– Ja… docierają do mnie myśli chłopca. Ma na imię Tan-ghil. On miałby ochotę zabić również matkę, z powodu tych krzyków, ale tymczasem zamierza ją oszczędzić. Uważa, że będzie jeszcze miał z niej pożytek. Pozwoli jej jeszcze przez jakiś czas żyć… Nie, nie chcę być tu już dłużej. Czuję wstręt do tych ludzi! Chcę zniknąć, zanim chłopiec odkryje moją obecność.
– Ale co się z nimi stanie? – spytał Jonathan.
– Widzę, że są przepędzani z miejsca na miejsce ze względu na czary. Wciąż wędrują na północny zachód. I nie chcę już widzieć nic więcej.
– Wizja zaraz zniknie – powiedział Sorensen. – Ale gdzie jest Tova?
– Tutaj nigdy jej nie było. To ślepy trop.
– I nie wiesz, gdzie ona może się teraz znajdować?
– Najpewniej w Japonii. Prawdopodobnie cofnęła się za bardzo w czasie. Śledziła życie ojca Tan-ghila w Japonii. Inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć.
– Ale bitwa nad Dan-no-ura miała miejsce w roku tysiąc sto osiemdziesiątym piątym. Dokładnie sto lat po wydarzeniach, które ty oglądałeś.
– Tak. No i właśnie tego nie rozumiem. Pojęcia nie mam, co mogło ją łączyć z tą bitwą.
– Chciałbyś się tam dostać? Do Japonii?
– Tak by chyba było najlepiej.
– W takim razie oddychaj głęboko, bo znowu musisz do nas wrócić.
Nataniel rozpoczął zwyczajne już teraz dla niego przygotowania, by obudzić się w teraźniejszości. Wkrótce usiadł na kanapie spocony jak mysz.
– Muszę wziąć prysznic – mruknął.
Długo siedział na posłaniu.
– Przeczuwam, że tym sposobem nie spotkam Tovy. Bardzo trudno ją znaleźć, a te wszystkie wędrówki są niebywale męczące.
– Zgadzam się z tobą – westchnął doktor.
– Chodzi mi o to, że nawet jeśli dzięki szalonemu wysiłkowi ją odnajdę, to i tak nie będę mógł się z nią porozumieć. W tej jurcie też przecież byłem tylko myślami. Oni mnie nie dostrzegali. A jeśli mam pomóc Tovie, to muszę z nią nawiązać kontakt. Sama myśl nie wystarczy. Mam jednak inny pomysł.
– Jaki mianowicie?
– Telepatia. Przekazywanie myśli. Tova mogła przecież wezwać mnie we śnie. Doktorze Sorensen, gdybym się tak położył obok Tovy w tamtym pokoju i trzymał ją za rękę… Czy sądzi pan, że mógłbym wprawić się w taki trans, by móc dotrzeć do jej mózgu? Ja nie mówię o tej Tovie, która zaginęła gdzieś w mrocznej przeszłości, mówię o Tovie, która leży tu obok. Rozumie mnie pan?
Doktor zastanawiał się.
– Możemy, oczywiście, spróbować – rzekł w końcu. – Opanowałem dzisiaj tak wiele całkiem dla mnie nowych terenów, że wcale bym się nie zdziwił, gdyby naprawdę udało ci się ten kontakt nawiązać.
Dzisiaj, pomyślał Jonathan i wyjrzał przez okno. Widział tam gęstą ciemność. Nie miał odwagi spojrzeć na zegarek.
– Natanielu Gard – powiedział doktor Sorensen wzruszony. – Współpraca z panem to prawdziwa przyjemność! Proszę mi wierzyć, że nie ma w tym kraju nawet pięciu osób, które posiadałyby podobne zdolności!
– Rzeczywiście nie ma! A ta garstka, o której pan wspomina, to wszystko nasi krewni, członkowie Ludzi Lodu – rzekł Jonathan trzeźwo. – Nataniel, Tova, Benedikte, Christa… no i nie należy zapominać o Gandzie.
– I Ellen – dodał Nataniel. – Ona posiada wyjątkową zdolność, choć wcale jej to nie cieszy.
– Bardzo bym chciał ich wszystkich spotkać – mruknął Sorensen. – No, ale wracając do naszych spraw, mażemy zaczynać?
Nataniel był natychmiast gotów.
– Prysznic może poczekać. Na pewno i tym razem nieźle się spocę.
Przeszli na palcach do sypialni. Tova leżała jak przedtem. Wspólnymi siłami przesunęli ją bliżej ściany, po czym Nataniel położył się przy niej na plecach. Wziął kuzynkę za rękę, a doktor okrył ich oboje kołdrą.
– Muszę mieć umysł zupełnie wolny od wszelkich myśli – powiedział Nataniel. – Tak, bym mógł przyjąć ewentualne informacje od niej. Jeśli to w ogóle możliwe.
To samo pomyśleli dwaj jego towarzysze: Jeśli to w ogóle możliwe, żeby przyjąć jakąś informację od tej żywej, a jednak jakby umarłej istoty.
Tym razem wszystko trwa nieskończenie długo, myślał Jonathan, siedzący w swoim kącie. Zastanawiał się, czy nie powinien włączyć ogrzewania i zrobić czegoś do jedzenia, ale nie miał odwagi ruszyć ani ręką, ani nogą. Nie miał najmniejszego pojęcia, co dzieje się w umysłach Tovy i Nataniela. Wiedział jedynie, że on i doktor muszą zachować grobową ciszę. Nataniel nie mógł im obiecać, czy będzie, jak poprzednio, w stanie opowiadać, co dzieje się podczas próby. Uważał, że to się nie uda. Obiecał jednak, że jeśli nawiąże kontakt z Tovą, to da im znak ręką, która spoczywała na kołdrze.
Tymczasem jednak nic się nie działo.
A minęła już ponad godzina, od kiedy zaczął.
Jonathan czuł, że ciało mu drętwieje, chociaż fotel był miękki i wygodny.
Doktor Sorensen trzymał rękę na ramieniu Nataniela, jakby chciał wzmocnić kontakt.
Nagle zamarli.
Ręka Nataniela poruszyła się delikatnie. Dwa palce uniosły się jakby w słabiutkim pozdrowieniu, po czym znowu znieruchomiały.
Doktor i Jonathan wymienili spojrzenia. Napięcie stawało się trudne do zniesienia.
Nataniel odebrał jakieś sygnały.
Przez cały czas koncentrował się wyłącznie na duszy i umyśle Tovy, czy, ściślej biorąc, na jej myślach.
Przez pierwsze pół godziny wszystko było jak martwe, panowała dzwoniąca w uszach cisza niczym w przestrzeni kosmicznej.
Powoli intensyfikował koncentrację. Doprowadził ją do tego stopnia, że wszystko inne zniknęło z jego świadomości. Nawet Ellen, która przecież od dawna nie opuszczała jego myśli. Wszystko, absolutnie wszystko, kręciło się wokół Tovy.
No i nareszcie coś się pojawiło. Najpierw bardzo słaby sygnał z nieskończonej dali.
Na początek tylko tyle, potem jednak sygnały zaczęły się przybliżać, w parominutowych odstępach pojawiało się coś, co mogło przypominać słowa. Aż nareszcie, po nieznośnie długim czasie, zaczął coś pojmować. Cichuteńki, niewyraźny głos. Bezradny i zrozpaczony:
– Spieszyłam się… przez lądy i morza… z jednego stulecia do drugiego…
Zadem ta nie była Tova leżąca obok niego! To Tova z dalekiego, zatraconego kraju.
Oczywiście! Tamta Tova, która wzywała go we śnie, przybywała z bardzo daleka. Powinien był o tym pamiętać.
Daleki, słaby głos mówił dalej:
– Przebyłam daleką drogę w czasie i przestrzeni… ale może teraz mnie słyszysz? Tak daleko?
Głos był wysoki i brzmiał patetycznie, Nataniel odczuwał głębokie współczucie dla nieszczęsnej dziewczyny.
– Jestem w Japonii – wołała. – Już nie wrócę.
– Dlaczego nie wrócisz?
– Tengel Zły mnie tutaj zamknął. Weszłam na fałszywy trop. Moja inkarnacja…
– Tak? Co z twoją inkarnacją?
– Należała do japońskiej gałęzi rodu. Tengel Zły stąd pochodził. Wiedziałeś o tym?
– Do dzisiaj nie wiedziałem. Czy nadal jesteś w tamtym wcieleniu?
– Tak. I nie uwolnię się od tego. On chce mnie tu zatrzymać do czasu, aż będę mu potrzebna.
– Tak jak Erhinga Skogsruda. Czy znasz to swoje wcielenie?
– Owszem. Ma na imię Setsuko i jest damą na dworze małego cesarza. Ma umrzeć za cztery lata, a wtedy ja umrę razem z nią. Tengel Zły liczy się jednak z tym, że w ciągu tego czasu mogę mu być potrzebna. Wtedy przywróci mnie do teraźniejszości.
Zimny dreszcz przeniknął Nataniela.
– Czy w takim przypadku zachowasz życie?
Читать дальше