

– Moglibyśmy cię poprosić, żebyś wrócił do domu, a sami jechać dalej – rzekł wolno. – To by nam wiele uprościło. Ale nie chcę tak postąpić. Z trzech powodów. Po pierwsze, ty sam masz interes w Dolinie Ludzi Lodu, chcesz odszukać grób Tengela Złego. Jest to tak podniecające przedsięwzięcie, że w pełni je popieram. Po drugie, obiecałem, że odprowadzę cię, całego i zdrowego, do domu. A po trzecie… No tak, po trzecie to myślę, że cię potrzebujemy, Dan. Jesteś niezwykle trzeźwo myślącym i rozsądnym młodzieńcem. Nie pozwolisz, by magiczny skarb wodził nas po pustkowiach. Ale bądź tak dobry – dodał z krzywym uśmieszkiem – i nie nazywaj tych wspaniałości śmieciami!

Wszyscy troje wybuchnęli śmiechem i napięcie ustąpiło. Dwoje obciążonych zgodziło się zapakować rozłożone rzeczy. To znaczy Dan musiał ukradkiem odebrać jakieś małe paskudztwo, które Ingrid próbowała ukryć w kieszeni, ale później panował już wyłącznie spokój i wzajemna tolerancja.

– Chętnie pomogę ci w poszukiwaniach grobu Tengela Złego – oświadczył Ulvhedin, przyglądając się w zadumie wzgórzom skąpanym w ostatnich promieniach zachodzącego słońca.

– Dziękuję. Tę pomoc przyjmuję z ulgą – odparł Dan. – Tylko czy dla ciebie nie będzie to niebezpieczne?

Ulvhedin uśmiechnął się smutno.

– Nikt z obciążonych dziedzictwem Ludzi Lodu, o kim słyszeliśmy, nie umarł śmiercią naturalną, z tego zarówno Ingrid, jak i ja zdajemy sobie sprawę. Wszystkich spotkała zła, nagła śmierć. A zatem ryzyko istnieje. Ale jest wiele powodów, dla których warto żyć. Obiecałem ponadto dbać o was, dwoje młodych, a w domu czeka na mnie wspaniała żona i syn, który niebawem ma się żenić i, mam nadzieję, sprawi, że zostanę dziadkiem. Mam dopiero czterdzieści dwa łata i dużo do zrobienia. Zamierzam jeszcze trochę pożyć.

– Ingrid i mnie daje to poczucie bezpieczeństwa.

– Ja potrafię mieć się na baczności – mówił dalej Ulvhedin. – Ale Ingrid także jest obciążona i jeszcze dość nieostrożna. Musimy naprawdę dobrze jej pilnować. Ja nie wiem, Ingrid, czy ty powinnaś iść z nami, kiedy będziemy szukać grobu Tengela Złego.

– A co macie zamiar ze mną zrobić na ten czas? – spytała kąśliwie. – Chcecie mnie zostawić gdzieś w dolinie, gdzie ten starzec może się na mnie zaczaić, kiedy was nie będzie?

– Ingrid, na Boga! – krzyknął Dan wstrząśnięty. – Czy musisz wygadywać takie makabryczne rzeczy?

– Nie, chodzi tylko o to, że ja też bardzo chcę wrócić do domu. Mam rodziców, których kocham ponad wszystko na świecie, choć oni uważają pewnie, że od czasu do czasu daję im dość dziwne dowody miłości. Kocham wszystkich z Elistrand i jest też Thor Egil Frederik Seved Francke, który był tak miły, by starać się o rękę kogoś równie nieznośnego jak ja. Przyjęłam go za to do kręgu ludzi, których otaczam miłością. Ja kocham wszystko na ziemi, Dan! Kocham samo życie. Dlatego nie mam ochoty zostać sama, porzucona w dolinie, kiedy wy pójdziecie na takie podniecające poszukiwania.

– Porozmawiamy o tym później – mruknął Dan pojednawczo. – Tymczasem nie wiemy nawet, czy w ogóle dojdziemy do doliny.

Dan, ty głuptasie, minęło sto pięćdziesiąt lat, od kiedy Ludzie Lodu ją opuścili. Na Boga, od tego czasu ktoś musiał tam bywać! Chyba wystarczy zapytać w najbliższej wsi!

Tego powinniśmy się wystrzegać rzekł Ulvhedin.

Nikt nie powinien wiedzieć, że tam idziemy. Trudno by było wytłumaczyć zwyczajnym śmiertelnikom, po co tak naprawdę wybieramy się do doliny. Posłuchaj sama, jak to brzmi: „No więc idziemy tam, żeby wykopać zwłoki pewnego młodego chłopca i odszukać korzeń alrauny, który miał na szyi. Tak, a przy okazji chcielibyśmy stwierdzić, czy jeden demon w ludzkiej skórze rzeczywiście został pochowany i ma swój grób, czy też może jest nieśmiertelny”. No, jak ci się to podoba?

Nikt nie odpowiedział. Słońce zaszło i niskie wzgórza wokół mokradeł rzucały na ziemię wydłużone cienie. Robiło się zimno.

Ingrid otuliła się szczelnie swoją derką. Dan wygasił ogień, by włóczący się po drogach rozbójnicy nie natrafili na ich obozowisko, po czym wszyscy troje udali się na spoczynek.

Wokół nich, na mokradłach Fokstumyra, układały się do snu w dobrze ukrytych gniazdach liczne ptaki. Raz po raz któryś wydawał przenikliwy, dźwięczny krzyk. Poza tym tylko górski wiatr szeleścił w trawach i jałowcach i delikatnie pieścił rude loki Ingrid wystające spod okrycia.

Ulvhedin nie spał. Jego oczy jarzyły się w mroku, wpatrzone w nocne niebo, w głowie kłębiły się myśli.

Znajdowali się niedaleko miejsca, w którym ukrywał się przez wiele dni w czasach, kiedy znany był jedynie jako Potwór, a jego ślady nazywano śladami Szatana.

Jak to dawno temu! Ile pięknych rzeczy dane mu było przeżyć od tamtych dni! No tak, o spotkaniu z Ludźmi z Bagnisk najchętniej by zapomniał. Ale życie w Elistrand z Elisą i Jonem, z ojcem Tristanem i z żoną ojca Mariną! To moja macocha, pomyślał Ulvhedin. Ale młodsza ode mnie! I jej córka Branja, która niedługo zostanie żoną mojego syna. Skomplikowane stosunki rodzinne, ale więzi pokrewieństwa w nich nie ma. Tylko pomiędzy ojcem, mną i moim synem.

Taki się czuł szczęśliwy, kiedy o nich myślał!

A mimo to doznawał wrażenia, jakby ponura przeszłość znowu się do niego przybliżyła, jakby wrócił czas, gdy Ulvhedin był Potworem, wyrzuconym poza nawias ludzkiego świata. I gdy mordował w zaślepieniu, ponieważ w każdej ludzkiej istocie widział wroga.

Oczywiście bardzo nie chciał cofać się do tego stadium, a jednak ów prymitywny element, który istniał w duszach wszystkich obciążonych złym dziedzictwem, mógł w każdej chwili wziąć nad nim górę, gdyby nie miał się na baczności. W Dolinie Ludzi Lodu znajdowało się samo jądro, sama istota przekleństwa. Ulvhedin podziwiał Tengela Dobrego za to, że potrafił tam żyć i nie poddać się ciśnieniu zła, które przyniósł ze sobą na świat.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kwiat Wisielców»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kwiat Wisielców» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Kwiat Wisielców»

Обсуждение, отзывы о книге «Kwiat Wisielców» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x