– I nie wiedzieć, jak jest naprawdę? Tak, to straszne. Niepewność jest najgorsza ze wszystkiego.
W tym momencie ostry ból przeszył ją w okolicy krzyża. Aż musiała zacisnąć zęby.
To nic, nic takiego, myślała, zacinając konia.
Jechali przez bezludną okolicę i Saga wiedziała, że będzie tak jeszcze długo. Ale przecież nie ma żadnego niebezpieczeństwa, nic jej nie grozi, to jeszcze trzy tygodnie, uspokajała sama siebie. To tylko napomnienie, że nie powinnam była wybierać się w tę podróż.
Ale co miała zrobić? Spokój Henninga też był ważny
Chłopiec był zmęczony.
– Usiądź wygodnie i spróbuj się zdrzemnąć – powiedziała serdecznie.
On jednak wyprostował się natychmiast.
– Nie, nie, muszę czuwać. Tata i mama…
Saga rozumiała go dobrze.
W dziesięć minut po pierwszym bólu przyszedł następny. Tak silny, że zgięła się wpół.
Henning był przerażony.
– Masz boleści, Saga?
– Ufam, że to nic groźnego – powiedziała, oddychając głęboko. – Przecież nie mogę sobie tu na nic pozwolić! Co byś ty powiedział, a poza tym umarłabym ze wstydu – próbowała żartować.
Chłopiec uśmiechał się niepewnie.
Ale po trzech kwadransach oboje wiedzieli, na co się zanosi. Saga kurczowo ściskała rękę Henninga.
– Nie bój się, Sago – uspokajał ją dzielnie. Teraz on powoził. – Ja cię nie zawiodę. Zawsze byłaś dla nas taka dobra, a ja kiedyś odbierałem prosięta i…
– Dziękuję ci – szeptała zdesperowana. – Och, żeby już dojechać do jakiegoś domu! To już trudno, niech obcy zobaczą dotknięte dziecko, rozpaczliwie potrzebujemy pomocy!
– Jeszcze bardzo długo nie będzie tu żadnych zabudowań – szepnął zmartwiony Henning. – Saga! Saga?
– Myślę, że musimy się zatrzymać – jęczała. – Henning, co my zrobimy?
Henning rozglądał się spłoszony. Zapadał już mrok, ale jeszcze nie na tyle, by nie mógł widzieć otoczenia. Kompletne bezludzie w głębi lasów, nigdzie śladu żywej duszy. Tylko niebo jarzyło się jeszcze płomienistą zorzą zachodu.
Ziemia pod drzewami była nierówna, pełna kamieni.
– Zostaniesz tutaj, połóż się na siedzeniu!
Jedenaście lat…
Saga nie chciała okazywać, jak bardzo krępuje ją ta sytuacja.
– Och, Henning – skarżyła się. – Dzięki Bogu, że mam ciebie! Jeśli uważasz, że to nieprzyjemne…
Henning poczuł się nagle bardzo dorosły.
– Damy sobie radę, zobaczysz!
– Ale ja tu nie mam żadnych ubranek dla dzieci.
– Chyba będziesz musiał poświęcić swoją chustę. A poza tym mamy przeciąż derki.
– To prawda. Henning, ty sobie zdajesz sprawę, że to może być dwoje?
– Tak, słyszałem o tym.
– Tylko pamiętaj, żebyś któregoś nic zgubił – uśmiechała się żałośnie.
– Och, nie bój się! Możesz na mnie polegać.
– Oczywiście, Henning, wiem o tym – szepnęła serdecznie. – Myślę, że powinniśmy jednak jechać dalej. Im bliżej Lipowej Alei, tym lepiej. Będziemy się zatrzymywać, kiedy bóle się nasilą, dobrze?
– Jasne. Powiedz tylko, a zaraz staniemy.
Uścisnęła jego rękę z wdzięcznością. Nie położyła się. Wołała siedzieć.
Chłopiec był całkiem sztywny z przerażenia i niepewności. Był z tego przynajmniej taki pożytek, że nie miał czasu myśleć o rodzicach. Ale jednego oboje byli świadomi: To najtrudniejszy dzień w życiu Henninga Linda z Ludzi Lodu!
Mieli już za sobą wiele przystanków.
– Henning, jeśli uważasz, że to dla ciebie zbyt trudne, to może idź się trochę przejść. Spróbuję sama dać sobie radę.
– Nie, no coś ty! Jak to sama? – zaprotestował przestraszony. – Wiesz, ja byłem wiele razy… i odbierałem… no, różne zwierzęta, chodzi o to, że wiem, jak to trzeba… Z pępowiną i w ogóle.
Saga uśmiechała się i starała się wytłumaczyć, co i jak ma robić. Wszystko było takie okropnie prowizoryczne!
Była mu, oczywiście, bardzo wdzięczna, że chce jej pomagać. W przeciwnym razie czułaby się strasznie opuszczona. Dzieci nie mają ojca, ona nie ma ani rodziców, ani rodzeństwa. A tak to przynajmniej jest ich dwoje. Jeśli z Viljarem i Belindą stało się najgorsze, a chyba trzeba będzie spojrzeć prawdzie w oczy, to ona i Henning mieć będą tylko siebie.
Muszą trzymać się razem.
Bóle stawały się coraz trudniejsze do zniesienia. Tak straszne, że budząca grozę myśl już prawie Sagi nie opuszczała. Jeśli urodzi jedno z najbardziej obciążonych przekleństwem… Jedno z tych strasznych, o szerokich, spiczastych barkach…
Matka Tengela Dobrego zmarła przy jego urodzeniu. Podobnie Sunniva, kiedy wydała Kolgrima na świat. Matka Ulvhedina, Mara… i Heikego.
Nie, nie wolno teraz o tym myśleć. Ona musi przeżyć! Dla dzieci Lucyfera. I dla małego Henninga.
Przecież wiele innych kobiet z Ludzi Lodu urodziło dzieci dotknięte i nawet tego nie zauważyły. Jak Gunilla, kiedy urodziła Tulę, albo Gabriella. Ona wydała na świat zniekształcaną córeczkę, której świadomie pozwolono umrzeć, zanim zdążyła złapać pierwszy haust powietrza. Czy też matka Solvego… Inne kobiety rodziły dzieci wybrane. Dlaczego więc Saga nie miałaby wyjść z tego obronną ręką?
Oczywiście, że wszystko pójdzie dobrze! Musi iść dobrze!
Zanosiło się na szybki poród, świadczyły o tym coraz krótsze przerwy pomiędzy kolejnymi atakami bólów. Skurcze następowały jeden po drugim.
Szybki poród zawsze oznacza większe krwawienie.
Och, nie, trzeba zachować optymizm! Mieć nadzieję. Zaraz będą w domu.
Saga nie traciła wiary, przekonana, że wszystko się ułoży.
Zdaje się, że mijali jakieś domostwo, ale pewności nie mieli, nie widzieli świateł w oknach, ludzie poszli już spać. Ale marcowe wieczory są długie, wciąż jeszcze dostrzegało się najbliższe otoczenie. Żadnych podróżnych nie spotykali, o tej porze doby wszyscy wrócili już do domów. Może to nawet lepiej. Nie każdy chciałby pomagać przy porodzie.
– Henning – szepnęła Saga w chwili przerwy między bólami. – Nikt ci nigdy nie powiedział, kto jest ojcem dziecka.
– Nie – przyznał skrępowany.
– Myślę, że powinieneś wiedzieć. Rozmawialiśmy już o tym, że według wszelkiego prawdopodobieństwa będzie to dziecko dotknięte, prawda?
– Tak. O tym wiem.
– Henning, ty mi na pewno nie uwierzysz, ale wiesz, dlaczego nigdy nie wspominałam o tym, kim jest ojciec dziecka? Dlatego, że to jest anioł.
Patrzył na nią zdumiony.
– Żartujesz ze mnie?
– Nie, Boże broń. To jest Lucyfer. Upadły anioł światłości. Spotkałam go na pustkowiach i staliśmy się sobie… bardzo, bardzo bliscy. Było nam tak cudownie razem, spędziliśmy kilka dni, ale on musiał opuścić Ziemię i wrócić do swojej otchłani. Dlatego chciałabym cię prosić, żebyś nigdy nikomu nie wspominał, kim jest ojciec tego dziecka. Ale nie mów też, że był nim Lennart, mój były mąż, bo nic chcę, żeby on był łączony z dzieckiem Lucyfera. Mów po prostu, że nie wiesz, nie masz pojęcia o niczym!
Henning patrzył na nią bardzo zmartwiony. Czy Saga ma gorączkę i zaczyna bredzić? To niedobrze. Ale obiecał że nikomu nic nie powie.
Znowu musieli się zatrzymać. Oboje zdawali sobie sprawę, że czas się zbliża.
Kiedy ucichł kolejny skurcz, Saga przez chwilę oddychała ciężko, a potem wyjęła ze swojej torebki papier i ołówek. Poprosiła Henninga, żeby na razie nie jechał dalej.
– Wiesz, Henning, ja naprawdę wierzę, że dam sobie z tym radę… że przeżyję. Ale gdyby sprawy miały się potoczyć źle… Na wszelki wypadek spiszę testament. Chciałabym, żeby wszystko, co mam, zostało podzielone pomiędzy ciebie i moje dziecko czy moje dzieci. Wiesz, musimy spojrzeć prawdzie w oczy, pomyśleć, że gdybyś został sam… Wiem, że to straszne tak mówić, ale takie jest życie. Ty dostaniesz trzecią część majątku, niezależnie od tego, czy urodzę dwoje dzieci, czy jedno. Gdybyś musiał zostać sam, Henning, to napisz do Malin! Masz adres Christera i Malin prawda?
Читать дальше