Margit Sandemo - Otchłań

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Otchłań» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Otchłań: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Otchłań»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dwudziestoletnia Sol Angelica wybierała się w wielki świat. Nareszcie była wolna, nareszcie mogła zrealizować swoje marzenia i odszukać Wzgórze Czarownic, mogła też do woli czcić Księcia Ciemności. Ale Sol nie pochłaniały wyłącznie czary i zło. Miała w sobie również wiele ciepła i miłości. Dla swoich bliskich była gotowa ryzykować życiem, a nawet je poświęcić…

Otchłań — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Otchłań», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tak też postanowiono. Wyznaczono człowieka do pilnowania Sol i wyprowadzono ją tylnym wyjściem.

Przeszła przez dziedziniec, zmierzając do powozu. Nareszcie zaczęła sobie zdawać sprawę, co się stało, i ogarnął ją strach. Nie o siebie, ale o rodzinę. Postanowiła, że nie zdradzi swego imienia…

Woźnica, który przygotowywał powóz, odwrócił się, chcąc zobaczyć, kogo przyjdzie mu wieźć tym razem. Był silnie zbudowanym, jasnowłosym mężczyzną, dość przystojnym, ale z wyrazem bezdennej pustki w oczach.

Sol usłyszała jego westchnienie. Spojrzała na niego raz jeszcze.

W ostatniej chwili opanowała się, by głośno nie krzyknąć.

Klaus! Jej pierwsza zdobycz!

Upłynęło siedem lat, ale w jego wejrzeniu mogła wyczytać, że nigdy jej nie zapomniał. No tak, zgadza się, miał przecież pracować w stajniach wojewody.

Posłała mu ostrzegawcze spojrzenie i wsiadła do prostego powozu. Żołnierz, który miał jej pilnować, szedł za nią. Miał ze sobą pismo, w którym na pewno znajdowało się wszystko na temat Sol.

Planowała przerwać podróż, nim dojadą do siedziby wojewody. Klaus jej w tym pomoże.

Żołnierz nie stanowił większego problemu. Trzeba tylko znaleźć odpowiednie miejsce…

Klaus wspiął się na kozioł. Powóz potoczył się przez podwórze i dalej boczną ulicą, na której nie czaił się żądny sensacji motłoch.

Żołnierz pochylił się ku woźnicy.

– Tym razem nam się powiodło – powiedział podniecony. – To podobno najgroźniejsza czarownica w całej Skandynawii.

– Ona? – Klaus rzucił Sol przerażone spojrzenie.

– Tak. Pójdzie prosto na męki, będą ją łamać kołem. A potem stos. Sądzę, że sam biskup będzie się przyglądał tej zabawie.

– Ależ oni nie mogą jej spalić! – Sol słyszała rozpacz w głosie Klausa.

– Rzeczywiście jest śliczna, z tym się zgadzam. Ale takie są najgorsze.

Klaus jęknął i jakby skurczył się w sobie.

Wjechali w las. Żołnierz, zanosząc się zwycięskim chichotem, przeszedł obok Sol i stanął z tyłu wozu na szeroko rozstawionych nogach.

To chyba niezłe miejsce, pomyślała Sol, przez cały czas zachowując zimną krew, jak gdyby to nie o nią chodziło.

Nieoczekiwanie wydała z siebie rozdzierający krzyk. Zabrzmiał jak głos atakującego zdobycz drapieżnego ptaka. Jednocześnie z podłogi powozu podniosła zgrzebło i cisnęła w grzbiet konia tak mocno, że wbiło się ostrymi kolcami.

Koń zarżał spłoszony i mocno szarpnął do przodu. Żołnierz stracił równowagę i wypadł z odkrytego powozu. Zwierzę, dziko wierzgając, pędziło naprzód przez las. Klaus został wyrzucony ze swego siedzenia i Sol musiała mu pomóc odzyskać kontrolę nad pojazdem.

– Jesteście szalona – wysapał, kiedy już wrócił na miejsce. – Jak myślicie, co powie na to wojewoda?

– A jak sądzisz, co on powie, jeżeli pozwolę się tam zawieźć? – odparła Sol szyderczo, przejmując od niego lejce. – Spali mnie żywcem, gdy tylko skończy torturować.

– Nie! Nie, tego nie wolno mu zrobić! Widziałem, co robią z czarownicami! To okropne!

– Więc dobrze, wypuść mnie tutaj. Sam możesz wracać do swojej stajni – powiedziała Sol, podnosząc pismo do wojewody, które zostało w powozie.

– Nie mogę tam wrócić bez więźnia, zrozumcie! Pojadę z wami!

– A więc pospiesz się, zanim ktoś nadejdzie!

– A koń i powóz?

– Powozu zabrać nie możemy, a konia wyprząc nie zdążymy. Nie wiem, co stało się z żołnierzem, może nadbiec w każdej chwili.

– O nie, z pewnością nie – powiedział Klaus ze smutkiem, zeskakując z kozła. – On już nigdy nie będzie biegał.

Klaus poklepał konia po grzbiecie.

– Do domu! Wracaj do domu! – zawołał do niego przyjaźnie.

Zwierzę znikło za drzewami, z łomotem ciągnąc za sobą powóz. Długo jeszcze mieli w uszach ten dźwięk.

Sami zboczyli z drogi w głąb lasu. Z początku biegli co sił w nogach po głębokich mchach wśród nagich skał, w końcu zwolnili.

– Gdzie my jesteśmy? – zapytała Sol, z trudem chwytając oddech. Zatrzymała się na szczycie wzgórza, wokół nich rozciągały się lasy, wszędzie lasy. Gdzieś daleko na południu lśniła woda Oslofjordu.

– Nie wiem – odparł Klaus, któremu aż świszczało w płucach. – W każdym razie na północ od twierdzy Akershus.

No tak, tyle to i ona wiedziała.

Przyglądała mu się ukradkiem. Był naiwny i bezradny. Mogła jednak zrozumieć siebie jako czternastolatkę. Pociągał ją swoją toporną budową, prostą mimiką i promieniującą wprost męskością. Uśmiechnęła się.

Wyglądał na bardzo zakłopotanego.

– Ciągniecie za sobą nieszczęście, panienko. Powiedzcie, chyba nie jesteście czarownicą?

– Kim chciałbyś, żebym była?

Klaus wpatrywał się w mech pod nogami.

– Moją dziewczyną – powiedział cicho.

– A więc nią jestem – odparła Sol niespodziewanie miękko. – Ale co my teraz poczniemy?

Nie tak łatwo przychodziło Klausowi układanie zawiłych planów. Czubkiem buta dłubał w mchu i nie odpowiadał.

– Nie mogę wrócić do domu, do Lipowej Alei – stwierdziła Sol. – Chociaż władze nie znają mego imienia, nie chcę narażać rodziny. Nie mogę też wrócić do Oslo. Od razu mnie złapią. Rozpoznają mnie po oczach.

– Ja też nie mogę wrócić do stajni wojewody – powiedział Klaus. – Poza tym nie chcę. Wcale nie było mi tam dobrze.

Sol zauważyła szramy na jego policzkach, które najpewniej pochodziły od uderzeń batem.

– Jedynym miejscem, gdzie było mi dobrze, było Grastensholm – powiedział rozmarzony. – Gdybym tylko mógł tam wrócić!

– Tego nie da się zrobić. Dużo później dowiedziałam się, że przeniesiono cię, by nas rozdzielić.

Z wysokiej sosny rozległ się krzyk kani. Sol popatrzyła w górę.

– Ale to im się nie udało – mruknęła. – Mieliśmy siebie wtedy.

Klaus westchnął na samo wspomnienie.

– Od tego czasu śniłem tylko o jednym: by przeżyć to jeszcze raz.

– Ależ, mój drogi, nie miałeś innych dziewcząt?

– Miałem, ale one nie były nic warte. Jak zdechłe krowy.

Duma Sol była mile połechtana.

– Zobaczymy, co będzie. Ale dokąd teraz pójdziemy?

Klaus wgapiał się w chmury.

– Myślałem…

Brawo, uśmiechnęła się w duchu, nic jednak nie powiedziała.

– Moglibyśmy pójść do mojego domu.

– Do stajni wojewody? Nie sądzę, by był to mądry pomysł.

– Nie, do domu.

No tak, Klaus też musiał skądś pochodzić. Dla niej był zawsze tylko odmieńcem, duchem, który nagle pojawił się na zaczarowanych mokradłach i teraz błąkał się wśród ludzi.

– Ale co powie na to twoja rodzina?

– Nie mam rodziny. O ile wiem, tam nikt nie mieszka.

Sol rozjaśniła się.

– Na co więc czekamy? Czy to daleko?

– Kawałek.

W istocie był to kawał, i w dodatku z hakiem. Dopiero następnego wieczora dotarli do nędznego domku, położonego wysoko na stromym zboczu. Sol koniecznie chciała wiedzieć, w jakiej części Norwegii się znajdują, ale tego sam Klaus nie wiedział. Swój dom znał tylko jako „Miejsce”. Sol dowiedziała się jedynie, że leży na północny zachód od Oslo i Lipowej Alei.

Dom trzymał się jednak całkiem dobrze, od razu zaczęli sprzątać i rozpalili ogień.

Tego wieczora spełniły się marzenia Klausa. Znów leżał w ramionach Sol. Ukradkiem ocierał łzy szczęścia.

A Sol? Ona też była wzruszona. Klaus był w niej rozkochany, prostoduszny, niczego od niej nie żądał, godził się na wszystko, co robiła, a poza tym był szczodrze obdarzony przez naturę. Jeżeli chodził po tej ziemi mężczyzna, który mógłby kochać Sol dla niej samej, to był nim właśnie Klaus. Czy może jego też interesowała wyłącznie jej uroda? Nie, nie wolno jej wątpić, nie w niego!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Otchłań»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Otchłań» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Otchłań»

Обсуждение, отзывы о книге «Otchłań» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x